środa, 4 lipca 2012

Artoooooor, Dziennik Superbohatera 4.07.2012 (albo 3.07.2012), Środa (albo wtorek)

Przepraszam za dł(u/uuu/uuuuuu)gą przerwę w pisaniu, ale miałem do wykonania ważną misję – SESJA. To jest skrót kryptonimu do kryptonimu do kryptonimu supertajnej misji, której szczegółów nie mogę zdradzić.

W celu zdobycia 2 jednostek bardzo rzadkiego surowca zwanego WWI (Wpis w Indeksie) musiałem udać się na wyjątkowo nieprzyjazne ziemie Wydziału Informatyki, rządzone przez potężnego Władcę Pętli, zwanego też Promotorem, albo Wodzem Kamienna Twarz. Co gorsza, surowiec ten był w posiadaniu pewnego księcia PKI, sir Ejasia z Certlandii*, którego musiałem przekonać, aby mi ten zasób przekazał. Zadania nie ułatwiał fakt, że jego siedziba znajdowała się tuż przy Jaskini Optymalizacji.

Opowiadałem już, że wejścia do niej broni Strażniczka Optymalizacji. Tym razem nie przyjęła pozycji bojowej i występowała tylko w jednej kopii, więc nie była tak groźna. To nie przeszkodziło pewnemu mieszkańcowi WI zaprowadzić porządku na placu przed Świątynią Pętli na Piętrze, którego Numeru Nie Wolno Wymawiać, pod groźbą spotkania ze Strażniczką.

Ale na to nie mogliśmy nic poradzić. Ustawiliśmy się całą drużyną przed wejściem do Świątyni Pętli. Wszyscy powtarzaliśmy magiczne zaklęcia, które miały nas uchronić przed wpływem RSA*, klucza publicznego i prywatnego*, a nawet przed potężną Magią Znaczników Czasu* i zaufanej trzeciej strony. Niestety każdy z komandosów musiał wchodzić po kolei i mógł wynieść tylko 1 jednostkę WWI.

Moja kolej(i autobus). Wiedziałem, że najpierw muszę zostać wpuszczony przez Strażniczkę. Musiałem coś wymyślić! Wymówka typu „zaliczenie z PKI” mogła być za słaba do jej przekonania, a średniej wielkości bomba atomowa (którą zwykle noszę na szczęście) za słaba do jej pokonania. Powiedziałem w końcu, że idę oglądać mecz Polska-Burkina Faso w Quidditchu. Strażniczka uważnie przyjrzała mi się wszystkimi oczami, zajrzała do filiżanki z kawą (to chyba taka jej magiczna kula) i wskazała „Ejaś jest tam”.

Poszedłem we wskazanym kierunku. Wejście do pomieszczenia było ciemne i zakrzywione (możliwe, że to wpływ przekształceń afinicznych z pobliskiej Jaskini Optymalizacji). W środku siedział sam sir Ejaś z Certlandii, w zbroi RSA, złożonej z kluczy publicznych i prywatnych. Powiedział krótko „wybierz broń” i wskazał mi 2 identyczne egzemplarze tokenów kryptograficznych. Wybrałem jeden i stanęliśmy do walki. Sir Ejaś najpierw chciał potraktować mnie funkcją skrótu MD5, ale na mnie takie coś... wiadomo, jak MD5 jest podatna na kolizje! Uskoczyłem tylko za MD5CRK*, a MD5* trafiło w krzesło, które zamieniło się w stertę drzazg (128-bitową stertę). Nie mogło znowu w drzewko cytrynowe? Poza tym to było bardzo dobre krzes... BUM! NIe wiem, czym tym razem rzucił, ale cały świat stał się na chwilę zahashowany... Uff, musiałem wiać! Zaszyfrowałem się własnym kluczem publicznym, przeniosłem się w takiej postaci za Ejasia i tam odszyfrowałem się kluczem prywatnym. Ejaś stwierdził, że certyfikat na ten klucz publiczny jest nieważny, a kura nie przypomina osła. Ja odpowiedziałem, że mam znacznik czasowy potwierdzający, że przed wejściem do Świątyni Optymalizacji mój certyfikat był ważny, a kura przypominała osła. Ejaś stwierdził, że rozumie tyle, co i ja, poza tym są wakacje, więc poprosił o indeks, do którego wrzucił jednostkę WWI o wartości 5.0. Jupi!

W rodzinnym mieście czekało na mnie uwielbienie tłumów... no dooobra, kilku osób... no dooobra, nikt nie wyszedł na powitanie.

Następnego dnia ustawiłem się przed tą samą Świątynią. Tym razem Strażniczki Optymalizacji tam nie było, więc od razu udałem się do pomieszczenia Księcia Równań Liniowych z Integerlandii. Tym razem... obyło się bez walki - po prostu wziąłem WWI o wartości 3.5. Po umieszczeniu go w indeksie ten ostatni zaświecił, zaszczekał, zrobił przerwę na reklamy – a to był umówiony supertajny znak, że mam wystarczającą ilość WWI do kontynuowania misji!

Wróciłem do domu dla zabawy szyfrując się własnym kluczem publicznym i strasząc ludzi swoją zaszyfrowaną postacią. Tylko, że pies Gryzocjusz właśnie zaaportował ten prywatny, do odszyfrowywania, przez co ten ostatni nie nadaje się do użytku... auć!

Piosenka na dziś:

*Sir Ejaś z Certlandii – nie umieszczę tu prawdziwych nazwisk. Ci, którzy wiedzą, o kogo chodzi nie muszą się martwić, a inni niech pytają tych, którzy wiedzą :)
*RSA, Klucz publiczny, klucz prywatny... kryptografia asymetryczna polega na tym, że są 2 klucze - jeżeli jednym się szyfruje, to drugim odszyfrowuje. Jeden można udostępnić choćby i całemu światu (wtedy wszyscy mogą np. wysłać do mnie zaszyfrowaną wiadomość), a drugi należy trzymać dla siebie (wtedy tylko ja mogę ją odszyfrować).
*Znacznik czasu - potwierdzenie, że coś na pewno zdarzyło się przed określoną chwilą w czasie. Np. że mój certyfikat był na pewno ważny 1.04.2012 o 17:42.
*MD5 - funkcja skrótu. Coś, co przekształca wiadomość w jedną stronę (nie można ze skrótu odzyskać wiadomości).

2 komentarze:

  1. Oooo, skąd tyle powagi? :p Nie umieszczasz prawdziwych nazwisk? Co za zbieg okoliczności, ja też nie, reszta tutaj podobnie XD
    Ej, a co to MD5CRK jest? Jedyne co mnie ciekawiło.
    Magiczna kula, hihi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie umieszczam, bo ludzie śmialiby się ze mnie z mojej 'miłości' do j. niemieckiego, która powinna istnieć. ;D

      Usuń