"Wyjście na lody"
Patrolując miasto przypadkowo wpadłem na dawną koleżankę, okazało się że ona też jest superbohaterką! od niedawna ale jest, nazywa się Ksena Wojowniczka. Po krótkim spacerku wpadliśmy na pomysł żeby iść na lody (tak wiem, zima), pytanie za 10000 punktów : gdzie są najlepsze lody ?
-na Księżycu ! na Księżycu jest fabryka lodów, wiadomo że świeżo zrobione są najlepsze. No to nie czekaliśmy ani chwili popędziliśmy na miejscowy kosmodrom zwanym "Przystanek tramwajowy" i wsiedliśmy do promu kosmicznego typu TRAMWAJ.
Lot trwał kilka minut, szybko znaleźliśmy się na księżycu, z lądowiska dotarliśmy do fabryki w niecałe 30 sekund (bo oczywiście im szybciej lody dostaną się do ładowni statków tym szybciej trafią na Ziemię). Nad wielkimi drzwiami do wielkiej fabryki był wielki szyld z wielkim napisem "ARKTOS & Jakub Company"- coś mi to przypominało ale nie mogłem sobie przypomnieć co to było (zawsze tak mam, dziś3 minuty sobie przypominałem kto napisał jedną z moich ulubionych książek czyli "Małego Księcia" [dla nie wiedzących/nie pamiętających "Małego Księcia" napisał Antoine De Saint-Exupery]). Ale to nic, dostaliśmy się do środka, wielkie maszyny produkowały lody, znaleźliśmy pomieszczenie z napisem "kreatornia smaków lodów", po wejściu zobaczyliśmy całą masę pokręteł i dźwigni.
Zapytałem Ksenę Wojowniczkę na jaki smak ma ochotę a ona odparła że ma ochotę na lody pistacjowo-orzechowo-cytrynowe,
no to zabrałem się za przełączanie dźwigni i przekręcaniu pokręteł ze smakami. Gdy już ustawiłem odpowiednią kombinację, wdusiłem przycisk START, ale lody strasznie długo się robiły, więc pociągnąłem za dźwignię prędkości robienia lodów, przełączyłem z "bardzo wolno" na "O cholera !" - niestety przypadkowo dźwignia się złamała (nie dlatego że ja tak silnie pociągnąłem ale dlatego że od mrozu). Wszystkie maszyny zaczęły pracować z pełną wydajnością 1 000 000 000 000 000 t lodów na sekundę. Włączył się alarm, magazyny nie wytrzymały tej ilości lodów,w kilka minut cała powierzchnia księżyca była pokryta lodami o smaku pistacjowo-orzechowo-cytrynowum (zdjęcie powyżej przedstawia powierzchnię pokrytą lodami(te ciemniejsze punkty to są właśnie te bardziej pistacjowe elementy.Maszyny nie dało się zatrzymać normalnie, musieliśmy wyciągnąć wtyczkę. Poza tym że cały Księżyc jest teraz pistacjowo-orzechowo-cytrynowy pojawił się kolejny problem: Księżyc ma słabą grawitację i prawie nie ma atmosfery więc lody zaczynały się topić od słońca i zaczęły kapać na Ziemię. Więc Ziemi groziła pistacjowo-orzechowo-cytrynowa epoka lodowcowa ! Wraz z Kseną Wojowniczką chwyciliśmy za łyżeczki i zaczęliśmy jeść te lody, jedliśmy i jedliśmy i jedliśmy, gdy już sytuacja została prawie opanowana na lądowisku wylądował prywatny prom firmy "ARKTOS & Jakub Company". Wtedy z niego wyskoczył ogromny zdenerwowany bałwan wraz z równie zdenerwowanym pingwinem (znów pingwiny !), podbiegli w naszą stronę i zaczęli strzelać z lodowych pistoletów.
Starałem się załagodzić sytuację i mówiłem że było zwarcie, że jesteśmy Superbohaterami i że my tak tylko przelotem wpadliśmy i odladzamy Księżyc, ale chyba nie uwierzył i krzyknął "nie ważne czy jesteście superbohaterami czy nie! i tak was załatwię jak Tabalugę !" - przypomniało mi się ! to był Arktos, bałwan i okropny zbrodniarz. A pingwin to jego pomagier Jakub(Arktos ciągle żąda od Jakuba żeby ten zrobił mu loda). Wraz z Kseną Wojowniczką doszliśmy do wniosku że trzeba ich zlikwidować, lecz póki co najpierw trzeba było uciec ale potknąłem się o coś i upadłem. Konkretnie to potknąłem się o gaśnicę, tylko że to nie była zwykła gaśnica - byliśmy w fabryce lodów i tu zamiast gaśnic są miotacze ognia !Na gaśnico-miotaczu ognia widniał napis "użyć w razie ataku wściekłego bałwana i jego pomagiera pingwina", no to włączyłem go i nagle z niego buchnął płomień i wszystko zaczęło topnieć. Ledwo stamtąd uciekliśmy, wszystko się zawaliło na Arktosa i Jakuba, gdy wracaliśmy do promu Ksena Wojowniczka usłyszała : "Jakubie zrób mi w końcu loda !" a po chwili "tak jaśniepanie". Wsiedliśmy do promu i wróciliśmy na Ziemię. Niestety nie mogę orzec czy Arktos i Jakub są całkowicie zlikwidowani, ale wiem że czasowo zneutralizowani na pewno.
Piosenka dnia :
dobranoc

Właśnie ten od Samotności w Sieci i, napisanego po chyba piętnastoletniej przerwie, Z moim synem na fejsie. Z tym Januszem Wiśniewskim, którego bohaterowie wyznają sobie uczucie wyjaśniając sobie nawzajem całki, którzy rozpoznają miejsca, w których byli po braku literki Z w klawiaturze (i zastępowaniu jej, hmm, ósemką 

Jasne, częściowo będę się usprawiedliwiać jej opisem, który nagle zmienił się na wojownicze wpierdala mnie twój infantylizm, no ale - jednak stchórzyłam. To niewiarygodne, co ze mną robi i jak przygniata świadomość upływu czasu i liczby momentów, w których mogłam napisać. Właśnie w tym kontekście porównywanie mnie do Doktora (który to w Wedding of River Song zebrał się, żeby zadzwonić do Brygadiera dopiero, kiedy było już za późno) naprawdę nie jest śmieszne.