niedziela, 19 sierpnia 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 19 VIII 2012

Byłam już niedaleko blogu Mytha, autobus ten zatrzymywał się dwie ulice dalej. Szłam spokojnym tempem, była gdzieś szósta rano, może wpół do siódmej. Zastanawiałam się, co ja mu powiem...

Usłyszałam za sobą głośny trzask - zatrzymałam się raptownie. Odwróciłam się, za mną nie było niczego podejrzanego. Ludzie spieszyli się do pracy, jakaś matka ciągnęła dzieci w stronę pobliskiego przedszkola. Nikt nie wyglądał na zainteresowanego dziwnym zjawiskiem. To nie mogło być nic ważnego.

TRZASK! Z mojej prawej. Obejrzałam się, znów nic. Zadrżałam, lecz szłam dalej, nieco podenerwowana... Z naprzeciwka szła dziewczyna pewnym krokiem, wlepiając we mnie wzrok... Znów ten mój sobowtór... Tym razem ubrany niemalże identycznie - na stopach miał wysokie obcasy, na głowie czarny, tiulowy welon, lecz sukienkę miał taką samą.

Zastąpiłam dziewczynie drogę. Zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy nie zemdlałam przy spotkaniu z sobowtórem. 

Skeshwacom: Kroniki Komputerowych Światów Eksperymentalnych - 19.08.12

Obudziłam się w swojej bagażowni. Z radyjka płynęła jakaś uspokajająca muzyczka jak przy jeździe windą albo w hotelach. Wszystko było takie spokojne. Usiadłam na półce.
Spokój... Czy kiedykolwiek będę mieć spokój w mojej pracy? Jeżeli bycie wkładaną siłą do dziwnej machiny można pracą nazwać... Ale tym razem było nawet miło.
Lady BOOM mnie załamała, nawet myśleć o niej nie potrafię, bo wszystko mnie boli. Ale Łucja i ten jej Doktor... Chciałabym poznać więcej jej przygód. To wszystko było bardzo intrygujące.
Ale to, co mi zrobili tutaj, odebrali własną wolę i uwięzili...
Moje rozmyślania przerwało nagłe burczenie w moim brzuchu.
No tak, śniadanie. Przydało by się coś zjeść... Wstałam więc i wyszłam z mojej bagażowni. Przynajmniej drzwi nie były zamknięte...
Stanęłam jednak tuż za nimi.