- Paniczu! Paniczu! - Krzyczał z oddali R.O.M.A.N.
- Co się stało?- Zapytałem
- Mam coś dla Panicza. Nie zdążyłem Panu tego dać zanim... Wie panicz.- Uśmiechnął się swym metaltronicznym uśmiechem i wyjął z wbudowanej ładowni jakiś pakunek. Postawił go na ziemi i pokazał na przycisk na wielkim jak szafa pakunku. Zbliżyłem się by wcisnąć guzik, był w kształcie czerwonego "M", wdusiłem przycisk i rozbłysł czerwonym blaskiem. Nagle "szafa" się otworzyła rozsuwając się na boki. Z wnętrza wyleciała taka jakby mgiełka a w powietrzu dało się poczuć ostry metaliczny zapach. Światła wewnątrz rozbłysły i naszym oczom ukazało się coś niesamowitego, przecudownego oraz niezwykle skutecznego bojowo i nie był to jeż kamikadze szkolony przez mnichów z zakonu Szałolin w Bydgoszczy. Rozdziawiłem usta ze zdumienia, Fireslayer i Kobieta Gronostaj prawdopodobnie też ale to było takie piękne, nie mal jak talia tej tamtej modelki. Te zagięcia, te półkola... Niesamowite... To jest potwornie twarde, czarno-czerwone i jak się puknie słychać takie wziuuuęęęęęęeu. Ta dbałość o szczegóły, ta staranność wykonania... No powala normalnie. Teraz wyrwę nawet lesbijkę.
Dzyń dzyń dzyń! Zadzwonił dzwonek wiszący przy drzwiach frontowych. Jakaś starsza gruba kobieta w fartuchu w fioletowo czerwone kwiaty prawdopodobnie kucharka zawołała :
- Dobra dzieciaki! Na śniadanie!- Wszyscy zostawili to co robili. W ogóle tak rozejrzałem się to zauważyłem że wokół gospodarstwa pojawiło się znacznie więcej istot niż wcześniej. Cała masa najróżniejszych przedstawicieli różnych nacji, ludzie, roboty, centaury, strusie, krasnoludy, kominy człekokształtne, wróżki i cały wachlarz innych możliwości. Zamknąłem "sarkofag", potem wraz z Fireslayer i Kobietą Gronostajem poszedłem na śniadanie. Dziewczyna w perłowych włosach była bardzo nieśmiała, jak już się odezwała to przeważnie do Fireslayer. Spojrzenia ludzi siedzących w niedalekiej odległości ode mnie nie były zbyt sprzyjające, nagle do sali weszła Sektencja. Wszyscy wstali, Sektencja się uśmiechnęła, powiedziała: