wtorek, 31 lipca 2012

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 31 lipca 2012

Dokończenie z 27 V 2012.

Szłam i szłam, ale wkrótce straciłam ich z oczu.
- Szukasz kogoś? - Odwróciłam się i zobaczyłam Kudkudaka!
- Ha! To ty! A szukam! I znalazłam! Wiem też, gdzie mieszka ten twój Zakapturzony!
- I co z tego, skoro i tak tam nie trafisz?
- Nie trafię? Ja? Ha, zaraz z lupy dostaniesz! - I wyciągnęłam z torby... patelnię. Z wrażenia upuściłam ją na ziemię.
- C-co jest? O co... - Nie skończyłam mówić, bo pewna włochata [Taka misiowa.] łapa wzięła patelnię spod moich nóg i... cóż, więcej nie pamiętam. No, oprócz potwornego bólu z tyłu głowy.

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 31 lipca 2012



Książka telefoniczna. Gdzie jest książka telefoniczna.
Problem ten męczy mnie od czasu, kiedy uświadomiłam sobie, że podczas "wielkiego zlotu detektywów" u Magdy Gessler uświadczyłam wszystkich za wyjątkiem Dirka Gently i powraca za każdym razem, gdy sobie o tym przypomnę.

Miałam w zasadzie dwie opcje:
  • pomęczyć jeszcze raz tamtego gościa od restauracji, tym razem osobiście;
  • poszukać nazwiska mojego ulubionego detektywa na własną rękę


Niby już zbierałam się do tego pierwszego, ale nagle stwierdziłam, że przecież głupotą byłoby się tam fatygować - jeśli sama nie znajdę go w książce telefonicznej, to jak oni mieliby to zrobić?

poniedziałek, 30 lipca 2012

Skeshwacom: Kroniki Komputerowych Światów Eksperymentalnych - 30.07.12

PS. Uwaga, będzie długie. Długo nic więcej nie będzie. Miłego czytania :)


Poczułam na sobie wiele rak. Nie śmiałam jednak otworzyć oczu. Bałam się, że powrócę do spadającej Lady BOOM.
- Veruco! Już dobrze. Jesteś wśród nas. Nie ma cie tam.
Nadal bałam się otworzyć oczy. Najwyraźniej mój organizm też się bał, gdyż postanowił zemdleć. Tak przynajmniej myślę, bo nie nic nie pamiętam.
Obudziłam się z swojej bagażowni. Byłam tak zdezorientowana, że odruchowo otworzyłam oczy. Nie miałam jak tego powstrzymać.
Obrazu, już nie było. Ucieszyłam się z tego.
- Veruco! Już się obudziłaś! - powiedział Sayer wchodząc do pokoju. Właśnie miałem cię budzić. Czas na coś do jedzonka! Idziemy do stołówki.
I nie czekając na moją odpowiedź, nie pytając jak się czuję wziął mnie pod łokieć i zaczął prowadzić przez korytarze.
- Czy poznam innych, takich jak ja? - odezwałam się w końcu
- Nie ma takich jak ty. Jesteś Jedyną Kompatybilną. Zjesz z naszymi pracownikami. Konserwatorami Machiny Skeshwacom, i innymi takimi.
Przełknęłam nerwowo ślinę.
- Jasne.
Szliśmy jeszcze kilka chwil. W końcu dotarliśmy do drzwi z napisem...

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 29 lipca 2012



Po napisaniu i rzuceniu krytycznym okiem na ten wpis, doszłam do wniosku, że jest to kolejny z tych wpisów, które wyróżniają się gigantycznym stężeniem mojego zgryźliwego ględzenia na nietemat.
O ratowaniu świata nic dzisiaj nie będzie, bo jak na razie świetnie radzi on sobie sam.

Po pierwsze: ankieta. Tak, proszę szanownego Państwa - nasza niezwykła i nieprzeciętna ankieta została parę dni zakończona. Czas na podsumowanie wyników:

Okazało się, że tak samo wielką popularnością cieszyły się propozycje robienia czegoś z jabłkami oraz ze skróconą wartością liczby π - zagłosowało tak po 11 osób, czyli 31%. Czy akcja miała dziać się na jednym talerzu? Tego ankietowaniu nie wyszczególnili. Być może pewien związek idzie stąd, że dotyczące kół π może określać okrągłe jabłko, co mimo starań nie mogłoby udać się ze wtorkiem, oczywiście'm oraz nieforemną głową pana Presleya.

niedziela, 29 lipca 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki, 29.07.2012 Niedziela

Dzisiejszego dnia nie chciało mi się wstać, lecz ostatecznie o godzinie 12 postanowiłam podnieść się z łóżeczka. Następnie zjadłam śniadanko ( nie chciało mi się nic robić, więc zjadłam babeczkę którą wczoraj zrobiłam ), następnie obejrzałam sobie coś w tv i po południu poszłam na obiad do dziadków.

Po powrocie z obiadu postanowiłam znowu sobie polatać. Gdy byłam już wysoko nad mostem zauważyłam, że parę chuliganów zaczepia jakiegoś chłopca. Wylądowałam więc
- Hej trzech na jednego? To trochę nie fair - powiedziałam - może zmierzycie się ze mną? Haha, teraz boicie się?
- My niczego się nie biomy, i kto w ogóle ci powiedział że nas jest tylko trzech? - odpowiedział największy bandyta, prawdopodobnie ich szef - chłopaki może pokażecie się?
- No, no, no. To teraz będzie wyrównana walka
- Na tego małego lamusa nie potrzebna była moja armia, ale chłopcy zawsze ze mną chodzą, no wiesz, jestem dla nich jak starszy brat więc trzymają się mnie blisko
- Przestań gadać wreszcie bo to mnie nudzi. Mały schowaj się za mną
Że nie chciałam ich zabić tylko dać im nauczkę wytworzyłam sobie kij do hokeja. Gdy wykorzystałam tę sztuczkę na początku się zawahali, lecz gdy ich "braciszek" który ukrywał się z tyłu wydał im rozkaz ataku ruszyli na mnie. Lałam ich kijem gdzie popadło, tylko po to aby upadli i nie atakowali więcej. Większość z nich po pierwszym uderzeniu w ich ciała uciekali ale niektórzy byli uparci i musieli dostać kilka razy ( wiem, wiem trochę brutalne, ale może teraz się nauczą )

Death Bride, Cyrograf Zemsty 29 VII 2012

Myth kazał mi wrócić do swojej siedziby. Posłusznie odwróciłam się na pięcie i wdrapałam po schodach, podczas gdy on pomagał ludziom przy gruzach. Wtoczyłam się do mieszkanka, które nazywał siedzibą, wgramoliłam na sofę w geometryczne wzory i przyjęłam pozycję embrionalną.


Co ja mam robić?


Wstałam, otrzepałam sukienkę i rozprostowałam ją delikatnie. Zebrałam puste kubki po herbacie, włożyłam do zmywarki. Posegregowałam brudne ubrania będące w koszu przy pralce, zebrałam trochę rozrzuconych po pokojach, wstawiłam pranie... Starłam kurze znalezioną w szufladzie w łazience pomarańczową szmatką w czerwone serca, wesołe kotki i pentagramy... Byleby tylko się czymś zająć, być pożyteczną chociaż przez krótką chwilę...

Myth, Dziennik Superbohatera 29.07.2012r


Po tym jak wysadzono w powietrze blok nieopodal  mojej Tajnej Siedziby i po tym jak powyciągano wszystkich ludzi i ciała z gruzów wróciłem do Tajnej Siedziby, nie miałem totalnie na nic siły, nie dość że jak wyciągałem Pana Włodka z gruzów wrzeszczał na mnie że jestem złodziejem i chce jego telewizor ukraść a za chwilę ważna powtórka ważnego meczu (siedział pod gruzami obejmując telewizor). Ale co zdumiało mnie najbardziej Amelia .... zrobiła mi totalny armagedoonowy bałagan ... w całym domu ! Umyła moje kubki które były brudzone wewnętrznie specjalnie brudzone. powrzucała do prania wszystkie moje ubrania i te czyste i te brudne i te prawie brudne i te "ewentualnie do założenia". Wzięła mój ukochany kocyk z dzieciństwa który skrzętnie ukrywałem w szufladzie w łazience i wytarła nim kurze ...

sobota, 28 lipca 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki, 28.07.2012 Sobota

Po ostatniej akcji z buntownikami w Wymiarze Elfickim siedziałam sobie w domu i leniuchowałam, lecz naszła mnie ochota na babeczki. Podjęłam się więc tego superbohaterskiego czynu i zrobiłam je ( nawet ładne wyszły, jedynie 2 mi się wylały z foremek ) tutaj zdjęcie :D
Gdy już upiekły się zaniosłam parę babeczek moim dziadkom ( za to że gdy nie chce mi się gotować chodzę do nich na obiad ) i od razu dostałam także obiadek :).

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 27 lipca 2012



Nie ma co, ten lipiec był niesamowity. Znaczy: jest niesamowity. Będę go długo pamiętać. Ciągle w rozjazdach. Najpierw Koszalin, potem Kraków (plus Warszawa gratis), potem znowu Koszalin. WoW.

Ale wróćmy do jednego z epizodów, który miał miejsce jeszcze w Krakowie. Mianowicie co zwykle przywodzi Wam się na myśl, kiedy widzicie szyld z napisem Open 24 hours?
Cóż, ja myślałam, że to jakiś całodobowy, a jednak nie...

Takowy podpis posiadał mianowicie jeden z Warszawskich Subwayów zajmujących się wąskopojętnym handlem kanapkowym. Po takoweż (jest takie słowo?) się tam wtedy udałam.
Jednakże niepospolicie przyciągające uwagę dźwięki nie pozwoliły mi spokojnie doczekać do końca procesu tworzenia kanapki. Znaczy: owszem, doczekałam do niej, ale natychmiastowo po jej zjedzeniu zabrałam się niezwłocznie za sprawdzanie, o co kaman.
Dźwięk był podłużny, wyrazisty, bezsensowny i wybitnie niewiele mówiący. Poszłam na zaplecze...

piątek, 27 lipca 2012

Skeshwacom: Kroniki Komputerowych Światów Eksperymentalnych - 27.07.12


Cisza.
Tak… Udało mi się. Wypłoszyłam starego matoła z mojej głowy.
To było takie milutkie uczucie… Mieć swoje myśli tylko dla siebie… Mogłabym w tej ciszy siedzieć już zawsze.
Jednak…  Było też wkurzające to, że powinnam już dawno dostać rozkazy od profesorka.  Nie mogę rozpocząć zadania bez wyraźnego rozkazu. Musiałam więc czekać. Czekać pośród tej beznadziejnej pomarańczowości… Ale przynajmniej z ciszą. Samotnie. Czyli to co lubię.

Myth, Dziennik Superbohatera 27.07.2012r Piątek

Po tym jak bohatersko uśmierciłem Klobstera dając rzucić sobą o ścianę budynku i po tym jak zachowałem heroiczny spokój po ujrzeniu zrujnowanego Mythmobila i po tym jak opatrzyłem i dokuśtykałem się z obolałą Amelią do mojego domu. Kazałem jej usiąść, poszedłem do kuchni, czekając aż zagotuje się woda, patrzyłem przez okno, coś białego mi mignęło, myślałem że to gołąb (ostatnio pomyliłem gołębia z adidasem więc podejrzewałem że to mogło być coś o wiele bardziej nikczemnego).
Zrobiłem Amelii jej ulubioną malinową herbatę (nie rozumiem jak można lubić malinową herbatę ... przecież ona smakuje jak herbata ... z malinami). Podałem jej herbatę i zadzwoniłem do starego znajomego, mówią na niego Brudny Harry - w sumie nie wiem czemu, prawdopodobnie przez to że ma cośtam na czole i ludzie myślą ze jest brudny. W ogóle Brudny Harry to taki jakby czarodziej ale pracuje w policji bo mu jakiś mafioza zabił rodziców i teraz się mści. Zna się też na magicznych ziółkach na złamania bo nie dość że chudy to się do reprezentacji w brutalnym futbólu zapisał i się łamał chłopak co mecz. No i zamówiłem u niego kurację kościozrastającą.

Siedzieliśmy i czekaliśmy aż przyleci paczka, w międzyczasie zastanawiałem się nad tym co się wydarzyło i gdzie wczoraj zostawiłem brudne skarpetki i czy czasem Amelia na nich nie siedzi i czy czasem aby nie śmierdziały. Chwilę milczenia przerwała Amelia, po mamrotała coś myślałem że chodzi jej o moje śmierdzące skarpetki, więc w razie czego się broniłem ...

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 27 lipca 2012

Witajcie!

   Tony. Wreszcie wiem, jak nazywa się osoba, która dręczy mnie, nawet nie ujawniając swojej prawdziwej twarzy. Jak pisałam wcześniej, poszukam go na fejsbucie. Oczywiście, trochę trwało zalogowanie się na tę witrynę, bo moja pamięć do supebohaterskich haseł jest słaba. Ale udało się. Wpisuję w wyszukiwanie 'Zakapturzony Tony' i czekam. Swoją drogą, Astrogirl słusznie zauważyła, że ma dziwne imię [O ile to jego prawdziwe imię.]. Nazywa się tak samo jak Ironmen, a on to przecież superbohater. O, w końcu wyszukało. Na szczęście w całym kosmosie istnieje tylko jedna zarejestrowana o takim nicku osoba. Cóż, zdjęcie jego, więc włączam profil. I oto moim oczom ukazało się to:

Death Bride, Cyrograf Zemsty 27 VII 2012

- Zjadłabym zupy z grzybów mocy - stwierdziłam cicho, z uśmiechem.  


Myth kiwnął głową w odpowiedzi. Był zamyślony, wyraźnie nie miał ochoty na rozmowę. Poirytowana jego postawą usiadłam i zgłębiłam się we wspomnienia, wracając do wydarzeń, które odbyły się nocą. 


Uciekałam utykając i tracąc siły. Nie umiałam skupić się na pozostaniu niewidoczną, więc po kilku minutach agresor zauważył mnie na opustoszałej ulicy. Rzucił się na mnie z rykiem, cudem zrobiłam unik, przetaczając się na lewo. Obrócił się, złapał mnie za nogę i rzucił przed siebie. Wpadłam na jeden z nielicznych, nocnych autobusów, wybijając szybę w oknie. Uderzyłam o jeden z foteli.


- Amelia?! Co ty tu robisz?! - spytał bez namysłu chłopak siedzący obok. Kręciło mi się w głowie, jednak szybko skojarzyłam ten czarno - czerwony hełm...

czwartek, 26 lipca 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 26.07.2012r Czwartek

Namierzyłem mój telefon z Mythmobila,  natychmiast wziąłem najlepszy sprzęt i Wielofunkcyjny Zaawansowany Pancerz Defensywny Do Walki W Każdych Warunkach. Wziąłem miecz, pistolety, granaty, kawałek placka z galaretką, noże do rzucania, karabin maszynowy, zapasowe magazynki. Wybiegłem z domu i ... wsiadłem do autobusu. Stoję sobie, względna cisza, w tle leci jakaś spokojna muzyczka, zastanawiam się co z moim samochodem, zastanawiam się kiedy zagoją się rany na tyłku po kolcach z kaktusa Pani Haliny, zastanawiam się czy wyłączyłem żelazko (w sumie nie wiem czemu się nad tym zastanawiam jak żelazka nigdy nie używałem), zastanawiam się czy Amelia jest bezpieczna ...
DUUUM !!! Trach ! Trzask Bang ! Amelia wpada przez okno ! Potężnie uderzając o mnie i o fotel obok !

- Amelia ! co ty tu robisz ? - zapytałem zdziwiony.
- Myth..? - wyglądała na jeszcze bardziej zdziwioną.
- No Myth ! Gdzie mój samochód ?!
- Nie ma... zniszczony... - ta wiedźma zniszczyła mój cud techniki !
- Jak zniszczony ? Coś ty mu zrobiła ? Czemu krwawisz ? - po chwili głębszego namysłu i po krótkiej analizie sytuacji - A tak, wpadłaś przez okno.- w sumie wyglądała jakby wpadła.
- Moja noga ... - zajęczała ze łzami w oczach.
- Co noga ? O nie ! Twoja noga !
- On mnie zabije...- powiedziała z takim przerażeniem w oczach.
- Kto ? kt.. - nie zdążyłem dokończyć bo w momencie gdy miałem kończyć wymawiać słowo "kto" przez dziurę w autobusie coś wleciało z przeogromną siłą, uderzyło mnie w szczękę (aż hełm zaczął drżeć jak dzwon Zygmunta). Impet tego czegoś spowodował że przebiliśmy metalową ścianę autobusu i wylądowaliśmy na jezdni ...

Death Bride, Cyrograf Zemsty 26 VII 2012

Jechałam, wciąż naprzód i naprzód. Miałam jeden cel. Świecił mi jasno przed oczyma, prowadził mnie, nęcił i kusił.


Przystanęłam na parkingu obok spożywczego sklepu, stojącego tuż przy jednorodzinnym domku w którym mieszkali rodzice mojego niedoszłego małżonka. Wyszłam z samochodu. Wiatr owiewał moją skórę, noc otaczała mnie zewsząd - cudny zapach północy drgał w późnym podmuchu.


Przeszłam koło sklepu. Powoli, oddychając głęboko. Serce we mnie drżało, palce mi się trzęsły, na plecach tańczyły ciarki, aż mną skręcało. Zaciskałam palce na rękojeści sztyletu tak mocno że czułam, jak odpływa mi z nich krew. Szłam, mrugając szybko. Moje spojrzenie biegało po parkingu i żółtej ścianie sklepu, teraz jednak ponurej i siwej, gdyż jedynym światłem okalającym budynek był księżycowy blask.


Przystanęłam raptownie. Ominęłam wiszące na ścianie sklepu ogłoszenie zwyczajnie idąc naprzód, teraz jednak coś zaczęło mi się kojarzyć, układać... Cofnęłam się dwa kroki i przyjrzałam podniszczonej, brudnej kartce. Coś we mnie drgnęło.

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 25 lipca 2012



Po pierwsze: przepraszam, że nam się tutaj zrobiła taka zbiorowo gigantyczna i nieestetyczna szczelina czasowa. Szczeliny czasowe są paskudne, a ta była tym paskudniejsza, że miałam świadomość jej rychłego wystąpienia.


stąd

Miałam więc dylemat czy zająć się ostatecznym dopracowywaniem pytań na konkurs konwentowy, czy próbować skanować stare szkice instrukcji dla blondynek i krótkiego cyklu fiadomości, żeby ją zapchać. I może nawet ta druga wersja wydarzeń miałaby jakieś szanse dojścia do skutku, gdyby przypadkowo nie była akurat piąta rano i około godziny do odjazdu autobusu.

No a potem...
Ło jejciu. Ten tydzień był... Nie żeby mi się nie podobało, ale było trochę za... za duży jak dla mnie.

środa, 25 lipca 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki, 25.07.2012 Środa

Jak pisałam ostatnio, spotkałam się z królową Wymiaru Elfickiego która poprosiła mnie o pomoc w sprawie buntowników. Oczywiście zgodziłam się ( szczerze powiedziawszy musiałam się zgodzić bo pomyślałam sobie że jeśli odmówię to nie powiększą mnie z powrotem ). Gdy dostałam wszystkie informacje o rebeliantach wyruszyłam na Pole Marchewkowe bo tam widziano ich ostatnio.

Nie było to zwykłe pole ( tym bardziej, że byłam malutka a te marchewki większe ode mnie ) ponieważ marchewki te rosły odwrotnie i były nazywane "marchewkami na wspak". Gdy tak chodziłam po całym tym polu w końcu wyskoczył jakiś rolnik ( tak sądziłam po jego ubraniach ) i zaczął na mnie wrzeszczeć

Skeshwacom: Kroniki Komputerowych Światów Eksperymentalnych - 25.07.12

To było dziwne uczucie. Coś wypełniało całą mnie, od palców u nóg do czubka głowy czułam dziwne mrowienie. Było ciemno, nawet poduszki przed własnym nosem nie widziałam. Powoli jednak zaczynało jaśnieć… Aż światło mnie niemalże oślepiało. Nie mogłam wytrzymać – nawet przy zamkniętych oczach. Zaczęłam krzyczeć… Tak jak nigdy nie krzyczałam. Umieram – pomyślałam. – Znowu umieram. Jakie zrządzenie losu… Znowu znajdę się w tym korytarzu… Tym razem byle nie zasypiać… Ale co jeżeli będę się tak w kółko kręcić? Zawsze po śmierci zasypiać, budzić się w tym jakimś Skeszwakom, a potem znowu umierać i tak bez końca.
Ale… Nagle przestało świecić.
Nie było ani ciemno, ani jasno – tak normalnie. Otworzyłam oczy.

Myth, Dziennik Superbohatera 25.07.2012r Środa

Cholera no, ukradła mi MYTHMOBILA ! MYTHMOBILA ! Mojego ! Skąd ja teraz wezmę takie alufelgi !? Skąd ja wezmę taki 40 cylindrowy silnik ?! Skąd ja wezmę pieska z kiwającą główką w kształcie mojej głowy ?! No kurde no !!!!!!!!!

Jestem cholernie spokojny jak ten cholerny cholernie spokojny kwiat wrednego lotosu na tym paskudnym złym i niedobrym jeziorze  cholernego spokoju !

Już miałem wyruszyć w pościg za Amelią, zbiegłem na dół do garażu i przypomniało mi się że ktoś ukradł mojego Mythmobila ... Wróciłem się do Centrum Dowodzenia, założyłem Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Odrzutowy Wysokiej Mocy i  wystrzeliłem przez okno jak raaaaaaaaaakietaaaa!!!!!!!!  A potem spadłem bo zapomniałem dolać paliwa do Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy. Wlazłem po schodach do mnie do góry,ostrożnie wyciągając resztki kaktusa Pani Haliny z tylnego prawego nadudzia. Podłożyłem sobie poduszkę i delikatnie usiadłem ...

wtorek, 24 lipca 2012

Skeshwacom: Kroniki Komputerowych Światów Eksperymentalnych - 24.07.12 - Prolog

Kiedyś jej za to zapłacę.
To była moja ostatnia myśl, zanim umarłam. Tak, umarłam. Moja BYŁA przyjaciółka otruła mnie arszenikiem za to, że popatrzyłam na jej chłopaka mówiąc „mój”. Trochę chyba zazdrosna była. Ale to XXIII wiek. Arszenik jest ogólnie dostępny w każdej aptece, a „przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą” jest chyba za mało wyraźnym ostrzeżeniem.
Po śmierci było mi milutko, cieplutko. Ciemny korytarz ze światełkiem na końcu, jak opowiadali. Tylko u mnie światełko było czerwone. Nie mogłam tam iść. Nie tylko, że na czerwonym się nie idzie – coś mnie odpychało. Usiadłam więc pod ścianą korytarza i próbowałam spać. I to był mój błąd. Zasnęłam.
Obudziłam się na czymś bardzo twardym i zimnym. Na początku myślałam, że to podłoga mojego korytarzyka, ale nie. Otworzyłam oczy. Było jaśniej. O wiele jaśniej. Jasno, jakbym spała pod gołym Słońcem.
- Witaj w Skeshwacom, LR SWC42626 – usłyszałam metaliczny głos. Wstałam z tego czegoś, na czym leżałam i rozejrzałam się.

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 24 lipca 2012

Witajcie!
   I tak oto wróciłam do mojego tajnego pomieszczenia po cosplayu. Napiszę wam, że było bardzo fajnie i warto być fanem DW, bo whovianie są naprawdę mili :)


poniedziałek, 23 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 23 VII 2012

Myth pokazał mi przeróżne suknie. Opisał mi właściwości wszystkich, zalety, wady... Lecz żadna nie była "tym". Szukałam czegoś do wprawnego zabijania, nie do ładnego wyglądania.


Chłopak postanowił stworzyć dla mnie coś nowego, od podstaw. Z wysuniętym językiem i przymkniętymi kombinował z jakimś programem... Aż w końcu stworzył projekt sukni. Doskonały. Śmiałam się przez chwilę, że dekolt za mały i powinno być wycięcie na plecach... Bo byłam wesoła. Przez chwilę.


Ubrałam sukienkę. Króciutką, śnieżnobiałą, wykończoną złotymi taśmami. Szeroki, brązowy pas w talii z rapierem, dwa podobne pasy na udach, do których przyczepione były sztylety - po trzy na każdym. Do tego biało-złote naramienniki... Aż zgłodniałam.

Myth, Dziennik Superbohatera 22.07.2012r Niedziela

No więc Amelia wstała, miała strasznie marudny humor, nawet jej pokazywałem tą z kurhanem ale żadnej nie chciała. Więc przenieśliśmy się do głównego komputera w Centrum Dowodzenia, włączyłem program do modelowania 3d (bo jestem niekwestionowanym mistrzem wszechświata w grafice 3d) i otrzymaliśmy takie oto coś:

Oczywiście ni obeszło się bez wyzywania że to za dużo złotego i to że za krótka i że za mały dekolt i że powinno być wycięcie na plecach aż do tyłka no i oczywiście zabrakło miejsca na zapasową kieszeń na gumy do żucia. W pewnym momencie okrutna morderczyni zmieniała się w normalną dziewczynę, znów się uśmiechnęła, jak wtedy w alternatywnej rzeczywistości innej galaktyki. Podskakiwała jak mały kangurek jak założyła sukienkę z całym osprzętem(no oprócz swojego sztyletu). Widać że była głodna bo jadła moje ciasto (tzn zrobione przez moją Babcię ale znajdujące się na chwilę obecną w moim a raczej Amelii posiadaniu). Gdy już była w stroju i w pełnym uzbrojeniu poszedłem po jej sztylet Gdy wróciłem i go zobaczyła to nagle posmutniała, rozpłakała się i rzuciła się na łóżko zahaczając o stolik i zrzucając szklanki z resztkami herbaty. Podszedłem, usiadłem obok niej poklepałem ją po ramieniu, powiedziałem że wszystko będize dobrze, a wtedy ona ...

sobota, 21 lipca 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki, 21.07.2012 Sobota

Ostatnio pisałam o tym jak spotkałam Lulę z wymiaru Elfickiego i o zaplanowanej rozmowie z nią na następny dzień. Tak więc w czwartek ok godziny 17 poszłam w to samo miejsce gdzie z nią rozmawiałam, poczekałam niecałe 5 minut i Lula się pojawiła.
- Witaj - powiedziała swoim cichutkim głosikiem - cieszę się że przyszłaś
- W porządku, nie ma sprawy. Ale niestety na spotkanie z twoją królową przybędę tylko ja ponieważ reszta ostatnio zaginęła w jakimś tajemniczym wymiarze i nie wiem gdzie ich szukać - gdy zobaczyłam jej zaniepokojoną twarz dodałam - Ale w porządku oni na pewno dadzą sobie radę... gdziekolwiek są
- Mam taką nadzieję że nic im nie jest, choć bardzo królowa chciała także ich poznać... Ale no cóż więc pozna tylko ciebie. Jeśli nie masz nic przeciwko możemy teraz wyruszyć
- Już? Teraz? Moment, moment. Wskoczę tylko w kostium i możemy ruszać

środa, 18 lipca 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki, 18.07.2012 Środa

BOOOOOOM
Taki dźwięk mnie dzisiaj obudził. Z początku myślałam, że to tylko ktoś puścił atomowego bąka, lecz nie. Okazało się, że to wybuchła pobliska fabryka budyniu i cały budyń wylał się na ulicę. Od razu wskoczyłam w kostium i wyruszyłam ( oczywiście po drodze podjadłam trochę tego budyniu, bo jak tu się mu oprzeć skoro był na wszystkim w pobliżu ). Kiedy przybyłam na miejsce okazało się, że na miejscu została podłożona bomba.

Po oględzinach miejsca zbrodni znalazłam resztki bomby, która była tak prymitywna, że musiała zostać zrobiona przez amatora. W moim superkomputerze sprawdziłam gdzie w moim mieście i w pobliżu można kupić elementy z których została zbudowana bomba. Znalazłam na szczęście tylko 3 sklepy w których znajdzie się wszystkie elementy.

Death Bride, Cyrograf Zemsty 18 VII 2012

- Słucham więc - odparłam, usiadłam wygodnie na błękitnej, zdobionej w wyszyte geometryczne figury sofie  i rozłożyłam ręce na oparciu, wpatrując się w Mytha z łobuzerskim uśmieszkiem.


- Czemu chcesz pozabijać niedoszłych teściów? - spytał, zrywając się z krzesła i spacerując po pokoju nerwowo.


- Mają swoje za uszami - odparłam.


- W ogóle - zdenerwował się - czemu niedoszłych?! Czemu latasz po cmentarzu w ślubnej sukience, zabijasz ludzi którzy ci nic nie zrobili, w ogóle no...


- Chcesz poznać moją historię, tak? - spytałam, pochylając się w przód i opierając się łokciami o kolana. Myth pokiwał głową. - Dobrze więc. Posłuchaj. - Odpłynęłam w moje wspomnienia, zapominając gdzie jestem, z kim rozmawiam...

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 18 lipca 2012



Ponieważ ostatnio piszę jakby mnie nie było (a jestem, naprawdę! tylko że w inny, bardziej złożony sposób), w dodatku nie tylko ja (nie wiem, gdzie poległo 50% naszego bloga (tylko 50%, bo przecież 11,(1)% całkiem regularnie wymienia ze mną SMSy), więc dzisiaj właśnie napiszę, pomimo że mam na to tyle czasu, co... co...
Kurce, przekonującego porównania też nie mam czasu wymyślać. Zresztą ostatnio w ogóle używanie mózgu nie wychodzi mi tak powinno, a jeśli już to ze stosownym opóźnieniem.

Ale mam ochotę napisać. Więc dzisiaj będzie kolejno anegdota, komentarz-cytat, hmm... skojarzenie? i zachwycanie się piosenką.

wtorek, 17 lipca 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 17.07.2012r Wtorek

Obudziłem się, to był tylko sen, uffff, otwieram oczy i przede mną z jedną ręką na fotelu a drugą ze sztyletem przy mojej szyi stoi Amelia, przydusiła sztylet i przecięła skórę, przybliżyła się i po cichu powiedziała mi do ucha:
- Mam Cię - na szczęście wstrzymałem systemy obronne bo inaczej 16 działek rozstawionych po całym Centrum Dowodzenia rozstrzelałyby Amelię. Spojrzałem jej w oczy i zobaczyłem że nie chce mnie zabić, po chwili zabrała ostrze, odsunęła się i prosiła o pomoc, potrzebowała nowego stroju(suknia została w alternatywnej rzeczywistości w odległej galaktyce zaginionej w czasoprzestrzeni wstecznej). W zamian za nowy strój obiecała odpowiedzieć na moje pytania. Pytałem dlaczego zabija i co się stało że jest taka jaka jest. Opowiedziała historię wielkiej miłości do niejakiego Konrada którego odbiła jakiejś dziewczynie która później zaginęła (jak tak na nią patrzę mam wrażenie że  to ona zabiła tamtą biedną dziewczynę). Potem opowiedziała co wydarzyło się ceremonii ślubu i jak Konrad ją uratował, chciałem zapytać co się potem działo ale biedna dziewczyna tak strasznie płakała, zmusiło mnie to do kilku refleksyjnych myśli. Nagle zemdlała, biedna dziewczyna, współczułem jej, już nawet ją na swoje łóżko położyłem, przygotowałem jej coś do jedzenia i ciepłego do picia. Potem zabrałem się wymyślanie jej nowego stroju :

Death Bride, Cyrograf Zemsty 17 VII 2012


Upadek o tę betonową podłogę był niezwykle bolesny, ale to nic. To nic. Jestem w domu. Jestem wyćwiczona przez Mistrza. Jestem gotowa.

Myth stracił chwilowo przytomność, choć oczywistym było, że zaraz się obudzi. Postanowiłam udawać, żę ja też odpłynęłam na skutek upadku. Zamknęłam oczy i rozluźniłam mięśnie... W powietrzu unosił się zapach nadchodzącej północy.

Czuł kiedyś ktokolwiek zapach północy? Prócz mnie? Jest niezwykły. Pachnie jak strach człowieka, który ciałem umarł, lecz umysłem jeszcze nie,. Który już wie, że wszystko to dobiegło końca, że nie ma już miejsca dla niego tu, wśród żyjących...  Jak zapach strachu przegranych. Tak słodki...

Myth obudził się, usłyszałam, jak wstaje. Podniósł mnie, niezgrabnie rzucił na łóżko i zatoczył się w kierunku wyjścia. Gdy znikł mi z oczu, rozmyłam się. Cicho, na palcach podreptałam za nim, gdyż wiedziałam, że może iść tylko w jedno miejsce. Do swojej siedziby. Tam, gdzie moja broń.

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 16 lipca 2012




Generalnie masakra.

Wymyśliłam sobie, że do terminu konwentu Doctora Who tj. 21 lipca (i parę kolejnych w razie konieczności ), tj. najbliższego weekendu zrobię parę niezbędnych dla mojej egzystencji rzeczy, czyli zrobię kolejny fragment Tego dziwnego uczucia + stałe ukazywanie się na blogu. Doszło jedna kilka spraw, które są niezbędne do życia samemu konwentowi. Mój udział w tych sprawach zwiększył się tym bardziej, że niejaki Kacper aka Leon - pionier ideologii konwentów i nasz naczelny przenocowywacz - stał się w poprzednim tygodniu nagle niedysponowany i komuś musiał powierzyć kontynuację. Miejscówka w klubie, noclegi, odpowiedzialność, rozrywkowanie, wodzirejowanie... No dobra, nad tym czwartym kombinowałam i tak, a to ostatnie było moją działką już rok temu, więc się jeszcze nie przewracam. Czaaaasem tylko łapię za głowę, ale nie przewracam. W sumie jak nawet tutaj sama siebie teraz czytam, to się nie wydaje takie znowu WOW, ale jak dojdzie jeszcze własna chałupa (np. dzisiejsze oprawianie drobiu bite cztery godziny) i takie drobiazgi jak wyjazd do Koszalina (do którego wliczone było zapoznanie kolegów, którzy nie chcą się od ciebie oderwać), to się tego jakoś tak naprawdę robi niebezpiecznie dużo...

poniedziałek, 16 lipca 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 16.07.2012r. Poniedziałek

WZIUUUUUUUUUM ! TRACH ! BADUM Tsssssssssssssssss! I ten potworny ból uderzania twarzą o betonową podłogę w norze Amelii... podniosłem się otrzepałem z kurzu i resztek grzybów, przeniosłem Amelię na łóżko i pokuśtykałem do Tajnej Siedziby...
Usiadłem wygodnie w Centrum Dowodzenia.

Booom ! pifa paf tralalalla BANG BANG ! W centrum dowodzenia 200 uzbrojonych terrorystów, każdy z nich zamiast ludzkiej głowy miał miał głowę pumy (w sumie mieli także na sobie ubrania marki PÓMA, zegarki i nawet pistolety AKpuma-47[tak samo było z doczepianymi brodami i turbanami]), wobec przeważającej liczbie przeciwników i ich przewadze liczebnej musiałem wydostać się z Tajnej Siedziby, ale jak ? Wszystkie drzwi i windy zablokowane ... moja ostatnia nadzieja dziura w dachu w kształcie pumy. Musiałem ożyć mojego Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy, podskoczyłem z fotela, chwyciłem Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Odrzutowy Wysokiej Mocy, zrobiłem jeden krok wyskoczyłem, odbiłem się drugą nogą od poręczy i w międzyczasie założyłem Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Odrzutowy Wysokiej Mocy i włączyłem go na pełną moc, w ciągu 0,3 sekundy przyśpieszyłem do 11 machów i wyleciałem przez dziurę w kształcie pumy będąca aktualnie w dachu którą zrobili Pumowi terroryści, zdążyłem jeszcze spojrzeć na półkę na której rozpływały się zegary i z mocą 11 machów przeleciałem przez dziurę, tylko po to aby trafić na ogromnego, oślizgłego i przebrzydłego ...

niedziela, 15 lipca 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki, 15.07.2012 Niedziela

Dzisiejszego dnia były urodzinki mojej bratanicy ( właściwie przyjęcie miała wczoraj, dlatego wcześniej tyle nie pisałam, ponieważ pomagałam w przygotowaniach do roczku :D ), która kiedyś będzie moją uczennicą ( przynajmniej mam taką nadzieję, na razie uczę ją chodzić, tak naprawdę to już umie, tylko jednak woli chodzić na czworaka :D ).

Tak ostatnio sobie myślałam, że Myth i Death Brige przeżywają wspaniałe przygody ( zazdroszczę im ), a mi jak zwykle nudne nudy się przydarzają. Otóż dzwonił do mnie Zenek z Mądrkowa, oto nasza rozmowa:
- Halo? - zapytałam po odebraniu telefonu, gdy nikt się nie odezwał.
- Ahh, przepraszam panią. Jestem Zenek i mam pewien problem. Więc zasadziłem sobie ostatnio roślinkę...
- Ale, ale, ja nie jestem żadnym ogrodnikiem, proszę pana, chyba pomylił pan numer.
- Otóż nie, ponieważ to miała być malutka roślinka z pięknymi białymi kwiatami i pięknym...
- Dobrze, dobrze niech przejdzie pan do sedna sprawy.
- Dobrze, więc miała być to mała roślinka, ale jak minął ledwie jeden dzień i podlałem ją specjalnym nawozem, ona urosła i teraz zjada mi dom. Ja już nie wiem, co robić, dlatego więc zadzwoniłem do pani. Pomoże mi pani?
- W porządku, podejmuję się tego wyzwania!

Myth, Dziennik Superbohatera 15.07.2012r niedziela

Po jakimś czasie, zaczęliśmy jak się później okazało najbardziej wyczerpujący i najbardziej niepotrzebny trening wytrzymałościowo-silowy w moim życiu. Po wlaniu w nas kilku litrów magicznej zupy z grzybów (zapewniam że były tam nie tylko grzyby[o karaluchach/jaszczurkach/pszczołach/brukselkach nie wspomnę{ale były tam !}]). i po tym jak zmusił Amelię do założenia ubrań kupionych od przechodzącej kilka minut wcześniej bezdomnej wędrowczyni z czułkami. Gdy Amelia  przyszła przebrana zapytała skąd Tofik wziął ubrania, stwierdziłem że lepiej niech będzie żeby żyła w słodkiej nieświadomości.Potem przyszedł Tofik, zabrał nas na jak to określił wcześniej "Czarodziejską polanę Toffika Białego - czarodzieja potężnego" - w skrócie (CP-TB-CP). Tak, CP-TP-CP była zdecydowanie zaczarowana. Po dotarciu na ładną zieloną polanę kazał nam się czołgać., w sumie nie było by tak źle gdyby Amelia się nie wykłócała przez co nie oberwał bym z laski w plecy i Tofik nie zmienił by polany w skalne pobojowisko . Potem wyczarował to z przeszkodami, musieliśmy przebiec go kilkadziesiąt razy po drodze niszcząc armię ciągle odradzających się bobrów zombie - wojowników ciemności, przeskakiwać przez fontannę magmy, rozwiązywać zagadki logiczne typu : "jest 10 mnichów każdy z nich jest łysy oprócz 9 z nich. Dlaczego teleport z Jamajki nie działa w Arabii Saudyjskiej ? uwzględnij fakt że mnich łysieje z prędkością 39 włosów na jeden sztorm tropikalny" - odpowiedzią na tą zagadkę jest oczywiście "Kasia ma 7 lat".

sobota, 14 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 14 VII 2012

Dostałam od Tofika nowe ubrania. Kazał mi się wykąpać w rzece - dał mi nawet mydło - i wyprać bieliznę. Zrobiłam to w oddaleniu. Nie chciałam znów poczuć na sobie spojrzenia Mytha.


Długo kłóciłam się z Mistrzem. Nie chciałam zmieniać sukni ślubnej na cokolwiek innego. Spokorniałam, gdy ten zdzielił mnie w głowę swoją laską, krzycząc:

- Treningu nie będzie, do domu nie wrócisz! Grzybów na niewdzięczników marnował nie będę! - Rzucił mi w twarz spodniami  i bluzką i odszedł, mamrocząc coś pod nosem. Uklękłam i obejrzałam ubrania, głęboko niezadowolona.


A może ćwiczenia pomogą mi pozabijać tych, których śmierci tak gorąco pragnę?


Pogodziłam się więc z tym. Umyłam się, przebrałam i zaczesałam kucyka, łamiąc w ten sposób daną sobie samej przysięgę...


Zamyślona wróciłam pod domek Tofika i usiadłam obok siedzącego na ławce i bawiącego się przepychaczem Mytha.


- Jak myślisz, skąd Mistrz wziął ubrania pasujące na mnie? - zagadnęłam.


Myth wzruszył ramionami. Zlustrował mnie obojętnym spojrzeniem od czubka głowy aż po same pięty, po czym popatrzył w dal. 


- Nie masz butów - wymamrotał.


- Dam sobie bez nich radę. - Uśmiechnęłam się do niego, on jednak nie zwracał na mnie uwagi. Westchnęłam. Nagle moich uszu dobiegł dźwięk kroczków małych stópek Tofika.

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 14 lipca 2012



Panie i Panowie! Jaki dziś wspaniały dzień w Koszalinie! <włącza Torrenta z Hornblowerem> No dobra, wczoraj był lepszy, bo nie lało się tyle wiader z nieba i nie można wybrać się nad morze jak planowałam, niemniej jest sympatycznie.

Hmm... Nie potrafiło ujść mojej bystrej (?) uwadze, że blog się ostatnimi czas z lekka zmonopolizował. Nieżywa Panna Młoda i Myth Wszechszalejący prowadzą wspólną a jak nigdy zorganizowaną kampanię przeciwko Yodze uzupełnionemu o lasy patelniowe, pająki z antyplazmy... Nie, nie, nie będę tego więcej wymieniać, bo nie dam rady.

Pewnie nikt nie przyuważył, że wczoraj był piątek trzynastego (grzmiący złowrogi śmiech w tle). Ra już w tym roku podobny kataklizm miał miejsce - dokładnie 13 stycznia. W piątek! Cóż to nie niepokojąca zbieżność dat? No właśnie. Jako że zbieżność była doprawdy podejrzana i w ogóle jeden trzynasty piątek to stanowczo za dużo, postanowiłam zadziałać i sprawić, żeby ktoś, kto jest za do odpowiedzialny odpowiedział za to () i dostał należycie po tyłku.

Sektencja, DziennikSuperdetektywa 14 lipca 2012

Witajcie!
   Wiem, że nie było mnie jakiś czas, ale przysnęłam.
   Po pierwsze, jadę na cosplay Doktora who w Krakowie! :) Cieszyć się trzeba, bo wyjazd do dnia dzisiejszego wisiał na włosku.
   Po drugie, otrzymałam od naszej malarki mój piękny portret i wkrótce ustawię go sobie jakie awatar na blogspocie :)
   To chyba tyle wiadomości. Przejdźmy do Kudkudaka. Co to Kudkudak?

piątek, 13 lipca 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 13.07.2012 r. Piątek

 Nagle na kamieniu obok pojawił się bardzo bardzo jasny słup światła, z tego światła wyłoniła się znajoma sylwetka, postać stanęła przed nami, oparła swoją białą laskę o kamień i powiedziała :
- Powróciłem by misję dokończyć mą misję. Tofik Biały jam jest - powiedziała postać, gdy moje oczy przyzwyczaiły się do blasku dojrzałem że to ten mały zielony skurczybyk z kopalni.
 - Ale przecież ty zginąłeś w kopalni! Skąd się tu wziąłeś? - zapytałem, zbliżając się z magiczną przepychaczką nr 34 do niego,
- Regenerowałem, umiejętność tę może posiąść każdy, w snopie światła zmartwychwstanie popularną sztuką jest. Przemieszczać się szybko teraz potrafię. Cóż za morderczy przedmiot w ręku dzierżysz? - Zapytał o magiczną przepychaczkę nr 34, więc zmieniłem pozycję z bardziej bojowej na statyczną, opuściłem ją i zacząłem konwersacje z niezwykłym odrodzonym zielonym stworkiem
- To jest Magiczna przepychaczka numer 34 - Pokazałem ją entuzjastycznie.
- Więc morderczy przedmiot ten nie jest. Za mną podążajcie, schronienie znajdziecie! - odpowiedział z lekkim uśmiechem, zeskoczył z kamienia, machnął łapką i poszedł w głąb lasu a ja wraz z Amelią podążaliśmy za nim. Po drodze minęliśmy sad jednorazowych maszynek do golenia, krzaki udek z kurczaka i stado jednorożców, nagle Amelia zemdlała...

Death Bride, Cyrograf Zemsty 13 VII 2012


Stworzenie z jaskini było tym razem przyodziane w białe szaty, od niego właśnie promieniowała jasność…

- Tofik Biały jam jest - odpowiedziało i zeskoczyło z kamienia, na którym siedziało.

- Skąd ty się tu wziąłeś? - spytał Myth, podchodząc do niego powoli, z przepychaczem przed sobą.

- Regenerowałem, umiejętność tę może posiąść każdy, w snopie światła zmartwychwstanie popularną sztuką jest. Przemieszczać się szybko teraz potrafię - odparł i uśmiechnął się szeroko. - Cóż za morderczy przedmiot w ręku dzierżysz? - spytał, zwracając się do Mytha.

Chłopak opuścił rękę, wyglądał na speszonego. Spojrzał na mnie tępo, tylko przewróciłam oczami.

- Magiczną przepychaczkę numer 34 - odpowiedział cicho, ze spuszczoną głową.

- Więc morderczy przedmiot ten nie jest - stwierdził Tofik, odwrócił się i podreptał przed siebie. - Za mną podążajcie, schronienie znajdziecie! - zawołał, machając białą już laską, którą trzymał pomarszczoną, zieloną dłonią.

czwartek, 12 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 12 VII 2012


Szliśmy powoli, stale oglądając się za siebie.

- Pająk idzie w naszą stronę - wyszeptał Myth, złapał mnie za ramię i zaciągnął do niedużej jaskini, wydrążonej w jednym z głazów.

Weszliśmy do środka. Była ona urządzona jak przytulne mieszkanko - niewielka sofa okryta pledem w róże, na skalnej podłodze rozłożony był czerwony dywan wykończony frędzlami, zaś na nim stał niziutki, drewniany stolik. Na ścianach wisiały obrazy, przedstawiające przedziwne ptaki. Po drugiej stronie wnęki znajdowały się niskie, drewniane drzwi z ogromną mosiężną klamką - właśnie one uchyliły się chwilę po tym, jak wpadliśmy do jaskini.

Wyjrzało zza nich niewielkie stworzenie - wyrskością sięgało metra. Miało zieloną, pomarszczoną skórę, siwe, rzadkie sterczały mu we wszystkie strony. Miało długie, spiczaste uszy, było ubrane w szarą pelerynę z czegoś, co przypominało wełnę. W małej rączce dzierżyło niewielką, drewnianą laskę. Uśmiechało się lekko, jednak, coś przykuło jego uwagę - coś, co stało za mną i Mythem. Spoważniało.

Obejrzałam się. W odległości jakichś 100 metrów od nas był pająk. Myth ciągnął mnie za ramię, kazał mi biec. Wybiegliśmy z jaskini, za nami powoli dreptało zielone stworzenie. Staraliśmy się oddalić najbardziej jak to możliwe, Myth krzyczał, bym przyspieszyła - nie umiałam. Wciąż oglądałam się za siebie, patrzyłam na zielonego ludzika który stał pająkowi na drodze… Nagle stworzenie wyciągnęło przed siebie pomarszczoną dłoń i krzyknęło:

- You shall not pass!

Myth, Dziennik Superbohatera 12.07.2012r Czwartek

Podczas marszu w jaskini, zauważyliśmy niską zielono skórą postać z laską ubraną w szare szaty, grzebała coś w ziemi i podśmiechiwała się sam do siebie, brzmiało to mniej więcej tak "yhyhy hyhy hy", usłyszało że się zbliżamy i uciekło. Po chwili wyszliśmy z kopalni, nagle zauważyłem że obrażony pająk z antyplazmy(chyba był strasznie zdeterminowany aby pozbawić mnie życia, zdeterminowany niczym zielona  papryka w sosie z kałamarnic królewskich). Chwyciłem Amelię za ramię i wepchnąłem ją do jednej z jaskiń, były tam drzwi, otwarliśmy je a w środku jaskinia wyglądała na bardzo zamieszkałą i przytulną, z za przeciwnych drzwi wyjrzała mała postać, prawdopodobnie ta sama która uciekła kilkanaście minut wcześniej  gdy usłyszała kroki. Tera mogłem mu się dokładnie przyjrzeć, skóra jego przypominała ogórka kiszonego, uszy miał długie uszy jak marchewki, no i był niski jak arbuz, Taki ogórkowo-marchewkowo-arbuzowy stworek ubrany na szaro ze śmiesznie małymi pazurkami w których dzierżył laskę. Z początku się nawet tak słodziutko uśmiechał, ale potem przestał, chyba poczuł że się spociłem, *niuch niuch* - jednak to nie ja się spociłem, *niuch niuch* - Amelia też nie, patrzył na nas ale coś jednak było nie tak, poczułem taki jakby wewnątrztylni niepokój, delikatnie się wróciłem a tam ....

środa, 11 lipca 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 11.07.2012r Środa

Po uderzeniu Panny młodej w ramię (używając magicznej przepychaczki nr 34), spadliśmy na ziemię tzn znowu ja, potem magiczna przepychaczka a potem panna młoda, tak że magiczna przepychaczka nr 34 wbiła mi się tam tam tam poniżej pleców trochę (tak, w sam środek pośladka) ale spokojnie to tylko draśnięcie. Widziałem że Amelia leży nieprzytomna to poszedłem się przejść, co ja widziałem .... Latające wiadra, Krokodylogazele, Wojownicze Żółwie Ninja i kilka innych dziwnych istot, większość była łagodnie usposobiona, no oprócz gigantycznego pająka z antyplazmy który strasznie się obraził jak mu nadepnąłem na nogę i wylał sobie piwo, coś tam do mnie szczebiotał że zamorduje mnie jak swojego instruktora pływania który się utopił bo nie umiał pływać(albo pewnie jadł latające garnki i go dociążyły). Kiedy sytuacja zrobiła się taka bardzo niebezpieczna stwierdziłem że bezpieczniej było by wrócić do Amelii ale oczywiście pająk wredna menda nie chciał zaprzestać iście chamskiego zachowania względem marsjańskiej kelnerki(tak, zdarzyło mi się być na marsie i wiem jak one wyglądają).

Doszło do drobnej utarczki słownej typu:
- jestem pająkiem a ty niby kim dziwna skórowata istoto hahahha ?
- Jestem Człowiekiem i zrobię Ci z odwłoka wylotówkę na Gdańsk !
- ciekawe jak, nas jest 6 a ty tylko jeden
- Więc zawołajcie sobie jeszcze kilku żeby były równe szanse ...

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 11 lipca 2012



Nie da się ukryć - taki byt jak blog pomimo posiadania setek zalet, posiada także wady, z których najtrudniejszą do zwalczenia jest ta, że jednak od czasu do czasu trzeba w nim coś napisać.

A mnie się strasznie nie chce

No dobrze - tak więc wczoraj znowu (podobnie jak wtedy a wtedy) byłam na jagodach. Tu krótka dygresja - ponieważ udokumentowano już liczne sytuacje, gdy dzieci +- sześcioletnie w odruchu na prośbę narysuj rybkę rysowały filecik, czuję się w obowiązku zademonstrować, jak wygląda jagoda.


Jagoda pod mikroskopem elektronowym.

Death Bride, Cyrograf Zemsty 11 VII 2012


Wylądowaliśmy na dzikiej polanie, pełnej błękitnych kwiatów… Trawy rosły wysoko, gdzieś w oddali pasły się dzikie konie. Wiatr podmuchiwał delikatnie, szarpiąc moimi włosami i welonem. Usłyszałam pełne niepokoju rżenie, brzmiące jednak tak cudownie przyjemnie… Jak muzyka doskonałych skrzypiec, grająca niepokojące dźwięki. Zwróciłam wzrok ku koniom - okazały się być jednorożcami lśniąco białej maści, patetycznie wędrującymi po polanie. Jednak niepokój jednego szybko udzielił się reszcie. Rozpierzchły się szybko. Dlaczego..?

Przeszliśmy z Mythem kawałek wprost, w nieznanym nam kierunku. Cudowny nastrój panujący na polanie spowijał mnie, otaczał, przenikał… Odpływałam myślami ku mojemu mężowi, ku spływającemu krwią ołtarzowi na moim cmentarzu…

Nagle Myth złapał mnie za włosy i odciągnął gwałtownie. Przed nami rozwinęły się tory kolejowe, po których z hałasem przejechał olbrzymi parowóz. Myth coś krzyczał mi nad uchem, jednak kto zaprzątałby głowę wysłuchiwania zrzędzenia, gdy w koło tyle niezwykłości!

Tory zwinęły się za pociągiem, poszliśmy więc dalej naprzód. Maszerowaliśmy powoli. On wciąż mówił - wiedziałam, że mówi. Nie rozumiałam go jednak wcale, nawet nie próbując zrozumieć. Trawa na polanie była cudownie zielona, kwiaty strojne w soczyste barwy, mieszające się ze sobą w całkowitej harmonii… Czyżbyśmy trafili do raju?

wtorek, 10 lipca 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki 10.07.2012 Wtorek

Dzisiejszego dnia wstałam koło 11 i poszłam na zakupy z kumpelą. Kupiłam sobie 2 bluzki, ale nie mówmy o tym :). gdy wracałam już do domu dostałam wiadomość na mój służbowy telefon, że wielka małpa atakuje miasto. Ruszyłam więc w dane miejsce, a że akurat ten małpiszon siedział na moim bloku to nie miałam daleko.

Na grzbiecie tego małpiszona siedział jakiś chłopak, na samym początku pomyślałam, że małpiszon go porwał tak jak było w King Kongu. Lecz gdy uderzyłam pierwszy raz w małpę okazało się że jest to maszyna.
- Haha i co teraz zrobisz Kseno? - zapytał nagle - nie uda ci się pokonać mojego Małpotrona 5000X, skonstruowałem go tak, że nie rozwalisz go ani tymi swoimi pięściami, ani mieczykami
- A kim ty w ogóle jesteś, że tak mówisz? - odparłam mu
- Jestem Twórcą Zabawek, a to mój udoskonalony pupil, który ma za zadanie cię pokonać. Zrobiłem go ze statystyk o twojej mocy, jest odporny na wszystkie twoje sztuczki i na pewno cię pokona hahaha
- Jak na bachora z przerośniętym ego jesteś zbyt pewny siebie i tak pokonam to coś, lecz... nie osobiście - wstawiłam tu mój zawadiacko-złośliwy uśmiech i on od razu wyczuł, że o czymś zapomniał

poniedziałek, 9 lipca 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 09.07.2012r poniedziałek

 Kontynuując poprzedni wpis :
Zaczęliśmy spadać do wulkanu, to przyjąłem pozycję wyrafinowanego skoczka samobójcy i podleciałem do niej, zacząłem ją szturchać aż w końcu się obudziła ... Spadaliśmy, spadaliśmy, spadaliśmy a ona była taka nieobecna i taka jakaś dziwnie pogodna (jak malutkie słoniątko które dostało górę fistaszków), objąłem ją i wystrzeliłem harpun lecz nie doleciał i spadaliśmy dalej. Nagle zobaczyłem wielgachnego pterodaktyla który nas capnął w swoje niesamowicie ostre szpony (panna młoda chyba została krzywo złapana i szpon zadrasnął jej plecy. Pterodaktyl zabrał nas z wulkanu, spojrzałem na pannę młodą zwisała ze szpona z załzawionymi oczyma nadal nieobecna ja na lekcjach programowania). Nagle słyszę :

- Stary ! Małżeństwo to nie koniec, ja rozumiem że to wielki krok ale dlaczego od razu po ślubie chcieliście popełnić samobójstwo i dlaczego oboje ? Może to małżeństwo polityczne ? albo kochacie zupełnie inne osoby ? Albo lubicie sadomaso w wulkanie ? Ochh uwielbiam się paprać w cudzych związkach - rozejrzałem się, okazało się że pterodaktyl umie mówić i na dodatek jest specjalistą od skomplikowanych związków
-Tak właściwie to dziękuje za uratowanie życia, kim pan jest i dlaczego pan mówi ? - grzecznie zapytałem (w końcu trzymał nas w swoich ostrych jak przecinaczka do jajek szponach).
-A no bo wy pewnie miastowe są, ja to jestem Stanisław Daktyl dla przyjaciół Stasiu albo Stasiek.

Death Bride, Cyrograf Zemsty 9 VII 2012



Odzyskałam przytomność, gdy zrobiło mi się niewiarygodnie gorąco. Myth szarpał mnie za ramię i coś do mnie wrzeszczał, nie słyszałam jednak, co mówi - świst powietrza zagłuszał wszystko. Spadaliśmy. Spojrzałam w dół, pode mną żarzyła się lawa. Suknia trzepotała wokół much nóg, krople potu spływały mi z czoła do oczu. Śmierć zbliżała się do mnie, właściwie już się z nią godziłam - w jej ramionach znalazłabym ukojenie, na wieki złączyłabym się z ukochanym.

Poczułam szarpnięcie, coś złapało mnie za plecy - coś ostrego. Wbijało mi się w skórę, powodując niemiłosierny ból. Oczy wyszły mi na wierzch, krzyk wypełnił gardło. Poczułam, jak Myth wierzga, uczepiony mojego boku.

Coś, co nas złapało, wyniosło nas z wulkanu. Przez chwilę lecieliśmy po szmaragdowym, czystym niebie, mijając puchate obłoki… Pod nami roztaczał się widok na olbrzymi wulkan pokryty czarną skorupą, wokół niego zaś dominowały wielkie, brunatne bagna. Na pojedynczych wysepkach rosły niskie krzewy w kolorze brudnej zieleni. Wszystko to wyglądało nieprzyjemnie i przygnębiająco.

To, co nas trzymało, zatoczyło okrąg nad wulkanem. Zaskrzeczało parę razy, Myth odpowiedział - nie rozumiałam jednak, co mówią. Stworzenie wypuściło nas - spadliśmy z niemałej wysokości. Trzasnęliśmy z zbocze wulkanu i stoczyliśmy się w dół. Wpadliśmy z donośnym pluskiem w bagno. Zakrztusiłam się. Poczułam, jak Myth łapie mnie za ramię i wyciąga z wody.

Pamiętnik Geniusza Zła, 9 lipca 2012

Całym problemem pisania bloga jest to, że trzeba byłoby robić to w miarę regularnie, a w moim świecie coś takiego jak regularność nie istnieje. W moim świecie nie istnieje zresztą bardzo wiele rzeczy takich jak: nadzieja, bezinteresowność, pomidory, i tym podobne. Jak to mówią, problemy trzeba likwidować, więc oto ja, cudna Marvel, zlikwidowałam regularność. O. To ma sens.

Czasem zastanawiam się, czy światu potrzebny jest Geniusz Zła. W końcu świat sam z siebie jest zły. Entropia w układzie zamkniętym powiększa się samoistnie, no nie? 
Jednakże mi nie chodzi wcale o chaos, a o demoniczny porządek. No wiecie. Porządek z demonami. 
A tak mówiąc o porządku i demonach, i o wymyślaniu głupot, pomyślałam sobie ostatnio, że w mojej siatce płatnych morderców   skrytobójców (tajnej siatce skrytobójców, więc zapomnijcie o niej jak tylko to przeczytacie) czegoś brakuje. Sami ludzie nie są w stanie przejąć świata. Więc zastanowiłam się przez chwilę. Co jest w stanie przejąć świat? Demony. Widać, że oglądanie Supernatural zaczyna mi włazić na mózg.
Spróbuje je sobie podporządkować, o rezultatach napiszę kiedy indziej.

Tak w ogóle, to na zewnątrz panuje teraz słońce i gorąco, czyli jakaś masakra, zwłaszcza jak doda się do tego burzę i wilgotne powietrze. W taką pogodę nic się robić nie da, tylko umierać. A do tego zwykle mi się nie śpieszy, szczególnie, gdy jestem w środku knucia demonicznego planu przejęcia tego niczego, zwanego światem. Tak dobrej zabawy nie można przerywać.

Widziałam ostatnio Spider-mana w kinie. Tego nowego. No i oczywiście mi się spodobał, bo jak coś co jest o Spidermanie może się komukolwiek nie spodobać. Jest to najlepsza postać ever i moja miłość od zawsze. 
Nawet przestałam obrażać się na Marvel'a, że napisał historię Pete'a od początku.

Więc, napiszę jeszcze kiedyś, może niedługo.
Pozdrawiam,
Marvel Princess

niedziela, 8 lipca 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 08.07.2012r Niedziela

Magiczna Przepychaczka Nr 34! Przeniesienie w czasie ! Dinozaury ! Czarodziejski grzyb mędrca Tofika ! Czasoprzestrzenna ludziopulta ! No ale wszytko po kolei :

W noc kiedy miałem się spotkać z panną młodą pod bramą stawiłem się trochę wcześniej (godzinkę), no i trochę mi się nudziło, już nawet nie chciało mi się bawić moim magicznym przepychaczem nr 34 i byłem głodny i grabarz mnie rozpoznał i gonił mnie (dziwne że po rzuceniu go kotem bojowym tak szybko wrócił do pracy). No to szybko pobiegłem do tego tamtego czegoś w czym mieszka panna młoda.

Wlazłem tam, tak smacznie spała że aż zgłodniałem to szukałem tych dobrych jabłek, odłożyłem magiczny przepychacz numer 34, nagle zaczęła się rzucać przez sen jak pseudokibic na policjanta, otwarła oczy, z takim przestraszeniem i oburzeniem na mnie patrzyła (przyznam że to było zabawne), tym razem starałem się być dla niej miły:
- Koszmarek? - zapytałem(chociaż było to oczywiste bo była spocona jak morświn w foliowym worku, wyskoczyła z łóżka chwyciła się za biodro (tzn tam gdzie trzymała sztylet - ale sztyletu nie miała :) ), więc opowiedziałem jej o jednym z moich genialnych wynalazków:

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 7 lipca 2012



Jakiś czas temu poszukiwałam piosenki, której nieszczęśliwie nie znalazłam pozostawiając jednakże elementy jej zwrotek/refrenu w treści posta. I jak się pięknie sprawa potoczyła - tylko przeczytajcie komentarz!



Przyokazyjnie wyszło też na jaw, jaki kolega adm ma ładny blog :) Serio mówię - w końcu na głębsze informacje na temat nowszych komentatorów bloga wkraczam zawsze, a przekazywać je dalej nie zawsze mam motywację. Tym razem jednak mamy do czynienia z blogiem z typu tych rzadziej spotykanych, czyli w 100% wypełnionym opowiadaniami własnymi. O, czego nie wiadać po jego nazwie Okazje do picia, detektywie. Bardzo nieszablonowy felietonowy styl, bardzo wciągające akcje pełne biegu, podejrzeń i, że tak powiem, pełnych dymu papierosowego. Których mgliste zakończenie jest, z tego co rozumiem, okazją do picia...

A teraz trochę mniej tajemnic, a trochę więcej oczywistości - z racji tego, że Myth zaczyna już po cichu myśleć o edukacji wyższej* (oczywiście superbohaterskiej edukacji wyższej!), której będzie musiał się podjąć już za roczek, intrygować go zaczęła kwestia stylu życia i metod na przetrwanie, jakie powinien wybrać i opanować, żeby wzbudzić wśród kolegów należyty szacunek godny herosa, a ponadto umiejętność wykorzystania go w celu regularnego otrzymywania dobrego jedzonka i napojów w jak najniższej cenie. Innymi słowy (a zwłaszcza krótszymi zdaniami XD) potrzebuje doświadczonego w tej materii mentora.
Najlepiej mistrza kreowania wizerunku własnej osoby za pomocą starannie dobranych zaprzeczeń jakim był... Dirk Gently

sobota, 7 lipca 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki 07.07.2012 Sobota

Dzisiejszego dnia od rana miałam wiele do roboty. Najpierw musiałam jakoś uspokoić starsze panie pod blokiem, które zaczęły się kłócić o to, czyj wnuczek jest przystojniejszy. Gdy podeszłam do nich i powiedziałam: "Proszę pań, proszę się uspokoić, przecież w sumie kłócicie się o głupoty!", od razu wiedziałam, że powiedziałam to źle, ponieważ obie wreszcie przestały się kłócić, ale spojrzały na mnie wzrokiem, jakby chciały mnie zabić. "Hola, hola, przystopować, jestem superbohaterką i muszę pilnować porządku" powiedziałam i wtedy tylko spojrzały po sobie i powiedziały: "Hmm, jesteś także dziewczyną. Za chwilę będą tu nasi wnuczkowie - może ty ocenisz, który jest przystojniejszy?". I w tej chwili, na szczęście, zadzwonił telefon. "Przepraszam, ale muszę odebrać - to służbowy telefon" powiedziałam do starszych pań i zwiałam stamtąd najdalej, jak się dało.

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 7 lipca 2012


   Znów szum za mną. Trzeci. Pięknie. Kolejne szumy. Coraz więcej kolesi, nie wiadomo skąd, nawet pojawiali się w czasie jednego mrugnięcia okiem. Było ich coraz więcej, robiło się coraz mroczniej i coraz straszniej, kiedy nagle...

   Kiedy nagle w najbliższej okolicy pojawił się ktoś jeszcze. Ktoś, kto nie był ani moją kopią, ani kolejną kopią tego gościa w czerni. Było to Wiewiór. [Pojawił się tutaj.] Ostatnia osoba [względnie zwierzak lub też ssak.] której bym się tutaj spodziewała! Już się go chciałam pytać, co tutaj robi, kiedy coś zaczęło się zmieniać. Liczba kolesi w czerni zaczęła gwałtownie maleć! Jakby rozpływali się, lecąc w powietrzu w stronę jednego z nich, wcale nie tego, który pojawił się pierwszy. Mimo swojego przerażenia, mogłam stwierdzić, że co jak co, ale wygląda to pięknie. W końcu został tylko jeden. Siedział wysoko na jednym z drzew, bodajże był to klon.

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 6 lipca 2012



Po głębszym przemyśleniu zdarzeń z dnia niedzielnego (a właściwie) sobotniego zauważyłam mimochodem (poza tym, że to wszystko generalnie było jakieś dziwne i nie poznaję Makłowicza), że kogoś mi tam brakowało. No bo cała banda detektywów bez ograniczeń czasowych, narodowościowych i... ten... aspiracjowych powiedzmy a jednego konkretnego tam nie było, to jest: nie widziałam go. Nie mogło być tak, że on był, a ja go nie zauważyłam, jako że niepodobieństwem jest niezauważenie kogoś w zielonym krawacie, czerwonej koszuli i takim czymś na głowie, co lepiej wyglądałoby na lampce nocnej, a więc musiało go tam nie być.
Próbowałam dla pewności pytać tamtych SCI'ów czy i dlaczego i właściciela restauracji, ale oni tylko popatrzyli na mnie nazbyt krytycznie, że przecież nie ogarną myślowo wszystkich nazwisk, z boku których spisywali numer telefonu, więc niczego się nie dowiedziałam.


Zapytałam Super Informatyka, o czymże chciałby dzisiaj z mojej strony poczytać. On na to, że akurat zdarzyło mu się namierzyć pewną podejrzaną wieś, gdzie jakoś tydzień temu zamiast deszczu spadł... sok pomarańczowy. Adres jej był, jak to mawiają, mała miejscowość Pierdziszewice...

piątek, 6 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 6 VII 2012


Ja. Obszerny bukiet aromatycznych, białych róż w moich rękach. Biała, szeleszcząca suknia wokół mych nóg. On naprzeciw mnie. Uśmiecha się, oboje drżymy z ekscytacji i bezmiaru szczęścia. Zatopieni w oceanie miłości, czekamy na ogłoszenie nas mężem i żoną. Wtedy on poważnieje, łapie mnie za ramiona, odrzuca, sztylet wbija mu się w klatkę piersiową.

Obudziłam się, dygocząc. Oddychałam ciężko, pot spływał mi z czoła. To tylko koszmar..? A skądże znowu! To wspomnienie, które męczy mnie bez przerwy. Moje ostatnie spotkanie z mężem.

Uspokoiłam się z wolna. Rozciągnęłam się, rozejrzałam się w koło. Znów nie wiedziałam, gdzie jestem… Często ostatnimi czasy nie potrafię zidentyfikować miejsc, w których się budzę.

Nad moją głową stał uśmiechnięty Myth.

- Koszmarek? - spytał.

Zerwałam się z łóżka. Stałam na podłodze w mojej norze. Odruchowo spróbowałam dobyć sztyletu, jednak nie było go…

czwartek, 5 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 5 VII 2012

Od samego rana czułam dojmujący głód. Zostało mi zaledwie kilka jabłek, a jako że dziś był dzień targowy, postanowiłam uzupełnić moje zapasy. Wzięłam duży worek, szybko pobiegłam do grobu męża, ucałowałam płytę i udałam się bocznymi dróżkami do miasta, rozmywając po drodze swą postać.


Przemykałam się zwinnie pomiędzy straganami. Nie chciałam, by ktoś spostrzegł mój cień. I podkradałam. Tu gruszkę, tam jabłko, pudełko truskawek. Nagle zauważyłam zupełnie nowy stragan, nie było go tu wcześniej. Nietypowy, ponieważ sprzedawane tu były książki. Przemknęłam ku niemu, przyjrzałam się... Jeden tom w szczególności przyciągnął moją uwagę.


Zatytułowana była "Inna niż wszystkie". Okładka przedstawiała dziewczynę delikatnej urody, o płomiennorudych włosach. Trzymała w ręku sztylet. Dokładnie taki sam jak mój, skradziony przez Mytha.


Otrząsnęłam się. Zorientowałam się, że ktoś mógł dostrzec mój cień, poczuć moją obecność, jednak nie mogłam oprzeć się pokusie, by otworzyć książkę. Rozejrzałam się, czy nikt nie patrzy i ukradłam tom ze straganu.

Myth, Dziennik Superbohatera 05.07.2012r czwartek

Przed spotkaniem z panną młodą mam jeszcze sporo czasu więc postanowiłem zająć się czymś pożytecznym no ale niestety uznałem że mam za mało miejsca by robić rzeczy pożyteczne. Więc w imię pożyteczności i Rock 'n' Rolla wyrzuciłem wszystko na ziemię, pożytecznie rozejrzałem się i pożytecznie stwierdziłem że pożyteczne biurko jest za mało pożyteczne więc rozwaliłem niepożyteczną szufladę i dorobiłem sobie kawałek pożytecznego biurka, moje biurko jest teraz niezwykle pożyteczne. Zrobiłem pożyteczny porządek w całym pokoju aby chwilę później zrobić bałagan podczas robienia pożytecznych rzeczy z których nie wniknęło nic pożytecznego.

Lecz nagle postanowiłem zrobić coś niebywałego ! Niespotykanego ! Niesamowitego i nieprzewidywalnego !

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 05 lipca 2012

Hej!
   Zastanawiałam się nad nazwami naszych postów, po tym, jak napisała o tym Marvel i stwierdziłam, że jest dobrze - np. gdybym miała pisać codziennie, nie byłby to dziennik a codziennik, no nie?
   Po pierwsze mam dla was świetna wiadomość - zostałam przyjęta do szkoły dla detektywów nr.1 i będę w klasie politechniczno-detektywistycznej xD. Musiałam wybrać sobie jeszcze język - wybrałam rosyjski i fakultet z wf-u. Stwierdziłam, że najlepszy będzie badminton. I tak oto dołączyłam do szerokiego grona detektywów-licealistów.
   A po drugie kupiłam sobie Sherlocka! Nareszcie! Wydanie z wszystkimi opowiadaniami, książkami, itd. Mam na to tylko jeden komentarz - jeśli ktoś powie mi, że osoby czytające książki są słabe [w fizycznym sensie] to roześmieję mu się prosto w twarz - taka ta książka jest ciężka. Już zaczęłam czytać Studium w szkarłacie.
   Wybrałam się dzisiaj na spacer z jednym z moich smoków. Wzięłam Rani, bo jako jedyna umie latać :). Szłyśmy sobie już kilka kilometrów przez las, ale smoczyca stwierdziła, że powinnyśmy chwilę polatać, bo ona, jako smok powietrza, nie chce przebywać ciągle na ziemi. No to ja - HOP! - wskoczyłam na nią - i lecimy! Okazało się, że ten sposób pokonywania odległości jest naprawdę dużo szybszy.

środa, 4 lipca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 4 lipca 2012



...teraz, proszę państwa, dalszy ciąg dalszego ciągu...

No więc słychać było, że detektywi z zaangażowania depczący sobie wzajemnie po odzieży zbliżali się nieuchronnie.
Już miałam wybiec i podjąć pierwsze próby przekierowania ich, aby nie odkryli tajnej siedziby mojego nowego przyjaciela, kiedy usłyszałam przeraźliwy, płaczliwy wręcz wrzask.
- Pewnie trafili na żabę - powiedział wtedy naukowiec zwyczajnie; widocznie temat jego pupilka pomógł mu odzyskać nieco spokoju. - Szczerze mówiąc dziwiłem się, że ty nie krzyczałaś.
- Skąd ją wytrzasnąłeś?
- Pewnego dnia sama przyszła. Wybrała sobie jedno miejsce i tak sobie siedzi i uśmiecha się do wszystkich.


stąd

Już miałam wydać to swoje potakujące Aaaaa..., kiedy zza murowych ścian rozległ się kolejny wrzask. O wiele bardziej przeraźliwy i lamentujący.
- A teraz pewnie natrafili na Cześka - westchnął, zanim skończyłam się wybałuszać.

Death Bride, Cyrograf Zemsty 4 VII 2012

Obudziłam się. Gdy po przebudzeniu znów atakowały mnie torsje, znów poczułam zawroty głowy, znów nie wiedziałam, gdzie się znajduję, naszła mnie refleksja - kim ja jestem w tym dzikim świecie?


Oddychałam głęboko, starałam się nie myśleć o niczym. Przejechałam rękami po twarzy, wymierzyłam policzka sama sobie. Usiadłam. Zorientowałam się, że leżę w mojej norze, na łóżku. Wstałam, zdenerwowana. Rozejrzałam się, czułam, że stało się coś podejrzanego. Doskonale pamiętałam, co wydarzyło się poprzedniego dnia, dlatego wiązałam to uczucie z tą sprawą.

Na prowizorycznym stoliku zrobionym z kamienia leżała kartka, której z pewnością nie było tu wcześniej. Wzięłam ją do rąk. Zapisana na niej była wiadomość. 

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki, 04.07.2012 Środa

Dzisiejszego dnia kontynuowałam mój trening i uczyłam się, jak szybko tworzyć różne rodzaje broni. Cały czas wydaje mi się to dziwne, bo one po prostu wychodzą z moich rąk, tak jakbym tworzyła je z niczego ( nie, nie jestem Bogiem, takie tylko porównanie ).

Na początek tworzyłam małe sztylety. Szło mi to dość opornie z powodów wyżej opisanych, lecz po pewnym czasie, kiedy je tworzyłam i chowałam, przyzwyczaiłam się do tego i przeszłam do większych broni, czyli mieczy. To już szło mi szybciej, skoro już opanowałam sztylety, bo jest dość podobnie.

Na sam koniec zostawiłam sobie najgorsze, czyli bronie palne ( zazwyczaj są specjalnością Mytha, ja wcześniej wolałam używać miecza, ale jeśli teraz mam taką możliwość, to dlaczego by nie skorzystać ). Za pierwszym razem stworzyłam mały pistolecik i kolejno przechodziłam do większych broni, gdy zadzwonił mój telefon ( ten służbowy ) :

Myth, Dziennik Superbohatera, 04.07.2012r środa

No więc jak już opowiadałem w poprzednim wpisie, zdołałem pojmać tą dziwną dziewczynę która łazi cały czas w sukni ślubnej i umie się teleportować. Po tym jak poraziłem nas obojgu, tzn po tym jak po porażeniu nas obojgu się ocknąłem. Zabrałem ją do tajnej siedziby, mam nadzieję że nie będzie miała mi za złe tego że jak wchodziłem do Tajnej Siedziby, przechodząc przez korytarz zahaczyłem o wazon mamy, wazon trochę spadł i rozbił się na głowie tej dziewczyny, zakrztusiła się też tą starą wodą z wazonu - teoretycznie poza mdłościami i zawrotami głowy nie powinno jej nic być. Położyłem ją na łóżko żeby było jej wygodnie gdy się obudzi, poszedłem zaparzyć kawy Nescafe przy której rozmowy stają się niebywałą przyjemnością (tak mówili w reklamie). Niestety nie zdążyłem do końca zaparzyć kawy bo nagle usłyszałem huk, to ta dziewczyna ! Próbowała wstać i wpadła w moje brudne skarpetki leżące koło mojego łóżka ...

Artoooooor, Dziennik Superbohatera 4.07.2012 (albo 3.07.2012), Środa (albo wtorek)

Przepraszam za dł(u/uuu/uuuuuu)gą przerwę w pisaniu, ale miałem do wykonania ważną misję – SESJA. To jest skrót kryptonimu do kryptonimu do kryptonimu supertajnej misji, której szczegółów nie mogę zdradzić.

W celu zdobycia 2 jednostek bardzo rzadkiego surowca zwanego WWI (Wpis w Indeksie) musiałem udać się na wyjątkowo nieprzyjazne ziemie Wydziału Informatyki, rządzone przez potężnego Władcę Pętli, zwanego też Promotorem, albo Wodzem Kamienna Twarz. Co gorsza, surowiec ten był w posiadaniu pewnego księcia PKI, sir Ejasia z Certlandii*, którego musiałem przekonać, aby mi ten zasób przekazał. Zadania nie ułatwiał fakt, że jego siedziba znajdowała się tuż przy Jaskini Optymalizacji.

wtorek, 3 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 3 VII 2012

Obudziłam się jakiś czas później. Okropnie kręciło mi się w głowie, niemalże wymiotowałam. Mdłości atakowały mnie niemiłosiernie. Spróbowałam się podnieść, lecz brakło mi sił - padłam na twarz. Otworzyłam oczy i uniosłam głowę do góry - wszystko było rozmazane, kołysało się, nawet migotało. Straciłam przytomność. 


Obudziłam się ponownie. Gwałtownie usiadłam, znów zakręciło mi się w głowie. Rozejrzałam się. Znajdowałam się w futurystycznie urządzonym pokoju, pełnym metalowych urządzeń i nowoczesnych mebli. Obok mnie usiadł chłopak, kojarzyłam go skądś. Wyciągnął do mnie rękę, w której coś trzymał. Wystraszona, odsunęłam się. Poruszał ustami, jednak słyszałam tylko szum… Zacisnęłam powieki, przeszedł przeze mnie dreszcz. Nagle dostałam silnego policzka w twarz, aż mnie odrzuciło. 

Ksena Wojowniczka, Dziennik superbohaterki, 03.07.2012 Wtorek

Nowa moc zobowiązuje. Postanowiłam więc nauczyć się całkowicie ją kontrolować, aż dojdę do perfekcji w tym wszystkim. Zaczęłam od najłatwiejszego, czyli jak najszybciej stworzyć i rozłożyć do lotu skrzydła.

Wyszłam więc na dwór, a dzięki skrzydłom nie było mi tak gorąco. Gdy rozłożyłam je, poleciałam w moje tajemne miejsce znajdujące się w Wymiarze Tajemnic, ale nie powiem, jak się tam dostać, w końcu to tajemnica :).

Gdy byłam już w Wymiarze Tajemnic, w moim tajemnym miejscu, zaczęłam mój własny trening. Zaczęłam od stworzenia skrzydeł. Na samym początku, gdy zmierzyłam czas, zajmowało mi to niecałe pół minuty, lecz chciałam robić to szybciej. Ćwiczyłam więc.

poniedziałek, 2 lipca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 2 lipca 2012



...A teraz - obiecana kontynuacja z dnia poprzedniejszego...

Na czym skończyłam..? Ta, ta, ta... Gessler, ta, ta, ta... ogórek, ta, ta... A! Że pójdę odwiedzić Makłowicza!
No to poszłam. Otworzyłam wielkie drewniane drzwi, które wydały z siebie dźwięk, który to ja powinnam wtedy z siebie wydać, bo doprawdy nie było łatwo zmienić ich ustawienie względem ściany. W zasadzie była to pierwsza okazja, kiedy szyld mi się naprawdę przydał, bo to właśnie zamachnięcie się nim spowodowało odpowiednie ustawienie strzydeł wejścia.
W środku panowała ciemność.


Ciemność.

Myth, Dziennik Superbohatera 02.07.2012r poniedziałek

Tajemnicza zjawa którą spotkałem niedawno ciągle zaprzątała mój umysł, nie mogłem w spokoju łowić kaloszy w pobliskim jeziorze, cały czas mnie zastanawiało kim ona jest i skąd ma te niezwykłe moce. Wybrałem się więc na spacer po cmentarzu na którym ją spotkałem, w razie czego wziąłem ze sobą granaty hukowe, 15 dmuchanych baloników w kształcie pieska (nie wiem czy się chwaliłem ale umiem zrobić dżdżownicę z baloników), kota bojowego i paralizator (w sumie nie wiem po co brać paralizator na polowanie na duchy ale wziąłem). Chodziłem po cmentarzu i szukałem jakichkolwiek śladów, no ale nic nie znalazłem, postanowiłem użyć starego dobrego sposobu i zrobić psogram do wywoływania duchów, rozłożyłem dmuchane pieski w odpowiednich punktach i zacząłem rysować linię od pieska do pieska (to nie było takie łatwe, spróbujcie sobie narysować tyle linii), potem zacząłem wykrzykiwać "Przybądź duchu ! Przyjdź ! Duchu wzywam Cię",  nagle z za nagrobka wyskoczyła jakaś postać .......

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 1 lipca 2012



O paczcie, jak licznie! Aż miło! Napisałabym wczoraj, podobnie jak połowa poprzedników, ale w trakcie konsultowania się z materiałami do Tego dziwnego uczucia zatrzasnęłam się do 3 w nocy na TARDIS Wiki. Ludzie, jakie tam rzeczy piszą o alternatywnych liniach czasu i tzw. Odczuwaniach! A jeszcze to - artykuł dnia:
Autostopem przez Galaktykę na... TARDIS Wiki.
Ludzie, przecież to jest wspaniałe! Być wielbicielem osoby, która była wielbicielem czegoś, czego ja teraz jestem wielbicielem! Do teraz ręce mi się trzęsą.

No ale czas napisać to, co napisać miałam zamiar i naaaaapewno bym napisała, gdyby mi się mózg nie przestawił w tryb mono. No więc...

Rano odebrałam SMSa (tak, już nie telefon, w końcu mamy już XXI wiek; jeszcze ze 100 lat i dojrzeją do maili) i dowiedziałam się, że coś niepokojącego dzieje się w... jednej z restauracji, którą zajmuje się właśnie Magda Gessler.
Znaczy: coś niepokojącego nie licząc tego, że Magda Gessler się nim zajmuje.

niedziela, 1 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 1 VII 2012

Wściekła, siedziałam pod płotem i gniotłam papier w ręce. Drżałam na całym ciele. Łzy płynęły z moich oczu strumieniami, łzy smutku i złości zarazem. Rozciągnęłam trzymany w ręce papierek, spojrzałam na niego raz jeszcze. Zaatakowała mnie kolejna fala dawno już wymazanych z mej pamięci wspomnień, przyćmionych przez niespełnioną miłość i marzenie o zemście... Ze zgrzytem zębów uniosłam go do góry i rozdarłam na dwie części. Opadły ze mnie siły, ręce mi obwiędły. Na ziemi, po obu mych stronach, leżały dwie połowy zdjęcia - z jednej spoglądała na mnie śliczna dziewczyna o kruczych, lekko falowanych włosach, nieumalowana, z niezwiązaną ślubną suknią, która z jednej strony opadła tak, że ukazał się stanik w drobną krateczkę. Po mojej drugiej stronie znajdowała się dziewczyna z wyciętymi 'na boba' blond włosami i szerokim uśmiechem na twarzy.  

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 1 lipca 2012

Hej!
   I tak oto już prawie miesiąc nie pisałam na blogu! Bardzo was za to przepraszam, ale cóż, działo się i się zdziałało. Ale od początku, a mianowicie od czwartku 28 czerwca.
   W czwartek miał być komers. I był. I było bardzo nudno. Muzyka była okropna, ale co ja poradzę. Zdążyłam za to zjeść kilka kawałków pizzy, czipsy i to, co się dało. Urwałyśmy się z dziewczynami godzinę wcześniej i dobrze zrobiłyśmy, bo jeszcze chwila, a szpital psychiatryczny otworzyłby dla nas drzwi. A jak wróciłam do domu, to stał się cud [nocny dyżur mamy w szpitalu xD] i siedziałam sobie na komputerze do ok. 22:30, a potem jeszcze przez godzinę słuchałam muzyki, bo przecież uszy trzeba było uleczyć po kilkugodzinnym katowaniu w szkole.
   Następnego dnia było oczywiście zakończenie roku szkolnego. Rano wstałam z wielkim szokiem - już koniec gimnazjum! I nawet szybko jak na mnie się obudziłam. Musiałam pokonać też szpilki - tzn. przejść się na nich do przystanku. A potem spod szkoły powędrować na nich do kościoła. W kościele był pajączek, fajny nawet. A potem z powrotem do szkoły. I znowy na szpilkach. I potem nasz cudowny występ, pożegnanie ze wszystkimi, itd. Nawet uszło i było śmiesznie. Potem pożegnanie urządzone przez drugie klasy. Zrobili krótkie i głupie, czyli mogliśmy się śmiać. xD

Myth, Dziennik Superbohaterów 1.07.2012 Niedziela

No nie było mnie ostatnimi czasy, wiem wiem, miasto/świat/wszechświat w potrzebie ale Myth sobie idzie na zakończenie roku szkolnego po świadectwo. No cóż no ... zdarzyło się to chyba każdemu i to nie raz, np. mi już po raz 12 :)
jeśli spojrzycie w lewo to zobaczycie że idzie mi całkiem nieźle.

Potem wybrałem się na ten dziwny cmentarz na którym zaatakował mnie duch panny młodej, chodziłem od grobu do grobu, uliczka po uliczce, szukałem i szukałem ale nic ciekawego poza zakrwawionym grobem nie znalazłem, wrócę tam następnym razem.