tag:blogger.com,1999:blog-74395817862533806092024-02-07T20:09:52.705+01:00 Myth & AstroGirl<br><br><br><small><i> Jeśli myślisz, że widziałeś i czytałeś już wszystko...<br>
Jeśli myślisz, że Maska, Kapitan Bomba i Inspektor Gadżet<br> to najbardziej pokręceni ze wszystkich znanych światu superbohaterów...<br>
Jeśli myślisz, że nie można wyrwać dziewczyny na szalik...<br>
...to obawiam się, że się mylisz :)
</i></small>Astronihttp://www.blogger.com/profile/02513655719648217829noreply@blogger.comBlogger901125tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-89688019239556654922014-12-23T15:03:00.002+01:002014-12-23T15:05:38.081+01:00Myth, Dziennik Superbohatera 23.12.14r. WtorekCześć czytelniku, jestem Myth. Byłem najlepszym superbohaterem jakiego znałeś, starałem się ponieść Cię na duchu opowiadając o tym jak raz za razem wpadałem w życiowe tarapaty. Opowiedziałem Ci ważny fragment mojego życia. Każda dobra historia wymaga zakończenia, albo chociaż wytłumaczenia.<br />
<br />
No wypadałoby powiedzieć dlaczego nie odzywałem się przez 320 dni, prawdę mówiąc chciałem się odezwać kilka razy ale było mi to zrobić, bo od jakiegoś czasu przestałem czuć się superbohaterem. Albo inaczej, ja przestałem być superbohaterem. Jedni by powiedzieli że stoczyłem się, inni że sprzedałem, że zostałem upadłym aniołem czy coś w tym stylu. Ale to nie prawda, prawda jest taka że zrozumiałem że cały czas byłem upadłym demonem (rozumiecie, w sensie że jak anioł upada to jest czasem zły, a demon jak upadnie to jest czasem dobry). No i ja jestem czymś jak upadły demon.<br />
<br />
Zanim opowiem Ci co robiłem przez ostatni rok, opowiem dlaczego wróciłem do Tajnej Siedziby, do Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy.<br />
<br />
Otóż, stałem sobie pewnego deszczowego wieczoru (wczoraj), stałem niczym mroczne ostrze rozcinające rzeczywistość mając na sobie swój seksowny czarny płaszcz i myślałem o tym jak wielu rzeczy nienawidzę. No i szła w tym deszczu jakaś kobieta, no i nagle worek z cebulą jej pękł. Cebule poturlały się we wszystkie strony jakby wiedziały że tylko rozproszone mają szanse na ucieczkę przed nieuniknionym pokrojeniem i dodaniem do mielonych. No ale co się stało? Nie zdążywszy pomyśleć wyrwałem się ze swojej mrocznej i złowrogiej postawy i poszedłem pomóc jej zbierać te cebule.<br />
Podziękowała i wróciłem być zimnym draniem w miejsce gdzie ówcześnie stałem. No i to tyle, no prawie. Bo gdy wsiadałem do autobusu, ta kobieta mnie zaczepiła i dała mi papier do pakowania prezentów mówiąc że jest magiczny.<br />
<br />
Nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć, ale go wziąłem i trzymałem go jak prawdziwy skarb, i pomyślałem, może nie jestem aż tak zły? Ale potem mi przeszło i wróciłem do ranienia ludzkich dusz i napawania się goryczą ich porażek.<br />
<br />
No ale kim teraz jestem? Czego dokonałem przez cały rok?<br />
<br />
Byłem miesiąc ochroniarzem w Sephorze (paskudna robota dla superbohatera, niby klepiesz złych ale trzeba cały czas chodzić i pilnować rzeczy. Zwykle bierzesz rzecz i ją rozwalasz o wroga, a gdy jesteś ochroniarzem chronisz nie tylko ludzkie życia ale i jakiś gówniany towar). No i prawdę mówiąc praca mnie wycieńczała, więc trochę przypadkiem głównym projektantem w bardzo znanej i szanowanej firmie. Chociaż doświadczam cudu jakim jest projetkowanie i chwilę później widzenie efektów swojej ciężkiej pracy, jest ciężko i wymagająco.Nie mam nawet czasu się porządnie wyspać. Myślę czy by nie rzucić tej pracy i nie otworzyć własnego pubu. Byłoby super.<br />
Walkę z przestępcami zamieniłem na walkę na miecze, spore ilości walk na miecze. Ale poznałem tam wspaniałych ludzi. Sporo grałem w sesje rpg, budowałem całą masę strojów, kradłem serca i rozbijałem całe falangi wrogów.<br />
Chciałbym Ci opowiedzieć tak wiele drogi czytelniku, lecz nie po to jest życie. Życie jest po to by żyć a nie żeby zajmować się historiami byłych superbohaterów. Pamiętaj tylko by wspierać innych i dawać im nadzieję, bo ludzie sobie poradzą jeśli pokażesz im kierunek i kopniesz w dupę.<br />
<br />
Czytelniku dziękuję że byłeś, że jesteś i baw się dobrze.<br />
<br />
Piosenka dnia:<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/Xz-UvQYAmbg" width="420"></iframe>
<br />
Żegnaj.<br />
Twój Myth. Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-53636748045686096362014-06-02T22:10:00.000+02:002014-06-25T09:07:00.270+02:00Art[ŚCIŚLE TAJNE]rDziennik Superbohatera (lub Superbochatera)_.06.2__4 (data nieczytelna)<p class="amono"><b>
UWAGA: Dokument jest własnością Pentagonu++, zwanego dalej Heksagonem. Można go oglądać tylko na maszynach umieszczonych w tajnej bazie Brzoza-81. Na wszystkich innych spowoduje zniszczenie maszyny i prewencyjną akcję Daleko Ukrytych Państwowych Agentów. Aby zapobiec kradzieży danych należy go odczytywać w uruchomionej pralce Frani.
</b></p>
<p class="moooooono acolor"><b>
Pochodzenie: /dev/null/jeszsczeBardziejZapadłaDziura/Goleniów,<br/>
Typ dokumentu: zapiski agenta superbohatera (lub superagenta bohatera) Artoooooora.<br/>
Stopień wierności kopii: 98% (brak dat spowodowany <span class="artoooooor-sru">suto zakrapianą imprezą</span> genialnym szyfrowaniem).<br/>
Treść:
</b></p>
<p class="amono">
Dzisiejszy dzień zaczął się całkiem niewinnie. Ot miła konwersacja z panią <a href="http://thumbs.dreamstime.com/x/panna-m%C5%82oda-z-%C5%9Bciennym-zegarem-pi%C4%99kny-blondynki-m%C5%82odej-kobiety-czekanie-dla-fornala-odizolowywaj%C4%85cego-30366801.jpg">Budziką Drryń</a>:
<b>
<pre class="acolor" style="font-size:11px">
-<chrrrr> <fiuuuuu> <chrrrrrr>
while(1){
puts(”<miłym, kobiecym głosem> wstawaj, piękny dzień przed tobą!”);
puts(”<naciskając przycisk drzemki> jeszcze 10 minut ”);
}
[break; po którymś razie...]
-piękny dzień przed tobą! Zaspałeś!
</b></pre>
<span class="amono"><b>-<a href="https://www.youtube.com/watch?v=E9JoOh9fBR0">[Motyla noga Tomka Mazura]!</a> </b><a href="/2014/06/art-scisle-tajne-r-dziennik.html#fuckup"><span style="vertical-align:super">1</span></a> – powiedziałem kwiecisto-rynsztokowym językiem zrywając się z łóżka.</span>
</p>
<a name='more'></a>
<p class="amono">
No cóż, pozostało, jak co rano, włączyć prędkość nadświetlną. Oczywiście spowodowało to pewne kompilacje... znaczy komplikacje. Pędząc do łazienki przebiłem się przez ścianę do sąsiadki (u której na dłuższą chwilę zostałem, co jeszcze zwiększyło opóźnienie). Dodatkowo biegnąc do kuchni okrążyłem 2 razy Ziemię – było to łatwiejsze od wyhamowania i umożliwiło bardzo precyzyjne lądowanie przed talerzem Corn Flakes. Ale dzięki dylatacji czasu (albo zwykłemu obudzeniu) zdążyłem.
</p>
<p class="amono">
Już miałem wychodzić z domu spokojnym krokiem odrzutowca Concorde, kiedy dobiegł do mnie zdyszany agent Zając „Terminator” Poziomka. w czasie drogi na przystanek przekazał mi zaszyfrowaną wiadomość od agenta Misia „Dominatora” Uszatka, a potwierdzoną przez Kaczora „Snajpera” Donalda:
</p>
<h2 class="amono" style="text-align:center">
<b class="acolor">ERRŚCIOJA_TAKURĄY! KIODZINYIAMCAUR RSUPDĘU_Z ŻĄDAM_PODWYŻKI</b>
</h2>
<p class="amono">
Został tu użyty zaawansowany algorytm szyfrowania „poukładaj literki jak leci”. Była ona z powodzeniem stosowana przez twórców TrueCrypta, ale niestety NSA zapytało, jak leci. Kiedy NSA pyta jak leci, trzeba odpowiedzieć, więc ułożenie literek straciło na losowości. Ale moja wiadomość była bezpieczna. Pierwszą część rozszyfrował bez problemu jeden rdzeń w moim mózgu w czasie, kiedy drugi analizował rozkład jazdy busów. Druga i trzecia część szyfrogramu pozostały zagadką. Czwarta natomiast... eeee... nie rozumiem tego języka. Początkowa część wiadomości brzmiała:
</p>
<h2 class="amono" style="text-align:center">
<b class="acolor">ERRORYŚCI_ATAKUJĄ.</b>
</h2>
<p class="amono">
To była bardzo poważna wiadomość. Była poważna, ponieważ została napisana poważną czcionką na poważnym papierze. Poza tym dotyczyła poważnej sprawy. Poważnie! Wszyscy wiedzą, że na świecie działają 4 znane grupy errorystyczne:
<ul>
<li><span class="acolor">Polski Sejm – grupa żądająca ustawowego potwierdzenia, że trójkąt ma 4 boki <a href="https://www.youtube.com/watch?v=LGylTiWkk-8">(nie tylko w pewnej piosence Pidżamy Porno)</a>,</span></li>
<li><span class="acolor">Alkalida – uważają, że na świecie powinny być używane tylko baterie alkaliczne, a kwasowe i akumulatorki za burtę!</span></li>
<li><span class="acolor"><b><a href="http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/PL/SQL" style="color:red">Oracle</a></b> – uważa, że świat składa się z konsultantów, specjalistów od baz danych i ich szefów, poza tym żąda kary dożywotniego używania Oracle Forms za zaprzeczanie tym faktom,</span></li>
<li><span class="acolor">Małe Latające Potwory - grupa zarządzana przez Błędevana Hella. Zajmuje się głównie obsadzaniem stanowisk państwowych przez żółwie i kucyki w celu spowolnienia i przesłodzenia Świata.</span></li>
</ul>
</p>
<p class="amono">
Niestety Miś „Dominator” Uszatek nie był łaskaw napisać, o którą grupę chodzi. Ale oczywiście nie musiałem długo czekać. Kiedy pani Janina z dwoma siatami zakupów zaglądała do moich tajnych planów („masz pan rozkład jazdy?!”), przede mną pojawiło się kilka postaci:<br/>
- <b><span style="color:#ff0000">Po</span><span style="color:#ffff00">d</span><span style="color:#00ff00">da</span><span style="color:#00dcff">j</span>
<span style="color:#2A2AFF">si</span><span style="color:#5e11a6">ę!</span></b> - powiedział kucyk mierząc we mnie tęczą,<br/>
- <b><span class="devan">2+2 == 5! HAHAHAHAHA!</span></b> - powiedział jakiś żółw. Wcale nie żółwim tempem. Miałem nawet wrażenie że wiem, który to jegomość...<br/>
- <b>Kto ty jesteś?</b><br/>
- <b><span class="devan">Błędevan mały.</span></b><br/>
- <b>Jaki znak twój?</b><br/>
- <b><span class="devan">ERROR cały... a zresztą poddaj się! Świat zostanie opanowany przez Małego Latającego Potwora a on zostanie opanowany przeze mnie i w ten sposób opanuję... coś!</span></b><br/>
- <b><span style="color:#ff0000">Tak,</span><span style="color:#ffff00">on</span> <span style="color:#23ff23">to zrobi</span>,
<span style="color:#00dcff">a potem</span> <span style="color:#2A2AFF">wszystkich</span><span style="color:#5e11a6"> przytuli!</span></b><br/>
- <b>NIE!</b> - i jak zwykle w takich sytuacjach, wyciągnąłem Debugger Guna. Niezawodny Debu... ech, niestety zapomniałem, że poprzedni przeciwnik przemalował mi go na banana. Ale przynajmniej był smaczny. Banan, nie przeciwnik.
W tym momencie Błędevan powiedział:</p>
<span class="devan">int tablica[2]={31,17};</span><br/>
<span class="amono">tworząc małą tablicę przed sobą. Ale za chwilę dodał:</span><br/>
<span class="devan">tablica[100]=42;</span><br/>
<p class="amono">
Zapis poza tablicą! Na głowie pewnej dziewczyny pojawiły się piękne, długie włosy z wplątanymi w nie cyframi rozwinięcia dziesiętnego liczby Pi. Jak one cudownie falują na wie...<br/>
</p>
<span class="devan">tablica[-1]=81; //hahaha</span>
<p class="amono">
Ledwo uskoczyłem przed kowadłem, które zmaterializowało się nade mną! To ostatnie mimo buntowniczej natury nie oparło się prawu grawitacji i spadło na grabie, które uderzyły pewnego dresiarza. Biedne kowadło, nie miało z nim najmniejszych szans! Tymczasem kucyk wypuścił tęczowy atak przyjaźni... aż kucyk na mojej głowie zawinął się w czwartym wymiarze. Brrrrr, nigdy więcej. Aby uratować ludzi przed przesłodzeniem, podzieliłem się na 2 wątki. Pierwszy wykupił w Żabce cały zapas czarnej herbaty, a drugi podał ją bez cukru.
</p>
- <b><span style="color:#ff0000">hi</span><span style="color:#ffff00">h</span><span style="color:#23ff23">ih</span><span style="color:#00dcff">i</span><span style="color:#2A2AFF">hi</span><span style="color:#5e11a6">hi</span></b><span class="amono"> – zapiszczał kucyk – </span><b><span style="color:#ff0000">dowalimy</span> <span style="color:#ffff00">ci!</span>
<span style="color:#00ff00">A</span> <span style="color:#00ffff">potem</span>
<span style="color:#2A2AFF">przytu</span><span style="color:#5e11a6">limy!</span></b><br/>
- <b><span class="devan mono">Nie ociągać się, walczyć!</span></b><span class="amono"> - wrzasnął Błędevan.</span><br/>
<p class="amono">
Stworzył tym razem dużo większą tablicę za pomocą rytuału malloc. Rozpalił ognisko, stanął przed nim, odtańczył taniec Ubuntu i wymamrotał zaklęcie (albo zaklął mamrocząc):
<br/>
<span class="devan">char * duza = malloc(65535 * sizeof (char));</span><br/>
Wypełnił ją szybko, a na końcu postawił barierę:<br/>
<span class="devan">duza[65534] = '\0';</span><br/>
Wyglądała mniej więcej tak:<br/>
</p>
<pre class="acolor">
[][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][]...
</pre>
<span class="amono">W końcu powiedział:</span>
<pre class="devan">
for (i=0;i<10000000;i++){
puts(”...”);
}
</pre>
<p class="amono">
I na tablicę... wjechał pociąg. Stary, dobry „For Loop”! Pamiętam, jak jeździłem takim do Zakopanego. Zobaczyłem na nim napis „Projekt współfinansowany przez Proste Banany i Rybne Ślimaki w ramach Europejskiego Funduszu Marnowania Pieniędzy”. Zdążyłem jeszcze pomyśleć „Nieeee... Poziom w pociągu? Ciekawe, co powiedziałby na to NRGeek?”. Błędevan wrzasnął:<br/>
<span class="devan"><b> - Widzimy się w krainie /dev... a raczej z tym, co z niej zostanie, jak zrobię zwarcie HAHAHAHA! Poza tym to ja złożę Kitinie życzenia jako pierwszy!</b></span>
</p>
<p class="amono">
Ale nie wiedział, że mam bilet miesięczny na tę linię! Wsiadłem i przygotowałem się do walki. Pociąg ruszył, a ja krokiem przyczajonego tygrysa zacząłem skradać się w stronę czoła pociągu. Sprytnie ominąłem konduktora włączając moją super-niewidzialność, zakradłem się Emacsem przez Sendmail do pierwszego wagonu i... nikogo nie zastałem. Zamiast tego usłyszałem za sobą
<br/>
- <b><span style="color:#ff0000">A
ty </span><span style="color:#ffff00">zn</span><span style="color:#00ff00">owu
tutaj</span><span style="color:#00ffff">? Bilety</span> <span style="color:#2A2AFF">do
kontroli</span> <span style="color:#5e11a6">hihihihihi</span>!</b><br/>
<p class="amono">
Podałem mu bilet, w którym jednak wcześniej dokonałem modyfikacji. Otóż w postaci QR Code wydrukowałem na nim <a href="http://www.steike.com/code/useless/zip-file-quine/">plik .zip zawierający sam siebie</a>. To dało mi przewagę czasową. W czasie, w którym kucyk i Błędevan próbowali sparsować plik .zip na bilecie, ja przygotowałem straszliwą broń – kubek kawy. Nastraszyłem ich, że wypiję ją przy nich nie dając im ani łyka. Zgodzili się na kompromis... że złożymy życzenia jednocześnie. Tylko kiedy? Nagle zobaczyliśmy, że Kitina wyprzedza nas na sąsiednim torze. Drezyną. Wychyliliśmy się przez okno... niestety było tak wąskie, że tylko jeden naraz mógł się w nim zmieścić – dostęp mógł być tylko sekwencyjny. I kiedy nasze wątki zaczęły rywalizować o zasób, wyszło to tak:<br/>
</p>
<h2 class="amono" style="text-align:center">
<span class="acolor">
WSZYSTKIEGO<span style="color:#355e00"> ERRROR</span><span style="color:#ff0000"> NA</span><span style="color:#ffff00">JS</span><span style="color:#00ff00">ŁO</span><span style="color:#00ffff">DS</span><span style="color:#2A2AFF">ZE</span><span style="color:#5e11a6">GO</span>,
KITINKO! NAJLEPSZEGO <span style="color:#355e00">ĆWIRRRU</span> <span style="color:#008000">JA
TU TYLKO </span><span style="color:#ff0000">H</span><span style="color:#ffff00">U</span><span style="color:#00ff00">M</span><span style="color:#00ffff">O</span><span style="color:#2A2AFF">R</span><span style="color:#5e11a6">U</span><span style="color:#008000">
ROZWALAM</span>.
</span>
</h2>
<br/>
<p class="amono">
Błędevan odpalił w tym momencie fajerwerki mogące zniszczyć Księżyc, kucyk wykonał na niebie tęczowy atak przyjaźni, a ja podałem Kitinie termos ze świeżą kawą. Kitina obejrzała się w naszą stronę, popukała się w głowę i pojechała dalej.
Na szczęście rzuciła mi też Debugger Gun, za pomocą którego... [opis zbyt brutalny, aby OpenOffice się nie zawiesił a Blogger nie wyzwał mnie od Szatana]. Po pokonaniu wrogów pozostała mi miła przejażdżka pętlą for... ale zabawa, przejadę 10000000 elementów, gdzie tablica ma ich tylko 65535... Z drugiej strony to oznacza przekroczenie tablicy o 9934465 bajtów! Świat i co gorsza, mój kot znowu były w niebezpieczeństwie. Zajrzałem do lokomotywy, którą napędzał chomik Forencjusz. Miałem mniej czasu, niż przypuszczałem, bo i było już równe 60000.
Z daleka widziałem barierę złożoną z wielkiego znaku '\0', do której pociąg się zbliżał. Najpierw próbowałem przekonać Forencjusza, żeby się zatrzymał. Okazało się to jest bezcelowe – nie dość, że ten rozumiał tylko język bengalski, to jeszcze na torach... znaczy tablicy charów leżała skórka od banana! Kiedy pociąg na nią wjechał, rozległ się alarm „UWAGA, UTRATA PRZYCZEPNOŚCI!”, a zaraz potem „UWAGA, UTRATA HAMULCÓW!”. Sytuacja wydawała się beznadziejna.
W ostatniej chwili wątek, który kupował w Żabce herbatę zorientował się, co jest grane i wstrzymał proces train.exe. Pociąg zatrzymał się jakieś 5 bajtów przed końcem napisu. Chomik stwierdził, że w takich warunkach to on nie będzie pracował i idzie do domu. A ja za wielowątkowo, zapi... órkowując na gale... znaczy drezynie przejechałem tych 65520 znaków w drugą stronę. Ale trzeba przyznać, że całkiem ładna ta trasa. Taka Bamboocha.
Po moim powrocie ludzie na przystanku w Goleniowie popatrzyli przez chwilę, a potem wrócili do własnej bitwy o miejsce w busie. Stanisław Leming nawet nie zauważył, że coś się wydarzyło.
</p>
<p class="amono">
Morał:
</p>
<p class="amono">
Pamiętaj, że kiedy zapisujesz poza tablicą 98 miejsc za daleko, na głowie pewnej dziewczyny pojawiają się cudowne, długie, pachnące jaśminem (albo kawą) włosy i wplątane w nie rozwinięcie dziesiętne jakiejś niewymiernej liczby. Albo na głowie pewnego faceta. Albo kota, którego i tak mało to obchodzi. Ale w każdym innym przypadku spowoduje to pojawienie się kowadła od ACME i tylko szczęście decyduje, na kogo/co ono spadnie. Kowadło spadnie, nie szczęście. Co oczywiście jest nieszczęściem.
<br/>
</p>
<span class="amono"><b>
Dobranoc <przytul>!<br/>
</b><br/>
Piosenka na 4 dni temu:<br/>
</span>
<div class="nierozwal-center">
<iframe width="420" height="315" src="//www.youtube.com/embed/gqDvLeG1pgU" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
</div>
<span id="fuckup" class="artoooooor-dictionary"><span style="vertical-align:super">1</span>tekst nieczytelny. Zastąpiono najbardziej prawdopodobnym zwrotem uzyskanym z zaawansowanych podpowiedzi Google Chrum.</span>Artoooooorhttp://www.blogger.com/profile/15633987142404803807noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-61527992380197881802014-04-08T08:48:00.000+02:002014-04-08T10:51:49.561+02:00Artoooooor, Dziennik Superbohatera 8.04.2014, wpis specjalny ściśle (t|f)ajny<p class="artoooooor">Szedłem sobie jak zwykle nieszyfrowanym kanałem - rano zawsze zapominam o SSL. A właściwie to kiedyś zaszyfrowałem się kluczem publicznym i zapomniałem klucza prywatnego! Wiecie, jak to jest przyjść do pracy w postaci wielkiego sejfu? Nie? To dobrze. Nigdy nie szyfrujcie się przed poranną kawą.</p>
<p class="artoooooor">Ale to nieważne. Szedłem sobie tym, no...jak Ziemianie nazywają ten nieszyfrowany kanał? Aaaaa, chodnik, tak! Zauważyłem stojącego przy drodze malarza. Zamierzałem rzucić mu drobniaka, niech sobie chłopina dorobi. Swoją drogą - co on robił przy Wałach Chrobrego o tej porze? Poza tym zdziwiło mnie, że...nie miał płótna. Zamiast tego malował po przechodniach i zmieniał im dane. Podszedłem bliżej... jednemu przechodniowi domalował wąsy, drugiemu zmienił neseser na klatkę z kotem, trzeciego - o zgrozo - przemalował na drzewko cytrynowe! Oczywiście każdy tak spieszył się do pracy/szkoły/na drugą planetę, że nawet nie zauważył. Zresztą wszyscy mieli słuchawki na uszach, a większość pisała sms-y, więc dlaczego mieliby zwrócić uwagę na cokolwiek poza niskim stanem naładowania akumulatora?</p>
<p class="artoooooor">Ponieważ właśnie wyczerpała mi się bateria w odtwarzaczu, musiałem zainterweniować. Tak! Czym prędzej pobiegłem do kiosku po baterie (Bzduracela) i wróciłem do dziwnego malarza. Tym razem namalował na chodniku skórkę od banana. Dlaczego musiałem pójść <auć> tamtędy? Tego było już za wiele - chwyciłem Debugger Gun i krzyknąłem:<br/>
- Rzuć pędzel, jesteś otoczony!<br/>
- Quoi? - zapytał zdziwiony - ja tylką maluję les peintures!<br/>
<a name='more'></a>
I szybko przemalował mi Debugger Gun na banana. <br/>
- I que mi zrrąbisz tym la banane? HAHAHAHAHA! - to ostatnie brzmi zadziwiająco podobnie we wszystkich językach Wszechświata (chociaż jest pewna specjalistka od literatury pozaziemskiej, która może mnie skorygować).</p>
<p class="artoooooor">Ech, znowu on? To się robi nudne, powiedzcie Artoooooorowi, żeby nie włączał już tego gościa do wpisów. <br/>
- Jestem L...<br/>
- ...taaak, wiem, poza tym zamierzasz opanować świat, ale przedtem dostaniesz ode mnie...- powiedzmy, że powiedziałem "bęcki"<br/>
- ...nie, jestem l'Exception i mam la palette "root"!</p>
<p class="artoooooor">Faktycznie, miał na palecie cały unixowy system plików. Zanurzył pędzel w /dev/random i zamachnął się w moim kierunku. W ostatniej chwili odskoczyłem przed plamą, która zamieniła się w granat (a raczej "grrąnat"), który wybuchając wyrzucał czterech urzędników i dwóch ministrów. Otoczyli mnie, ale ja wykonałem szybki unik podatkowy, a oni zaplątali się w przepisy i sami się unieszkodliwili.<br/>
- Ale to ja pierwszy złążę Astrąni un anniversaire na życzenia...znaczy zaurodzinuję życzenia na złożenie...znaczy...<br/>
- Ha, myślisz, że zapomniałem, a tak naprawdę to część mojego planu! - żeby się nie dowiedział, że naprawdę zapomniałem, bo mój plan weźmie w łeb.<br/>
<p class="artoooooor">L'Exception zanurzył pędzel w /media i namalował płytę CD z tytanu, którą we mnie rzucił. Wykonałem na sobie szybki <br/>
<span style="font-family: monospace">mv Artooooor /zapadłaDziura/Szczecin/Gocław</span>,<br/> ale pomyliłem liczbę 'o' i płyta mnie trafiła. W dodatku l'Exception wykonał git commit -m "Hahaha"! Na szczęście miałem przy sobie klienta git, więc mogłem wykonać jeszcze szybszy git revert i uratować jedno z moich 65535 wcieleń.<br/>
- Merde! - powiedział. I nie powiem, co namalował.<br/>
W czasie, kiedy to malował, wyrwałem mu paletę i teraz to on został pozbawiony broni! Zacząłem uciekać w kierunku dworca. <br/>
- revenir...wracaj...come back...ufff!<br/>
- Pocałuj mnie w Champs Elysées!</p>
<p class="artoooooor">W tym czasie z palety - konkretnie z /mnt - farba poleciała na chodnik i stworzyła punkt montowania innego systemu plików - /dev/jeszczeBardziejZapadłaDziura/Goleniów.</br>
- Widzimy się w Workbench, w którym nic mi nie zrąbisz! HAHAHA! - i l'Exception dał nura do Goleniowa, a potem do Amigi w moim pokoju. Rzuciłem się za nim w pogoń, skasowałem bilet jednorazowy na zamontowany system plików (do nabycia w każdym kiosku Bezruchu) i pognałem do swojego domu. Zastałem oczywiście uruchomioną Amigę. Podłączyłem się do portu szeregowego i wlazłem do pamięci. Od razu usłyszałem "Un refrain courait dans la rue" Edith Piaf. Ale nie miałem nawet czasu posłuchać do końca, bo ratowanie świata (znowu...) ma wyższy priorytet. </p>
<p class="artoooooor">L'Exception siedział sobie na ikonie dyskietki "Deluxe Paint IV". Po domalowaniu wąsów ikonie RAMDisku uderzył 2 razy głową w tę, na której wcześniej siedział i otworzył okno z zawartością dyskietki. Ledwo przed nim uskoczyłem! Nie udało mi się natomiast uciec przed ekranem Deluxe Paint IV, który się otworzył i spadł mi na stopę. Auć.<br/>
Na szczęście byłem bardzo blisko przybornika z narzędziami. Użyłem spraya i jak mu przyłożyłem 5 pixelami w oczy...tak l'Exception dosięgnął magicznego przycisku<br/>
<span style="font-family: monospace"> UN<br/>
DO</span><br/>
i moje plany opanowania jego planów opanowania świata spełzły na niczym. Teraz on uderzył głową w przycisk rysujący kółko i próbował mnie zamalować. Na szczęście sam uderzyłem w ten przycisk jeszcze raz i zamiast wypełnionego koła narysował okrąg wokół mnie. Gorzej, że przez to byłem otoczony. L'Exception wybrał czarny kolor i zabrał się do rysowania. Jego błąd, a mój fart, że najpierw zamalował na czarno kilka pixeli z okręgu, z którego dzięki temu zwiałem w ostatniej chwili. Teraz zajrzałem do palety, którą mu zabrałem. Większość z tych farb nie mogła działać w Workbenchu, nawet '/' mogłem mu najwyżej rzucić pod nogi. Ale kilka miejsc było pustych. Zabrałem rysowanie koła i prostokąta na paletę i zacząłem ciskać nimi w przeciwnika, ale ten był zbyt szybki. W odpowiedzi skubaniec postawił zieloną odręczną linię mniej więcej w połowie ekranu i uciekł na dół. Sięgnąłem po kubek z farbą, a on otoczył się niebieską linią. Wypełniłem obszar dookoła niego i tym samym zamknąłem go na obszarze kilkudziesięciu pixeli. Ha! Teraz mogę życzeniować składanie...tfu! składać życzenia. </p>
<p class="artoooooor">Zabrałem się za narzędzie Text i napisałem... ale obok mnie przeleciał jakiś kursor z anteną. L'Exception ma zdalnie sterowany kursor! Skubany wykonał szybkie UNDO i namalował 1 pixel, co uniemożliwiło mi cofnięcie tego UNDO. Skończyło się na tym, że walczyliśmy na życzenia, po czym l'Exception poślizgnął się na jakimś oknie i upadł na głowę. Po chwili stwierdził, że jego powołaniem od zawsze była hodowla pingwinów, wyleciał portem szeregowym i przeprowadził się na Antarktydę. Zostawił mi paletę (made in China) i ten dziwny obraz. Poprosiłem system operacyjny, żeby zrobił mi zdjęcie komórką (ten z kwadratową głową to ja) i wróciłem do Szczecina. Odszukałem jeszcze drzewko cytrynowe (jedyne w Szczecinie, więc nie było trudno, poza tym widzieliście kiedyś drzewo z słuchawkami?) i przemalowałem z powrotem na człowieka (który nadal nic nie zauważył), a gościowi z byłym neseserem poleciłem, żeby wypuścił kota.</p>
<h1 class="artoooooor">Wszystkiego najlepszego, Astroni!</h1>
<span class="artoooooor">Zdjęcie z Workbencha:</span><br/>
<div style="clear: both; text-align: center; overflow: hidden;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUvpxgfQBFAUrEWLcSMK-VkuDFxa8qk1b-1a_ycFI26QsRxD9V_EwIFE7Ij9cEutEMv_jGjirav8rXT4w52E5xZwgz19OOI8pSjJRdKnKi42g0SOrsIpXAHMITFCTnGQovPK8x_IOzTy_5/s1600/140406+paint2.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUvpxgfQBFAUrEWLcSMK-VkuDFxa8qk1b-1a_ycFI26QsRxD9V_EwIFE7Ij9cEutEMv_jGjirav8rXT4w52E5xZwgz19OOI8pSjJRdKnKi42g0SOrsIpXAHMITFCTnGQovPK8x_IOzTy_5/s320/140406+paint2.png" /></a></div><br/>
<span class="artoooooor">
Piosenka na wczoraj: <br/>
<iframe width="420" height="315" src="//www.youtube.com/embed/d9V-zUlrhEE" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
</span>Artoooooorhttp://www.blogger.com/profile/15633987142404803807noreply@blogger.com5Null Bazar, Bhuleshwar, Bombaj, Maharasztra 400003, Indie18.9578557 72.82957669999996118.9559787 72.827055199999961 18.9597327 72.832098199999962tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-80458152278989370712014-03-07T22:01:00.000+01:002014-05-02T17:39:51.572+02:00Artoooooor, Dziennik Superbohatera 23.04.2014 <span class="artoooooor">Witam ponownie :)</span> <p class="artoooooor">W ciągu ostatniego roku nie miałem zbyt wielu okazji do superbohaterowania (bo po co pisać o takich drobiazgach, jak uratowanie jednej planety przed uznaniem przez UE za niezgodną z normami?), dlatego wpisów było tak mało. Ale ostatnio dostałem dziwną wiadomość w nieznanym mi jężyku (jężyk to język kosmicznych jeży). Po przetłumaczeniu za pomocą odwrócenia kartki do góry nogami otrzymałem:</p><blockquote style="color:#f5bbf5; text-align: justify;">Witaj, SuperInformatyku!<br />
Wiesz, co przypadkiem znalazłam? Coś, co cię zainteresuje - siedlisko emulatorów pradawnych systemów operacyjnych w silnikach przeglądarek internetowych! Ktoś zauważył, że to, co kiedyś zarządzało całym komputerem, w praktyce nie waży więcej niż bardziej wypasione animacje GIF i (za jednym wyjątkiem) udało mu się je wyhodować kompletnego, pełnofunkcyjnego MS-DOSa, MacOSa 7, Amigę... I Windowsa! Windowsa 1.0! Zresztą sam zobaczysz, bo podrzuciłam ci właśnie namiary na to wszystko. Całe miasteczka programów, sieci ulic, poleceń... Chciałabym, żebyś sprawdził, jak to dokładnie wygląda - moja superbohaterska bateria wciąż się superbohatersko rozładowuje i naprawdę nie wiem, czy by udzwignęła takie przedsięwzięcie. Potestowałbyś je dla mnie i przy okazji dowiedział się, czy jest wystarczająco bezpiecznie, żeby zapraszać zwykłych nie-super-użytkowników.<br />
<br />
<przytul><br />
Astroni<br />
<br />
P.S. A tu masz wstęp do sprawozdania z wyników tego eksperymentu, które w marcowym numerze zrobił <i>PC Format</i>: <br />
Załącznik:<br />
<div class="nierozwal"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjYyCX6SwIuiU9JOGjHWw7GS3iFBMmK0fAyRmkmD814MNl2CPecEsQmqhgUvJg_ouCdSV49PfSsHSCejQrjSiZRWNI0uujLreycIE_VIoGjVsBUWs7cu6le4fVonEZphX4klV7dCNbgD8n/s1600/PC_Format50.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjYyCX6SwIuiU9JOGjHWw7GS3iFBMmK0fAyRmkmD814MNl2CPecEsQmqhgUvJg_ouCdSV49PfSsHSCejQrjSiZRWNI0uujLreycIE_VIoGjVsBUWs7cu6le4fVonEZphX4klV7dCNbgD8n/s200/PC_Format50.jpg" /></a></div></blockquote><a name='more'></a> <p class="artoooooor">Wyglądają na fajne miejsca na wakacje! Ale warto być przygotowanym na wszystko - zwłaszcza w krainach 16-bitowych, w których idiotoodporność uchodzi za elitarną sztukę. Postanowiłem dowiedzieć się nieco więcej. Pokazałem linki od Astroni sąsiadowi, który przeżegnał się, uciekł do mieszkania i zaryglował drzwi. Pewien pijaczek po usłyszeniu o Windowsie 1.0 przestawił się na wodę mineralną. Nawet w Wyższej Szkole Podstawowej nikt nic nie wiedział... albo nie chciał wiedzieć. Pozostał środek ostateczny - Biblioteka Miejska w Goleniowie. Jest to składnica wszelkiej wiedzy, jaka istniała, istnieje i będzie istnieć na Ziemi - pod warunkiem, że wie się, gdzie szukać. Powiedziałem bibliotekarce, gdzie rosną najlepsze kasztany, ta zaprowadziła mnie między regały nr. 9 i 3/4 a 10. Wcisnąłem jednocześnie książki "Ferdydurke" i "Galaktyką przez autostop", a w podłodze otworzył się właz. Poszedłem korytarzem łączącym bibliotekę z basztą, a potem długimi kręconymi schodami w na szczyt wieży. Żeby dowiedzieć się, że powinienem iść nimi do piwnicy. Wnętrze wyglądało jak siedziba jakiegoś średniowiecznego astronoma... albo alchemika. Kociołki z substancjami, z którymi nie chcę mieć nic wspólnego, sprzęt do pomiaru... sam-nie-wiem-czego i mnóstwo książek wyglądających na napisane 5400 lat temu. Tam zastałem dosyć wiekowego (na oko pięciowiekowego) człowieka.<br />
- <kyh kyh>aaaaaaaaa, więc chcesz zgłębić tajniki <kyh> Windows 1.0?<br />
- I DOS 2.0, a nawet MacOS 5.0<br />
- O wielkie błędy! Wiedz, że rycerze, którzy bronili tych krain byli najlepszymi z 16-bitowych wojowników! Nie dasz rady!<br />
Mimo wszystko jakoś przekonałem go, aby opowiedział mi o tych krainach i o broni, w którą muszę być wyposażony, aby dać radę zamieszkującym tam demonom. W końcu dowiedziałem się, że nie dam rady tam wejść, bo te krainy już nie istnieją. Zresztą nikt nie chciał walczyć 16-bitowym mieczem, skoro taka broń potrafiła się złamać w połowie i sama wtłuc rycerzowi. Fork.</p><p class="artoooooor">Aaaaale guzik się zna, przecież Astroni podała mi sposób na wejście tam! Z pewną pomocą firm jsmachines (Z Ograniczoną Olewką), Jamesfriend i appspot które postawiły kilka maszyn wirtualnych, za pomocą których można się tam dostać. Skorzystałem z pierwszego linka od Astroni i po krótkim "Wiiiiiiiiizg!" już byłem w... nie wiem gdzie. Ale na pewno byłem w okolicy jakiegoś skrzyżowania szlaków. Wszystkie odnogi były dobrze udokumentowane... znaczy okomentowane... znaczy opisane. Poszedłem w kierunku wyznaczonym przez tabliczkę "<a href=http://pcformat.pl/u/841>Miasteczko Windows 1.0</a>". Niestety na wielu rzeczach - nawet na kamieniach przy drodze - można było dostrzec niewielkie napisy "made by jsmachines" - czyli to podróż do wiernej kopii oryginalnych OS-ów. Trochę jak <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/The_Venetian_Las_Vegas">kopia fragmentu wenecji w Las Vegas</a>. Tak, czy siak po kilku minutach dotarłem do miejscowości. Muszę im pogratulować dokładnego odtworzenia wszystkich szczegółów działania. Ledwo założyłem <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Google_Chrome">go(o)gle</a> na oczy, Windows... zawiesił się. Zamierał kursor i wszyscy mieszkańcy (łącznie z pewnym kotem tuż przed dobiegnięciem do miski z Whiskasem). Co ciekawe, kiedy miałem na sobie Go(o)gle Chrome x64 Linux, zajmowało mu to 5 sekund od pojawienia się kursora. Z Go(o)gle Chrome x64 Windows (zarówno uruchomionym na wirtualnej maszynie uruchomionej na Ubuntu, jak i tym prawdziwym) wymaga to wejścia do któregoś budynku z miasteczka C:. Kiedy wyrzuciłem okulary i zabrałem ze sobą <a href="http://wide-wallpapers.net/firefox-girl-wide-wallpaper/">ognistego lisa</a>, wszystko było w porządku, a kot dobiegł do Whiskasa. A same budynki... wow, wiecie, że czułem się jak w Zakopanem? Konkretnie - 20 lat temu były te same budowle, co dzisiaj. Najpierw skierowałem się do pracowni malarskiej Paint. Za 4.99 s czasu procesora dostałem nieskończoną liczbę kartek i farbę w wieeelu kolorach - czarnym, czarnym, czarnym i czarnym. I jeszcze białą w promocji. Narzędzia były mi znane - ołówek, pędzel, gumka, krzywa Beziera, kółka, prostokąty, linie proste, krzywe, łamane i połamane, wypełnione lub nie. I frytki do tego.</p><div class="nierozwal-center"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoZhSvaUDpm3pTK5f_RPvyw0GKfLw0TuUvqRms277Y0yBrEJ6FZ8jaDU00qKvCFPxGcL3PXuVOhqy1w4nLHNCYfmNOuryhV0ksF7fTEhKCfeS-k7bQsmVc3kG1OAC5nWIfzlUHMVkBn9MP/s1600/frytki_do_tego_1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoZhSvaUDpm3pTK5f_RPvyw0GKfLw0TuUvqRms277Y0yBrEJ6FZ8jaDU00qKvCFPxGcL3PXuVOhqy1w4nLHNCYfmNOuryhV0ksF7fTEhKCfeS-k7bQsmVc3kG1OAC5nWIfzlUHMVkBn9MP/s320/frytki_do_tego_1.png" /></a><br />
<span style="font-size:smaller">Frytki do tego i frytki do tamtego</span> </div><p class="artoooooor">Za to jednej rzeczy już nie ma we współczesnym Windowsowie Okiennym, a którą widziałem w miasteczku Windows 1.0 - możliwość wypełniania wzorów. Nie, to nie żaden urząd - ale można sobie stworzyć wielo(aż dwu!) kolorowy wzór, którym zostanie wypełniony dany kształt. Ponieważ wystarczyło mi tej siermię... wspaniałości, przeszedłem do Notepada - producenta pirackich padów na PlayStation pod przykrywką drukarni. I poczułem się dziwnie znajomo. No tak, trzy zakładki w menu, jedna kartka i ledwo istniejące <i>cofnij/ponów</i> - za to do działania wymagany jest jedynie użytkownik z niewielką pamięcią! Zauważyłem, że na ulicy wala się sporo plików .doc. Wziąłem jeden z nich i skierowałem się do prawdziwej drukarni - Write. Niestety... przypałętał się wspomniany na początku kot, a właściciel drukarni miał karmę Whiskas. No i całe miasto znowu zamarło tuż przed tym, jak mrrrruczek dobiegł do miski.</p><div class="nierozwal-center"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKRXswjKNWfyt2evT8JifmuSy0QHBnL32Alje90wFfE0Ry678TPOWE_p2c600vU4-KsEqIEJdmvAkrKg0n3KVYWFLftGjz2JyL0lmjlqgaxtB5wqlJXq87x_2UD7PIMPQCx90eeZTeuVM_/s1600/kot_tu%C5%BC_przed_dobiegni%C4%99ciem_do_miski_z_Whiskasem_1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKRXswjKNWfyt2evT8JifmuSy0QHBnL32Alje90wFfE0Ry678TPOWE_p2c600vU4-KsEqIEJdmvAkrKg0n3KVYWFLftGjz2JyL0lmjlqgaxtB5wqlJXq87x_2UD7PIMPQCx90eeZTeuVM_/s320/kot_tu%C5%BC_przed_dobiegni%C4%99ciem_do_miski_z_Whiskasem_1.png" /></a><br />
<span style="font-size:smaller">Schemat zawieszania się Windowsa</span> </div><span class="artoooooor">A szkoda, bo chciałem poszukać tam jakiejś kawiarni...</span> <p class="artoooooor">No nic, musiałem poprosić Astroni o reset moich 'o' z półobrotu, wszystko stało się czarne. I czułem się jak linia w Tetrisie - z góry spadały kolejne komunikaty o tym, że pamięci ma cały 1MB, że kot jest zdrowy i że nie ma klawiatury, co można rozwiązać naciskając dowolny klawisz. Tło mignęło na biało i... znalazłem się na znanym już skrzyżowaniu. Próbowałem pójść jeszcze raz w stronę miasteczka Windows 1.0, ale strasznie kręciło mi się w głowie. Poszedłem którąś ścieżką i dopiero na końcu przekonałem się, że dotarłem do miasteczka <a href=http://pcformat.pl/u/840>DOS 2.0</a>. A raczej tabliczki mówiącej, że tu jest takowa miejscowość, bo... nic tam nie widziałem. No dobra, było biurko i jakaś pani siedząca za nim - widocznie lubi pracować na wolnym powietrzu. Podszedłem do niej, a ona powiedziała bardzo miłym głosem:<br />
A><br />
Skąd wiedziała, jak mam na imię? Ale to '>' brzmiało jak głos Katie Melua! Bardzo brakowało mi tego dnia kawy, więc powiedziałem:<br />
A> coffee please<br />
Na co ona zmartwiona odpowiedziała:<br />
Bad command or file name<br />
Dalsza konwersacja była bardzo pasjonująca:<br />
A>help<br />
<poprawiając dłuuugie, czarrrne, krrręcone włosy> Bad command or file name<br />
A>no dooobra<br />
Bad command or file name<br />
A>dir<br />
Bad... No dobra, żartowałam.<br />
Po czym opowiedziała mi trochę o miasteczku A. Zainteresował mnie blok BASIC. No cóż, okazało się, że nie można zobaczyć żadnego budynku. Ba, nie można nawet zobaczyć mieszkańców - o wszystkim można najwyżej usłyszeć od niej. Aby wejść do sklepu BASIC też musiałem mieć zgodę pani Powłoki. Ale kiedy zagadałem do niej:<br />
A>tree<br />
dowiedziałem się, że nie ma tam kawiarni - to dopiero od wersji 6.66 tego miasteczka. Zmartwiło mnie to bardzo - od Astroni z nowszych wersji miałem tylko adres wioski <a href=http://pcformat.pl/u/839>DOS 5.0</a>. Dlatego też porozmawiałem jeszcze chwilę (jej numer telefonu to "Bad command or file name") i poszedłem w stronę znanego już skrzyżowania. Szukałem drogowskazu do miasta <a href=http://pcformat.pl/u/842>MacOS</a>, ale zamiast tego zobaczyłem... przystanek linii 404 Sydney-MacOS. Pospiesznie wsiadłem w pospieszny autobus i pospiesznie pojechałem do tej krainy. Na miejscu powitała mnie sekretarka i zaproponowała kawę w czasie oczekiwania na włączenie systemu - w końcu! Niestety zniknęła po kilku sekundach (i to z kawą), bo system już na mnie czekał.</p><div class="nierozwal-center"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikbrGcJPyHPMMXmnS0J_x-eQLdFlGLZhRfuX62MLngGHRXQN-hebJxj8NCg1GIDv8dTtQ4k5ZxvcrIjWtaz1bNWIvEsunAYHG14ojnABSg35EsFiJvcRk4uAowWE2w-C_c0iwGg4aTY8lM/s1600/znikn%C4%99%C5%82a_po_kilku_sekundach_(i_to_z_kaw%C4%85!)_1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikbrGcJPyHPMMXmnS0J_x-eQLdFlGLZhRfuX62MLngGHRXQN-hebJxj8NCg1GIDv8dTtQ4k5ZxvcrIjWtaz1bNWIvEsunAYHG14ojnABSg35EsFiJvcRk4uAowWE2w-C_c0iwGg4aTY8lM/s320/znikn%C4%99%C5%82a_po_kilku_sekundach_(i_to_z_kaw%C4%85!)_1.png" /></a><br />
<span style="font-size:smaller">Kawa uciekająca z panią (lub odwrotnie)</span></div><p class="artoooooor">To miasto było zupełnie inne, niż dotychczas przeze mnie odwiedzone. Przy głównej ulicy panował wręcz niemiecki porządek - dysk, potem ikony katalogów, osobno programs, osobno games, trawa między ulicą a chodnikiem przystrzyżona i pomalowana na zielono. Najpierw obowiązek, potem przyjemność - zacząłem od Games. Wszedłem do salonu gier i zapłaciłem 0$ za żetony - cena wzrosła trzykrotnie od mojej ostatniej wizyty tam 100 lat temu - jak tak można? W Cannon Fodder kilka razy sam się zastrzeliłem (ale przynajmniej przegrałem z geniuszem!). Kolejna - Orion 1.82 - jakaś kosmiczna "latanka". Oprócz tego odmiana Ponga przypominająca pewnego pożeracza monet z salonów gier w Polsce - coś, w czym można było tak uderzyć krążek, aby szybciej powędrował do bramki przeciwnika. I jakaś strategiczna - Risk. Super.<br />
Wyszedłem z tego budynku i powędrowałem ulicę dalej. Zobaczyłem budynek... Microsoft Office. I Microsoft Works. I MacPaint dziwnie podobny do MS Painta. Ktoś mi powiedział, że sklepikarze z Zakopane... znaczy z Windowsa 1.0 przenoszą się na weekendy tutaj, żeby trochę dorobić. A że teraz nie ma weeekendu? I co gorsza, nie ma kawy! Za to mogłem kupić oscypka.</p><div class="nierozwal-center"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifsHpF_PP5MlCKo5jLno_qiGyy0dCaHCgk9nJ3qKoenxraw_0vGFdZtuIsHD1m2euY35IG00rtTQ8CqyLEDJ2TCJMk2sI9H8TvIodG9_hJUYz49zEgJMkJ31kAO6_JuloyV9FPduNKQZQl/s1600/oscypek_1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifsHpF_PP5MlCKo5jLno_qiGyy0dCaHCgk9nJ3qKoenxraw_0vGFdZtuIsHD1m2euY35IG00rtTQ8CqyLEDJ2TCJMk2sI9H8TvIodG9_hJUYz49zEgJMkJ31kAO6_JuloyV9FPduNKQZQl/s320/oscypek_1.png" /></a><br />
<span style="font-size:smaller">Oscypek (z nadgryzionymi kilkoma pixelami)</span></div><p class="artoooooor">Zdegustowany brakiem napoju programistów Javy wsiadłem w autobus powrotny i przy skrzyżowaniu, rozglądając się za <a href=http://pcformat.pl/u/843>Amigą</a>, poszukałem tabliczki z napisem "Workbench". I znowu takowej nie znalazłem - zamiast tego na tabliczce był rysunek dyskietki. Ponieważ kilka takich nośników danych leżało obok, a tabliczka miała... stację dyskietek, włożyłem nośnik do napędu. Z nieba zjechała.... winda z napisem Workbench! Wsiadłem, drzwi się zamknęły i winda zaczęła jechać w górę. Z głośników dobiegał kobiecy głos: "Wysokość 500m. Mamy 1 MB pamięci. Niestety nie znaleziono zegara czasu rzeczywistego. Jesteśmy na wysokości 3000m. Uruchomiono CLI2..." Po jakiejś minucie wysiadłem w podniebnym mieście Workbench. Niestety musiałem zostawić przed wejściem ognistego lisa i założyć gogle. Całość została wykonana jako plugin do wspomnianych gogli - wszystko było mi w nich po prostu wyświetlane (ale miałem nadzieję, że kawa będzie prawdziwa). I co się okazało... udało mi się nawet tam pobawić! Problem w tym, że kiedy miałem na sobie gogle kompatybilne z Linuxem, po wejściu na dyskotekę (First Demos->Boing) wszystko wracało do stanu początkowego. Pod goglami kompatybilnymi z Windowsem działały. Z dźwiękiem. Ale żadne z nich nie zaparzyło mi kawy :(</p><p class="artoooooor">Po raz kolejny wróciłem do skrzyżowania. No i cóż - okazało się, że opowieści o straszliwych demonach zamieszkujących Windowsa 1.0, Dos 2.0 i MacOS 5.0 to bajki - nie miałem okazji zatłuc żadnego potwora :( Co więcej, mieszkańcy są całkiem pokojowo (a czasami nawet kuchennie!) nastawieni. Zobaczyłem na skrzyżowaniu jeszcze jedną tabliczkę - z napisem "Galeria - otwarta 25h/dobę". Faktycznie, Astroni mówiła coś o <a href="http://www.virtualdesktop.org">miejscu, w którym te systemy nie odtworzyły się zupełnie</a>... Miałem szczęście trafić na godziny otwarcia, więc poszedłem tam. Był straszny ruch - aż 1 osoba poza mną zwiedzała wystawę. Dosyć osobliwą wystawę - każdy obraz był interaktywny i przedstawiał zdjęcia z interfejsu jednego systemu operacyjnego. A raczej coś pomiędzy zdjęciami, filmem i grą - można było dotknąć obrazu (kustosz udawał, że nie widzi) i wpłynąć na to, co jest na nim wyświetlane. Ich jakość była bardzo zróżnicowana - najlepiej został oddany interfejs i ekspresja starych OS-ów, np. Windozy 95. I... w ramach biletu była kawa! A raczej tylko interaktywne zdjęcie filiżanki kawy - można było przełączać między wersją pustą a pełną, ale napić się już nie.<br />
I szukałem kawy długo i szczęśliwie.</p><br />
<span class="artoooooor">Artoooooor. Oryginalny tylko z sześcioma 'o'.</span><br />
<br />
<span class="artoooooor">A na wczoraj piosenka, która zawsze była dla mnie magiczna:</span><br />
<iframe width="420" height="315" src="//www.youtube.com/embed/4zLfCnGVeL4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>Artoooooorhttp://www.blogger.com/profile/15633987142404803807noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-63211573162165956862014-02-07T19:00:00.002+01:002014-02-10T23:00:06.280+01:00Myth, Dziennik Superbohatera 07.02.14r. Piątek<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVXqnBIpNJOx7FwTXkfJ93EvDgAIz8bxlicZZsXdZVfowNa8BjDmtstM2sbr4WnXFfJYNQmj-F7UYJNJgvv3bBS4Lkpy7q1pjY_xzSkskaBcu_C3npW64vigl3WyD0-gkKIuW53_z9cjzw/s1600/sadasdas.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVXqnBIpNJOx7FwTXkfJ93EvDgAIz8bxlicZZsXdZVfowNa8BjDmtstM2sbr4WnXFfJYNQmj-F7UYJNJgvv3bBS4Lkpy7q1pjY_xzSkskaBcu_C3npW64vigl3WyD0-gkKIuW53_z9cjzw/s1600/sadasdas.jpg" height="320" width="320" /></a>Przyznaje szczerze że ostatnio nie mam czasu na pisanie, no bo wiecie, jak człowiek studiuje, walczy z potworami i podrywa 1000 kobiet a w dodatku przez przypadek sprowadził na świat swojego anioła stróża to jednak ani czasu, ani ochoty, ani sił na pisanie.<br />
<br />
Ale powiem wam że całkiem nieźle mi idzie życie, wchodzę dumnie jak orzeł po schodach, tzn bo orłom ciężko się wchodzi po schodach, ale chodziło mi o to że jestem dumny jak orzeł, a wchodzenie po schodach to takie parcie życiowe naprzód, jak lodołamacz. Znowu źle, teraz jestem dumnym jak orzeł lodołamaczem wchodzącym po schodach życia. A prawda jest taka że jestem wielbłądem dumnym jak orzeł który przy pomocy swych wielbłądzich kopytek wspina się lodołamaczem pomalowanym w ognie po schodach przeznaczenia stawiając mu dzielnie opór, albo nie, nie stawia, on nagina go do własnej woli. Tak właśnie ze mną jest.<br />
<br />
Dziś wpis będzie typowo blogowy, nie będzie ratowania świata, nie będzie wybuchów, nie będzie oprychów. Dlaczego? Bo dziś jest bardzo ważny dzień, 7 Luty, piątek. Powiedzieć wam dlaczego dzisiejszy dzień jest taki ważny? W sumie wasze zdanie i tak się nie liczy bo i tak wam powiem.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Otóż dzisiejszy dzień jest tak ważny dlatego że dziś jest ten dzień w roku gdy po zimie, mroku i okropności, przychodzi wiosna, światło i dobroć. Nawet posprzątałem w Centrum Dowodzenia, aż Ariadna się zdziwiła że jest tu tyle miejsca. A tak, bo wy nie wiecie. Tzn wiecie ale no, jakiś czas temu dzięki wielkiemu magicznemu wielorybowi przyzwałem mojego anioła stróża, no i ona nazywała się Alicja, tylko że to jest kobieta jednak... I uznała że na Ziemi będzie nazywać się Ariadna, mi to nie przeszkadza więc tak ją teraz nazywamy z Luną. No tak, Luna, ech, ostatnio zrobiła się odrobinę zazdrosna chyba, tylko nie wiem czy o to że wszędzie za mną chodzi Ariadna i nawet śpi w jednym łóżku... Czy może dlatego że ona nie ma swojego anioła stróża.<br />
<br />
Z dobrych informacji to jeszcze R.O.M.A.N. się odezwał, niebawem wróci z jednego z równoległych światów. Zaczyna mi już go brakować. A i zacząłem pracę nad nowym pancerzem, jest nieźle. Mam już większość klatki piersiowej, naramienniki, pośladki i ochraniacz na krocze. Ale to jeszcze nie koniec, czuję że dziś zbuduje jeszcze jakieś "hohohohohohoh". Z jeszcze lepszych informacji to zacząłem prowadzić sesję rpg, ludzie na nich płaczą. Jestem z siebie dumny.<br />
<br />
Niedawno znalazłem fajną piosenkę "Monster" zespołu Skillet, 2 dni chodziłem i słuchałem jej bo wiedziałem że coś mi przypomina i że już ją słyszałem, po dwóch dniach zdałem sobie sprawę gdzie i kiedy ją słyszałem. Ale wam nie powiem, żyjcie w niewiedzy.<br />
<br />
No i powiem wam że całkiem przyjemnie się siedzi w nowym bałaganie (nie wspomniałem że zrobiłem porządek tylko po to by zrobić większy bałagan?). Słucha muzyki i nie przejmuje tym że alarm może nagle zadzwo....<br />
<br />
UŁuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!<br />
UŁuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!<br />
UŁuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuŁuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!<br />
<br />
Tak, to alarm.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrQcksW8VXMh46DKIWbCFrtdjt0Zmziox2HAZc1h2GrsibZoyKH7123OWJH5CHjrd0uQ7OmBHtQ2dUUWfuutdyF3VUtXC7J3fZeBPrEjjOwOduYgJvOSQXDc09JpdsQ-X1FtrI4t_8YHe_/s1600/fds+fds+f.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrQcksW8VXMh46DKIWbCFrtdjt0Zmziox2HAZc1h2GrsibZoyKH7123OWJH5CHjrd0uQ7OmBHtQ2dUUWfuutdyF3VUtXC7J3fZeBPrEjjOwOduYgJvOSQXDc09JpdsQ-X1FtrI4t_8YHe_/s1600/fds+fds+f.jpg" height="312" width="320" /></a>Tym razem po mieście piędzi jakąś dziwna dziewczyna siedząca w ogromnym kole z nieznanego pierwiastka. Czyli jednak szykuje się typowy dzień, a już miałem się zdrzemnąć. Natychmiast wyruszyłem, sam. Dlaczego sam? Bo Luna jeszcze nie przyszła a Ariadna akurat wyszła. Powiem wam że strasznie nie lubię starych babć typu "lodówka w dupie". No wsiadam do autobusu bo oczywiście pancerz w budowie więc sobie nie polecę. W autobusie może z 10 osób, miejsc 40. Wsiadaj sobie dwie babcie. Podchodzą do mnie i mówią "Jaka to młodzież w dzisiejszych czasach zdziczała, jeszcze sobie siedzą! a my stare, zmęczone musimy stać" (miała 30 wolnych miejsc). Miałem do wyboru strzelić jej w twarz z pistoletu, pociąć kataną, zignorować albo ustąpić miejsca. Pomyślałem że może jest ślepa (nie była) i tylko jej się wydaje że nie ma miejsc siedzących. No to mówię:<br />
-No proszę niech pani sobie usiądzie.- a wiecie do mi odpowiedziała ta stara jędza?<br />
-Ja na ugrzanym nie siadam.-Rozumiecie? Wyobraźcie sobie jaka we mnie furia wstąpiła.<br />
-No ale ja nie mam w dupie lodówki tak jak pani.-akurat zatrzymywał się autobus, z taką siłą nacisnąłem przycisk otwierania drzwi i z taką furią wyszedłem z autobusu że gdyby to były drzwi obrotowe to by się kręciły nonstop przez wieczność.<br />
<br />
Krój czarnego body świetnie podkreślał jej wszelkie kobiece walory, czerwona szminka na ustach dodawała powabności, typowa femme fatale, pędzi sobie typowym monocyklem niszcząc wszystko na swojej drodze. Próbowałem do niej strzelać ale dziwny pierwiastek z którego był wykonany pojazd niwelował nawet skutki działania pocisków przeciwpancernych typu "a pieprz się". Użyłem więc do jej pokonania mojego obciążenia genetycznego, nieprzeciętnie wielkiej inteligencji. Wspiąłem się na balkon pobliskiego bloku, by wejść z niego na kolejny i kolejny. Gdy dotarłem do najwyższego, 10 piętra, wskoczyłem na pobliskiego żurawia budowlanego. Podreptałem do kokpitu, uruchomiłem żurawia, na szczęście miał akurat przymocowaną kulę do wyburzeń. Odpowiednio rozbujałem kulę i uderzyłem w nadjeżdżający ideał kobiecości. Co prawda najpierw trafiłem w blok i siedzibę urzędu transportu miejskiego ale to się nie liczy. Trafiłem ją! Jej monocykl poszedł w diabły. Zszedłem z żurawia i popędziłem obezwładnić kobietę. Pachniała naprawdę pięknie i zachęcająco- Typowa Femme Fatale. Potem przyjechała policja i zapakowali ją do radiowozu.<br />
<br />
Jak potoczy się dalej moje życie? o co w ogóle chodzi? dlaczego żyjesz w niewiedzy?<br />
<br />
Wszystko to w kolejnym wpisie!<br />
Piosenka dnia<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/1mjlM_RnsVE" width="560"></iframe>
Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-52618282452383704702014-01-10T17:24:00.000+01:002014-01-11T22:23:21.602+01:00Myth, Dziennik Superbohatera, Piątek 9.01.2014rPo sporym mordobiciu trafiłem do domu Pani Aldony i Pana Waleńroda, otrzymałem z ich strony leczenie, wparcie duchowe oraz całe mnóstwo cytatów które odnoszą się do życia. A na odchodne otrzymałem przedziwny worek, dosyć ciężki, myślałem że to ziemniaki.<br />
<br />
Gdy wraz z Luną wróciliśmy do Tajnej Siedziby kompletnie zapomniałem o worku.<br />
<br />
<span id="intertext1">Gdy spędzałem czas siedząc i gapiąc się w ekran monitora, zakamarkiem oka zauważyłem że worek się
poruszył, zaciekawiony skupiłem na nim całą swoją uwagę. Worek znów się
poruszył</span><br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwurp1voCP0JgH3rPa7YnKy0-K3BoWO_G9q8S44AfH16pnNEYlcTftFVoixZCOqP8wOskMaKE_1zpWYbCeR9AmVOSg3kaDetllMXRu9WbcznKl9A3S2ca8q0jMt8CSUwfFvLh98iilmW2R/s1600/e5+rg.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwurp1voCP0JgH3rPa7YnKy0-K3BoWO_G9q8S44AfH16pnNEYlcTftFVoixZCOqP8wOskMaKE_1zpWYbCeR9AmVOSg3kaDetllMXRu9WbcznKl9A3S2ca8q0jMt8CSUwfFvLh98iilmW2R/s1600/e5+rg.jpg" height="320" width="320" /></a><span id="intertext1">- Luna! Przynieś patelnie bo w worku od Waleńroda jest szczur!- Z
zaciekawieniem zbliżyłem się do worka, poczułem silną pokusę otwarcia
worka... Nie mogłem się jej oprzeć, pociągnąłem za złoty sznurek,
wiązanie puściło i ścianki worka rozchyliły się. Pierwsze co zauważyłem
to niezwykle jasne światło, jakbym patrzył w słońce, gdy moje oczy
przyzwyczaiły się do blasku, to ujrzałem zawartość...</span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">- O KURWA! To ludzkie ciało! Kompletnie gładkie, łyse, zwykłe ludzkie ciało! W worku! A gdzie szczur?!- Nagle poczułem jak w moje ciało wbija się miliard nieistniejących igieł. Zacząłem się świecić i wszystkie otworki które zrobiły niewidzialne igły zaczęły sączyć światło do ciała leżącego w worku. Dostrzegłem że ciało z worka zaczyna się zmieniać, na głowie wyrastają włosy, uwydatniają się kości policzkowe, piersi, miednica się poszerza... </span><br />
<span id="intertext1">-Myth-san! Co się dzieje?!-krzyknęła przerażona Luna trzymając w ręku patelnię. </span><br />
<span id="intertext1">Po chwili, albo po godzinie, albo może po całym milenium... Moje świetliste rany przestały krwawić i opadłem z wycieńczenia na ziemię. Miałem jednak siłę jeszcze patrzeć na owe ciało z worka. Ciało wstało i ukazało pełnie swojego oblicza. Nadal biło od niego, a raczej niej, taki czysty blask. </span><br />
<span id="intertext1"></span><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<span id="intertext1">Kobieta stała nade mną w całej swej nagiej okazałości, patrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi złotymi oczyma i się uśmiechała. Przez ten uśmiech w pierwszym momencie nie zauważyłem złotych skrzydeł wyrastających z jej pleców. Sposób w jaki mrużyła oczy wprowadzał mnie w stan osłupienia, czułem się jak zamrożona foka. Zbliżyła się, dokładnie przyjrzałem się jej piersią, dotknęła ręką mojego czoła i nagle zaszumiało mi w głowie oraz obraz przed oczyma zaczął falować, po kilku sekundach przestał i byłem pełen energii. </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Gdy doszedłem do siebie zobaczyłem rozpaloną do czerwoności Lunę czającą się by zaatakować anielicę. Anielica kucała przy mnie i przyglądała mi się. W ostatniej chwili zrobiła uskok i dostałem w twarz z patelni.</span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEH1luK1Q7bXKTswkO8wLfywz24M4VRqTY4LBsnbYvXFrSdlnyaBMMeRYGz-vCudpks-6kwW2M5H9DI8BpH-7B-UzcdJ3EBp18KfILJD-8QAVz0dDmAJBMA3_-icgWNpYUZQS3h2NtMphn/s1600/df+dfh+df.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEH1luK1Q7bXKTswkO8wLfywz24M4VRqTY4LBsnbYvXFrSdlnyaBMMeRYGz-vCudpks-6kwW2M5H9DI8BpH-7B-UzcdJ3EBp18KfILJD-8QAVz0dDmAJBMA3_-icgWNpYUZQS3h2NtMphn/s1600/df+dfh+df.jpg" height="301" width="320" /></a><span id="intertext1">Gdy już wszyscy się uspokoili, a błękit mego siniaka na czole osłabł, podjęliśmy konwersację. </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Pominę fragment o rozmowie i fragment o tym że anielica koniecznie chciała chodzić w pończochach. </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Po jakiejś godzinie rozmowy dowiedziałem się że owa anielica ma na imię Alicja i jest moim aniołem stróżem. Dowiedziałem się że została ściągnięta na ten świat przez potężne zaklęcie będące w worku, ale w worku było też ciało. Ciało było wytworzone sztucznie, specjalnie dla anioła który miał się pojawić, ponieważ anioł jakotako sam nie potrafi wytworzyć sobie fizycznego ciała, dlatego potrzebuje takiego "neutrala" w którego wchodzi dusza anioła i nadaje mu ostateczną formę. Przyznam że to sprytne.</span><br />
<span id="intertext1">- Ale tak właściwie to po co tu jesteś?-zapytałem Alicji</span><br />
<span id="intertext1">- A skąd ja mam wiedzieć? Nie chciałam być materialna.- odpowiedziała.- To Ty mnie jakoś przywołałeś, miałeś nawet specjalnego neutrala do umieszczenia mojego ciała w nim, więc to nie mógł być wypadek.</span><br />
<span id="intertext1">- Ale ja ten worek dostałem! A poza tym skoro jesteś moim aniołem stróżem to nie powinnaś jakoś za mną latać i wiedzieć to wszystko?</span><br />
<span id="intertext1">- Pffff! Jeszcze miałabym za Tobą latać... Jesteś śmiesznym małym człowieczkiem, jedyne co Cię różni od większości to Twoje supermoce i to że masz w sobie anihilium. Prawdę mówiąc nie lubię Cię, nie podoba mi się Twój styl życia i ja nie chciałam być Twoim aniołem stróżem.</span><br />
<span id="intertext1">- Ahaaa, no miło wiedzieć i w sumie dzięki za szczerość. Prawdę mówiąc myślałem że moim aniołem stróżem jest ktoś pokroju Achillesa albo Berserka... - dodałem lekko zawiedziony. </span><br />
<span id="intertext1">- Alicja-san, powiedz czym jest anihilium?- zapytała Luna</span><br />
<span id="intertext1">- Echhh, dlaczego wy nic nie wiecie... Anihilium to taka specjalna zdolność, nie wiem jak wy to nazywacie, Boże błogosławieństwo? Miecz archanioła?</span><br />
<span id="intertext1">- Tak, wiemy czym jest miecz archanioła i wiem że go mam.-odpowiedziałem z dumą.</span><br />
<span id="intertext1">- No masz, nie wiem jakie masz znajomości tam na górze ale to jeden z lepszych "mieczy".</span><span id="intertext1"> </span><br />
<span id="intertext1">- Więc wiesz co to za moc?- zapytałem</span><br />
<span id="intertext1">- Oczywiście, Anihilium sprawia że stajesz się nieśmiertelny i Twoje rany goją się w trakcie tego jak są Ci zadawane. Ale musisz jeszcze wiedzieć że...</span><br />
<span id="intertext1">- Luna, słyszałaś!? -przerwałem Alicji- Jestem nieśmiertelny i moje rany się goją, jestem jak wolverine tylko że lepszy! Szybko weź szpadę ze ściany i mnie dziabnij.</span><br />
<span id="intertext1">- Co? Myth-san, ja nie mogę, bo przecież Ty jesteś moim... Przyjacielem.</span><br />
<span id="intertext1">- Oj no, słyszałaś że nic mi się nie stanie, dziabnij.- No i dziabnęła, prosto w udo, niestety wbrew temu co powiedziała Alicja, rana się nie zagoiła.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqb4eV8vbf5faQ-e3eOpVDearJ17ZgNi19gcELqDsRkhaozP2pNJuGJUpJlA6jTdEHxA154i5nRfthMyB9McxIAXQnoNOuWBHIQEPsK068JbxvBzHqLKc7W07jrs_3Qx_FctCF8a7Un36H/s1600/s+gds+gsd+g.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqb4eV8vbf5faQ-e3eOpVDearJ17ZgNi19gcELqDsRkhaozP2pNJuGJUpJlA6jTdEHxA154i5nRfthMyB9McxIAXQnoNOuWBHIQEPsK068JbxvBzHqLKc7W07jrs_3Qx_FctCF8a7Un36H/s1600/s+gds+gsd+g.jpg" height="320" width="320" /></a><span id="intertext1">- AŁAAAAAAA! Nie goi się? Nie goi się! Dlaczego się nie goi?!- rana w udzie strasznie bolała, Luna aż odskoczyła i zakryła sobie twarz łapkami, by nie widzieć krwi tryskającej z mego uda.- Niech mi ktoś poda chusteczkę! Albo dzwońce po karetkę! Albo nie bo jak im powiem że jestem superbohaterem który myślał że jest nieśmiertelny i dziabnął się szablą, to mogą pomyśleć że coś jest ze mną nie tak.</span><br />
<span id="intertext1">- Nie dałeś mi wytłumaczyć- Alicja położyła rękę na moim udzie, z jej ręki błysnęło światło i małe okruszki światła zaczęły latać we wszystkie strony jak pszczoły wokół ulu. Wyjęła szablę i rana się zagoiła w oka mgnieniu.- miałam Ci powiedzieć że goją się tylko rany śmiertelne... Nie zginiesz ale możesz cierpieć, będziesz cierpiał ale masz mnie, będę przy Tobie przez jakiś czas, możesz na mnie liczyć. Wyleczę Cię zawsze.- Znów się uśmiechnęła i jakby ten jej wcześniejszy zły humor przeminął niczym odległy w czasie kwiecień. Pomimo tego że wszystko było okej, to czułem jednak w sercu taki pustostan.</span><br />
<br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Wiiiiiiiiiiiuuuuuuuuu! </span><br />
<span id="intertext1">Wiiiiiiiiiiiuuuuuuuuu! </span><span id="intertext1"> </span><br />
<span id="intertext1">Wiiiiiiiiiiiuuuuuuuuu! </span><br />
<span id="intertext1">Alarm! Wykryto zagrożenie!</span><span id="intertext1">-Oznajmił komputer, jeden z trawników w centrum zamienił się w wielkiego trawiastego potwora i je wiertła w pobliskim sklepie z narzędziami. </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Gdy rozbrzmiał alarm akurat piłem herbatę i się zachłysnąłem. Dostałem czkawki.</span><br />
<span id="intertext1">- Alic... Czk...Ja, czy mog</span><span id="intertext1">... Czk...Łabyś wyleczyć moją</span><span id="intertext1">... Czk... Czkawkę?</span><br />
<span id="intertext1">- Nie, nie mogę.-odparła.</span><br />
<span id="intertext1">- Ale</span><span id="intertext1">... Czk... Dlaczego?</span><br />
<span id="intertext1">- No bo jak czegoś ode mnie chcesz, to czuję presję i tym bardziej tego nie mogę zrobić.</span><br />
<span id="intertext1">- </span><span id="intertext1">Czk...Aha, no to nie</span><span id="intertext1">... Czk...Ważne.- Czkając nałożyłem na siebie pancerz i wraz z moimi dwoma towarzyszkami ruszyłem walczyć z potworem. </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Co będzie dalej? Czy znów zrobię sobie krzywdę? Czy może tym razem kogoś uratuje? </span><br />
<span id="intertext1">Wszystko to w kolejnym wpisie!</span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Piosenka dnia:</span><br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/hPI29dzn_qE" width="420"></iframe>
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Dobranoc:) </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-60284827068666147202014-01-04T20:53:00.001+01:002014-01-06T22:33:23.763+01:00Myth, Dziennik Superbohatera. Sobota 4.01.2014r Zauważyliście że <span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">G</span> to taka dziwna litera? Jakby kręciła się w kółko...<br />
<br />
Ale gdzie ja jestem? Leżę, zimno, mokro, boli... <br />
<br />
Normalnie bym się nie martwił tym co się stało...<br />
<br />
Ale cóż, w obecnej sytuacji trochę się wszystko skomplikowało.<br />
<br />
Dawno nie byłem tak poobijany, nie czuję nogi. Tzn jak się macam to czuję ale mam wrażenie jakbym nie miał czucia...<br />
<br />
W ogóle to gdzie ja jestem? - Zapytałem ale odpowiedziała mi tylko cisza.<br />
<br />
Po chwili gdy mój mózg wydostał się z "celi otępienia" poczułem swąd palonego ciała, ciepło i światło ognia z mojej prawej strony. Gdy całkiem doszedłem do siebie zauważyłem że leżę na brzegu rzeki, moja zbroja jest w druzgocącym stanie, jestem w wielu miejscach poparzony, szczególnie na plecach.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHN85kIo4Y83PFPaCaQSqZjTNUIazrDfW2gUMSExDKOsM0elfPj5mZgXT4q7iiDjLhKO_vHEnhjMHogFZTDadVU8a_rioZ7953cHtP8sXiJHeYANpEM3ljtxIJ9iUFLSiza74TRlFXqHTt/s1600/afads+gs.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="284" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHN85kIo4Y83PFPaCaQSqZjTNUIazrDfW2gUMSExDKOsM0elfPj5mZgXT4q7iiDjLhKO_vHEnhjMHogFZTDadVU8a_rioZ7953cHtP8sXiJHeYANpEM3ljtxIJ9iUFLSiza74TRlFXqHTt/s320/afads+gs.jpg" width="320" /></a><br />
Ale co się stało? Pamiętam jedynie jego głos "Zbliżasz się do rozdroża, będę miał Cię na oku".<br />
<br />
Potem były wybuchy i dużo ostrzy, pamiętam jak mnie ranili... BOŻE! PRZECIEŻ ONI MI PODCINALI RĘCE!<br />
<br />
Ale ciekawszą kwestią jest to że one nadal są, tzn je mam i mogę normalnie sobie nimi machać. Poobijany człowiek który macha sobie dłońmi leżąc w błocie musi być niesamowicie interesujący dla tego wieloryba który siedzi w tej rzece i gapi się na mnie.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
-Wszystko w porządku panie superbohaterze?- zapytał wieloryb. Postanowiłem go ignorować, chyba nie dostałem za mocno w głowę i teraz widzę gadającego wieloryba... Pewnie mi się zdawało.<br />
-Pytałem o coś, czy wszystko dobrze?- kolejny raz zapytała przerośnięta ryba. Więc jednak mi się nie zdawało, spróbowałem się podnieść ale rany były zbyt bolesne. <br />
-Pewnie uderzył się pan w głowę i zapomniał jak się mówi, pomogę panu.- wieloryb podpłynął, użył swoich płetw do położeniu mnie na swoim grzbiecie a potem dodał: - spokojnie, zabiorę Cię w bezpieczne miejsce- zaczął płynąć. Poderwałem się resztką sił, poczułem okropne pieczenie w klatce piersiowej, lecz się odciągnąłem na płetwie grzbietowej i kazałem mu zawrócić:<br />
-Stój! Co z Luną? Gdzie ona jest? Jeśli ja tak wyglądam to co się stało z nią? Zawracaj!<br />
-<span id="intertext1">Młodości! Jakże wielkie twe ofiary!</span> Spokojnie, ona jest już w miejscu docelowym naszej podróży i zapewniam że wygląda lepiej niż pan.<br />
-No ale ktoś może potrzebować jeszcze pomocy! Zawracaj.<br />
-Nie mogę, muszę Cię uratować.- odparł wieloryb- wszyscy nie żyją, już im nie pomożesz.<br />
-Ale ja muszę, po to przecież jestem...- odparłem czując coraz większe palenie w płucach, jakbym zjadł wiadro roztopionego żelaza. Ból był tak silny że osunąłem się na grzbiet wieloryba i straciłem przytomność. <br />
<br />
-Pani Aldono! Pani Aldono! Myth-san się budzi! - usłyszałem znajomy głos, przetarłem jeszcze zaspane lewe oko i spojrzałem na Lunę, siedziała przy moim łóżku cała uradowana a jej nos zdobił plasterek na którym z jednej strony widniał kwiatek a z drugiej serduszko. Zauważyłem że wstążka w jej włosach była nadpalona a szminka najprawdopodobniej zaginęła gdyż jej usta były niepomalowane. <br />
- O widzę że wstałeś, jak się czujesz?- podeszła do mnie dziwna, pomarszczona niewielka kobieta. Była ubrana w jakąś starą suknię balową.<br />
-Co się stało? Gdzie ja jestem?- poderwałem się z łóżka, jednocześnie poczułem znów ból w klatce piersiowej.<br />
-Leż Myth-san! Wszystko będzie dobrze, to jest pani Aldona, pana Waleńroda już poznałeś.<br />
-To ten gadający wieloryb jednak mi się nie śnił?<br />
-Zapewniam Cię że nie-Odpowiedziała staruszka- to mój mąż.<br />
-Ahhha, nie wiem co tu się dzieje ale ja muszę już iść. W mieście grasuje szaleniec a ja muszę go powstrzymać. Kolejni ludzie mogą zginąć!- tak krzyknąłem że aż Luna się przestraszyła.<br />
-<span id="intertext1">O wieści gminna! -do pomieszczenia wszedł mężczyzna którego głos brzmiał dokładnie tak jak ten wieloryba z którym miałem okazję rozmawiac-Ty arko przymierza. Między dawnymi i młodszymi laty: W tobie lud składa broń swego rycerza. Swych myśli przędzę i swych uczuć kwiaty. Nigdzie się nie ruszysz bo Cię zabiją.- powiedział i usiadł w fotelu.</span><br />
<span id="intertext1">-Ale ja muszę!</span><br />
<span id="intertext1">-Nie musisz, masz leżeć i zdrowieć-Powiedziała pani Aldona. </span><br />
<span id="intertext1">-Myth-san, proszę uspokój się, ważne że przeżyliśmy, teraz nie możemy nic zrobić.</span><br />
<span id="intertext1">-Dobrze-odparłem- nie będę robił nic głupiego. Powiedz mi tylko co tam się stało bo mam dziurę w pamięci, pamiętam tylko szczątkowe fragmenty.</span><br />
<span id="intertext1">-Zgoda, opowiem Ci wszystko: </span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhr0MN7nSg2-oj9bfJvIg81j7TiLEy8g6N4XwQJBew7yPC7OXFUNXoP6F6RfURDcC9CubE7-sIwBZBeQEnnxyIaw-QL6ax7gAFUsJu7nspKbjHlZUK9xCey5JGOxuw0w1dzcgKpsCaWtHwC/s1600/fds+fsd+f.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="284" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhr0MN7nSg2-oj9bfJvIg81j7TiLEy8g6N4XwQJBew7yPC7OXFUNXoP6F6RfURDcC9CubE7-sIwBZBeQEnnxyIaw-QL6ax7gAFUsJu7nspKbjHlZUK9xCey5JGOxuw0w1dzcgKpsCaWtHwC/s320/fds+fsd+f.jpg" width="320" /></a></div>
<span id="intertext1">Ścigaliśmy tego ubranego na czarno złoczyńce który stworzył chimery, niestety okazało się że to pułapka i zaatakowali nas ze wszystkich stron. Bardzo się zdenerwowałeś gdy jedna z chimer poturbowała mnie i mój nosek. Potem kilka razy zasłaniałeś mnie własnym ciałem przed ciosami... Wspólnie pokonaliśmy chimery ale wtedy pojawił się ten czarny zamaskowany. Posiadał bardzo wiele różnorodnych mocy, walczyliśmy z nim bardzo zaciekle aż w pewnym momencie zepchnąłeś mnie z dachu prosto do ciężarówki przewożącej pierzę do wypychania poduszek. Pamiętam że ta postać krzyczała że się na Tobie zemści i znów zabije tych wszystkich ludzi. Wiesz, to brzmi jakbyście się już znali, wiesz kto to?</span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Problem w tym że nie wiedziałem, w końcu nosi maskę... Jak mam kogoś poznać skoro się maskuje? Jaki jest sens ukrywać swoją tożsamość pod maską by potem kazać komuś zgadywać? </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Kilka godzin później mogłem już mniej więcej się poruszać, okazało się że wraz z Luną jesteśmy w jakimś podwodnym sanktuarium. Za oknami było widać ryby, Luna prawie połowę czasu spędzonego do tej pory w sanktuarium spędziła na gapieniu się/machaniu/robieniu dziwnych min w stronę ryb. A ja siedziałem obok Waleńroda i starałem się dowiedzieć kim jest i dlaczego mnie uratował. Nadal tylko nie rozumiem dlaczego co jakiś czas wtrąca jakieś dziwne cytaty... </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">-</span><span id="intertext1">Arko! Tyś żadnym nie złamana ciosem<br /> Póki cię twój lud nie znieważy;<br /> O pieśni gminna, ty stoisz na straży<br /> Narodowego pamiątek kościoła<br /> Z archanielskimi skrzydłami i głosem<br /> Ty czasem dzierżysz i miecz archanioła.- Waleńrod cytował, ale na prawdę go nie rozumiałem.</span><br />
<span id="intertext1">-Co to znaczy?-zapytałem z zaciekawieniem.</span><br />
<span id="intertext1">-Oj no bo widzisz, zarówno Ty jak i ja mamy w sobie coś co nazywane jest "mieczem archanioła", nie jest to prawdziwy miecz, to raczej coś jak takie Boskie błogosławieństwo pozwalające Ci dokonywać cudów. Wiesz o czym mówię prawda? -zapytał łysy, dobrze zbudowany starzec w okularach.</span><br />
<span id="intertext1">-Amelia! Tzn chyba wiem o co chodzi! Ale no to było raz i to w innej rzeczywistości.</span><br />
<span id="intertext1">-Tak, wiem, wszyscy użytkownicy miecza archanioła i osoby w pobliżu są odporni na manipulacje czasoprzestrzenią... - wziął głęboki oddech a potem dodał- zapomniałem dodać że jeśli użyjesz swojej mocy w niewłaściwym celu zostaniesz przeklęty, tak jak ja i moja Aldona. </span><br />
<span id="intertext1">-Przepraszam że pytam jak na jakiejś spowiedzi, ale co się stało? </span><br />
<span id="intertext1">-Bo widzisz chłopcze, </span><span id="intertext1">Dovate adungue sapere, come sono due generazoni da combattere... bisogna essere volpe e leone. Co znaczy że są dwa sposoby walki, jak lis i jak lew. Ja jestem lisem, jestem przebiegłym oszustem, wykonałem swoje zadanie. Niestety bycie lisem okryło mnie hańbą, ale to nie powód mojej sytuacji, powodem jest miłość do Aldony. Życie potoczyło się tak że nie mógłbym być z nią, ale ja dokonałem cudu. Teraz będziemy żyć już zawsze razem. </span><br />
<span id="intertext1">-Ale przecież to niesprawiedliwe! Chciałeś kochać tylko tą jedyną, kochałeś ale los Ci nie pozwolił. Więc zrobiłeś coś co zmieniło Twoje szanse, nie powinieneś tak cierpieć... Współczuje Ci.</span><br />
<span id="intertext1">-Oj nie przesadzaj, zmiana w wieloryba w momencie kontaktu z odpowiednią ilością wody nie jest taka zła. Bób był dla mnie łaskawy. A poza tym nie przejmuj się mną, masz wielkiego wroga do pokonania. </span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpDHRznyn-hPlCPwoSmp2tYtPtTdaSgVr3rp4M_ddUi9laKmtV1xCCYi49Tu1WNCl5P7OG4YzN0cWwkTHcsFHEI-dIXZMvzSH6sk-hbvHeN85J6oN03MrvsxU71A0tUbPsNNYSAadyKNn4/s1600/sdf+dsf+sd.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpDHRznyn-hPlCPwoSmp2tYtPtTdaSgVr3rp4M_ddUi9laKmtV1xCCYi49Tu1WNCl5P7OG4YzN0cWwkTHcsFHEI-dIXZMvzSH6sk-hbvHeN85J6oN03MrvsxU71A0tUbPsNNYSAadyKNn4/s320/sdf+dsf+sd.jpg" width="320" /></a><span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Po dniu spędzonym u tych przemiłych państwa, pozwolili nam wrócić do akcji. Lecz zanim odeszliśmy otrzymałem przedziwny worek którego zakazano mi otwierać aż do momentu kryzysowej sytuacji, był spory i ciężki, zawiązany złotawym sznurkiem zakończonym krzyżami. </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Gdy już dotarliśmy na brzeg i Waleńrod miał wracać powiedział coś, co mnie poruszyło:</span><br />
<span id="intertext1">-Ból jest przejściowy, duma trwa wiecznie. Pamiętaj chłopcze.-następnie tajemniczo zniknął w odmętach rzeki i wrócił do swej Aldony. </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Wróciliśmy z Luną do Tajnej Siedziby, położyłem worek pod szafą i wygodnie rozłożyłem się w fotelu. Luna postanowiła zrobić mocną herbatę, więc ochoczo zabrałem się do przeszukiwania wszelkich baz danych w poszukiwaniu informacji o zamaskowanej postaci. </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Nagle zakamarkiem oka zauważyłem że worek się poruszył, zaciekawiony skupiłem na nim całą swoją uwagę. Worek znów się poruszył- Luna! Przynieś patelnie bo w worku od Waleńroda jest szczur!- Z zaciekawieniem zbliżyłem się do worka, poczułem silną pokusę otwarcia worka... Nie mogłem się jej oprzeć, pociągnąłem za złoty sznurek, wiązanie puściło i ścianki worka rozchyliły się. Pierwsze co zauważyłem to niezwykle jasne światło, jakbym patrzył w słońce, gdy moje oczy przyzwyczaiły się do blasku, to ujrzałem zawartość...</span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">- O KURWA!</span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Co znalazłem w środku? Czy to czajnik? Czy koszyk? A może radioaktywne pierogi? Albo tak właściwie to kim jest ten zamaskowany gość? O co chodzi z mieczem archanioła? To wszystko w kolejnym wpisie! </span><br />
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Piosenka dnia:</span><br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/WolRW012GkY" width="420"></iframe>
<span id="intertext1"><br /></span>
<span id="intertext1">Dobranoc:) </span>Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-65170755350458164642014-01-01T14:11:00.002+01:002014-01-01T14:12:08.412+01:00Sektencja, Dziennik Superdetektywa, 1 I 2014<span style="color: #999999;">Szczęśliwego Nowego Roku 2014! :)</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<span style="color: #674ea7;">Śnieg, śnieg, zima, święta... No i wszystko zniknęło!</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://s29.postimg.org/xm9g1ylw7/za_amynomeen.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="216" src="http://s29.postimg.org/xm9g1ylw7/za_amynomeen.png" width="320" /></a></div>
<span style="color: #674ea7;">-Meh. Meh, meh mehhhhhhh - wzdychał Nomen. - I gdzie ta zima?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Przecież rano był przymrozek - zauważyłam.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Tjaaa... Mam gdzieś taką zimę! Chcę ulepić bałwana! <3</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Mamy jednego, jest obok mnie. W każdym razie - dzisiaj ostatni dzień roku. Zawołam Bartosza do nas, co ty na to?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Nom. Idę coś zjeść.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- To weź, zrób jakieś przekąski.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Okej, coś wymyślę.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Ale ich nie zjedz! - wrzasnęłam po chwili za oddalającym się Nomenem.</span><br />
<a name='more'></a><br />
<span style="color: #674ea7;">Zalogowałam się na komunikator.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>Ejejejejejejejejejejej!</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>Ej!</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><jemczarnekanapki>Hm?</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>Dziś Sylwester! Przyjdź do nas!</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>Nomen omen robi jedzenie!</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja> <3</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><jemczarnekanapki>Tja, i sam zje.</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><jemczarnekanapki>Wpadnę do was. :)</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>W ogóle ostatnio był spokój z Oktawianem.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>Mam nadzieję, że niczego nie odwali dzisiaj w nocy.</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><jemczarnekanapki>Ano. Idę się szykować! *^*</span><br />
<span style="color: #674ea7;">I się wylogował. Ja zabrałam się za uporządkowanie swojego tajnego pokoju. Nomen gotował w kuchni na strychu - okazało się, że góra może być zamieszkana, ale nikomu nie chce się tam sprzątać. Nomen posprzątał kuchnię i ma swoje miejsce do <s>jedzenia</s> gotowania. No tak - myślałam, sprzątając - zimy nie ma, ale zimno jest okropnie! Zzz... Udało się! Widać podłogę! Wkrótce przyszedł Bartosz.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Gdzie Nomen?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Na górze, gotuje.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Lepiej tam chodźmy, zanim wszystko zje - zapomniałam o nawyku Nomena! Ten wszystkopożeracz pewnie opróżnił całą lodówkę!</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Idąc w stronę kuchni poczuliśmy miły zapach... Czyżby to było...</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Spaghetti! - wrzasnęłam! - Miałeś robić przekąski a nie obiad dla 5 osób!</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Jest dla 3... Dla mnie jest potrójna porcja.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- O ludzie... - parsknął Bartosz. - Makaron już ugotowany?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Jeszcze chwilka! *^* - powiedział i zajął się opróżnianiem paczki czipsów.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Ej, zostaw! Mamy przywitać Nowy Rok głodni? - odebraliśmy biednemu Nomenowi paczkę.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Możecie mi chociaż pomóc! - obraził się.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- A po cóż tu przyszliśmy?</span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://s18.postimg.org/bu7e7k1kp/watchintvv.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="216" src="http://s18.postimg.org/bu7e7k1kp/watchintvv.png" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="color: #674ea7;">Buty Sektencji, Nomena i Bartosza. :3</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="color: #674ea7;">
Nadszedł wieczór. Gdzieniegdzie zapalano fajerwerki, fuu. Są straszne. o.o Siedzieliśmy i oglądaliśmy telewizję, gdy nagle... BUUUM!</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Czoo to?! - zapytałam.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Hm, ktoś odpalił petardę pod domem - zauważył Bartosz.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Podbiegliśmy do okna. Ktoś był w ogrodzie i kierował się do sadu. Sadu z jabłkami.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Czyżby to...</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Oktawian - dokończył za mnie Nomen.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Założyliśmy płaszcze, kurtki, czapki, szaliki i biegiem - do ogrodu! Oktawian siedział na drzewie i zajadał jabłko. U nas jabłek już nie ma - jest zima - więc pewnie wziął je ze sklepu bądź z innych źródeł.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Siema. Co, znowu o mnie zapomnieliście?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Oj, nie sądzę, Oktuś. Czego znowu chcesz?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Heh - zeskoczył z drzewa. - Aż tak bardzo chcecie wiedzieć?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- TAK! - wrzasnęliśmy.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- To się dowiedzcie - poszedł sobie.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Nawet nie chciało się nam za nim biec. Wróciliśmy do domku, aby świętować nadejście nowego roku.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Wybaczcie, że tak rzadko się odzywam, ale... rozumiecie sami. Nauka, drugi blog - choć tam posty piszę krótsze i zajmuje mi to chwilkę, dużo też zajmuję się swoją garderobą itp, ogólnie - nie mam kiedy być detektywem. :)</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Piosenka na dziś:</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/ARB6jQu0dZs?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="color: #674ea7;">Miłego dnia!</span><br />
<div class="MsoNormal">
<s><o:p></o:p></s></div>
<div class="MsoNormal">
<s><o:p></o:p></s></div>
Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-91306845316994376482013-12-25T00:29:00.003+01:002013-12-29T18:34:49.683+01:00Myth, Dziennik Superbohatera 24 Grudnia 2013r. Wtorek<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5UbZhmLNU07oJSlz2vL_wk4yeS4NQhxdxhcR_sbcdJeQmkrWpNJ6oBdyx_A8zdpg3jHvOkZhjsNrE3ez-uTNi-9L-08tbyegGTFfdrI9MGNh7OO2GvQoC8Vj2v-KjFInD3hnl8mcKSrbK/s1600/dsfsdf+sd.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5UbZhmLNU07oJSlz2vL_wk4yeS4NQhxdxhcR_sbcdJeQmkrWpNJ6oBdyx_A8zdpg3jHvOkZhjsNrE3ez-uTNi-9L-08tbyegGTFfdrI9MGNh7OO2GvQoC8Vj2v-KjFInD3hnl8mcKSrbK/s320/dsfsdf+sd.jpg" width="281" /></a></div>
<br />
W poprzednim wpisie wszyscy bezdomni którzy zjedli pierogową choinkę zamienili się chimery. Chimery ludzi i zwykłych przedmiotów które były w ich pobliżu.<br />
<br />
Wyjąłem z kieszeni telefon,
wdusiłem dwukrotnie zieloną słuchawkę:<br />
- To ja, szykuj jajecznicę, mamy sytuację poziomu 4.- powiedziałem, na to głos po drugiej stronie:<br />
- Przygotuje najszybciej jak się da. Ty spróbuj opanować sytuację.<br />
<br />
Stałem na dachu przypatrując się tej okropnej ludzkiej transmutacji. Nie mogę im już pomóc. Ale nie chce ich skrzywdzić, w końcu chodź to chimery to nadal po części to ludzie, póki co nie muszę interweniować bo nie robią nic złego tylko się rozglądają. Och Boże jak można takim ludziom pomóc?<br />
<br />
No cóż, na razie sytuacja jest pod kontrolą, to zjem sobie kanapkę. Jest taka pyszna... Ser, pomidor, szynka, potem znów ser pomidor i szynka. To takie piękne, aż usiadłem sobie na kominie by poczuć klimat świąt. Patrząc na papier w który owinąłem kanapkę przeżyłem szok. Owinąłem kanapkę zdjęciem... Zdjęciem którego nie powinno być, zdjęcie które nie istnieje w tej rzeczywistości!<br />
<br />
Jebs.<br />
<br />
Wpadłem do komina. <br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
-Tato! Mamo! Wstawajcie! Święty Mikołaj przyszedł wcześniej!-usłyszałem dziwny krzyk. Otwarłem oczy i zauważyłem że wleciałem do komina, potem długo długo w dół i potem przywitałem stertę drewna na kamiennym podłożu.<br />
-TATO! MAMO! Święty Mikołaj! Ale nie ma worka!- dziecko krzyczało dalej<br />
-CŚŚŚŚśśśs! Mały! Jak chcesz prezent to bądź cicho- powiedziałem podnosząc się z posadzki.<br />
-Tato! Mamo! Nic nie słyszeliście? Bo pan Święty Mikołaj kazał mi być Cicho!- a ten znowu.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_-PxswIPgietO5dv5K2DoR_KKD_vCwu9-sHCmMuu7KKr8VEQZo8OfU-HFFtT3nL8kCZGbNOQM9BLlqTtpmNrmd_SIPCdKw8Bxeb9uBtoxqKccfmuQ1RfGGbYLO2oA_mgp0I3nQFA9Bzkd/s1600/zsdz+sdzs.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_-PxswIPgietO5dv5K2DoR_KKD_vCwu9-sHCmMuu7KKr8VEQZo8OfU-HFFtT3nL8kCZGbNOQM9BLlqTtpmNrmd_SIPCdKw8Bxeb9uBtoxqKccfmuQ1RfGGbYLO2oA_mgp0I3nQFA9Bzkd/s320/zsdz+sdzs.jpg" width="281" /></a>-Bądź cicho. -powiedziałem.<br />
-Dlaczego pan nie ma dużego brzucha? Ani brody, ani czerwonego stroju?<br />
-No bo widzisz, ja jestem nowy w branży, ale brodę już mam! Widzisz?<br />
-No widzę- odparł chłopczyk<br />
-No to teraz powiedz czy byłeś grzeczny?-zapytałem<br />
-Hmmm, niech pomyślę.... TATO! MAMO! Święty Mikołaj się pyta czy byłem grzeczny, byłem grzeczny?!<br />
-Dobra bądź cicho! Przyjmijmy że byłeś grzeczny, teraz wracaj do łóżka a jutro przyniosę Ci wspaniałe prezenty, lecz pamiętaj, masz być cicho.- Dzieciak zrobił duże oczy i pobiegł po cichu do łóżka (jak się jutro okaże dziecko nie wyda z siebie dźwięku aż do 25 grudnia, dlaczego do 25? bo dziś rano nie wydawało dźwięku i rodzice jeździli z nim po lekarzach)<br />
<br />
Wyszedłem po cichu z budynku, przyglądałem się chimerą, poruszały się niezgrabnie w losowych kierunkach. Pomyślałem że jak z nimi porozmawiam to może da się je jakoś zabezpieczyć, lecz ujrzałem idącego miedzy nimi człowieka, cały ubrany na czarno, miał długi czarny płaszcz i szeroki kapelusz, nagle jego lewe oko zapłonęło czerwonym blaskiem i zaczął tańczyć. Wykonywał jakieś dziwne figury, jakby baletowe ale zupełnie inne. Nagle wszystkie chimery się zatrzymały, potem skierowały się w stronę dziwnego ubranego na czarno mężczyzny i nasłuchiwały.<br />
-Niszczcie!- wypowiedział, jego głos brzmiał znajomo.<br />
<br />
Chimery rozbiegły się i atakowały wszystko co było w pobliżu, musiałem coś zrobić, więc wyjąłem katanę, odpaliłem Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Wysokiej Mocy i poleciałem z pełną mocą, niestety nie trafiłem gdyż zostałem ostrzelany przez czarnego gościa. Nie zauważyłem nawet w którym momencie wyjął dwa rewolwery i wystrzelił. Jeden pocisk trafił mnie w ramię, drugi natomiast w kontroler przepływu paliwa do Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy. Przyśpieszyłem, wykonałem w powietrzu korkociąg i uderzyłem w jakiś pomnik. <br />
<br />
Straciłem przytomność<br />
<br />
Gdy ją odzyskałem widziałem jak hawajska tancerka zakłada mi na szyję wieniec z kwiatów, kołysząc przy tym swoim ogromnym biustem. Było mi tak ciepło i przyjemnie, widziałem takie słodkie waniliowe chmurki, nagle na niebie pojawiła się różowa kropka. Kropka z sekundy na sekundę rosła. Po chwili okazało się że to nie kropka, to była czyjaś ręka.<br />
<br />
Spoliczkowała mnie. Obudziłem się.<br />
<br />
Nade mną stała Sektencja trzymając w ręce mój nowy karabin, przybliżyła się i powiedziała:<br />
-Mam Cię pacnąć jeszcze raz? <br />
-O, Sektencja, siema. Bo widzisz ja tu walczę...<br />
-Nie walczysz, leżysz i śpisz. A chimery uciekły.<br />
-Dużo szkód narobiły?- zapytałem pocierając czerwony policzek.<br />
-No właśnie nie, jak biegłam Ci pomóc to widziałam jak uderzasz o ten pomnik, potem chimery zaczęły się dziwnie świecić i uciekły.<br />
-A no to można uznać że świat znów uratowany- uśmiechnąłem się do Sektencji<br />
-Ech, Myth, czuję że coś się święci. Ale jest wigilia, wracajmy już do domów.<br />
<br />
Właśnie, skoro jest Wigilia i ogólnie to święto i ludzie są dla siebie mili, to ja ze swojej chcę wam życzyć wszystkiego dobrego, spokoju, radości i spełnienia marzeń. I żebym nie musiał wam kopać tyłków! Więc bądźcie dobrzy :)<br />
<br />
Piosenka dnia:<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/87q5dmW6zDg" width="420"></iframe>
Dobranoc Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-51247598653548068912013-12-24T00:11:00.001+01:002013-12-29T18:34:49.680+01:00Myth, Dziennik Superbohatera 23 Grudnia 2013r. Poniedziałek <br />
Ech ten klimat świąt. Aż się łezka w oku kręci, aż się chce usiąść i popłakać wspominając stare dobre czasy, pośpiewać kolędy i zjeść karpia... Żartuje! To tylko święta, nie ma co panikować i popadać w melancholijny nastrój, wiecie dlaczego? <br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5ZTiHrIEzPawDJIFHKCUSYCzMWt2HNy0Nij36p4zJztd8VsjygyA4aU5bMbZI_WTxcqQ93900O1kVceR-SmhWstYoQFH8NYuc45RBNdbUFCWgeg7h3UOMKDBZEDO0eWMTuQ5VT3YcTQu-/s1600/sd+fsd.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5ZTiHrIEzPawDJIFHKCUSYCzMWt2HNy0Nij36p4zJztd8VsjygyA4aU5bMbZI_WTxcqQ93900O1kVceR-SmhWstYoQFH8NYuc45RBNdbUFCWgeg7h3UOMKDBZEDO0eWMTuQ5VT3YcTQu-/s320/sd+fsd.jpg" width="290" /></a><br />
No nie wiecie?<br />
<br />
Serio?<br />
<br />
BO ŚWIAT JEST W CHOLERNYM NIEBEZPIECZEŃSTWIE!!! <br />
<br />
Tak wiem że zrobiłem sobie przerwę, ale no wiecie po tej całej babraninie z podróżami w czasie musiałem wszystko naprawić i oto jestem! Otóż ostatnio dowiedziałem się, całkiem przypadkiem od bardzo zaufanego informatora pracującego w prężnie rozwijającej się firmie zajmującej się szeroko pojętą gastronomią (Pani Ala ze spożywczego), dowiedziałem się że świat jest o krok od zagłady. <br />
"Otóż podobno, jest sytuacja, że brat ciotki Stefanii który jest wujem Michała co pracuje z Goździkową z gazowni wie od siostry brata jej kuzynki że mąż Stasiakowej z 4 piętra podsłuchał rozmowę przez telefon jakiegoś mężczyzny. Ten dewiant mówił o tym że w święta zniszczy świat, bierze pan coś jeszcze czy tylko tą kapustę?"-słowa Pani Ali. Czyli jak widzicie sytuacja wygląda nadzwyczajnie groźnie.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Ubrałem swój nowy wypolerowany pancerz, założyłem na plecy Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Odrzutowy Wysokiej Mocy, spakowałem dodatkowe magazynki amunicji i poszedłem na autobus, tak autobus... Mythmobil wciąż nie jest zbyt sprawny, tzn. jest jeszcze nie złożony. Zapewne ciekawi was co było tak zajmujące że ja taka gwiazda nie byłem w stanie znaleźć odrobiny czasu na jego naprawę. Jedno słowo "pieprzonafizyka". Ale spoko będzie na "poświętach".<br />
<br />
Kończąc przemyślenia postanowiłem dowiedzieć się co nieco o tym czarnym gościu (jeśli ktoś uznał to za rasistowski zwrot to niech idzie do diabła albo niech się zamknie w swoim pokoju bo zaraz złamię jego prawa człowieka- dodam że to nie jest groźba, ogólnie love miłość i pokój(nawet dwa)), zacząłem od przejrzenia zapisu kamer, dostępu do nich bronił wściekły pan ochroniarz.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUCVaAvOlQyC7hcw60kwTmPCWaFBHgnWEXr10OX-NCyhnyjS41lMDgTMN0TLzS0iX1rhtzYwTSx_6gdMWHHVNtCb1QUObsK8vK7eMHO2ROJq5iCuJBQTMogLoFbctnq9PsnPmPWu_xrj6P/s1600/dg+sdg+dsss.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUCVaAvOlQyC7hcw60kwTmPCWaFBHgnWEXr10OX-NCyhnyjS41lMDgTMN0TLzS0iX1rhtzYwTSx_6gdMWHHVNtCb1QUObsK8vK7eMHO2ROJq5iCuJBQTMogLoFbctnq9PsnPmPWu_xrj6P/s320/dg+sdg+dsss.jpg" width="292" /></a>Owa wspomniana przed momentem linia obrony legła w gruzach wraz z postawieniem na blacie stołu wielkiej butelki wina markowego marki Amarena. Nie dowiedziałem się nic nowego, no może poza tym że na koniec rozmowy telefonicznej nasz czarny kolega użył słów "Pisarz sporządził receptę na zupę z żyrafy". Prawdę mówiąc nie mam pojęcia o czym mówił ale ten głos, ten głos, jakbym już go gdzieś słyszał... hmmm.<br />
<br />
No nic, pora wrócić do Tajnej Siedziby i spróbować poszukać jakichś informacji w internecie i internecie2. Kupując bilet autobusowy zauważyłem coś niesłychanego, niesamowitego. Porównałbym to z najpiękniejszym widokiem mojego życia (naga Monica Bellucci 20 lat temu) ale to i tak za mało adekwatne do tego co widziały moje zaszklone oczy. TOŻ. TO. SĄ. PIEROGI!<br />
<br />
Dodam że pierogi działają na mnie w podobny sposób co sławna już jajecznica- czyli tak naprawdę nie wiecie jak. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiecie. <br />
<br />
No i te pierogi, otóż ktoś bardzo wspaniałomyślny zbudował wielką choinkę z darmowych pierogów i dodał kartkę że można się częstować do woli. W dodatku zamontował darmowe wi-fi wokół pierogowej choinki! Ach Ci filantropi, tacy dobroduszni, pamiętają o biedniejszych i dają im część swego serca na święta. Ale zaraz zaraz... Coś mi tu śmierdzi... To bezdomni! Oni tak jak ja biegną do tej choinki... Cholera, muszę być szybszy!<br />
<br />
Odpaliłem Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Odrzutowy Wysokiej Mocy, zacząłem lecieć niczym astronauta z ADHD, niestety pomyliłem guzik... Skierowałem się w górę i przeleciałem o włos od choinki... Tak niewiele mi brakowało, dosłownie milimetry, złapałbym pieroga. Ale nie złapałem i wylądowałem na jakimś dachu. Gdy już się odwróciłem zobaczyłem jak zgraja bezdomnych zjada moją choinkę z pierogów. Byłem do głębi poruszony, ale no cóż, przynajmniej nie będą głodni.<br />
<br />
Stojąc tak na dachu pomyślałem że mógłbym wpaść do kogoś ze znajomych na świąteczną herbatę tudzież kakao z bitą śmietaną. Już miałem zeskakiwać z dachu gdy nagle usłyszałem przerażający dźwięk! Szarpanie strun przy użyciu nożyczek! To jedyne co może przywieść jakiekolwiek skojarzenia z tym dźwiękiem. Ten dźwięk to zły dźwięk- pomyślałem. Powoli przekręciłem głowę by zobaczyć co wydaje ten przeraźliwy dźwięk.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgu_waUbJT8_Ase8SK7cL7_uk8dPWJTYNzK-5nom3PsWiyQwu406-3Q2-u7HWhmNphZF9tlHNXxPuxQGGbrcM4VIveVx0C9sPHWql7rahJCrvpBHl1OBOxGymnGAoUiIxlyWSgec3d9uix0/s1600/df+dfhfd.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgu_waUbJT8_Ase8SK7cL7_uk8dPWJTYNzK-5nom3PsWiyQwu406-3Q2-u7HWhmNphZF9tlHNXxPuxQGGbrcM4VIveVx0C9sPHWql7rahJCrvpBHl1OBOxGymnGAoUiIxlyWSgec3d9uix0/s320/df+dfhfd.jpg" width="292" /></a></div>
Przełknąłem ślinę.<br />
<br />
Zagotowało się we mnie.<br />
<br />
To było okrutne i przebiegłe.<br />
<br />
Wszyscy bezdomni którzy zjedli pierogową choinkę zamienili się chimery. Po prostu wyobraźcie sobie ludzi połączonych z koszem na śmieci albo ławką, o i jest jeden z pługiem nawet. Wyjąłem z kieszeni telefon, wdusiłem dwukrotnie zieloną słuchawkę:<br />
-To ja, szykuj jajecznicę, mamy sytuację poziomu 4.<br />
<br />
Co będzie dalej? Czy chimery zniszczą świat? Czy je pokonam? Czy dostanę w końcu pierogi? To wszystko w kolejnym wpisie!<br />
<br />
Piosenka dnia:<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/x2_PBgLfEK8" width="420"></iframe>
Dobranoc:)Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-43170934079830390242013-11-24T18:45:00.001+01:002013-11-24T20:11:10.483+01:00AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki po 23 listopada 2013, czyli najwspanialszy dzień w życiu Whovian<font color=#f5bbf5><br />
<br />
<myśli myśli myśli><br />
<br />
Proszę Państwa, mamy 24 listopada. Wielki whoviański zegar wybija właśnie pierwsze godziny po tym, jak pewne nieistotne w skali świata zdarzenie sprzed pięciu dekad odbiło się echem w naszej pamięci. Kiedyś ktoś nie myślał o rocznicach (zwłaszcza po dwutysięcznym!), o fanach, o sławie... O <i>czym</i> w takim razie myślał? Do końca świata będę się zastanawiać, w każdym razie było to <i>coś</i>, co doprowadziło nas tutaj.<br />
Wieeeeem, najlepiej byłoby napisać wczoraj, ale jak miałam to ogarnąć? Aż nie spodziewałam się, że tak to się wszystko pięknie uda. Znaczy: nie chodzi o BBC, co do którego ostatnie wątpliwości zniknęły chyba dawniej niż pół roku temu - dziesiątki zwiastunów (<a href=http://www.youtube.com/watch?v=UnXZqTPCnNc>mój ulubiony to ten</a>) i <a href=http://drwho.pl/news.php>innych filmików</a>, zapowiedzi, wywiadów z aktorami, wreszcie filmy dokumentalne, <a href=http://doctorwho.tumblr.com/post/67919455270/the-five-ish-doctors-reboot-trailer-doctor-who>jakaś <i>rybia</i> akcja</a>, jeden <a href=http://www.youtube.com/watch?v=-U3jrS-uhuo>niszczący system miniepizod</a> i sam odcinek. <a href=http://drwho.pl/news.php?readmore=430>A jaką mieli ramówkę</a>!<a name='more'></a><br />
Moje obawy wiązały się z moim Internetem, a raczej jego brakiem <img src=http://emots.yetihehe.com/2/krzywy.gif> No bo jak tu uczestniczyć we whoviańskim życiu publicznym, skoro jego lwia część odbywała się od pewnego czasu na pasmożernych Tumblrach i YouTubach? Nawet Googiel się na mnie uwziął i przedstawiał Doodle'a tylko w postaci nieklikalnego JPG O.o<br />
<br />
<img src=https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvfmC5F3CPR3uF9pBUlcxU5ag0bOD9MKVwuSZWc4OhHWejDgFm2h-61LMl9qvln_-kz7HtpRC3ggpsG5H6PbZxx1CkR1zZ5ptc475uoxkQA-XNSy2E_Hjfc_e4qcv6SpPMjB7l2JYuQHg/s1600/google_drwho.gif><br />
<a href=http://www.google.pl/><small>stąd</small></a><br />
<br />
Mogłoby się wydawać, iż stopnień mojego zaawansowania w nieprzejmowaniu się tym sprawi, że jakoś dam sobie radę (szczególnie że większość z rocznicowej ramówki, jak można było zauważyć, to tylko przypomnienia siódmej serii), jednak... No rocznicowy, no! Nawet ci bez BBC Entertainment jakoś znaleźli drogę, żeby podłączyć się do jakichś streamów polskich lub nie i obaczyć, więc zwyczajnie bałam się, że zostanę na lodzie, raz, nie mając jak włączyć się do dyskusji, dwa, nie mogąc nawet jej przeczytać, bo spoilery. Nie, proszę, nie wytykajcie mi tylko, że miało mi nie zależeć, że miałam nie oglądać i w ogóle zdradzanie szczegółów jest mi obojętne, bo jednak trochę zmądrzałam przez ten tydzień (no dobra, bardziej około 11 dni ;) ) i... No bałam się. Do tego jeszcze obce innym atrakcje w stylu: <i>Ewa, czemu ty znowu przed tym laptopem</i>, więc nawet wciąż istniejących luk w znajomości siódmej serii nie udało się załatać :o<br />
Ale... było inaczej. Inaczej w stosunku do... czegokolwiek. Mianowicie pozornie ten mój dzień wyglądał jak każdy inny, może jedynie tacie na warsztacie pomagałam częściej niż zazwyczaj, tu robiłam, tu gadałam, nawet niekoniecznie na komputerze... Ale już coś zaczynało się dziać. W środku głównie. Przemyślenia. Dużo przemyśleń, które owocowały częstszym niż zwykle wyskakiwaniem z "wielce oczekiwanymi przez wszystkich" ciekawostkami i nagłym zamyślaniem się w niemal najmniej oczekiwanych momentach, przy muzyce zwłaszcza. Resztę swojej rocznicowej energii zużyłam na irytowanie się na (ulubiony dotąd) <i>Teleexpress</i>, który za stosowniejsze od <i>Doctora Who</i> uznał przypomnienie o osiągnięciach pana Biebiera (serio) i Madonny. I niby nie było oglądania, niby na Tumblrze nie było nic prócz <a href=http://astroni800.tumblr.com/post/67855710914/50th-anniversary>tego</a>*, a jednak kiedy pozwoliłam sobie wreszcie bez pośpiechu sprawdzić, co się dzieje na forumowym ShoutBoxie, te wszystkie <i>Ojej, kolejny zwiastun!</i>, <i>Oooo, I don't wanna go :'(</i> i podrzucane sobie w ostatniej chwili linki do działających stron wideo sprawiły, że czułam się, jakbym zaraz miała odpalić butelkę szampana. I to nie w solo, ani też nie przed komputerem, spod którego stale wyganiają mnie rodzice, ale po prostu w towarzystwie wszystkich tam obecnych, jakby mnie nagle na zawołanie odrywało od świata i jakbym przenosiła się w miejsce, w którym nic innego nie jest ważne. Cóż lepszego mogło mi się przydarzyć? ;)<br />
<br />
Moje wieczorne szaleństwo wydawało się dobiegać końca wraz ze znikaniem kolejnych osób podczas pierwszych sekund odcinka - z jednej strony dlatego, że nie naprawdę nie miałam czasu, a z drugiej, że jak mówiłam, nie miałam zamiaru gapić się na prawie dosłowne cytaty tego, co tam było słychać X) Wróciłam jednak "na chwilę", która to chwila skończyła się na konieczności przełożenia planowanego na wczoraj wpisu na dzisiaj...<br />
<br />
Co ostatecznie całkiem dobrze mi zrobiło. Jak powiedziałam, nic nie zapowiadało aż tak głębokiego "wejścia" w wydarzenie, tymczasem co do czego dzisiaj mogę spokojnie powiedzieć, że wręcz nie udałoby mi się wyciszyć na tyle, żeby złożyć coś sensownego. Dzień po natomiast, kiedy wreszcie uznałam, że czas zacząć pisać... zaczął padać deszcz. Dochodziła 16:00, listopad i pada deszcz... Czy to czasem nie tak jak wtedy, gdy którejś soboty oglądając czwarty czy piąty epizod nowych serii, zawinięta w koc, wpatrzona w parę na ekranie, przestraszoną blondynkę i czarno-ubranego mężczyznę, spanikowałam na myśl, co będzie, kiedy ten serial się skończy, jakoże według programu telewizyjnego wyemitowana miała być wtedy tylko jedna seria? Nie zapomnę tego uczucia. I nie wiem, jak wy, ale <b>nigdy</b> nie przestałam w myślach ekscytować się tym, jak bardzo, bardzo niewiarygodnie mi się pofarciło.<br />
<br />
Wracając do samego odcinka rocznicowego - nie oglądałam i do wczoraj wszystko wskazywało na to, że obejrzę go prawie jednocześnie ze świątecznym specjalem. Jednocześnie. Hurtowo :D Ale... Być może uda się, żebym wpadła w odwiedziny do koleżanki Whovianki, która mnie zaprosiła i której brat też jest Whovianem. Wyobrażacie to sobie? Szał po prostu! XD<br />
<br />
<img src=http://31.media.tumblr.com/4a2394526f0aa827a628cc22735717d4/tumblr_mwqd787DKP1qijoeyo3_500.gif><br />
<a href=http://heyy-annie.tumblr.com/post/67880443939><small>stąd</small></a><br />
<i>Jak długo ta tajemnicza scena pozostanie dla mnie tajemnicza?</i><br />
<br />
Jeśli miałabym oceniać to, co działo się w trakcie - no, raczej na początku i na końcu odcinka, środek to tylko aproksymacja - odcinka, to powiedziałabym, że <a href=http://drwhoforum.pl/index.php?topic=950.0>wszystko jest tak</a>, jak powinno być X) Choć może nie zawsze było tak pięknie, tak hucznie i tak łatwo, to zawsze było odważnie, niekonwencjonalnie i po prostu inaczej<br />
<br />
<br />
Ale potrafimy też tworzyć rzeczy piękne. Czasem przypadkowo i bez powodu. On jest jedną z nich.<br />
<br />
<br />
<br />
Zwłaszcza zwrotki, zwłaszcza pierwsza. I melodia, ta najspokojniejsza, bez saksofonu.<br />
<br />
<object width="258" height="41" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" ><param name="movie" value="http://patrz.pl/static/flash/audioplayer.swf?id=510909&r=4&o=&title=Whitney+Houtson+-++I+will+always+love+you"></param><param name="wmode" value="transparent"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><embed src="http://patrz.pl/static/flash/audioplayer.swf?id=510909&r=4&o=&title=Whitney+Houtson+-++I+will+always+love+you" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="258" height="41" allowfullscreen="true"></embed></object><br />
<br />
<i>I'll think of you every step of the way...</i><br />
<br />
<br />
____________________<br />
*<small>Matko Boska, ile reblogów!</small><br />
<br />
</font>Astronihttp://www.blogger.com/profile/02513655719648217829noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-55031370888860037622013-11-16T18:04:00.001+01:002013-11-18T15:06:10.332+01:00Myth, Dziennik Supebohatera 16.11.2013r. Sobota <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-vMi6WOlCmXDlxFMOqkCEA2yQi5-No8Nxm1JFI3l0ijI4CYCAnOgRfTbp0KLMG-tkUlXdC4iE5_jK498lCGA9NBplrr8ePrubqIni20vMN_GHUMAQM2YMEfbIavdyMtJ2xk0_g8g5h-Hr/s1600/vch+fdch.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-vMi6WOlCmXDlxFMOqkCEA2yQi5-No8Nxm1JFI3l0ijI4CYCAnOgRfTbp0KLMG-tkUlXdC4iE5_jK498lCGA9NBplrr8ePrubqIni20vMN_GHUMAQM2YMEfbIavdyMtJ2xk0_g8g5h-Hr/s320/vch+fdch.jpg" width="236" /></a>- Wiesz że to co chcesz zrobić będzie miało ogromny wpływ na przeszłość, przyszłość i teraźniejszość? Zdajesz sobie że wszystko się zmieni?- zapytał wszechobecny głos.<br />
- Wiem.- odpowiedziałem.<br />
- Jesteś pewien że tego chcesz? zapytał głos wypełniając wszechobecną pustą biel. <br />
- Tak.<br />
- Stracisz wszystko co do tej pory znałeś, możesz nawet zniknąć...<br />
- Co z tego?- zapytałem.- Po to chyba żyję co nie?<br />
- W chwili obecnej nie żyjesz, nigdy nie żyłeś i nigdy nie będzie żył. Wrócisz ale co jeśli stanie się coś co całkiem zmieni świat? Będziesz w stanie zaakceptować całkowitą zmianę?<br />
- Oj no nie marudź już! Dobrze wiesz że tego chcę, dobrze wiesz że nie mam innego wyboru, dobrze wiesz że tylko tak, mogę odzyskać to wszystko co już straciłem. Więc po jaką cholerę mnie o to wszystko pytasz?- zapytałem z potężną irytacją.<br />
- Bo takie moje zadanie, muszę zdać relację Górze o tym co się dzieje, muszę też wiedzieć co czujesz.<br />
- Mam Ci powiedzieć co czuje? Powiedz co ty byś czuł gdybyś stracił wszystko co dla Ciebie cenne? Co byś czuł gdyby ktoś odebrał Ci wszystko na czym Ci zależy i odwrócił to przeciwko Tobie? Hę?<br />
No właśnie pierdoleńcu! A teraz przestań mnie denerwować i aktywuj to cholerstwo bo nie mam czasu!<br />
- Śmieszny jesteś człowieku, "nie mam czasu"? Jesteś tam gdzie czas nigdy nie zaistniał, więc w sumie nie masz czasu. Powiem Ci że chyba wiem, dlaczego Góra was tak lubi. Gdy się rodzicie jesteście tacy mali, słabi i głupiutcy. Wtedy przychodzi do was życie, życie was gniecie, poniewiera i robi wam całą masę przykrych rzeczy a wy, jak takie głąby, myślicie sobie że może kiedyś będzie lepiej i robicie te wszystkie głupie rzeczy dalej. Nas to zawsze śmieszy.- Powiedział głos.<br />
- To może się zmaterializujesz cwaniaku to pogadamy. Mam gdzieś w kieszeni kanapkę z jajecznicą!<br />
- Nie unoś się tak człowieku. W ciągu jednego dnia zabiłeś 5000 ludzi, zniszczyłeś świat i teraz próbujesz wszystko jeszcze bardziej pogmatwać, więc może okaż trochę pokory...<br />
- Przywróć mnie!- krzyknąłem w białą otchłań.<br />
- Pamiętaj że Cię ostrzegałem. Aha i nie wiem dlaczego bo jesteś totalnym błaznem, ale masz błogosławieństwo z Góry, łap!- wtedy w moją stronę poleciał mały pakunek, było to coś małego, prostokątnego i było owinięte brązową skórą.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Trzask, pisk, biel znika, jest tylko ciemność. Widzę jak spadam, z nieba jestem coraz bliżej ziemi. Ale jakoś się nie martwię. Znów słyszę dziwny dźwięk i pojawiam się w budynku S.T.A.R.S.u, a raczej w tym co po nim pozostało.<br />
<br />
Podniosłem się, urwałem wiszący kawałek zbroi i rozejrzałem się. Całe miasto zniszczone, budynki zrujnowane. Wszędzie ogień, dym i gruz. Ten budynek powinien mieć jeszcze 20 pięter, wokół niego wydmy trupów. Wszystko to moje dzieło. Nagle świat zaczyna pulsować, czuję zapach fiołków. Widzę jak nagle zwłoki, gruzy i dymy znikają. Wszystko się zmienia, lampy budynki ulice, wszystko się rusza. Zrujnowany budynek na którym stoję, zaczyna się walić. A ja spadam. Wtedy się obudziłem.<br />
<br />
Łóżko niby znajome, pościel w baranki-czyli moja. Plakaty, obrazy i pierdoły na ścianach - są. Mam ręce, włosy, nogi i resztę- Czyli spoko. Wstałem i idę sobie do kuchni, minąłem odwrócony do mnie tyłem fotel. Zrobiłem sobie kanapkę, wracam a na fotelu okryta jedynie kocykiem Monica Bellucci.<br />
Pomyślałem sobie "w końcu! po tylu latach mi się udało!" I wtedy zmieniła się w Lunę.<br />
- Myth-san! Obudziłeś się wreszcie!-Krzyknęła na mój widok.-Chciałam poprawić Ci humor! <br />
- Nooooo, tak, dałaś czadu...-spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się- Luna, powiedz mi co my wczoraj robiliśmy bo nie pamiętam.<br />
- Oj Myth-san czyżbyś naprawdę tak mocno uderzył się w głowę? Przecież wczoraj robiłeś testy nowego Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy i zamiast w okno trafiłeś w ścianę.<br />
- No dobrze a co ze S.T.A.R.S.ami? Co z ich akademią? Co z panem Józefem? Co z naszą drużyną?<br />
- Myth-san? Czy Ty się dobrze czujesz?- wyglądała na zaniepokojoną- Nie wiem nic o tym co mówisz.<br />
- Jak to nie wiesz, przecież miałem supermoce, sam jeden wymordowałem całą armię, potem chciałem cofnąć czas i wszystko naprawić ale coś pokićkałem i dokonałem destrukcji czasu. Nie wiesz o tym nic?<br />
- Myth-san, przecież nie ma żadnego S.T.A.R.S., nie wiem o jakiego pana Józefa chodzi... Mówisz o strasznych rzeczach, jesteś pewien że to Ci się nie przyśniło?- zapytała Luna.<br />
- Z pewnością nie! Byłem tam, czułem moc, takie rzeczy nie mogą się przyśnić!<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEHcDQxyqOjq1_jUSE8cD7xMBVclAl52dhGoBZ2jNKUnpQqMQvztcM8Xtq57zxMkBtCcqaYfTXdf3G1LYr9fxSstLoQWjegt5GjBlIlpZ-59uLZBqWgKTFPSu1p89bvb8EyhmqmISg1MLO/s1600/xcbgcjcgj.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEHcDQxyqOjq1_jUSE8cD7xMBVclAl52dhGoBZ2jNKUnpQqMQvztcM8Xtq57zxMkBtCcqaYfTXdf3G1LYr9fxSstLoQWjegt5GjBlIlpZ-59uLZBqWgKTFPSu1p89bvb8EyhmqmISg1MLO/s320/xcbgcjcgj.jpg" width="236" /></a>- Myth-san- zaczęła Luna- uspokój się, zrobię Ci Twoją ulubioną zupę brukselkową a ty usiądź i odpocznij sobie, poczytaj gazetę. Wszystko będzie dobrze.- usiadłem wygodnie w fotelu. <br />
- No dobrze.- Powiedziałem- Dziękuję. Zaraz! Zaraz! Jak to zupę brukselkową?! Ja nienawidzę brukselek!<br />
- Jak to?-zapytała zdziwiona Luna-przecież zawsze ją jesz!<br />
- No ale dziś mam ochotę na kanapki i jajecznice.- odrzekłem<br />
- No to zrobię Ci te kanapki jeśli chcesz.-odpowiedziała Luna idąc do kuchni.<br />
<br />
Zupa brukselkowa? Ale że jak? Przecież tego się nie da jeść! W ogóle czytam tą gazetę i widzę przestępstwo na przestępstwie, przestępstwem pogania. Muszę się dowiedzieć co stało się z resztą superbohaterów i dlaczego nie ratują świata, ale najpierw kanapka!<br />
<br />
Co będzie dalej? Co dokładnie się wydarzyło? GDZIE SIĘ DO CHOLERY PODZIAŁY MOJE SZCZĘŚLIWE BOKSERKI W RENIFERKI ?!?!?!<br />
<br />
Wszystko to w kolejnym wpisie!<br />
Piosenka dnia (obiecałem że będize koniec świata w tym wpisie i oto on):<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/SSn_yFEgPbg" width="420"></iframe>
Dobranoc <br />
<br />
<br />Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-51323009060567235882013-11-01T14:38:00.002+01:002013-11-01T14:38:55.949+01:00Sektencja, Dziennik Superdetektywa, 01 XI 2013<span style="color: #674ea7;"><span style="color: #999999;">Hej ho, hej ho, z zewsząd napiera zło, w misie ubiera się, dopadnie Cię! </span></span><br />
<span style="color: #674ea7;">Witajcie!</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> Chciałabym napisać o tym, co teraz się dzieje. Przecież mamy Oktawiana na głowie. Ale jest inna sprawa. Chodząc codziennie do szkoły mam styczność z ogromną liczbą ludzi. I niedawno sama zauważyłam jedną rzecz, którą niektórzy powtarzają mi od dawna - nie warto być miłym.</span><br />
<a name='more'></a><br />
<span style="color: #674ea7;"> Tak, jestem super detektywem i powinnam nieść też radość innym pomijając zwykłą pracę - rozwiązywanie zagadek. Ale weźmy np. takie przepuszczanie starszych osób w drzwiach do autobusu. Wygląda na to, że nie warto tego robić. Dlaczego? Zanim ta osoba podejdzie do drzwi 5 innych młodych osób wpadnie na nią [na mnie też wpadli, swoją drogą], niemal wywróci, wskoczy jak banda chamów. A co najlepsze, tam były też osoby po 30 - 40 roku życia! Co to o nich świadczy? Toć jest to żałosne. No i wracając do osób starszych w autobusie, one najczęściej kupują bilet u kierowcy - rzadko ktoś taki ma bilet miesięczny. Więc zanim wejdziemy my, musimy poczekać aż oni ten bilet kupią. A ludzie którzy wchodzą drugimi drzwiami mają niezły ubaw. Lepiej nie iść jednak wtedy, aby wsiąść drugimi drzwiami, ponieważ mogą Cię nie wpuścić. Cóż, bywa.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> Gdy przechodzimy przez ulicę, to... No właśnie. Jakie przechodzenie? Przez nią trzeba przebiegać, żeby jakże zdenerwowani kierowcy mogli dotrzeć do celu. Fajnie, im pewnie dojazd do domu zajmie 15 - 30 minut. Ja tam często jestem i po 1,5 godziny. Nigdy mniej niż 45 minut. Mówię wam, kiedyś otworzę drzwi od któregoś kierowcy i przywalę mu w twarz. O ile się zatrzyma. Sam raczej tego nie zrobi, chyba, że jest naprawdę miły lub zdaje akurat na prawo jazdy. I za to kochamy tkz. "L-ki'! <3 Jak więc przejść przez ulicę, gdy nie ma sygnalizacji świetlnej. Jest to bardzo chamski sposób, ale jak się spieszę to nie ma innego wyjścia. Idę szybkim krokiem, bardzo zdecydowanym i zatrzymuję się gwałtownie niemal przed sama jezdnią - nie popełniam wykroczenia, ponieważ na nią nie wchodzę. Kierowca jest jednak przekonany, iż to zrobię i się zatrzymuje. Wtedy można bezpiecznie przejść. Podłe, prawda? Ale kierowcy tak naprawdę nie zatrzymują się tylko na większych drogach, na przejściach w mniejszych uliczkach jest super.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> Jest też wiele nieprzyjemnych sytuacji w szkole, ale o nich szkoda pisać. Naprawdę. ;)</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> Jak więc widzicie, bycie superbohaterem nie jest łatwe. Dlatego to jest tak 'super'. Pomaganiem innym, wiedząc, że duża grupa z nich miałaby Cię gdzieś.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> Ech, jak widzicie, robię wszystko, żeby pisać posty, a w II klasie LO, są duże problemy ze znalezieniem na to czasu. Zwłaszcza, że mam teraz drugiego bloga. Może kogoś zainteresuje? <a href="http://www.czarnemaki.blogspot.com/" target="_blank">[KLIK]</a></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/XwsJlUdklmk?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="color: #674ea7;"> </span><br />
<span style="color: #674ea7;">Życzę Wam miłego dnia!</span>Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-83994924380290749312013-10-24T20:48:00.000+02:002013-10-25T14:38:51.140+02:00Ksena Wojowniczka, Pamiętnik Superbohaterki 24.10.2013<span style="color: lime;">
Tak, udało się. Wróciłam, wreszcie po wielu miesiącach prób udalo mi się wrócic do domu. <br>
Dobra, dobra, może zacznę od początku <br><br>
Wiele tygodni temu dostalam list od Gwiezdnej Czarodziejki, otóż odnalazła swoją rodzimą planetę, którą uważano za zniszczoną. Pisała też, że na tej planecie panuje dziwne stworzenie, które tworzy wokół planety pole w środku którego rozgrywa się chaos. Na planecie mieszkańcy są traktowani jak niewolnicy a istota o wyglądzie zmutowanej jaszczurki ( z tego co jej wiadomo to starszy brat tej sławnej Godzilli :D ) panuje niczym tyran. <br><br>
Ze względu na to wszystko co mi opisała w liście postanowiłam jej pomóc, przecież ona z tym swoim kijaszkiem który nazywa magiczną różdżką nie zdziała zbyt wiele. <br><br><a name='more'></a>
Bez namysłu od razu włożyłam mój najlepszy kostium, odpaliłam Gwiazdkę i ruszyłam na planetę Gwiezdnej Czarodziejki. Droga była dość długa, ale muzyka mi umilała drogę. Mijały godziny, droga mi się dłużyła, więc zaczęłam sie wygłupiać, aż w końcu wpadłam na statek Ringonów. Jest to bardzo wojowniczy lud, więc uznali to za wyzwanie do walki, a gdy próbuje im sie cos wytłumaczyć to jak to wojownicy zrozumieją co trzecie słowa i przekształcą to w wyzwanie, więc nie miałam wyboru i stanęłam do walki. <br><br>
Ringoni wystawili swojego największego wojownika, był tak tępy, że aż śmiac mi się chciało z niego jak tylko na niego patrzyłam, więc po prostu tarzałam się ze smiechu a on tak śmiesznie się wkurzał, więc coraz bardziej sie śmiałam, aż mnie brzuch przez niego rozbolał. W pewnym momencie wstałam i trochę chichocząc stworzyłam miecz <br>
- No dobra, dość wygłupów... - znowu śmiech - do ataku!!! <br>
I zaczęliśmy walczyć, celowo robilam tak aby przedłużać tą walkę, lecz w pewnym momencie przypomniałam sobie o sprawie Gwiezdnej Czarodziejki i postanowilam to zakończyć. Skoczylam nad głową Ringona, w powietrzu zrobiłam salto, wylądowałam za jego plecami i przystawiłam mu miecz do szyi, to w ich języku oznacza zwycięstwo a przegrany staje sie niewolnikiem dla wygranego, ale nie miałam czasu na taszczenie go ze sobą <br>
- Moja pani, oo mogę zrobić - mówi nagle <br>
- Hmmm, teraz nic, ale gdy tylko sie z toba skontaktuję masz przybyć na moje żądanie i wykonać każde moje polecenie <br>
- T-tak, pani <br>
Wsiadłam z powrotem do Gwiazdki i poleciałam już prosto na planetę Czarodziejki, po drodze i tak czasem się wyglupialam, ale teraz juz uważałam, żeby nie tracic czasu na kolejne pojedynki <br><br>
Po drodze spotkalam wielu ciekawych ludzi i w pewnym momencie zobaczylam Galektycznego FastFooda, nie wytrzymałam i wsiadlam do niego aby cos zjeść. Patrzę na menu a tak same dziwne potrawy, ale za lada widze dziwnie znajomego typa, który wisiał mi przysługę <br>
- Wiesz co? Zjadła bym burgera, ale tu nie widze nic takiego <br>
- Dla pani wszystko, najlepszy burger dla Kseny - krzyknął w stronę kuchni - moja żona za chwilę przygotuje dla pani <br>
- Spoko, dzięki. Hmm... a nie wiesz przypadkiem jak jeszcze daleko stąd do planety Czarodziejów? <br>
- To już niedaleko, niecałe 40 ziemskich minut <br>
- Spoko, dzięki <br>
Kilka minut później przyniesiono mi mojego burgera, zjadłam go całego, właściciel pytał się nawet czy nie chcę jeszcze jednego, ale musze wziąć się w garść, w końcu jak przytyję to moje skrzydła mnie nie uniosą i jak to bedzie wyglądało? <br><br>
Teraz już lecialam prosto do celu i jak mi powiedziano zajęlo to 40 minut. Gdy przybylam tam zabaczylam wielką planetę a wokół niej pas różdżek ( więc to stąd Gwiezdna zwięła ten kijaszek, może i ja powinnam? ). Zobaczylam tez dziwne pole, które nie chciało mnie wpuścić na planetę, ale sobie poradziłam mając Czarodziejkę na planecie. <br><br>
Wreszcie znalazłam się na planecie obok Gwiezdnej, ale resztę napisze wam kolejnym razem ;) <br><br><br>
<iframe width="420" height="315" src="//www.youtube.com/embed/0KiYf8Y0fWs" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></span>Kimihttp://www.blogger.com/profile/10549745522027369131noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-28937288550760425742013-10-13T15:29:00.002+02:002013-10-13T15:30:03.155+02:00Sektencja, Dziennik Superdetektywa, 13 X 2013, Niedziela<span style="color: #999999;">Jaki tu spokój, na na na na...</span><br />
<span style="color: #999999;">Nic się nie dzieje, na na na na...</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<span style="color: #674ea7;">Witam!</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> No cóż, los i detektywów nie oszczędza trzeba siedzieć w matematyce, fizyce i językach. A dodatkowo ogarnąć programowanie i wiedzieć co się wydarzyło w 1956 roku. Człowiek nie ma ochoty i na śledzenie, i na pisanie, i na śledzie. No, na śledzie to jeszcze mam ochotę. A czuję tylko frytki. Frytki z śledziami, mmm... No tak, Nomen [Nadal nie wiemy kim jest!] z mamą smażą frytki. Hm, no można by wreszcie zgarnąć Oktawiana i dowiedzieć się o co mu chodzi. Ale jest za zimno, nie ruszę tyłka spod kaloryfera.</span><br />
<a name='more'></a><br />
<span style="color: #674ea7;"> Swoją drogą, wszystko mnie nudzi. Matematyka - przesuwanie funkcji o wektor i odbicie o osie OX i OY. Fizyka - czoo m przerabiamy na fizyce? Aaa, gaz doskonały. Zieew... Tylko modele silników fajne. [Co one tu robią?] Historia - Węgry, 1956 rok. Mhm. Język polski - Aah, <i>Dziady</i>! Lubię je. Laski powinny lecieć na Gustawonrada [A to ci nowe słowo] z <i>Dziadów</i> a nie na Edwarda ze <i>Zmierzchu</i>! Język angielski - rodzina. Tak. Programowanie - a tu fajnie, nawet teraz robię program - rozmowa Harrego z Voldemortem. Aż pomocy dziecko potrzebowało, nawet Super Informatyk został obudzony. Gwałtu-rety Sektencja pisze program! xD Język francuski - ha, ha, ha, plus qui, que, dont, ou. Czemu dont anie don't. Byłoby łatwiej! Tylko znaczenie i funkcja w zdaniu już są inne... :< Eh, czemu ja nie robię nic pożytecznego? Siedzę, ledwo coś się uczę, lepię kolczyki, wisiorki i głupotki z modeliny, śpię... Masakra! Każcie mi ruszyć tyłek, no jejku!</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-QlNwJboil7c/UlqgBmllrPI/AAAAAAAAAek/SY-jYuGPd1s/s1600/t%C5%82o.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="293" src="http://3.bp.blogspot.com/-QlNwJboil7c/UlqgBmllrPI/AAAAAAAAAek/SY-jYuGPd1s/s320/t%C5%82o.png" width="320" /></a></div>
<span style="color: #674ea7;"> Siedziałam tak sobie i pisałam, gdy nagle... ŁUUP! Coś rąbnęło na północy. Spojrzałam przez okienko i zobaczyłam strugę dymu unoszącą się zza górki. Biegiem do szafy, łaps za kurtkę, szalik, czapeczkę i biegiem - na górkę, zobaczyć co się dzieje poniżej. Mijałam się na schodach z Nomenem, a potem dogonił mnie w połowie drogi - przecież znacie moje sportowe dokonania [Nie mam ich.]. Dotarliśmy na wierzchołek pagórka za moim domem i co zobaczyliśmy? Ktoś inteligentny wpadł swoim samochodem w drzewo! Biedne drzewo.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Przecież ktoś tam jest! Musimy go wyciągnąć! - wrzasnął Nomen i pobiegł do drzwi od strony kierowcy. Ja sprawdziłam czy kogoś nie ma na siedzeniu pasażera. Nie było nikogo, jednak z drugiej strony samochodu, tam gdzie był mój przyjaciel, usłyszałam trzask. Podniosłam oczy i zobaczyłam Nomena siłującego się z... Oktawianem!</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Ty szmato! Co ty tutaj robisz? - wrzasnęłam do Oktawiana, jednocześnie przeskakując przez samochód na drugą stronę. Cóż, Zakapturzony i tak był w dosyć opłakanym stanie. Potargany, z raną na policzku... ale na nogach ustał i jeszcze miał siłę i ochotę, żeby przyłożyć Nomenowi. Oktawian zorientował się, że nas jest dwoje a on tylko jeden i odskoczył na bezpieczną odległość.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Przejeżdżałem... nie można? Szanowna pani zabroni?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Nie no, po prostu i tak nas prześladujesz, więc twoja obecność w tej okolicy automatycznie jest podejrzana!</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Myślisz, że jesteście centrum wszechświata? Że mogę być tutaj tylko z WASZEGO powodu?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- To co Cię tu sprowadziło? - zapytał Nomen.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Nie Twój interes, dziewczynko - zauważyłam, że jeśli dalej ta rozmowa się potoczy, to się tu zabijemy.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Nomen, nie słuchaj, co on gada. Bierzmy go pod ręce i prowadźmy do domu, jest ranny.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Nigdzie z wami nie pójdę - wywrócił się.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- No teraz to raczej nie masz wyboru, dziewczynko - Nomen go podniósł.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> I tak oto Oktawian śpi u nas w salonie. Nigdy nie sądziłam, że dojdzie do takiej sytuacji. Tzn, na razie nie śpi bo jest z moją mamą i Rani [Która ich zawiozła] w szpitalu, a my wszyscy pilnujemy domu. Pilnujemy, czyli smoki pilnują a ja i Nomen internetujemy. [Tak, piszemy ze sobą na komunikatorze, będąc w sąsiednich pokojach.]</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><jemczarnekanapki>Siema!<br /><jemczarnekanapki>Co tam u Was?</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>No trochę dziwna sytuacja.</span><br />
<span style="color: #f1c232;"><Nomen>Oktawian nas odwiedził. Jak wspaniale.</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><jemczarnekanapki>Co? Ten kretyn? Co on u Was robił?!</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>Nie odwiedził nas, tylko miał wypadek na górce za domem.<br /><Sektencja>Jest teraz w szpitalu, ale pewnie odeślą go z powrotem.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>Nie wydaje mi się, żeby miał jakieś rany.</span><br />
<span style="color: #f1c232;"><Nomen>Sądząc po tekstach, jest zdrów jak ryba.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>Eh, ja wiem, że Oktawian jest podły, ale Wy się okropnie hejtujecie.</span><br />
<span style="color: #f1c232;"><Nomen>On zaczął.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><Sektencja>...<br /><Sektencja>Idę robić kolację, cześć Bartosz.</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><jemczarnekanapki>Siema.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> I zostawiłam ich, a sama poszłam do kuchni. W końcu reszta frytek sama się nie usmaży! I trzeba może jeszcze rybę zrobić, mmm. Może śledzia? Po chwili zadzwonił telefon - to była Rani:</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Siema. Zostawią tego waszego Oktawiana na noc w szpitalu, a jutro mamy go wziąć, jeśli wszystko będzie dobrze.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Eh, to świetnie. Jeszcze jedna przybłęda na głowie.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Jaka przybłęda? Tu chodzi o życie! Bla bla bla... - dalej jej nie słuchałam.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- No dobrze, masz rację - rozłączyłam się.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> I co teraz zrobimy? Trzeba się skontaktować z tym znajomym Oktawiana, tym misiem. Myślę, że Nomen i Bartosz mi pomogą.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #674ea7;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/PL6jwxw9T3c?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<span style="color: #674ea7;">Miłego dnia! Uśmiechajcie się póki macie do tego powód. :)</span>Unknownnoreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-20879009148498419062013-10-11T14:38:00.005+02:002013-10-11T22:38:12.985+02:00Eli Srebrna Strzała: Powrót cz. 1 26. 09. 2013 r.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><span style="color: cyan;"> Nie rozumiem czemu mój pamiętnik robił mi taki psikusy. To nienaturalne. No, ale tak czy inaczej w koncu moge pisać, bo moi rodzice kupili mi nowy sprzęt. I bardzo dobrze. Mam ochotę szczerzyć się przez to cały czas. Mam Wam tyle do opowiedzenia. </span><br />
<div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Po pierwsze gdy znalazłam tą karteczkę, to mój elektroniczny notatnik dostał kociego rozumu, a ja razem z nim. Oczywiście niezbyt dosłownie jeżeli chodzi o mnie. Po drugie karteczka nie była jakaś tam zwyczajna. Była drukowana na papierze z mojej dawnej pracy i bardzo mnie to zdziwiło. No, ale nie mogłam wiedzieć kto ją wysłał. Takim jasnowidzem nie jestem. Po trzecie informacja, która była tam zawarta, miała w sobie tyle niepokojących mnie słów, że mało nie miałam zawału serca. Do tej pory mam ciary na plecach, gdy przypomnę sobie tą wredną babę.</span><a name='more'></a><br />
<!--more--><span style="color: cyan;"> </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Zabiła mojego najlepszego przyjaciela, z którym to razem zaczęliśmy służbę w organizacji. Pamiętałam wyśmienicie, jak razem zaczęliśmy zabijać demony na szkoleniu i od tej pory postanowiliśmy być zespołem. Później przerodziło się to w wieloletnią przyjaźń i bardzo nam to sprzyjało. Do czasu, gdy nie spotkaliśmy jej. Umierał na moich rękach, a ja płakałam. Czułam, że to moja wina, a Morgana postanowiła to wykorzystać. Tak, ta słynna Morgana. Do tej pory nie zapomnę widoku opętania mojej nauczycielki od obrony przez nią. Było to tak okropne, że o mało wtedy nie zemdlałam. Nie miałam wtedy pojęcia najmniejszego o magii, teraz wiem, że to bardzo źle wpłynęło na losy nas obojga.</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Nie wiedzieć czemu, wiedźma została w ciele pani Moore i zabiła jej umysł. Widzieliśmy to wszyscy. Cała grupa znajdująca się na polu ćwiczeń naszej tajnej szkoły. Nikt nie wiedział, co ona tu robi, gdy jednak zwróciła "swoją" twarz w moją stronę, wypchnięto mnie na pożarcie. Dziwne prawda? Osoby, którym ufałam najbardziej w tym czasie, zdradziły. Nie czułam strachu. Tego mnie nauczono na obronie. Teraz miałam ochotę po prostu zmieść tę kobietę z powierzchni ziemi za to co zrobiła tak bezkarnie i z diabelskimi błyskami w oczach. Wiedziałam, co zrobić. </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Dobyłam łuk wiszący na moich plecach oraz jedną z zatrutych strzał. Wymierzyłam, naciągnęłam cięciwę i wypuściłam. Przecinała powietrze ze świstem jak kula wystrzelona z pistoletu. Bardzo pociągał mnie ten dźwięk. Był jak melodia dla moich uszu. Strzała pędziła i pędziła i wyglądało to jakby nabierała prędkości wraz z pędem ją niosącym. Tak miała zginać w moim przekonaniu. Ona jednak odgoniła ją jak patyk, który zbłądził akurat w jej stronę. Pokazała mi swoje upiorne zęby i wyciągnęła do mnie rękę. Czego chciała ta suka?! </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Zaczęłam iść w jej stronę nie wiedząc czemu to robię. Byłam coraz bliżej i nagle oprzytomniałam. Stałam na środku łąki jak idiotka z dziwnie wykrzywioną twarzą. Morgana znów wybuchnęła śmiechem, a potem uniosła dłoń jakby w geście zwycięstwa, a ja poczułam ból w żebrach tak mocny, że upadłam na kolana.</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> W tym momencie na polanę wybiegł nie kto inny jak Samuel. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Niestety... Całe powietrze jakie wydobywałam z siebie, gdzieś bezdźwięcznie ginęło. Zaczęła narastać we mnie panika tak wielka, że drżałam na całym ciele. Mój przyjaciel miał kłopoty, a ja klęczałam jak sparaliżowana. To cholernie niesprawiedliwe!</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Uspokajałam nerwy patrząc jak Sam walczy w mojej obronie. Był naprawdę dobry. Teraz mogłam to w pełni ocenić. Jego ulubioną bronią był miecz. Wykuto go ze stali tak twardej, że nie można było go zarysować. Każda dziewczyna chciałaby mieć takiego obrońcę jak on. </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Zauważyłam, że wiedźma słabnie. Zaklęcie, które na mnie rzuciła osłabło do tego stopnia, że mogłam wstać. Rzuciłam się do łuku leżącego nieopodal mnie i odruchowo już ze sprawnością dobrego łucznika wyjęłam strzałę. Naciągnęłam cięciwę drugi raz tego dnia, wstrzymałam oddech i wypuściłam srebro ze specjalnego stopu prosto w nią. </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Pożałowałam tego tak bardzo, że krzyknęłam z rozpaczy. Mój najlepszy przyjaciel runął na ziemię, podczas gdy ona wyparowała. Dosłownie to zrobiła. Zniknęła na oczach wszystkich. W powietrzu unosił się tylko zapach siarki i jej upiorny głos.</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">- To jeszcze nie koniec, Srebrna Strzało!</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Biegłam, ile sił w nogach, żeby sprawdzić, czy nic mu nie jest. Mimo iż był tak blisko, ja czułam, jakbym biegła wieki przy zwolnionym tempie.</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">- Samuel....</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">- El... - charczał w moja stronę - Ratuj...</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">- Jak? - zapytałam szlochając głośno. </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">- Wyjmij... - nie dokończył zdania i zemdlał w moich rękach. </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Wiedziałam, o co mu chodzi, ale nie mogłam tego zrobić. Umarłby od razu, a tego bym nie zniosła. Mój najlepszy przyjaciel oddychał już coraz ciężej, a ja czekałam. Kilka osób stanęło obok nas, ale nie zwracałam na nich uwagi. Sam wtedy mnie potrzebował i nikt inny się nie liczył.</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Podtrzymywałam mu głowę, by mógł złapać jeszcze trochę powietrza, gdy nagle nastąpił nieoczekiwany zwrot. Drżenie ustawało, a ja czułam coraz silniejszą woń siarki wychodzącej z jego ust. Nie wiedziałam, co mogło to spowodować, ale nie myślałam o tym. Wolałam pomagać mu w oddychaniu. </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">- El... - zaszeptał prawie tak jak nie on. Miałam gęsią skórkę. - Uciekaj...</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Rozwarł szeroko oczy, które nie były już jego. Pochłaniał mnie zupełnie innym wzrokiem niż kiedyś. Podniósł swoje ciało. Ostry zapach siarki uderzył mnie teraz jeszcze silniej. O mało nie zwymiotowałam, ale mój przyjaciel żył. Nie przeszkadzała mi jego zmiana wyglądu, ani ten odór.</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">- Cieszę się, że jesteś z powrotem. - nie myślałam racjonalnie. Z resztą, kto by myślał w takiej chwili? Wiedziałam, że było wszystko w porządku, skoro mógł mówić i chodzić, i patrzeć...</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">- Uciekaj... Mówię ci to ostatni raz! - tym razem krzyknął. W tym głosie nie było już nic znajomego. </span><br />
<span style="color: cyan;"> Z jednej strony miałam ochotę rzeczywiście uciec, ale czułam wtedy, że nie powinnam.</span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">Patrzyłam na niego bardzo szczęśliwa z tego, że żyje. Miałam tak przytłumiony umysł i już nie widziałam strzały, ani tego, jak wstaje prężnie. Dużo szybciej niż normalny człowiek. Patrzył na mnie swoimi nowymi oczyma z zupełnie innym wyrazem niż zwykle. Bardzo wrogim. </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;">Przełknęłam wolno ślinę, raniąc sobie nią gardło, jak skórę brzytwą. Nie wiedziałam, co myśleć o tym wszystkim, ale czułam gdzieś w środku irracjonalny strach. Strach, który kazał mi sięgnąć po broń. </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Sam zrobił nieoczekiwany ruch w moją stronę, a ja zamarłam. Złapał mnie mocno za gardło i zaczął dusić. Nie czułam nic, prócz coraz bardziej ściśniętej krtani i lodowatej dłoni mojego przyjaciela. Rzucił mną mocno o stojące nieopodal drzewo, które zatrzęsło się pod wpływem siły, jaką dysponował teraz. Moje ciało stopniowo opadało po pieniu, a ja traciłam świadomość i z trudem identyfikowałam obrazy. Miotnięcie było tak potężne, że wirowało mi w głowie. Zwymiotowałam na zieloną pelerynę maskującą i poczułam odór na wpół przetrawionego posiłku. Ćmienie w głowie stawało się coraz silniejsze i zaczęła następować kolejna fala mdłości. Tym razem wyleciała ze mnie woda i kwas żołądkowy, który miał jeszcze ostrzejszy zapach, niż poprzednia zawartość mojego żołądka. </span></div><div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Coraz ciężej oddychałam, a mój wzrok przesłoniła ciemność tak głęboka, że prawie się w nią zapadłam. Ostatnim dźwiękiem, jaki zarejestrowały moje oczy, był krzyk, bądź coś do niego podobnego.</span></div><span style="color: cyan;"></span><br />
<div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"></span><br />
</div><span style="color: cyan;"></span><br />
<div align="JUSTIFY"><span style="color: cyan;"> Zapadłam w otchłań...</span> </div></div>Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-1350698460747746942013-10-06T17:45:00.001+02:002013-10-07T00:07:13.613+02:00Myth, Dziennik Superbohatera 06.10.13r. NiedzielaPodczas tajnych obrad superbohaterów, którzy pozostali po stronie dobra, zostaliśmy zaatakowani przez Oddział S.T.A.R.S. Jest to grupa superludzi uznanych przez opinię publiczną za obrońców ludzkości, tak naprawdę jest to grupa Postnazistów próbująca przemienić Polskę w IV Rzeszę.Stawialiśmy im czynny opór, przez moment zaczęliśmy wygrywać i wtedy pojawił się przywódca S.T.A.R.S. zwany Shitler. Potrafi między innymi hipnotyzować ludzi na wielką skalę i manipulować materią. Przy pomocy małych robaczków unieruchomił nas wszystkich.<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Darujcie
sobie walkę, nie wygracie. Mam wehikuł czasu. W przyszłości
zaatakowaliście moją siedzibę i wyrządziliście mojej armii ogromne
szkody. Na szczęście dotarłem do wehikułu czasu przed wami i oto teraz
ja. Shitler, zapisuję historię od nowa. Zaczynam od pokonania wszystkich
superbohaterów.-powiedział Shitler i wytworzył trzymające nas żelazne stalaktyty. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Serio? Czy ty serio myślisz że tak łatwo się poddamy?-Zapytałem</span></span></span></span></span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWYPCxiqa-Xfubu4tUDxurh-A2Pxcji-cdrs7ZQF0O7VBvLTgfDYLE1IuhbqL_uvzjyPgIz8hfcnSi1CvhD3rbWOWs1elMFFbloKVNdfI6GAj0e87n5TCAf1hZOQhwuvdQuBIXw4SsU0zZ/s1600/r+ydfh+fdh.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="301" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWYPCxiqa-Xfubu4tUDxurh-A2Pxcji-cdrs7ZQF0O7VBvLTgfDYLE1IuhbqL_uvzjyPgIz8hfcnSi1CvhD3rbWOWs1elMFFbloKVNdfI6GAj0e87n5TCAf1hZOQhwuvdQuBIXw4SsU0zZ/s320/r+ydfh+fdh.jpg" width="320" /></a><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Myślę że tak, nie możecie się ruszyć, teraz wystarczy każdemu z was posłać kulkę i po was.</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"></span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><br /></span></span></span></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">W sumie miał rację, wszyscy byliśmy unieruchomieni. Czyli de facto to już nasz koniec. Ale no kurde trochę słabo tak tu umrzeć. Spojrzałem na wszystkich, niektórzy się szarpali, inni stracili już nadzieję. Spojrzałem na Margarettę, uśmiechnęła się (pewnie podoba się jej nowy model mojego zarostu). Nagle zobaczyłem jak metal który nas trzyma zaczyna korodować. SonicKaBoom i reszta też to zauważyli. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Blokada zmieniła się w proch i znów wróciliśmy do walki. JJ oberwał, Patyczara też. Wymiana ciosów, serie wybuchów, wystrzał z broni, ogarnął nas bitewny chaos. Nagle słyszę krzyk kobiety, odwracam się i widzę Lunę, cała we krwi. Z jej brzucha wystaje szabla, szablę trzyma Shitler. Luna mnie uratowała. Natychmiast wyprowadziłem serię ciosów na Shitera, potem wyjąłem pistolet i strzelałem ale ciągle robił uniki. Gdy udało mi się go trafić to rozpłynął się w powietrzu. Podbiegłem do Luny zabijając po drodze jakichś żołnierzy S.T.A.R.S.u, uklęknąłem, jeszcze oddychała. Oderwałem kawałek płaszcza i kazałem jej zatamować krwawienie. W tym samym czasie zobaczyłem jak kilka pocisków trafiło GodnegoGdańszczanina i Margarettę. Oboje upadli na ziemię. Luna pociągnęła mnie za płaszcz by zwrócić na siebie uwagę. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Wszystko będzie dobrze, przeżyjesz.- Powiedziałem i uśmiechnąłem się.</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Ohhh Myth-san, jeśli nie uciekniesz to też zginiesz.</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Luna! Nie wygaduj głupot, wyjdziemy z tego razem.</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Nie, Myth-san. Weź mój pistolet i uciekaj. Możesz latać więc leć aż do gwiazdek.-Ledwie dała radę wypowiedzieć to Luna, potem wypluła trochę krwi. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><br /></span></span></span></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Jest mi tak strasznie źle, moi przyjaciele padają jak muchy. Jedyni którzy żyją to ja, SonicKaBoom i Pani Marcjanna. Ta walka jest już przegrana. A mój Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Odrzutowy Wysokiej Mocy nie uniesie Pana Józefa i Pani Marcjanny. Muszę zostać i walczyć dalej! Spojrzałem ostatni raz w oczy Lunie, wziąłem pistolet który mi podawała i pocałowałem ją w czoło. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"></span></span></span></span></span><br />
<a name='more'></a><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">- Pani Marcjanno, Panie Józefie! Chodźmy im dokopać!-Krzyknąłem, lecz sekundę potem Pani Marcjanna zdzieliła mnie w policzek i zaczęła krzyczeć:</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Józek zobacz jak się ten głupol pcha na tamten świat! Weź mu coś powiedz bo nie wytrzymam!-Potem podbiegła do jakiegoś żołnierza i zaczęła go okładać krzesłem. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Myth, słuchaj, Luna i moja żona mają racje. Musisz uciec a my zrobimy dywersję. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Nie, nie zostawię was!-Krzyknąłem strzelając do T-Blooda próbującego zaatakować Panią Marcjannę.</span></span></span></span></span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5-YhQpPa84jd56Xe6VCOMGj75HQIDq2syrF11LQrAhS1VRC7sbQhVQjF7DGjq7kHBWIuuLFmy0JnzfJDCxzmMgYfROaUOSdYogXYXySyZlWm5YF9JAcHl5bjq8yTfOsm88wP_DFnxlkC7/s1600/dfgdf+gdf.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="188" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5-YhQpPa84jd56Xe6VCOMGj75HQIDq2syrF11LQrAhS1VRC7sbQhVQjF7DGjq7kHBWIuuLFmy0JnzfJDCxzmMgYfROaUOSdYogXYXySyZlWm5YF9JAcHl5bjq8yTfOsm88wP_DFnxlkC7/s200/dfgdf+gdf.jpg" width="200" /></a><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Uciekaj do cholery! Ja i moja żona już swoje się nażyliśmy a przed Tobą całe życie, a poza tym ktoś musi posprzątać cały ten burdel. I to z pewnością nie będę ja!- Czy tak robią superbohaterowie? czy uciekają w takiej sytuacji? Przecież nie można się poddawać i uciekać!</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Co Ty tu jeszcze robisz!? Leć!- Krzyknęła Pani Marcjanna i wdusiła przycisk na mojej rękawicy. Silniki mojego </span></span></span></span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy. Zacząłem lecieć, widziałem tylko jak Pan Józef przyciąga do siebie Panią Marcjannę i się całują. Potem była już tylko ogromna eksplozja która odrzuciła mnie gdzieś daleko. Straciłem przytomność. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><br /></span></span></span></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Dlaczego Ty taki jesteś co? Ja nie rozumiem jak można być jednocześnie superbohaterem i kretynem. Jakim cudem dziewczyny chcą takiego brudasa i niedorajdę? Ja tego nie rozumiem.- Wszystko jest takie białe i niewyraźne, widzę jakąś postać i skąd znam ten głos?-Jak to jest, że jesteś jednocześnie taki wspaniały i niesamowity by za chwilę potem być wrednym skurczybykiem? Mówisz że działasz zgodnie z zasadami i kodeksem moralnym bla bla bla, a potem go łamiesz bo coś tam jakaś dziewczyna czy coś. I jeszcze teraz, spieprzyłeś, ludzie zginęli przez Ciebie a Ty leżysz jak ta kłoda.-Zacząłem widzieć obrys sylwetki, to z pewnością kobieta, skąd ja znam ten kształt piersi?- Myth, jesteś kłamliwym bezwstydnym łajdakiem. Ale wiem też że masz cholernie dobre serce i chcesz pomagać innym. Co z tego że Ci się nie udaje? Musisz wstać Myth. Okazałeś mi tyle dobroci i chamstwa, nikt inny nie okazał mi tyle tego co Ty. Świat Cię potrzebuje, ludzie Cię potrzebują. Ja wiem że jest Ci ostatnio ciężko i że się boisz. Ale spójrz na mnie Myth!- Przyjrzałem się twarzy dziewczyny.</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Amelia!- Szok- Przecież Ty nie żyjesz?!-krzyknąłem.</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Tak, Ty też nie żyjesz, dobrze że się obudziłeś.- odetchnęła z ulgą Amelia. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Ale że jak? Ale że co? Nie ogarniam...</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Wiem że nie.-odpowiedziała Amelia- Ty nigdy nie ogarniasz... Lecz posłuchaj mnie. Jak dobrze wiesz, świat się zepsuł, superbohaterowie nie żyją lub są daleko, Ty nie żyjesz. Jak już mówiłam, musisz wrócić do życia, bo tylko Ciebie mogę ożywić, zdecydowanie wolała bym kogoś bardziej kompetentnego i lepszymi zdolnościami. No ale cóż. Mam tylko Ciebie, to z Tobą jestem połączona i to Twoim stróżem jestem. Więc zaraz Cię ożywię, a nawet więcej, będziesz przez jakiś czas nieśmiertelny. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Ok spoko. - odpowiedziałem</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Ok spoko? Mówię Ci że nie żyjesz, że przeżyjesz śmierć kliniczną i że będziesz przez jakiś czas nieśmiertelny, a Ty jedyne co mówisz to "ok spoko"?</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-No tak, co mam więcej mówić. Zabili moich przyjaciół, chcą zniszczyć mój kraj, tu nie ma czasu na pierdoły. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-No w sumie tak. Przygotuj się bo zaraz wrócisz do życia, będzie boleć. -Powiedziała Amelia.</span></span></span></span></span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK164PgazhfJoRlFL4bupzeKzJCMIc7TTq7I4DTdSoMr7faJB1UruJbHxTpqUDpXTXb3Yoz9_-Dek-KM38tbgV6w8oc2nUDhyphenhyphenHQOaB4mBLog0mvgYvocok5Axcc1Ajar5Sh0_JOvSrOOeG/s1600/fghfgh+fgh.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="187" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK164PgazhfJoRlFL4bupzeKzJCMIc7TTq7I4DTdSoMr7faJB1UruJbHxTpqUDpXTXb3Yoz9_-Dek-KM38tbgV6w8oc2nUDhyphenhyphenHQOaB4mBLog0mvgYvocok5Axcc1Ajar5Sh0_JOvSrOOeG/s200/fghfgh+fgh.jpg" width="200" /></a><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Bo to pierwszy raz?-zapytałem z łobuzerskim uśmiechem.</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Nie Myth, to nie będzie fizyczny ból. To będize przeciwieństwo śmierci, poczujesz życie, swoje życie. Wszystko co dobre i co złe w całym Twoim życiu pojawi się w Twojej głowie, wszystko będziesz odczuwał w tym samym czasie. Rozumiesz?</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Dobrze, przywracaj mnie. - Wstałem na równe nogi i przygotowałem się do tego co miało nastąpić za moment. Amelia podeszła do mnie, przytuliła i powiedziała:</span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Nie obwiniaj się o moją śmierć i śmierć swoich przyjaciół. Nie da się uratować wszystkich. I jeśli to możliwe to nie umrzyj. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><br /></span></span></span></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Trzask! Ciemność! Światło! Wszystko wiruje. Ciemność! Światło! Nie wiem co się dzieje, nie czuję palców, teraz nie mam czucia aż do kolan, kolejne błyski i nie czuję całego ciała. Jestem samą duszą. Widzę obrazy, rodziców, wielbłąda, miś, samochód, dziadkowie, brat, szkoła, piersi, kanapki, smutek, samotność, miłość, radość, żal, zawód, nadzieja, kurtka, słońce, noc, karuzela, autobus, miód, wódka, szampon, kocham cię, nienawidzę cię, odejdź, wróć, prąd, łzy, pokeball, marker, strach, zbroja, miecz, herbata, inteligencja, piersi, kanapki, kocham cię, nie znam, drzwi, schody, banan, budka, trawa, śmiech, pociąg, upadek, truskawka, klocki, śmierć, życie. Wszystko jest teraz i nigdy. Nigdy nie było nigdy, ale będzie dopiero zaraz, ale jeszcze nie teraz, czuję jak całe moje ciało którego nie ma jest szarpane, łamane miażdżone i kruszone. Czuję wszystkie uczucia jakie kiedykolwiek można czuć, widzę jazdę na wielbłądzie, widzę gokarty, widzę pierwszy pocałunek, widzę złamanie ręki, widzę przyjaźnie, widzę porażki, widzę miłość, widzę wszystko. To takie smutne i jednocześnie piękne. Wszystkie odczucia i wspomnienia budują na nowo moją rozbitą duszę. Widzę to jak kochałem, jak miałem nadzieję, jak oni wszyscy umierali. Widzę jak się przytulam, widzę jak się całuje, widzę jak pomagają mi się podnieść. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Trzask! Spadłem z drzewa. Ała! Żyję! rany, życie boli! Już świta. Mam kilka godzin by powstrzymać to szaleństwo. Czym prędzej popędziłem do tajnej siedziby. Wdusiłem czerwony przycisk z literą "X", z podłogi wysunęła się gablotka z moją najnowszą zbroją, nazwałem ją "Zabójca bogów". Nieważne jakie ma parametry, ważne że to ona posłuży do odbicia świata z rąk zła. </span></span></span></span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><br /></span></span></span></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Szybko przygotowałem sobie 15 kanapek na drogę i wielką patelnię jajecznicy z szynką, cebulą i oregano. Naładowałem amunicji do pistoletu Luny, naostrzyłem katanę i ruszyłem w stronę Placu Wolności, miejsca gdzie ma zostać podpisany akt prawny zmieniający Polskę w IV Rzeszę. Z tego co mi wiadomo, wszystko będzie okraszone widownią S.T.A.R.S.u sięgającą 5 000. 700 z nich ma moce, 300 to uzbrojona po zęby SS (SuperSpecforce) a reszta to normalni żołnierze trenowani po to by zabijać a potem pytać. Czyli będzie ciężko....</span></span></span></span></span><br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">W następnym wpisie będzie Koniec Świata.</span></span></span></span></span><br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Piosenka dnia:</span></span></span></span></span><br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/QMPc1CE6KYU" width="420"></iframe>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Dobranoc </span></span></span></span></span>Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-37993749471973870932013-10-04T00:13:00.000+02:002013-10-07T00:07:13.618+02:00Myth, Dziennik Superbohatera 3.10.13r. CzwartekGrupa superbohaterów zasiadła do rozmowy przy okrągłym stole.<br />
Ja, Myth, najlepszy superbohater na świecie.<br />
Luna, dziewczyna z odległej planety posiadająca niezwykle wyspecjalizowaną magiczno-czarodzejską broń. Jest niezwykle miła i opiekuńcza, zrobiła mi nawet smaczne kanapki.<br />
SonicKaBoom- (Józef Knot) Emerytowany superbohater, właściciel baru Pierścionek w mydle. Potrafi wysadzać wszytko czego dotknie na 3 sekundy. Na starość sporo przytył i zniedołężniał ale wciąż ma w sobie ducha walki.<br />
Marcjanna Knot- żona SonicKaBooma, nie posiada supermocy ale ma dobre serce i dobrze gotuje.<br />
J.J.- jego superzdolnością jest koszykówka, konkretnie klonowanie piłek do koszykówki, miotanie nimi z prędkością dźwięku.<br />
Patyczara- Kobieta Patyczak, gdy leżała na łące to ugryzła ją zmutowana stonoga a następnie rana została pokryta kałem patyczaka i tak oto dziewczyna ta zdobyła niezwykłe zdolności patyczaka.<br />
GodnyGdańszczanin- Jego moc to to że jest silny i pochodzi z Gdańska. Tak dla mnie to też dziwne.<br />
Margaretta- Ruda, lata i doprowadza do korozji, podobno kiedyś miała czarne włosy i zabijając komara trafiła się w głowę i dlatego jest ruda. Miseczka D.<br />
Człowiek Muzyczny Korniszon-on nie potrafi chyba nic...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWT8DcOLByZUEvprS6ojOVjVMOPfsnMw-Q2z0FW-1nlDzeTYwbTCPriolTWeHRS-7znyerIOuXMYj-9-RxEcyTWblCGYkbouhDsMf-h5ViFJimv6jkLAybwJty4_SH_ptUO0vgVpxyF4aQ/s1600/sdf+dsf+s.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="166" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWT8DcOLByZUEvprS6ojOVjVMOPfsnMw-Q2z0FW-1nlDzeTYwbTCPriolTWeHRS-7znyerIOuXMYj-9-RxEcyTWblCGYkbouhDsMf-h5ViFJimv6jkLAybwJty4_SH_ptUO0vgVpxyF4aQ/s400/sdf+dsf+s.jpg" width="400" /></a></div>
Zmarnowaliśmy całą noc na analizę sytuacji. Stan obecny wygląda tak że dzięki zaangażowaniu organizacji S.T.A.R.S. nocą z soboty na niedzielę Polska zostanie przekształcona w IV Rzeszę. Poza nami zniknęli wszyscy superbohaterowie i S.T.A.R.S. ma w swoich szeregach 300 młodych, zindoktrynowanych superbohaterów mogących walczyć... Czyli jest źle. Dodatkowym problemem jest fakt iż w akademii S.T.A.R.S. znajduje się jedyny sprawny wehikuł czasu na Ziemi.<br />
-Mamy 3 dni na pokonanie zespołu S.T.A.R.S. i zablokować przekształcenie tego kraju w VI Rzeszę. No więc słucham państwa propozycji. -Oznajmiłem.<br />
-Obalmy ten mur dzielący nas o naszych braci!-krzyknął SonicKaBoom, potem podrapał się po głowie i dodał-Tzn chodziło mi raczej o to by po prostu iść tak na partyzanta i wysadzić wszystko w cholerę.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
-Tak przecież nie wolno robić Józef-san! To są ludzie, nie wolno ich zabijać!-wrzasnęła Luna.<br />
-Och dziecino- Zaczęła pani Marcjanna- To są źli ludzie, źli ludzie którzy krzywdzą innych. Dobrze że masz dobre serce Luno... Ale ja swoje z mym mężem przeżyłam i wiem, że czasem trzeba robić coś tak złego jak zabijanie złych ludzi. Bo oni mogą wtedy skrzywdzić wielu dobrych ludzi.<br />
-Ale Marcjanna-san! Nikt nie rodzi się zły! Oni w głębi ich smutnych duszyczek są na pewno pełni dobra i miłości.<br />
-Ja to bym też poszedł na partyzanta... Serio, co prawda znam się tylko na korniszonach i muzyce, ale czuję że jestem w stanie ich rozgromić!-Rany, jak ten Człowiek Muzyczny Korniszon się podniecił.<br />
-Ja bym spróbowała pokojowo, pójść i pogadać. Nikomu to przecież nie zaszkodzi?- zaproponowała rudowłosa dziewczyna z miseczką D(Margaretta).<br />
-Ja nie mam zdania, jestem patyczakiem... Pójdę tam gdzie wy wybierzecie.-Powiedziała Patyczara<br />
<br />
Ogólnie dyskutowaliśmy jeszcze kilka godzin, zdecydowaliśmy że zaatakujemy. Zaatakujemy jutro w samo południe. SonicKaBoom zniszczy bramę siedziby S.T.A.R.S., następnie Pani Marcjanna wjedzie pancernym czołgiem na środek placu i skupi na sobie uwagę strażników, odda kilka strzałów w kierunku drzwi i routera wi-fi. Następnie Patyczara, JJ i GodnyGdańszczanin zaatakują wnętrze w czasie gdy Człowiek Muzyczny Korniszon i SonicKaBoom będą osłaniali odwrót pani Marcjanny. Gdy pani Marcjanna znajdzie się poza zasięgiem wroga, dołączą do pierwszej grupy atakującej. Natomiast druga grupa atakująca, złożona ze mnie, Margaretty i Luny zaatakuje z powietrza. Zniszczymy patrolujące helikoptery i będziemy atakować od góry. Spotkamy się mniej więcej po środku budynku, tam znajduje się wehikuł czasu. Użyjemy go do cofnięcia się w czasie i naprawienia świata.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6fFHoq9JNH4OhirnY5SNH_aNAw_uk81hE-fc73KdcapbLsAEdUbf_jIbNsheoq0_XK9VKwZUn24HLsX-MAKah1z1-dZ8GaMg0OLlA6AUElJ7L752Nli7XV5IxC_b0vipkY_smdHb0evWB/s1600/dfh+df+h.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="188" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6fFHoq9JNH4OhirnY5SNH_aNAw_uk81hE-fc73KdcapbLsAEdUbf_jIbNsheoq0_XK9VKwZUn24HLsX-MAKah1z1-dZ8GaMg0OLlA6AUElJ7L752Nli7XV5IxC_b0vipkY_smdHb0evWB/s200/dfh+df+h.jpg" width="200" /></a><br />
-Plan jest genialny, wystarczy martwić się o wejście, bo wyjść nie będzie trzeba.- Powiedział JJ<br />
-No jasne że jest. Marcjanna polej wódeczki dzieciakom, zasłużyły. -Mówiąc to, SonicKaBoom pociągnął za kołnierzyk lewą ręką a prawą sięgnął kieliszek będący jednocześnie jego wisiorkiem.<br />
Kieliszek był prawdopodobnie z jakiegoś kryształu, był na złotym łańcuszku, pan Józef zauważył moje spojrzenie, uśmiechnął się i powiedział:<br />
-A to? To jest mój drogi pamiątkowy kieliszek z obrad Superbohaterskiego Okrągłego Stołu. Zrobiony z białego kryptonitu.<br />
<br />
Nagle sielankową atmosferę przerwało to że usłyszeliśmy upadającą klamkę. Wzrok wszystkich przykuła dziura pozostała po klamce. Siedzieliśmy w ciszy, nikt się nie ruszał. Nagle przez dziurkę po klamce zaczęły przedostawać się rybiki cukrowe. Były ich miliony, z niesamowitą prędkością zaczęły rozchodzić się we wszystkie strony. Potem okna zostały wybite przez końskie kopyto. Zrozumieliśmy że jesteśmy atakowani, próbowaliśmy się przedostać do tylnych drzwi lecz zostały one zablokowane przez ogromną gąbkę. Utworzyliśmy okrąg stojąc do siebie plecami. Pani Marcjanna stłukła dna butelek z wódką, Margaretta zdjęła rękawiczki, Luna przygotowała pistolet, JJ wytworzył dwie piłki, GodnyGdańszczanin jest z Gdańska, a ja dobyłem mego miecza i tak cała nasza 9 była gotowa na nadchodzące starcie.<br />
Trach! Coś zerwało dach i teraz staliśmy pod gołym niebem. Gdy opadł kurz ujrzeliśmy ogromnej postury zielonego pół człowieka i pół tyranozaura, był to <span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Tyrannosaurus</span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">blutrünstigen (zwany T-Blood). Z jego grzbietu zeskoczyła jasnowłosa dziewczyna, rozpoznałem że to Alarm. </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">-Alarm leci!-krzyknąłem do pana Józefa</span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!- Alarm zaczęła wysyłać bolesną falę dźwiękową, wtedy pan Józef (SonicKaBoom) rozłożył ręce i ze swoich dźwiękowych mikrowybuchów wytworzył pole siłowe. Mikrowybuchy wybuchały co 0,000000001 sekundy. Znikąd pojawiła się kosa </span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de">Rudolfiny </span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Sterben, na szczęście w ostatniej chwili zablokowałem jej cios, chroniąc tym samym Lunę. Szybka wymiana ciosów, kopnięcie i zblokowanie ostrzy. Potem kolejna wymiana ciosów. Nagle T-Blood wskoczył do ruin baru i zaczął szarżować na nas. Rybików cukrowych zaczęło przybywać. Dzięki JJ który wytworzył ogromną liczbę miniaturowych piłek do koszykówki, wielki tyranozaur poślizgnął się i upadł. Niestety nie wytracał prędkości, aż do momentu gdy złapał jego szczęki GodnyGdańszczanin. </span></span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Spine<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">übermensch pojawił się zaraz oo tym gdy Człowiek Muzyczny Korniszon pomógł mi w walce z Rudolfiną. </span></span></span></span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Spine<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">übermensch</span></span></span></span></span> obwiązał siecią panią Marcjannę, JJ i Margarettę. Rybiki cukrowe zaczęły ograniczać nasze ruchy. Margaretta przy pomocy rdzewienia zaczęła korodować sieć </span></span></span></span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Spine<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">übermenscha. Mnie udało się zniszczyć kosę Rudolfiny a SonicKaBoomowi wysadzić schody w pobliżu miejsca gdzie lewitowała Alarm. Szala zwycięstwa przechylała się na naszą stronę, lecz na scenie nie pojawił się jeszcze główny bohater tej sceny. Gdy rybiki cukrowe unieruchomiły nasze nogi pojawił się on. Wszyscy znieruchomieliśmy jakby jakaś przedziwna siła nas zatrzymała. </span></span></span></span></span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQG6R5nqPRg7dObinHP_2KhiJ5pSL2GiZjNTtAt4tmG6ZWs7hOQ5Aqy8G6vw1dbEql4oEpS1a9Bo9DXSH_upyo6P7BI7z8E6G8jA4FrXa_aVj79NlnM1J6CnutQzR0gyaPmH0Lk5ifuzjG/s1600/sdgs+gd.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="188" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQG6R5nqPRg7dObinHP_2KhiJ5pSL2GiZjNTtAt4tmG6ZWs7hOQ5Aqy8G6vw1dbEql4oEpS1a9Bo9DXSH_upyo6P7BI7z8E6G8jA4FrXa_aVj79NlnM1J6CnutQzR0gyaPmH0Lk5ifuzjG/s200/sdgs+gd.jpg" width="200" /></a><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><br /></span></span></span></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">-Darujcie sobie walkę, nie wygracie. Mam wehikuł czasu. W przyszłości zaatakowaliście moją siedzibę i wyrządziliście mojej armii ogromne szkody. Na szczęście dotarłem do wehikułu czasu przed wami i oto teraz ja. Shitler, zapisuję historię od nowa. Zaczynam od pokonania wszystkich superbohaterów.</span></span></span></span></span><br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Co będzie dalej? Czy świat upadnie? Gdzie są moje kanapki? To wszystko w kolejnym wpisie!</span></span></span></span></span><br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Piosenka dnia: </span></span></span></span></span><br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/fL7d06mCT_g" width="560"></iframe>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Dobranoc </span></span></span></span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><br /></span></span></span></span></span>Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-15981646746416381692013-10-02T18:45:00.000+02:002013-10-03T16:15:05.032+02:00Myth, Dziennik Superbohaterów 02.10.13r. ŚrodaPo płomiennej mowie Sektencji zrozumiałem jedną niezwykle ważną rzecz...<br />
<br />
Ruszyłem na miasto w poszukiwaniu zła, wziąłem ze sobą Lunę. Przyznam że bardzo dobrze mi się z nią pracuje i jest strasznie miła. Ma też świetny osprzęt, jakiś fikuśny magiczno-czarodziejski pistolet który robi magiczno-czarodziejskie rzeczy.<br />
No więc jak już mówiłem, postanowiłem zobaczyć co nie tak ze światem, tzn prawdę mówiąc już zapomniałem co miałem zrobić... Ale jestem pewien że to nie było nic ze stojakiem na nuty...<br />
Więc tak właściwie to co robi tu ten dziwny facet ubrany w lateksowy kombinezon i dlaczego w jednej ręce ma stojak na nuty a w drugiej słoik korniszonów?<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4CzOuK0iTdnQu9yZ44YtOpz7DN6TfekdlfKnS8Blpx8aeVOxBGTbX0I3mMvljP804ciFphGaDGPrcj-ID5o9ZG8JmfhAB_s8Pgs_azCgjKu798jX5r2Ff09UVnTN0uCqGDIwBmzESMNnm/s1600/sdf+sd+fs.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4CzOuK0iTdnQu9yZ44YtOpz7DN6TfekdlfKnS8Blpx8aeVOxBGTbX0I3mMvljP804ciFphGaDGPrcj-ID5o9ZG8JmfhAB_s8Pgs_azCgjKu798jX5r2Ff09UVnTN0uCqGDIwBmzESMNnm/s320/sdf+sd+fs.jpg" width="290" /></a>-Ejjjejejej! Kolego!-Zawałem do niego.<br />
-Tak, słucham?-Zapytał z zaciekawieniem mężczyzna.<br />
-Wszystko okej? Wyglądasz jak superbohater... I masz stojak na nuty i korniszony...<br />
-Ja jestem Człowiek Muzyczny Korniszon! Jestem Superbohaterem.-uderzył się pięścią w klatkę piersiową. To było dziwne... Jakby zabijał komara, tylko że tam komara nie było.<br />
-Okej spoko, to jak już się przedstawiłeś to siema, Myth jestem. A to Luna.-Wskazałem na Lunę.<br />
-Buahahahhaha, Myth? Ty? Nigdy w życiu! Przecież Myth jest muskularny i wysoki i niesamowity, widziałem go kiedyś dlatego postanowiłem zostać superobhaterem, pamiętam przecież jak wyglądał. Po <br />
<br />
<br />
prostu jego zajebistość aż błyszczała... A Ty co? Jakiś niewyspany, wychodzony, ponury studencina...<br />
-Eeee, ale że co? Przecież ja to Myth!<br />
-Gdybyś był Myth to byś zrobił coś z tymi całymi Starsami... To przecież oni chcą zmienić ten kraj w jakieś postnazistowskie szambo.-Miałem ich na liście podejrzanych, ale no przecież oni są superbohaterami!<br />
-Dobrze zatem musimy złożyć im wizytę, zrobimy to za kilka dni.-Luna natychmiast mi przytaknęła.<br />
-Ale zaraz zaraz kolego-zaoponował Człowiek Muzyczny Korniszon-kim Ty jesteś że decydujesz o tym by organizować jakąś akcję?-Spojrzałem na Lunę, skinęła głową aprobując moje następne poczynania.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Aktywowałem moją ultranowoczesną rozkładaną zbroję, wysunęła się z mojego Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy. Chwyciłem Cłowieka Muzycznego-Korniszona za ramiona, odpaliłem silniki i poleciałem z prędkością naddźwiękową w kierunku stratosfery. Wleciałem na wysokość 20km i puściłem go. Superbohater zaczął spadać a ja w tym czasie skoczyłem do sklepu. Gdy był w odległości 1m od ziemi, Luna przy pomocy antygrawitacyjnego ustawienia w swoim magiczno-czarodziejskim pistolecie, zatrzymała go w powietrzu.<br />
<br />
Podszedłem do niego, przez 20 sekund nadal krzyczał jakby spadał. Gdy już przestał, powiedziałem:<br />
-Jestem Myth, najleszpy superbohater jakiego nosiła ta planeta, powstrzymywałem najgorsze zło jakie wypełzło na światło dzienne, schodziłem za nim ku ciemności gdy uciekało. Traciłem towarzyszy i wszystko co było dla mnie cenne, poza obroną świata nie zostało mi nic. Więc zamiast mnie irytować to pomóż mi ratować ten świat.<br />
-T...T.....Tak, bee...Będę-wyjąkał.<br />
-No to w takim razie może orzeszka?- Z uśmiechem podałem wiszącemu w powietrzu Człowiekowi Muzycznemu Korniszonowi. <br />
<br />
No i tak wraz z Luną zyskaliśmy trzeciego członka mojego nowego zespołu. Tak, postanowiłem wziąć sobie do serca to co powiedziała Iris, dlatego buduje sobie oddział superbohaterów.<br />
<br />
Udało mi się zdobyć kilka adresów do innych superbohaterów, takich jak JJ, Margaretta, GodnyGdańszczanin, Patyczara i emerytowany SonicKaBoom który 20 lat temu się ujawnił i jest teraz znany jako Józek Knot.<br />
<br />
Umówiłem nas na spotkanie w barze Pierścionek w mydle. Co ciekawe bar ten należy do SonicKaBooma i wiąże się z nim świetna historia.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiui4d4fcgAqQPgq8AwNaECgTCJp7fI2Uzm3fMNQly80x9TXToOUQWjsWc0j1-KdWCSxuAu78p9eZuItTC4N6fCSkGYGrOYLJ1zbq6CSA4d68LX_NO5oefiUnXSlJZ6kPTfG08uR2TxsYwx/s1600/ew+ewr+re.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiui4d4fcgAqQPgq8AwNaECgTCJp7fI2Uzm3fMNQly80x9TXToOUQWjsWc0j1-KdWCSxuAu78p9eZuItTC4N6fCSkGYGrOYLJ1zbq6CSA4d68LX_NO5oefiUnXSlJZ6kPTfG08uR2TxsYwx/s320/ew+ewr+re.jpg" width="304" /></a>Otóż 24 lata temu, pamiętnej wiosny roku 1989, świat był taki szary i smutny. Już nie tak młody, Józef Knot, technik chemiczny, zwany przez kolegów "Booooomba" (gdyż jak głosi legenda uwielbiał skakać 'na bombę' do zamarzniętych stawów), przez przypadek jakim było wypicie zanieczyszczonego denaturatu z Czarnobyla, Józef Knot zyskał niebagatelne zdolności wysadzania obiektów w powietrze. Na początku przybrał ksywkę "Nitroglicuś" ale się nie przyjęło i zaczęto nazywać go "SonicKaBoom". No i podczas jednego ze strajków, Józef zasłonił przed pałami pewną studentkę filologii Polskiej. Tak oto będąc pałowany cały czas uśmiechał się do dziewczyny. Marcjanna, bo tak miała na imię tamta dziewczyna, wyciągnęła go jakimś cudem z całego zamieszania i zabrała do domu by go opatrzyć. <br />
Józef z miejsca się zadurzył, kupował stokrotki i lemoniadę dla swojej ukochanej, lecz niestety Marcjanna miała też kilku innych adoratorów którzy także kupowali jej stokrotki i lemoniadę. Jej rodzina chciała ją wydać za kogoś bogatszego. Niestety Józef nie był zbyt bogaty, z czasem inni adoratorzy kupowali coraz to lepsze prezenty a jego było stać jedynie na stokrotki i lemoniadę.<br />
- I co? Myth-san, czy ona wybrała innego?-wyrwało się Lunie.I chyba się zmartwiła.<br />
-Nieieieineineine, czekaj, to jeszcze nie koniec- z uśmiechem poklepałem ją po ramieniu.<br />
-No dobrze, ale proszę opowiedz dalej...- powiedział Człowiek Muzyczny Korniszon<br />
<br />
Nasz 32 letni bohater bardzo kochał Marcjannę i Marcjanna także go kochała lecz jej rodzina była temu przeciwna. Knot był w bardzo głębokim dołku, ponieważ ciągle był na przegranej pozycji aż dochodzimy do nocy ze środy 8 listopada na czwartek 9 listopada. No i w tym momencie pojawiają się rozbieżności w wersjach tej legendy. Dwie z nic mówią o dziwnych światłach, według jednej z historii Józef spotkał kosmitów, według drugiej ukazał mu się anioł. Trzecia wersja, najbardziej nieprawdopodobna to taka że sprzedał dusze diabłu w zamian za miłość Marcjanny, wyobrażacie sobie? Kochać kogoś tak bardzo żeby oddać duszę?<br />
-Ja bym się zgodziła, a Ty Myth-san?-zapytała Luna<br />
-Nie wiem, w sumie coś w tym jest ale no teraz jednoznacznie nie jestem w stanie stwierdzić. Więc wróce do opowieści. <br />
<br />
Rankiem 9 listopada Józef Knot, chemik, odwiedził Marcjannę. Dał jej w prezencie dziwne zawiniątko. Marcjanna ucieszyła się że go widzi zaprosiła do pokoju, zrobiła herbaty i zabrała się za rozwiązywanie koślawo zawiniętej wstążki wokół owiniętego gazetą przedmiotu. Na jej twarzy pojawił się przedziwny wyraz zaskoczenia gdy okazało się że w zawiniątku jest ... Mydło!<br />
-Rany, jaki frajer, chciał poderwać dziewczynę i dał jej mydło-zaśmiał się Człowiek Muzyczny Korniszon.<br />
-Lepiej się zamknij bo potraktuje Cię moim magiczno-czarodziejskim pistoletem!-Luna ewidentnie się zirytowała, więc nie zabrałem głosu w tej kwestii i kontynuowałem historię.<br />
<br />
Marcjannę zaskoczył ten niekonwencjonalny prezent i zapytała Józefa czy to jakaś aluzja że niby jest brudna. Biedny Józef tak się zestresował że zaczął się jąkać i wypowiadać losowe sylaby. Zaciągnął ją do łazienki i kazał myć ręce. Marcjanna zrobiła to o co prosił, w końcu gdy Marcjanna szorowała ręce, Józef powiedział ze to najlepsze mydło na świecie i zrobił je tylko dla niej. Marcjanna bardzo podziękowała i za każdym razem gdy chciała przestać szorować on mówił jej że ma szorować dalej.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqlPLvun7TDFXtdLR3t1cbsEtPtoShcsqf4hGZ843TOUvY3JSXYfwIJK_JJKGIaNiFqGpiS6HUEtlYGwDhHcgLgH0zmF_iewUyBJy-7YifPxv4sb87xJUQHOK4YDsqcLTlIt5nVd8XGxhK/s1600/ret+re+t.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="255" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqlPLvun7TDFXtdLR3t1cbsEtPtoShcsqf4hGZ843TOUvY3JSXYfwIJK_JJKGIaNiFqGpiS6HUEtlYGwDhHcgLgH0zmF_iewUyBJy-7YifPxv4sb87xJUQHOK4YDsqcLTlIt5nVd8XGxhK/s320/ret+re+t.jpg" width="320" /></a>I tak po około 10h szorowania... Marcjanna niemal zemdlała ze zmęczenia, a Józef już totalnie się załamał. Więc po prostu powiedział jej że nie jest jakiś wybitnie inteligentny ani bogaty ale ją kocha i że ukrył pierścionek zaręczynowy w mydle ale chyba przesadził z jakością mydła. Wtedy rzuciła mu się w objęcia i 9 miesięcy później urodziła się im córka Anna.<br />
Nadal owiane tajemnicą jest to co zdarzyło się tamtej nocy, czym był te światła i dlaczego rodzina Marcjanny zmieniła nagle zdanie co do Józefa. Podobno nocą z 9 na 10 listopada Józef brał udział w obalaniu muru Berlińskiego, to także jest owiane tajemnicą, bo w jaki sposób przemieścił się tak szybko?<br />
<br />
-Rany! Myth-san co za historia!-zawołała Luna.<br />
-Wiem, taka taka romantyczna. O! Patrzcie już na nas czekają.-Weszliśmy do Pierścionka w mydle, byli już wszyscy SonicKaBoom, Pani Marcjanna, JJ, Margaretta, GodnyGdańszczanin i Patyczara. Podeszlismy do okrągłego stołu i powiedziałem:<br />
-Proszę państwa, mamy kraj do naprawienia...<br />
<br />
Co będzie dalej? Co stanie się ze światem? Czy wszyscy umrą? Czy reszta przepowiedni Iris się sprawdzi? Wszystko już w kolejnym wpisie!<br />
<br />
Piosenka dnia:<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/fL7d06mCT_g" width="560"></iframe>
Dobranoc:) Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-45179821360490828442013-09-29T15:12:00.002+02:002013-10-03T16:15:05.035+02:00Myth, Dziennik Superbohatera 29.09.13r. NiedzielaZgodnie z tym co powiedziała Irdis, wybrałem się na ulicę Pokusy 66/6. Rozglądam się w prawo-nic, w lewo-nic. W ogóle jakoś tak pusto, pewnie Irdis się pomyliła...<br />
<br />
Szwendałem się po tej ulicy kilka godzin, poza kilkoma przechodniami, dwoma samochodami i żyrafą nie zauważyłem to nic dziwnego... Postanowiłem już wracać do Tajnej Siedziby, nagle usłyszałem wybuch!<br />
Jakiś statek kosmiczny uderzył w jeden z bloków, o a teraz leci kilka kolejnych. O! Przecież to statki Aikonów! O! Jakaś dziewczyna próbuje wyjść z rozbitego statku... Ups spada, kto postawił na środku chodnika 5 kaktusów?<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD2XbFRMIXzxFtFPw0rki0KD9PAvhnklwAXOAxhA2OFK6Eff3-L2WS8iE5lFNnIjDf4whFyRXJ0tXVVUIJEruNVISbQpookRYHXfLmJiUreNSAQxyy-J-D798CUol_aYexBFq_JemHoTpf/s1600/cfh+gfc+hdcd.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="242" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD2XbFRMIXzxFtFPw0rki0KD9PAvhnklwAXOAxhA2OFK6Eff3-L2WS8iE5lFNnIjDf4whFyRXJ0tXVVUIJEruNVISbQpookRYHXfLmJiUreNSAQxyy-J-D798CUol_aYexBFq_JemHoTpf/s320/cfh+gfc+hdcd.jpg" width="320" /></a>Odpaliłem Wysoce Technologicznie Zaawansowany Osobisty Plecak Odrzutowy Wysokiej Mocy i z prędkością dźwięku złapałem dziwnie ubraną dziewczynę. Posadziłem ją na ziemi i ruszyłem ku dwóm myśliwcom Akionów. Pierwszego załatwiłem wrzucając granat do wirników, następnie wskoczyłem na kokpit drugiego i przebiłem głowę wroga moją kataną.<br />
Statek lotem sunącym przejechał po całej ulicy i zatrzymał się na latarni.<br />
Rany ja to serio jestem niesamowity, w dodatku ta laska to widziała-pomysłałem. Podszedłem do dziewczyny w sukience w kwiatki i z kokardą z boku głowy.<br />
-Ojej, uratowałeś mnie! Arigato!-krzyknęła słodkim głosem dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.<br />
-Spoko, to w sumie mój zawód. Kim jesteś? -zapytałem.<br />
-Jestem Magda Luna, pochodzę z zakonu Strażników Czasu z Imprerium Cesarzowej Tity.<br />
-Świetnie! Znam ją, nie żebym się chwalił ale to moja dziewczyna.- Powiedziałem dumnym głosem.<br />
-Ty jesteś Myth-san?- zapytała dziewczyna<br />
-No tak to ja, nie widać?<br />
<br />
-Ohhhh, Myth-san...-posmutniała- Mam dla Ciebie bardzo smutną informację... Gomen nasai.<br />
-Co? Jaką smutną informację? Co się stało?<br />
-Jeszcze raz gomen nesai Myth-san. Chodzi o coś to stało się z czasem.-zrobiła krótką przerwę i mówiła dalej- Chodzi o to... Że ktoś zmienił w jakiś sposób czas... Wielu ludzi się całkowicie zmieniło... Cesarzowa Tita też.-Spuściła głowę jeszcze bardziej.<br />
-Co się z nią stało? Myślałem że jest zajęta bo nie miałem z nią kontaktu ostatnio...<br />
-Myth-san... Jako Strażnik Czasu muszę Cię prosić o to byś leciał ze mną, bo o ile mi wiadomo w przyszłości powinniście być razem, tzn w tej właściwiej wersji. Bo w tej wersji nie będziecie...<br />
-Co? Nie rozumiem, jak to nie będziemy? Przecież się kochamy, ja to przecież wiem.<br />
-Myth-san, onegai shimasu , musimy szybko lecieć na Sz-Cz-N, może jeszcze uda się uratować tę dobrą wersję przyszłości. Wyrzuciłem ciało Aikonina z kokpitu, wsiedliśmy i polecieliśmy na Sz-Cz-N.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Po wielogodzinnym locie dotarliśmy na Sz-Cz-N. Bez problemów przebrnęliśmy przez pas asteroid otaczający planetę. Wylądowałem na lądowisku nr5. <br />
-Myth-san.-Zaczęła dziewczyna-Tu musimy się rozdzielić. Dzieje się coś strasznego bądź ostrożny i uważaj... Cesarzowa bardzo się zmieniła. - Powiedziała to i przytuliła mnie.<br />
-Poczekaj! Jak się nazywasz?-Zapytałem<br />
-Luna, do zobaczenia superbohaterze.-Przytuliła mnie raz jeszcze i popędziła gdzieś w prawo.<br />
Postanowiłem zadzwonić do Cesarzowej i się z nią spotkać. Kategorycznie nie chciała ze mną rozmawiać. Znaczy że dzieje się coś bardzo niedobrego. Zagroziłem więc że pójdę do jej pałacu i wtedy zgodziła się na bardzo krótką audiencję. Więc pojechałem do niej, przyznam że strasznie się martwiłem o to co powiedziała Luna i martwiłem się o zachowanie Cesarzowej... Wtedy myślałem że dam radę wszystko naprawić, w końcu jestem superbohaterem a superbohaterowie potrafią dokonać rzeczy niemożliwych. Gdy zobaczyłem idącą w moją stronę Cesarzową zauważyłem w jej spojrzeniu coś niepokojącego, było takie zwykłe... Takie bez tego błysku którym zawsze mnie obdarzała gdy patrzyła na mnie. Nawet się nie przytuliliśmy na powitanie, co nigdy przedtem nie miało miejsca. Na samym początku poczułem od niej bijący chłód. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. W skrócie powiem że okazało się że ona nie che być ze mną bo mieszkam na Ziemi a ona na Sz-Cz-N. I powiem wam że jak widziałem to jej spojrzenie i słuchałem tego co mówi uznałem że ona serio mnie nie kocha, w dodatku powiedziała że to nie ma przyszłości. Wiecie jakie to uczucie że jedziecie pełni nadziei, myślicie że coś się uda zdziałać, docieracie na miejsce i na samym starcie rzucają was na kolana, pozbawiają broni i atakują? To było mniej więcej tak samo, kobieta którą kochałem się zmieniła. Więc co mogłem zrobić? Nawet nie próbowałem tego ratować. Zgodziłem się z nią i odszedłem.<br />
<br />
Gdy dotarłem na lądowisko spotkałem Lunę, okazało się że jej organizacja została rozwiązana i wszyscy członkowie zostali zabici. Więc postanowiłem zabrać ją ze sobą na Ziemię. Gdy lecieliśmy do domu, Luna przeglądała pliki które przetrwały zniszczenie biura. Już wtedy było mi bardzo źle i zastanawiałem się co mogło się stać, co mogło mieć taki wpływ że ktoś kto mi mówił że mnie kocha, ktoś kto był tego całkowicie pewien i prosił mnie bym uwierzył w miłość... Tak nagle przestał cokolwiek do mnie czuć i ze mnie zrezygnował. Niestety potem stało się coś jeszcze gorszego, Luna odkryła że Cesarzowa Tita znalazła sobie kogoś na moje miejsce, wyglądał jak jakiś mag mający na szyi naszyjnik z wielkim diamentem. Moje serce niemal pękło przez całą podróż, nawet teraz gdy siedzę w Centrum Dowodzenia czuję jakby moja dusza i umysł były gdzieś daleko a tu przed komputerami była tylko nieznacznie odczuwająca świat powłoka.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhehYHBevgg8nGXTbrIEdGJ9SaH9Ikvb1yDN2mHiQLPWzn-eG-TTDN1WnIxrIVcKcrXLaOMyymaiO5CmHhtm9v749sDGpRanCqPxNMRW-ExGBxjlds59F0M6rhtfWp7J2WgKVrj9KzNjc3k/s1600/fd+gfd.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="242" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhehYHBevgg8nGXTbrIEdGJ9SaH9Ikvb1yDN2mHiQLPWzn-eG-TTDN1WnIxrIVcKcrXLaOMyymaiO5CmHhtm9v749sDGpRanCqPxNMRW-ExGBxjlds59F0M6rhtfWp7J2WgKVrj9KzNjc3k/s320/fd+gfd.jpg" width="320" /></a>Nie wiem co teraz powinienem zrobić, Luna powiedziała że tej części przeznaczenia które zostało zmienione nie da się zaciągnąć znów na właściwy tor... Więc sytuacja wygląda tak że w sumie straciłem powód by żyć, by kochać i w ogóle czuję się jak jakieś emo, albo gorzej jak smutne emo^2.<br />
-Zjedz kanapkę Myth-san!- Zawołała Luna, śmieszne że nawet jedzenie które wcześniej mi smakowało nie smakuje mi już tak bardzo, albo nie, wcale mi nie smakuje.<br />
-Przestań się mazać jak mała podeptana dżdżownica! Weź się w garść do cholery! Albo spale twoje komiksy!-Odwróciłem się a tam stoi Sektencja.<br />
-O, siema. Co tu robisz?- Zapytałem.<br />
-Gadałam z Irdis, mówiła że będziesz się nad sobą użalał jak jakaś pizda a nie superbohater, jak widzę już się spóźniłam i pisałeś jakieś pierdoły o miłości.<br />
-No bo wiesz... Tak jakoś wyszło, no ale zrozum że mi źle o tu(pokazałem na serce, tzn umownie przyjmijmy że serce me jest po prawej stronie).<br />
-Zachowujesz się jak jakaś mała skrzywdzona dziewczynka, Twoja laska Cię nie chce? No to kurwa zrozum że nie ma co się użalać! Bo jak Cię nie chce to już nic z tego nie będzie! Siedzisz przed tym kompem cały dzień i użalasz się nad sobą... Jest mi przykro że znów się zakochałeś i znów dziewczyna potraktowała Cię jak szmatę, ale no kurwa bez przesady. Nie zamierzam patrzeć jak taki Superbohater jak Ty zachowywał się jak płaczliwa szynszyla. Teraz przegrałeś i ją straciłeś ale to nie powód by leżeć i cierpieć.-zabrakło jej tchu więc wzięła kilka głębokich wdechów. I nagle wtrąciła się Luna:<br />
-Witaj Sektencja-San! Może herbaty? Albo kanapki?-Sektencja na nią spojrzała, miała zdziwiony wyraz twarzy, potem spojrzała na mnie.<br />
-Ty bezduszny dupku! Dopiero co rozstałeś się z miłością swojego życia a już sobie znalazłeś kolejną? Wiesz co? Jak możesz, wiesz jak bardzo takie akcje krzywdzą ludzi? Wiesz jak Cesarzowej teraz przykro że zaraz po zerwaniu znalazłeś sobie inną? I to w dodatku taką co Ci gotuje, sprząta i karmi...<br />
-Ejejeje ale to nie moja dziewczyna! Ona po prostu jest trochę samotna, bo ogólnie pochodzi ze Sz-Cz-N ale zabili jej ekipę i była taka samotna więc ją przygarnąłem. Myślisz że byłbym w stanie tak szybko znaleźć sobie zastępstwo? Przecież to potworne!-Sektencja wzruszyła ramionami.<br />
- W każdym razie... Jesteś Superbohaterem do cholery! Przestań się mazać! Zacznij po sobie sprzątać i na litość Boską wynoś brudne skarpetki do łazienki! W ogóle czy Ty wiesz co się dzieje, wiesz że ktoś zaproponował żeby przekształcić Polskę w IV Rzeszę i mają to zrobić za tydzień? Masz świadomość że w całym kraju znikają superbohaterowie i że dzieje się coś niedobrego? Wiesz że przestali produkować lody o smaku toffi? Albo że samolot z dwustoma najważniejszymi osobami w państwie zniknął nad trójkątem bermudzkim?- Po Twojej minie widzę że nie... Więc do cholery tam za oknem jest świat który Cię potrzebuje! Idź i mu pomóż! Ale najpierw wynieś te skarpetki... Luna nie będzie ich wynosiła za Ciebie<br />
-No dobrze no...<br />
-Nie ma żadnego dobrze Myth! Jest beznadziejnie! Ty masz zrobić że by było dobrze! Powiedz że zrobisz że będzie dobrze!-Wrzeszczała na mnie Sektencja.<br />
-Dobrze no! Zrobię! Zrobię tak żeby było dobrze! Obiecuje!<br />
-I jeszcze obiecaj że przestaniesz myśleć o tej dziewczynie.<br />
-Obiecuje!-Stałem dumnie niczym orzeł i wtedy zrozumiałem...<br />
<br />
Co zrozumiałem? Co będzie dalej? Czy powstrzymam tę całą paranoję? Co stanie się ze światem? Co stało się z czasem?<br />
Wszystkie odpowiedzi pojawią się na pewno nie w kolejny wpisie.<br />
<br />
Piosenka dnia:<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/e-JHfXVlkik" width="420"></iframe>
Dobranoc:) Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-43555908958763038292013-09-25T20:49:00.001+02:002013-09-25T23:15:25.788+02:00Myth, Dziennik Superbohatera 25.09.13r. ŚrodaJak to jest że zawsze ładuję się w największe tarapaty co? Ja rozumiem, raz na jakiś czas... No dobra z pięć razy w tygodniu. Ale noooooooo kurde, nie bez przerwy.<br />
<br />
Jak zapewne z wczoraj pamiętacie przypadkiem wysłałem portal międzywmiarowy do wymiaru który owy portal miał otworzyć, włączył się alarm i pojawił się Wódz ekipy Stars. Niejaki Shitler.<br />
<br />
Shitler spojrzał na mnie groźnym spojrzeniem zza swej maski, podniósł rękę w górę i skierował ją na mnie. Całkowicie zdębiałem, jego oczy były tak strasznie przesiąknięte nienawiścią i chęcią niszczenia wszystkiego wokół. Zrobił jeden krok, poczułem jakby duszenie w gardle i wtedy usłyszałem jego zimny, mroczny głos:<br />
-W moim gabinecie wylała się kawa, idź posprzątać.-o mało nie popuściłem...<br />
-T...T...Ta..K. Proszę Pana, już idę.- Odpowiedziałem i naginałem do windy jak szalony. Wjechałem na samą górę, drzwi się rozsunęły i zobaczyłem ogromny gabinet na całe piętro. Te freski, te malowidła- dziwne że na każdym jest swastyka. O, nawet replika Bitwy pod Grunwaldem, tylko że tu wygrywają Krzyżacy... Ogólnie spoko, jakieś portrety Hitlera i te obrzydliwe obdarte ze skóry spreparowane ciała.<br />
Ah Ci hipsterzy... Nie znają się w ogóle na sztuce.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhasL2AAUVyaHspwnz7ccMAn1tO-i7BTdL2LmQtnACj1avtmH9NnaKQn8Hplh9dQX7FwJRkjCBeXkyv0Ztkhe-i5DSkKjPLUZt9-LvT_uCwVLqwIkn6EmqXaFiN9dy_eeXHYRmMSBPS4e3s/s1600/cz+degegzeg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="130" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhasL2AAUVyaHspwnz7ccMAn1tO-i7BTdL2LmQtnACj1avtmH9NnaKQn8Hplh9dQX7FwJRkjCBeXkyv0Ztkhe-i5DSkKjPLUZt9-LvT_uCwVLqwIkn6EmqXaFiN9dy_eeXHYRmMSBPS4e3s/s320/cz+degegzeg.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Podszedłem do komputera i zauważyłem coś przedziwnego. Jeden z plików na pulpicie Shitlera nosił nazwę Blitzkrieg II, inny brzmiał Nazistowski Aparat Do Uniwersalnego Przekształcania Interczasowej Energii- w skrócie NADUPIE. I kilka różnych takich, jednak najbardziej zaciekawił mnie folder "nagie zdjęcia Alarm". Ruchem zręcznej baletnicy podpiąłem pendrive'a i przekopiowałem pliki.<br />
<br />
Potem zdałem sobie sprawę że lepiej uciekać. Więc wyskoczyłem przez okno i przy użyciu Wysoce Technologicznie Zaawansowanego Osobistego Plecaka Odrzutowego Wysokiej Mocy dotarłem do Tajnej siedziby.<br />
<br />
Usiadłem by zdjąć buty, poczułem dziwny niecodzienny zapach. Wstałem i zakradłem się do Centrum Dowodzenia.<br />
- No siema! Chyba o mnie zapomniałeś!<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
- O! O! Oooooo.... Iris! Cześć, siema. No więc... Tego... Tak. Byłem zajęty...<br />
-Wiem.<br />
-No wiesz jak to jest...<br />
-Wiem.-Iris, wiem że jesteś psioniczną przechwytywarką przyszłości ale weź tak nie szpanuj...<br />
-Dziewczyna i te tamte...<br />
-Wiem.-Znów odpowiedziała, ona jest jak ja, nie wie kiedy skończyć szpanować...<br />
-I ona...<br />
-Wiem. -No ale w końcu jest jasnowidzącą. <br />
-Ale teraz...<br />
-Wiem.<br />
-Dobra skoro Ty wszystko wiesz, to może powiedz mi co tu robisz?-Zapytałem.<br />
-Wiedziałem że o to zapytasz...<br />
-Wiem.-Tym razem ja to powiedziałem! Czy to znaczy że też widzę przyszłość?<br />
-Wiem też że pomyślałeś sobie że pewnie też przewidujesz przyszłość ale to nie prawda. Bo jeśli byś widział przyszłość to wiedziałbyś co się zbliża.<br />
-No więc co się zbliża?-zapytałem z zaciekawieniem.<br />
-Przykro mi że muszę Cię o tym poinformować, no więc z tego co zobaczyłam to straciłeś w życiu już bardzo wiele i stracisz o wiele wiele więcej. Widziałam jak stajesz do walki sam przeciwko całej armii i przegrywasz.- Zrobiła bardzo smutną minę i opuściła głowę. Zbliżyłem się do niej, położyłem rękę na jej ramieniu i powiedziałem:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEie7irqfIx8QMgk1AYYo5iCrhCk_7na-bd1iXDHPHlvF8M_m5vnsTBPc8jdTR9SClmmSVHbhyR7EM8cMjg4HBM2TD6DpjIdkR1i_xPGBmJ2Fn-zp5UnhqOKvhuvaPy2_kuG_ke3cTGbU6Uf/s1600/df+f.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEie7irqfIx8QMgk1AYYo5iCrhCk_7na-bd1iXDHPHlvF8M_m5vnsTBPc8jdTR9SClmmSVHbhyR7EM8cMjg4HBM2TD6DpjIdkR1i_xPGBmJ2Fn-zp5UnhqOKvhuvaPy2_kuG_ke3cTGbU6Uf/s200/df+f.jpg" width="176" /></a></div>
-Iris, dzięki że mi o tym mówisz, może coś mi to pomoże... Ale skoro już mowa o pomocy i skoro mowa o całej armii... A konkretnie pokonującej mnie armii, to czy mogła byś mi podać więcej szczegółów? Było by mi strasznie miło, zrobię Ci nawet kanapkę jak mi powiesz.<br />
-Myth, to nie tak że widzę przyszłość jak film. To raczej takie fragmenty i uczucia. I one są niewyraźne i czasem pozbawione sensu...<br />
Widzę pociąg i spadające łzy, cały świat wypełniony jest niezmierzonymi ilościami żalu i samotności. Widzę jak tracisz coś za co jesteś w stanie zginąć, nie wiem co to ale to jednocześnie coś co powoduje że żyjesz. Odczuwam jak w kosmosie twojej duszy umierają najjaśniejsze gwiazdy. Orzeł leci nad płaskowyżem i nagle zostaje raniony piorunem. Widzę jak Twoje światło gaśnie, widzę wielką armię węży w szarych mundurach i Ciebie, tylko Ciebie, jesteś sam jeden, opuszczony, obdarty ze swoich gwiazd. Stoisz na drodze złu, bo nikt inny tego zła nie widzi, ludzie pragną pić truciznę a ty się sprzeciwiasz. Słońce zaczyna wschodzić a Ty w jednej ręce masz katanę, w drugiej patelnię z jajecznicą. Widzę jak walczysz, widzę jak upadasz i się podnosisz. I ciągle upadasz. Widzę że im dłużej walczysz tym czujesz mniej, zatracasz się i gubisz to co daje Ci siłę. Przegrywasz.<br />
<br />
Iris odeszła, zabierając też moją kanapkę. WREDNA ZOŁZA! Jeszcze mi bezczelnie powiedziała żebym się pojawił jutro ulicy Pokusy 66/6, bo będzie ktoś ważny do uratowania...<br />
<br />
Ech powiem wam że ciężko się żyje ze świadomością że mój świat niedługo legnie w gruzach, ale jak sobie pomyślę że nikt z was nie wie o co chodzi z jajecznicą to jakoś cieplej mi się robi na sercu HUE hue hue <br />
<br />
Co będzie w kolejnym wpisie? No już mówiłem, ja, ktoś ważny, ulica Pokusy 66/6 - misja rozpierdol.<br />
<br />
Piosenka dnia:<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/qH8vLRyWY5Y" width="560"></iframe>
<br />
Dobranoc:) Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-20097114985803905842013-09-22T20:49:00.001+02:002013-09-23T14:24:23.795+02:00Myth, Dziennik Superbohatera 22.09.13r. NiedzielaOkej szybki skrót wydarzeń, dawno dawno temu Biała Kruczyca pojmała Marchewkową Wiedźmę i wysłała ją do więzienia w innym wymiarze chronionym przez harpie. Po pokonaniu Białej Kruczycy i jej armii wysłałem mojego robota R.O.M.A.N.a oraz moją przydupaskę Fireslayer(myślę że ona nie wie że jest moją pomocnicą). Wysłałem ich by odszukali Marchewkową Wiedźmę. Znaleźli ją lecz przypadkiem zaginęła Fireslayer... I przy okazji zaginęła maszyna do skoków międzywymiarowych, teraz nie mogą wrócić. Odkryłem że najbliższy portal miedzywymiarowy znajduje się w siedzibie akademii Stars. To taka nowa organizacja zrzeszająca najlepszych superbohaterów i trenująca młodych adeptów tej profesji.<br />
<br />
No więc założyłem wypolerowany pancerz i świeżo wyprany płaszcz. Miałem zapas amunicji i kanapek na cały tydzień. Byłem gotów by wyruszyć ratować R.O.M.A.N.a i Marchewkową Wiedźmę. <br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigDEvwDzGymsIDKj9hDB6WOp1PCfE9ff5oKCnrKjQJDu8CCRaZ1mq_NKUh78plM0U5Bwss2Fnzxyiv0ajqGKP_ITCLlvnZdIcTs4p2yZkZobfyjV2p1t8EfsbYpi8sg_RyNVqzUwFb9Q-U/s1600/das+das+d.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigDEvwDzGymsIDKj9hDB6WOp1PCfE9ff5oKCnrKjQJDu8CCRaZ1mq_NKUh78plM0U5Bwss2Fnzxyiv0ajqGKP_ITCLlvnZdIcTs4p2yZkZobfyjV2p1t8EfsbYpi8sg_RyNVqzUwFb9Q-U/s320/das+das+d.jpg" width="231" /></a>Wieżowiec był bardzo wysoki, jakieś 200 pięter. podszedłem do ruchomych drzwi, przepuściłem staruszkę w różowym kostiumie i wielką złotą koroną na głowie. Podszedłem do całkiem ładnej recepcjonistki pochodzenia azjatyckiego i zpatałem:<br />
- Dzień dobry. Jestem Myth, znany superbohater i chciałbym się spotkać z Panem Shitlerem.<br />
- Przepraszam kto? Mysz? Człowiek mysz?- zapytała recepcjonistka <br />
- MYTH! M Y T H. Uratowałem świat kilkaset razy. Coś się kręci w tej śmiesznej główce?<br />
- Niestety nie, nie znam Pana i na liście prawdziwych superbohaterów nie mam Człowieka Mysza.<br />
- Nie jestem człowiekiem myszą! Ja muszę się z nim spotkać! Proszę powiedzie....<br />
- Proszę odejść bo zawołam ochronę!- wrzasnęła azjatka. No cóż, z nią się nie dogadam...<br />
<br />
Miałem już wyjść gdy jakaś kobieta powiedziała do stojącej grupki dzieci: "uwaga kadeci pierwszoroczni, najpierw przejdziecie test waszych mocy a potem każdy z was porozmawia z Panem Shitlerem"<br />
-To moja szansa!-pomyślałem i zgarbiony dołączyłem do grupy dzieci.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Pominę fragment z testem mocy, tzn opowiem w skrócie:<br />
Zrobili nam test wydolnościowy, pamięciowy, siłowy i na iloraz inteligencji. Wszystkie przeszedłem (oszukiwałem tylko na dwóch), następnie każdy pokazywał swoją ukrytą moc. W wielkim skrócie, nigdy nie widzieli takiej mocy ale mnie nie przyjęli. Powiedzieli że to nie moc dla superbohatera i będę psuł im image. No i mi kazali wyjść.<br />
<br />
Ale no wiecie, jestem w końcu superobhaterem, nie dałem się wyprowadzić jak jakaś kaczka, co to to nie. W momencie gdy strażnicy witali się z <span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Tyrannosaurus</span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">blutrünstigen (człowiekiem tyranozaurem), mówili "haj Szit" na moment mnie puścili i czmychnąłem niczym młoda kuna porażona prądem. </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Wskoczyłem do zsypu na śmieci i zjeeeeeeeeeechałem na sam dół. Przyznam ze upadek bolał, gdyż dziś był dzień wywożenia śmieci i kontener był pusty.</span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Wstałem otrzepałem się i wymaszerowałem dziarskim krokiem z pokoju na śmieci. No dobra nie był zbyt dziarski, z obitymi pośladkami wyglądało to raczej jak dziarski krok kaczora Donalda. No więc dziarsko wsiadłem do windy. Cudownie że każde piętro było podpisane. </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">~piętro 165- Wydział badań nad podróżami międzywymiarowamymi. </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Klik. </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijclI7SANt1l4GevRJlIssJW7Kt34L9MIGP_wfvSz5Lq2mpA9Z5oRl1lj8YzlDigIzhztVWLiNuo1JqsEvzSE-WKI6Zf86mDg1BCk_hlm38MYgdjLLs0dOw8g1aQUQVbvU1OuomvuvHIbV/s1600/sxdfsdf.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijclI7SANt1l4GevRJlIssJW7Kt34L9MIGP_wfvSz5Lq2mpA9Z5oRl1lj8YzlDigIzhztVWLiNuo1JqsEvzSE-WKI6Zf86mDg1BCk_hlm38MYgdjLLs0dOw8g1aQUQVbvU1OuomvuvHIbV/s320/sxdfsdf.jpg" width="249" /></a><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Drzwi się otwarły zrobiłem krok przed siebie, całe piętro było wypełnione najrozmaitszym sprzętem, kablami i ludźmi w fartuchach. A w przeciwległym końcu budynku znajdowało się coś na kształt "gwiezdnych wrót" z jakich korzystałem podczas odwiedzin u profesora Kleksa. A no i oczywiście ochrona, 10 ubranych w szare mundury żołnierzy z czerwonymi opaskami na ramieniu. Nie ma mowy bym użył wrót niezauważony. Zauważą mnie i wezwą prawdziwą ochronę i będzie rozpierdol. </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br />Lecz w tym momencie do głowy przyszedł mi wspaniały pomysł. Zrobię jak na filmach, ukradnę ze składziku na szczotki fartuch, zakradnę się do maszyny, aktywuje i będzie po problemie. Niestety w składziku był tylko pulower sprzątaczki, no to co miałem zrobić? Chwyciłem mop i zacząłem udawać że szoruję podłogę. Doszorowałem się do maszyny, nikt nic nie wyczaił, wziąłem ściereczkę i niby czyszczę klawiaturę. Lecz tak na prawdę w tym momencie wstukiwałem strasznie długi kod do otwarcia portalu na konkretny wymiar. </span></span><br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Niestety wpisałem złą kombinacje i zamiast otworzyć portal międzywymiarowy, sprawiłem że całe urządzenie zniknęło. Prawdopodobnie rozszczepiłem je na atomy, jednakże istnieje 29% szans na to że wysłałem go do tamtego wymiaru... Ciekawe czy mają tam sprzęt do obsługi takich urządzeń... </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br />Wziuuuuuuuuuuu! Wziuuuuuuuuuuuuuu! </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Włączył się alarm, zacząłem uciekać i wtedy z windy wyszedł rozsiewający mroczną, zimną aurę Lord Shitler, spojrzał na mnie i skierował w moją stronę dłoń....</span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Co będzie dalej? Czy Shitler roztrzaska moją głowę o ścianę? Czy znów zobaczę moje kanapki które zostawiłem w składziku? Czy światu grozi niebezpieczeństwo? W sumie ... kogo to obchodzi?</span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Piosenka dnia:</span></span><br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/hh6FCCzBPIU" width="420"></iframe>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Dobranoc:)</span></span><br />
<br />
<br />Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-49726698899371916732013-09-22T14:40:00.001+02:002013-09-22T14:40:10.410+02:00Sektencja, Dziennik Superdetektywa, 22 IX, 2013, Niedziela<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;">PRZYSZŁA SZKOŁA, NIKT NIE MA CZASU NA SUPER MOCE. : <</span></div>
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://joemonster.org/i/f/wieldxxxix.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="color: #674ea7;"><img border="0" src="http://joemonster.org/i/f/wieldxxxix.jpg" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="color: #674ea7;">Jak widać, zdjęcie ukradzione z portalu <a href="http://joemonster.org/">joemonster.org</a>.</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<span style="color: #674ea7;"> Znalazłam kolejnego książkowego detektywa! Jest nim pan <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/C._Auguste_Dupin" target="_blank">C. Auguste Dupin</a> autorstwa Edgara Poe'a. Czas się wziąć za czytanie! *^*</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> Jesień powoli nadchodzi, jabłuszka są już </span><span style="color: #cc0000;">czerwone</span><span style="color: #674ea7;">! Siedzieliśmy z Nomenem, Bartoszem i Mistrzem w sadzie, jedząc jabłka. I tego dnia przyszedł list. Jego treść była dziwna, a sama historia wydawała się... zabawna.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"></span><br />
<a name='more'></a><span style="color: #674ea7;">Detektyw Sektencjo!</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Nazywam się Wojciech Obważanek i jestem proboszczem wsi Dumka. Ostatnio u nas zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Otóż ktoś straszy nas jabłkami. Nabija na ogrodzenia, wrzuca do ogrodów, domów, doniczek czy altanek. Raz nasz kierowca autobusu zostawił go na noc z otwartymi oknami. Rano znaleźliśmy tam jabłka.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Często zdarza się, że na jabłkach jest coś napisane. Dla nas zawsze były to wiadomości bez ładu i składu, dopóki nie znalazłem jabłka otoczonego kartką papieru. Często było napisane na owocach 'wezwijcie ją', lecz na tej kartce oprócz tych słów było Twoje zdjęcie i adres. Musieliśmy się z Tobą skontaktować, zwłaszcza, że jesteś detektywem. Mój telefon to: 237 873 238 947</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Mam nadzieję, że nie zignorujesz tego.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">ks. Wojciech Obważanek</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<span style="color: #674ea7;"> Hm, list brzmi zabawnie, ale uznaliśmy, że lepiej potraktować księdza Obważanka poważnie. Wraz z Nomenem postanowiliśmy zabrać Bartosza ze sobą. Nudzi mu się, a dodatkowy umysł zawsze się przyda. No, i rąk do niesienia moich bagaży. Zadzwoniłam do księdza Obważanka, załatwiłam naszej trójce lokum na parafii i ruszyliśmy w drogę. Czyli 5 godzin jazdy autobusem. Eh, no i zaczęła się masakra. Bartosz siedział razem z częścią moich bagaży, która nie zmieściła się w bagażniku autobusu, a ja męczyłam się z Nomenem. Przynajmniej siedziałam od strony okna. I to tyle plusów. Bartosz całą drogę dręczył swoją empetrójkę - wziął ją nawet do łazienki w czasie przesiadki. Ze słuchawkami na uszach! Nomen jak zwykle jadł i co rusz proponował mi jedzenie. A ja przecież nie jem w podróży! Źle się wtedy czuję. T.T I tak mnie przekonał do czipsów, czipsy to nie jedzenie. *^*</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> W końcu dotarliśmy na miejsce. Na dworcu czekał na nas ksiądz Obważanek ze swoim samochodem w stanie lekkiego rozkładu. Ale udało nam się zapakować nas, bagaże i dojechać na plebanię bez uszczerbku. Gdy się rozpakowaliśmy, zeszliśmy wszyscy do kuchni, aby porozmawiać.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Czy coś się działo od listu księdza do mnie?- zapytałam.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Na ogrodzeniu jednego z domów pojawiły się jabłka z wyrytymi upiornymi twarzami.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> Nastała cisza... Czyżby?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Chrup, chrup... Co? Przestańcie się na mnie gapić! - Nomen i jego jedzenie. ;)</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Hm, musimy się wybrać w tamto miejsce.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> Po oględzinach i znalezieniu podejrzanie znajomych odcisków butów wróciliśmy na plebanię. Akurat zaczęło też robić się ciemno, więc ksiądz Obważanek i - oczywiście! - Nomen przygotowywali kolację. W tym czasie wraz z Bartoszem analizowaliśmy zebrane dowody.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Znalazłeś na necie jakie buty zostawiają taki odcisk?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Tak, o to te, po lewej.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Hm, wydaje mi się, że gdzieś już je widziałam. Ale gdzie?</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- KOLACJA! Bo zjem wam wszystko! - Nomen nam przerwał.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">Podczas jedzenia musieliśmy uważać na niego, bo co rusz podkradał nam tosty!</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Czy coś znaleźliście? - zapytał ksiądz Wojciech.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Tak. Odcisk buta - powiedział Bartosz.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Odcisk buta... Oktawiana - dodałam.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> No, teraz to nawet Nomen zamilkł i pozostał w bezruchu. Z uniesioną kanapką w połowie drogi do ust. Wyglądał tak komicznie, że... wszyscy się roześmialiśmy.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Oh, ha ha, ale... Kto to jest ten Oktawian? - zapytał ksiądz Obważanek.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- To nasz stary, dobry znajomy - powiedział Bartosz.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Tak. Myślę, że wystarczy, żebyśmy się przeszli w nocy po wsi i nasz kolega da sobie spokój.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> O równej godzinie 22, wyszliśmy na zewnątrz. Nie wzięliśmy latarek, ponieważ księżyc naprawdę nieźle świecił. Ksiądz Wojciech został na plebanii, pod telefonem.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://s10.postimg.org/5l88f93ix/ksi_dz_obwa_anek.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://s10.postimg.org/5l88f93ix/ksi_dz_obwa_anek.png" width="266" /></a></div>
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<span style="color: #674ea7;">- W którą stronę pójdziemy? - zapytał ciasteczkowy Nomen. [Myśleliście, że wyszedł na zewnątrz z pustymi rękami?]</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- W jakieś fajne miejsce dla Zakapturzonego, na cmentarz.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- U-huuuu!</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Dobry Zeusie, co to?! - wrzasnął Nomen i wskoczył na Bartosza.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- ... To sowa - na czole został mi ślad mojej ręki. - Serio? Zostaw biednego Bartosza!</span><br />
<span style="color: #674ea7;"> W końcu, po kilku sowach, dotarliśmy na cmentarz. Rozejrzeliśmy się dookoła. Nic. A żeby wejść między groby był problem, ponieważ nagle Bartosz zaczął się bać. Czyżby Oktuś miał jakąś moc straszenia ludzi? W końcu udało się nam go przekonać.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- No i gdzie on jest?! Jest mi zimno! - wrzasnął Nomen.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Tutaj, dziubasku - odwróciliśmy się jak na komendę i spojrzeliśmy w górę na najbliższe drzewo. Oktawian siedział sobie na gałęzi i zajadał jabłko. - A ten to kto? - rzucił jabłkiem w Nomena.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #674ea7;"><a href="http://s10.postimg.org/3up7drlzt/trio_i_oktawian.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://s10.postimg.org/3up7drlzt/trio_i_oktawian.png" width="304" /></a></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #674ea7;"><br /></span></div>
<br />
<span style="color: #674ea7;">- Twoja śmierć - warknął Nomen. Biedactwo, miał guza na głowie.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- On mi grozi? Facet panią śmiercią? - Oktawian się roześmiał.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Dobra idioto, czego ty chcesz? Nie szkoda ci jabłek?! - zdenerwowałam się.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Chcę, żebyście o mnie pamiętali - kopia Zakapturzonego rozpłynęła się w stronę prawdziwego, który stał za ogrodzeniem cmentarza. Popatrzył na nas i po chwili pobiegł gdzieś w dal. Nie było sensu za nim biec, Oktawian jest w tym naprawdę dobry.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- O co mu mogło chodzić? - zapytał Bartosz.</span><br />
<span style="color: #674ea7;">- Nie wiem. Ale znając tego kretyna, nieprędko się dowiemy. Choć pewnie nie raz nam o sobie przypomni.</span><br />
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/d3CivmVnOyE?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="color: #674ea7;"><br /></span>
<span style="color: #674ea7;"> Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Obowiązki, lenistwo, szkoła i ogólnie... jabłka.</span><br />
<span style="color: #660000;">M</span><span style="color: #b45f06;">i</span><span style="color: #783f04;">ł</span><span style="color: #bf9000;">e</span><span style="color: #7f6000;">j</span><span style="color: #674ea7;"> </span><span style="color: #38761d;">j</span><span style="color: #274e13;">e</span><span style="color: #7f6000;">s</span><span style="color: #bf9000;">i</span><span style="color: #783f04;">e</span><span style="color: #b45f06;">n</span><span style="color: #660000;">i</span><span style="color: #990000;">!</span>Unknownnoreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-53331875106144789122013-09-21T21:20:00.001+02:002013-09-23T14:24:23.797+02:00Myth, Dziennik Superbohatera 21.09.13r.<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-MgNC2EbTCD0Oe_T7HHLGrqy1Ym08GnZKfNhAi4z6A8fKRORijGKbpcrUOC-J5NuoyzTlRZ-4uJVWYTYsSmw6tLaN8_jET3bNEPmSGD-zlr0hw3jGKplCl8vPmXXyoD3I1nSWi0lqafyJ/s1600/trhrh.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="302" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-MgNC2EbTCD0Oe_T7HHLGrqy1Ym08GnZKfNhAi4z6A8fKRORijGKbpcrUOC-J5NuoyzTlRZ-4uJVWYTYsSmw6tLaN8_jET3bNEPmSGD-zlr0hw3jGKplCl8vPmXXyoD3I1nSWi0lqafyJ/s320/trhrh.jpg" width="320" /></a>Wymyty, ogolony, wypastowany, w pełnym rynsztunku bojowym, z pełnymi magazynkami i z Wysoce Technologicznie Zaawansowanym Osobistym Plecakiem Odrzutowym Wysokiej Mocy na plecach.<br />
-Ja Myth, znów jestem gotów by nieść ciężar ludzkości na mych jakże dopracowanych barkach! To ja wraz z Astrogirl i innymi superobhaterami poprowadzę ludzkość ku nowej złotej erze gdzie ludzie ży...<br />
-Ej Ty! Złaź z tego dachu! Bo zadzwonię na policje świrusie!- krzyczała z balkonu jakaś starsza pani<br />
-Ale ja jestem superbohaterem! Daję teraz płomienne przemówienie!-odkrzyczałem.<br />
-Złaź z tego dachu cholerniku jeden! Zadzwonię po moją wnuczkę i Ci dupę skopie wsiurze jeden!<br />
<br />
<br />
<br />
No co za babsztyl, chociaż w sumie zimno mi się zrobiło. Dobra idę do niej.<br />
Zeskoczyłem na balkon i się pytam tej raszpli:<br />
-Jestem superbohater Myth! Uratowałem świat 4379 razy a pani mnie nie kojarzy?<br />
-Nie wiem, te buty to jakbym gdzieś widziała... Ale i tak teraz już się nie liczysz, teraz na topie jest organizacja S.T.A.R.S.! Oni są modni, znani i piękni, a Ty co? jakiś hełm jakieś pierdu pierdu kolorki, gdzie ty się ubierasz? W Castoramie? -ale że co? Nie ma mnie miesiąc i aż tak się pozmieniało?<br />
-Jest pani bardzo nie miła-powiedziałem grzecznym tonem(tzn mogłem to lekko ocenzurować zważywszy że czasem jak już ktoś czyta tego bloga to mogą pośród nich znaleźć się dzieci które nie mają pojęcia o istnieniu słów kurwa, cholernica, przędzarka i obłąkana starucha).<br />
- Tego już dosyć ty bezdomna świnio! Wynoś się z mojego domu- i zostałem nieoczekiwanie "poproszony o wyjście" przez kulę armatnią. Tzn kula była w armacie, armata była ukryta w fortepianie a fortepian stał przy staruszce.<br />
Już wiem dlaczego fortepiany są takie ciężkie! Ciekawe czy można sobie zamówić fortepian z wyrzutnią rakiet.<br />
<br />
W każdym razie wróciłem do Tajnej Siedziby, zjadłem pyszną kanapkę, zrobiłem sobie potem jeszcze 10 i zabrałem się za sprawdzanie tzw organizacji S.T.A.R.S.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
To wszystko czego się dowiedziałem :<br />
S.T.A.R.S.- To skróty od:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihtPTy0f5meTXFEcEva77d3n3uaHFPBAiAimjnsl42V0MsgfcUfHeJbYaPnGpZ3pv9s9S4MATaT_RtoYTCCSi6iJ32Om8lZOHr4114ldPuOl18bJfJQWdve89TLcf_RvRFEblh8I2HdJXq/s1600/dgfh+fgh.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihtPTy0f5meTXFEcEva77d3n3uaHFPBAiAimjnsl42V0MsgfcUfHeJbYaPnGpZ3pv9s9S4MATaT_RtoYTCCSi6iJ32Om8lZOHr4114ldPuOl18bJfJQWdve89TLcf_RvRFEblh8I2HdJXq/s320/dgfh+fgh.jpg" width="320" /></a></div>
Shitler- Przywódca organizacji S.T.A.R.S. Nikt o nim nic nie wie, nie wiadomo skąd jest i co potrafi, zarejestrowano tylko jak przy pomocy siły woli miażdży głowy złoczyńcom, podobno jest trochę zbyt impulsywny, morduje złoczyńców zamiast ich przesłuchać i wtrącić do więzienia. Znany jest z tego że nosi czarno-białą maskę.<br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Tyrannosaurus</span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">blutrünstigen</span> (T-blood)- Człowiek tyranozaur, lubi surowe mięso i inteligentne kobiety, boi się miedzi i kasztanów. Jest efektem pracy nazistowskich naukowców w trakcie II wś. </span><br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de">Alarm- Była prawą ręką prawej ręki Hitlera, posiada niezwykłe zdolności emitowania niezwykle bolesnych i skutecznych infradźwięków. Została zmodyfikowana genetycznie i potrafi regenerować swój organizm, przez co może żyć nawet 500 lat </span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><br /></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de">Rudolfina </span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Sterben - zwana także "Anioł śmierdzi". Ponieważ wszędzie biega z kosą i ma skrzydła. A i pochodzi z Bawarii. Lubi piwo i ma miseczkę F.</span></span></span><br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">Spine<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">übermensch
- Super dokoksiony człowiek pająk który umie latać i ma laserowe oczy,
ugryzł go supermen gryziony przez zmutowanego pająka (oficjalnie wiadomo
że wtedy uratował życie niejakiemu Piterowi Parkerowi). Suber jak zwykł
o sobie mawiać jest potomkiem Urlicha von Jungliglena i jego fetyszem
są Krzyżacy </span></span></span></span></span><br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps alt-edited">No i to ogólnie oni, To podobno jacyś ważni superbohaterowie, nagle się pojawili i ludzie ich pokochali, szczególnie Shitlera. Postawili sobie wielki wieżowiec w centrum miasta i mają tam zgraję superbohaterowych przydupasów, ekspertów, analityków, księgowe, sprzątaczki (podobno znają kung-fu) i wielki podziemny garaż, podobno codziennie przyjeżdża do nich kilka ogromnych ciężarówek, wszystkie wyładowane po brzegi. </span></span></span></span></span><br />
<br />
Muszę coś z tym zrobić? Może powinienem do nich dołączyć? Myślę że będę wyglądał całkiem seksownie w mundurze, zobaczmy:<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgO8VYQLhP8dhNf77Jl9dOlTeyR3kQHJ9Mfpnt1FPkO73tW0WTnN0SbF0rY7oVAT71YeO1yRwL4dk38Su0M-bsClnbjNIP7A43YQxsdyM1JeVHVgCHtGbjzCXNNsl55nEkq4i_PwZ54hOoy/s1600/ergdfg+fd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgO8VYQLhP8dhNf77Jl9dOlTeyR3kQHJ9Mfpnt1FPkO73tW0WTnN0SbF0rY7oVAT71YeO1yRwL4dk38Su0M-bsClnbjNIP7A43YQxsdyM1JeVHVgCHtGbjzCXNNsl55nEkq4i_PwZ54hOoy/s320/ergdfg+fd.jpg" width="231" /></a></div>
Nie, zdecydowanie na pewno nie. NIEEEEEEEE nie nieineine nie. Żadnych mundurów...<br />
<br />
Dryńńńń dryńńńńńń dryńńńńń!<br />
<br />
Co to za hałas?- pomyślałem, spojrzałem na biurko i oto mój międzywymiarowy komunikator dzwonił. To R.O.M.A.N.! Natychmiast wcisnąłem zielony przycisk i na ekranie wyświetlił się uszkodzony R.O.M.A.N., wokół niego było mnóstwo dymu, słychać było strzały i trzymał pod pachą jakąś dziewczynę, niestety była przerzucona przez ramię robota tak że widać było tylko nogi i pośladki. Chociaż zaraz zraz, to Marchewkowa Wiedźma! Tak, to z pewnością ona.<br />
-Paniczu! Melduję że odnalazłem Marchewkową Wiedźmę, niestety pojawiły się pewne komplikacje...<br />
-Jakie komplikacje?- zapytałem uradowany.<br />
-Otóż paniczu, zgubiłem Fireslayer i aktualnie goni nas wroga armia. -ostatniego słowa się domyśliłem, bo wielki wybuch zagłuszył słowa R.O.M.A.N.a<br />
-Ok rozumiem, to nie możecie wrócić?<br />
-Niestety Paniczu, Fireslayer przypadkiem użyła transportera międzywmiarowego i zniknęła.<br />
-CO?!- ale że jak to? Że niby co? Ale jak? Muszę wziąć się w garść!-Dobra, nieważne. Trzymajcie się! Już po was lecę!<br />
-Dziękuję Paniczu! Bez odbioru!- R.O.M.A.N. się rozłączył, ekran był ciemny a ja ze zdziwienia aż usiadłem. Co ja mam w tej sytuacji zrobić? Jak ja ich stamtąd wyciągnę? Musiałbym mieć portal międzywymiarowy... Ech... Nie mogę ich tak zostawić...<br />
<br />
Wiem! Google!<br />
<br />
Po przeszukaniu kawałka internetu okazało się że najbliższy portal międzywymiarowy posiada akadamia Stars. Pójdę jutro i ich poproszę o udostępnienie portalu! Tak! To świetny pomysł, a tymczasem zjem kanapkę.<br />
<br />
Piosenka dnia:<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/Az3SHeMHC6c" width="420"></iframe>
Dobranoc :) <br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"></span></span>Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7439581786253380609.post-27238821619337822502013-09-20T12:43:00.000+02:002013-09-24T23:04:11.505+02:00Myth, Dziennik Superbohatera 20.09.2013r. Wróciłem! I opowiem wam historię o tym jak superbohater postanowił zostać zwykłym człowiekiem. <br />
<br />
Pewnie wszyscy znają tę historię, to zwykła, najzwyklejsza historia o niezwykłej miłości dwojga ludzi (tudzież kosmity i ludzkiej kobiety). No po prostu historia jakich wiele i o jakich ciągle się słyszy.<br />
<br />
Superbohater poznaje dziewczynę, zakochuje się i dla dziewczyny porzuca superbohaterstwo. Bo przecież jest jeszcze wielu superbohaterów. Pewnie myślicie że porzucenie superbohaterstwa to bardzo bardzo głupi pomysł. No ale no? Ma się biedna martwić?<br />
<br />
No i jak to w takich zwykłych historiach o zwykłych ludziach (tudzież kosmicie i ludzkiej kobiecie) bywa, superbohater został zwykłym człowiekiem, porzucił swoją maskę, zbroję i kompanów. Ale tak właściwie to dlaczego? Z miłości? A może po prostu z lenistwa...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgs4zTv0qIM0SS7KQnNLzCPtL6YMpVqU6TbZI2lK_jK8l_T3E7IrQjk125BNXkK2UYc1Z0ms4OV4Z83y-zuy0jSQd2gfSCo3EqthyphenhyphenbAdM1lJVYnzbGRDQSqDrD92GyRAVMOQLXFX-ru9i4T/s1600/efd+sdf.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="251" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgs4zTv0qIM0SS7KQnNLzCPtL6YMpVqU6TbZI2lK_jK8l_T3E7IrQjk125BNXkK2UYc1Z0ms4OV4Z83y-zuy0jSQd2gfSCo3EqthyphenhyphenbAdM1lJVYnzbGRDQSqDrD92GyRAVMOQLXFX-ru9i4T/s320/efd+sdf.jpg" width="320" /></a></div>
W każdym razie exsuperbohater przekonał się życie zwykłego człowieka jest wspaniałe, czuł się niemal jak w raju. Aż do czasu gdy wakacje się skończyły. Jak to zwykle po wakacjach, ludzie wracają do pracy/szkoły/przedszkola i mają znacznie mniej czasu dla innych, w tym wypadku dla mnie, tzn dla głównego bohatera naszej historii. No więc skoro nie może spędzać czasu ze swoją dziewczyną to siedzi na portalu społecznościowym o nazwie zbliżonej do HeadShot. Zastawiał się on całymi dniami co może robić zwykły człowiek który jest exsuperbohaterem? Mam znaleźć pracę czy coś? Tzn ON ma znaleźć pracę? Ma znaleźć sobie nowe mieszkanie? Ma wieść normalne życie pozbawione walki, wybuchów, zwrotów akcji i sensacji?<br />
<br />
Dobra spróbuje! - Pomyślałem i zabrałem się za wprowadzanie tego w czyn.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<br />
Mikołaj - Dziennik zwykłego człowieka 20 Września 2013r.<br />
<br />
Przyznaje się że to ja Mikołaj, znany wcześniej jako Myth postanowiłem przestać być superbohaterem.<br />
Miałem okropny sen, to był jeden z tych najgorszych rodzajów koszmarów, koszmar po którym czujecie się wewnętrzne samotni i opuszczeni bo w tym koszmarze wszyscy was opuścili, zdradzili i zawiedli. Obudził mnie sms, nie pamiętam jak brzmiała jego treść ale jak się okazało później odpisałem na niego bardzo niemile. Wróciłem do spania by obudzić się godzinę później. Zjadłem jakieś śniadanie i obejrzałem całą serię IT Crowd. Teraz jem kanapkę, o! Dostałem kolejnego smsa, teraz muszę być milszy. Odpisałem. Jem śliwki z kompotu ze śliwek. Super prawda? Śliwki z kompotu śliwkowego smakują jak śliwki tylko że bardziej nasiąknięte sokiem ze śliwek. Teraz drapię się po kolanie i zmieniłem pozycję w jakiej siedzę. Moje życie jest takie cudowne. Mam dziś w planach same szalone rzeczy np. obiad, kolacja, drapanie się po ręce a na koniec dnia to zaszaleje! Długa kąpiel! Fuck yeah! Czy jak to się tam piszę. Myślałem też nad dokończeniem książki albo obejrzeniem jakiegoś filmu ale to jak na moje obecne standardy zbyt wymagające zadanie i zbyt niebezpieczne.<br />
<br />
Dobra nadal siedzę, jest tak super! Siedzę, patrzę na HeadShota i słucham Happysad! Rany moje życie jest takie ciekawe.<br />
<br />
Byłem w ubikacji.<br />
Ups muszę wrócić bo to nie koniec.<br />
Ok wróciłem :)<br />
<br />
No tak tego no, co u was? Jak wam czas leci?<br />
<br />
Zrobiłem sobie herbatę i podrapałem się po prawej brwi, drapnąłem 3 ra... Nie 4 razy. <br />
<br />
Patrzę na Head Shota i się denerwuje, nie ma nikogo z kim mógłbym porozmawiać, moi przyszli znajomi ze studiów napisali juz5 różnych postów na temat picia alkoholu. Jakaś laska pisze że inne kobiety to szmaty a sama chodzi w mini i daje na prawo i lewo. O i jeszcze jakieś pierdzielone konkursy i zdjęcie jakiegoś rapsa. O jakiś komentarz odnośnie jakiegoś meczu. Kogo obchodzą rozgrywki słowackiej pierwszej ligi? LUDZIE CO Z WAMI?! <br />
<br />
Ostatnio próbowałem malować i rzeźbić.. Nie wyszło, kiedyś wychodziło.<br />
<br />
Posprzątać wam coś? Podlać działkę?<br />
<br />
Ale mówię wam żyję w końcu pełnią życia. Patrzcie mucha! Tak, będę relacjonował wszystko, bo to jest blog i zwyczajni ludzie takie rzeczy piszą na blogach.<br />
<br />
Siedzę.<br />
<br />
Siedzę.<br />
<br />
Wziąłem oddech.<br />
<br />
Siedzę.<br />
<br />
Zrobiłem wydech.<br />
<br />
Dobra to może puszcze jakąś muzykę<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Ile jestem ci winien<br />
Ile policzyłaś mi za swą przyjaźń<br />
Ale kiedy wszystko już oddam czy<br />
Będziesz szczęśliwa i wolna czy<br />
Ale za nim pójdę chcialbym powiedzieć ci że</i> <i><br />
Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty<br />
To też nie diabeł rogaty<br />
Ani miłość kiedy jedno płacze<br />
A drugie po nim skacze<br />
Bo miłość to żaden film w żadnym kinie<br />
Ani róże ani całusy małe duże<br />
Ale miłość kiedy jedno spada w dół<br />
Drugie ciągnie je ku górze...</i><br />
<i><br />
</i> </blockquote>
<br />
<br />
Nadal siedzę i oddycham <br />
<br />
<br />
Obiad<br />
<br />
<br />
Ubikacja<br />
<br />
<br />
Wiecie co? Jeśli mam być taki całkowicie szczery, tak najbardziej jak tylko można to kurwa mać jest chujowo, całymi dniami siedzę i się nudzę, jem i drapie. No kurde ileż można? I przepraszam za słownictwo ale to po prostu ze zwykłej ludzkiej bezsilności, po prostu nie mogę tak egzystować. I wiecie co?<br />
<br />
<br />
WRACAM DO SUPERBOHATERSTWA! Więc strzeżcie się bandyci, nikczemnicy, lafiryndy i wy hochsztaplerzy! Myth powrócił! I zrobi wam z tego tamtego zimę średniowiecza! Tak! To będzie zima, bo jesień jest zbyt łagodna no i zimą można ulepić bałwana.<br />
<br />
<br />
Co będzie w kolejnym wpisie który będzie już jutro? Będzie taaaaaaakie superbohaterstwo że supermen znów zgubi slipki a zło schowa się tak bardzo do kanałów że zapcha kanalizację i wybije szambo na posesji pana Mietka!<br />
<br />
<br />
Piosenka dnia!<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/O1RMGcQ6cFE" width="420"></iframe> DO BOJU KAMRACI, KAMRATKI I STONOGI! Leniwiechttp://www.blogger.com/profile/07879308614137419791noreply@blogger.com5