Generalnie masakra.
Wymyśliłam sobie, że do terminu konwentu Doctora Who tj. 21 lipca (i parę kolejnych w razie konieczności ), tj. najbliższego weekendu zrobię parę niezbędnych dla mojej egzystencji rzeczy, czyli zrobię kolejny fragment Tego dziwnego uczucia + stałe ukazywanie się na blogu. Doszło jedna kilka spraw, które są niezbędne do życia samemu konwentowi. Mój udział w tych sprawach zwiększył się tym bardziej, że niejaki Kacper aka Leon - pionier ideologii konwentów i nasz naczelny przenocowywacz - stał się w poprzednim tygodniu nagle niedysponowany i komuś musiał powierzyć kontynuację. Miejscówka w klubie, noclegi, odpowiedzialność, rozrywkowanie, wodzirejowanie... No dobra, nad tym czwartym kombinowałam i tak, a to ostatnie było moją działką już rok temu, więc się jeszcze nie przewracam. Czaaaasem tylko łapię za głowę, ale nie przewracam. W sumie jak nawet tutaj sama siebie teraz czytam, to się nie wydaje takie znowu WOW, ale jak dojdzie jeszcze własna chałupa (np. dzisiejsze oprawianie drobiu bite cztery godziny) i takie drobiazgi jak wyjazd do Koszalina (do którego wliczone było zapoznanie kolegów, którzy nie chcą się od ciebie oderwać), to się tego jakoś tak naprawdę robi niebezpiecznie dużo...
Na szczęście jest jeszcze Super Informatyk. Forum DW ku mojemu podziwowi też się nawet jakoś takoś samo ogarnia, a i Leon wpada na pogawędki pomimo że nie zaszczyci nas swoją osobą w samym Krakowie. Tak więc na chwałę boską kilka rzeczy już można odptasić:
- Nocleg. W tym niepozornym słowie ukryta jest cała magia i bałagan, które niosą ze sobą wszelakie przypadki opuszczania rodzinnej mieściny. Pewnego lata zrobiłam sobie tygodniową przejażdżkę po paru miastach (Poznań, Toruń, Sopot...) i, ah, o ileż życie byłoby prostsze, gdyby człowiek nie musiał ganiać do łóżka tak często... W każdym razie - zaliczone. 14-osobowy pokój w Schronisku Młodzieżowym Oleandry za dwie dychy na głowę (nie udało mi się znaleźć lepszej oferty - mam nadzieję, że dlatego, że lepszej nie było) bez widoku na morze.
Byleby były gniazdka. O, i kuchnia - toć moonvelvet będzie z koleżanką paluszki rybne z budyniem przyrządzać. - Sala. Leon kazał mi od razu dzwonić do mistrza Pompeja. W sobotę nie odebrał, ale dziś oddzwonił (co prawda nie od razu na ten numer co trzeba i mama dziwnie zareagowała na słowo Cześć, ale pomińmy) - rozradowany, że może pomóc i gotowy do akcji. Mówi, że pomimo chwilowych niedogodności chorobowych zagada do znajomych i sala będzie, podobnie jak i ten ukochany przeze mnie podłączany do komputera wyświetlacz. Jakoś od 1200, ewentualnie 1300. Szkoda, że aparat telefoniczny nie obsługuje tak złożonych instrukcji jak bicie pokłonów przez jednego z użytkowników, bo bym skorzystała z usługi.
- Transport chętnych. Znaczy: że jak ktoś jest za mały, za zagubiony albo nie sprawia mu przyjemności samotne 10 godzin podróży pociągiem, to powiedziałam niegdyś: No to jedź z nami! W końcu można się dosiąść, przesiąść, przyfilować... Otóż ja zupełnie przespałam, ale już Super Informatyk ogarnął i dlatego Myth oraz Kitina już są umówieni, żeby być w Szczecinie wtedy a wtedy (tak, też myślałam, że mogłoby być im bardziej po drodze, ale skoro...). Konkretnie wtedy, żeby udało się dotrzeć całej naszej czwórcy na piątkowy pociąg o 9:00 (a który dojedzie jakoś wieczorem - ło jeżu). Nieposkromiona, dla której piątek to za wcześnie, zdecydowała się na samotny przejazd tych dwu godzin dzielących jej od Krakowa. Dyskusyjna pozostaje jeszcze koleżnka Sally MacHill, która odezwała się dzisiaj (dopiero dzisiaj :<), że będzie umiała coś o tym powiedzieć... jutro.
No. Niepoodptaszane pozostały natomiast takie rzeczy jak:
- Gry i nagrody. Pomysły są, łatwość realizacji jest*, czas w teorii też jest... Zobaczymy jak będzie w praktyce. Pojawiła mi się za to niespodziewana niedogodność związana z upchnięciem wszystkiego w przestrzeni między rozpoczęciem, cosplayem a nocną imprezą już po. I zawsze tajemniczą perspektywą niedzieli. Poza tym jeszcze każdy będzie chciał sobie puszczać filmy.
No właśnie. - Jak już wspomniałam - cosplay. Fajny wynalazek, połowa ludzi już przygotowana, tylko... Dowiedziałam się, że o takim eksperymencie jak wypad na miasto ponad piętnaściorga poubieranych dziwnie ludków powinien wiedzieć Urząd Miasta i Gminy. Dobre, co? A podobno czasy zakazu gromadzenia się minęły... W każdym razie - interesująco. Nie mam nikogo odpowiedzialniejszego na miejscu, żeby mi tam umiał i miał ochotę wszystko pozałatwiać w tych kwestiach (byłby Pompej, nawet doświadczony, ale jak mówię, chory :( ), tak więc... Jutro wypróbuję plan A polegający na ataku zainteresowanych za pomocą telefonu, a jeśli to nie przejdzie żadnym sposobem, to zacznę myśleć o planie A++.
- A z TDU są jak na razie cztery strony i... i... i ciężko idzie, no! Nie spodziewałam się po tym rozdziale czegoś takiego (choć jakiś bajeczości w drugą stronę też raczej nie) i, że tak powiem, raczej nie będzie on należał do moich ulubionych.
Chyba tyle jakby... Ale pewnie jak zwykle czegoś zapomniałam. No więc trochę zabiegana jestem - czytanie, odpowiadanie, wyklikiwanie SMSów, lecenie do rodziców, odpowiadanie na SMS...
A jak sobie dla rozrywki chciałam trochę poratować świat, jakiegoś potwora pogonić, to wiecie, co?
Już, już się cieszyłam, bo dowiedziałam się, że pewną wieś, Kwaśnicę Wiejską zaatakowały paskudne zmutowane zielone pająki... Tak, wiem, że teraz dzieją się kataklizmy o wiele gorsze i paskudniejsze niż kilka tuzinów takich pająków, a które nigdy nie powinny nawiedzać naszego pięknego nierozgarniętego kraju, ale wiecie sami jaka ze mnie superbohaterka. Jak się nie umie przedmuchać tornada z powrotem nad Amerykę, to się gania za pająkami...
stąd
No więc pająki były zielone, były paskudne, miały nóżki różnej długości (niezależnie jednak od tego, czy były krótsze czy dłuższe, były one paskudne) i ganiały bez pardonu po buraczanych zagonach, folii z pomidorami i dojrzewających uprawach owsa nosząc w niektórych odnóżach porwane absorbcyjnie tostery, lodówki i modemy.
Przyleciałam więc najszybciej jak się dało, jednak i tak za późno, bo wszyscy najeźdźcy zostali zadziobani przez kury
Czego się dzisiaj dowiedziałam ciekawego... Tego, że kiedy ekranowa Dwójka przestanie puszczać około 19 jakiś tasiemiec o gadaniu z duchami, to zacznie emitować... Herkulesa! Tak, tego Herkulesa - z roku '94, z Kevinem Sorbo i z tymi wszystkimi fajnymi kolorowymi rzeczami jak adekwatne efekty specjalne, wojownicza Xena i cała fura pomysłów bez granic.
Jejciu! Mój serial z dzieciństwa! Ale się cieszę! Niewiarygodne! Tak niewiarygodne, że najpierw muszę to zobaczyć, a potem dopiero będę wstawiać ikony!
Drugą rzeczą, której się dowiedziałam, jest to, że Danonek wymyślił, że teraz będzie obdarowywał dzieci nie rysowankami z zagadkami, naklejkami czy interesującymi zabaweczkami do kolekcji, ale że poszedł o krok dalej, nastawił się na XXI (żeby nie powiedzieć XXII) wiek, otworzył na nową rzeszę klientów, którzy nigdy w życiu nie widzieli zielonego liścia (pająka?) i teraz będzie dodawał do swoich jogurcików nasionka prawdziwych roślin.
Mam nadzieję, że maluchy poradzą sobie (oczywiście z pomocą oraz wsparciem psychicznym rodziców) z kwestią, jak je zagospodarować.
Ponadto okazało się, że właśnie nadszedł ten czas, kiedy autorzy fanfików zaczęli dostrzegać holistyczne związki między Dirkiem Gently a Sherlockiem Holmesem. Wiem o tym, że czas nadszedł teraz dopiero, ponieważ jeszcze dopiero co nic na fanfiction.net z Dirkiem nie było! Nie wiem, czy to dobrze czy źle (mam obawy, nie powiem), w każdym razie przekonam się czytając to, co odkryła i czym pochwaliła się przede mną RedHatMeg. Dzięki
Tak, wiem, że było, ale teraz mi się tak naprawdę centralnie nadało:
____________________
*Jeśli chodzi o zagadni to generalnie jest to kopiuj-wklej, a jeśli chodzi o nagrody - potnij-sklej.
O tak, to musi być dużo do roboty. Kojarzy mi się to z mną i uczeniem siostry, a także zmuszaniem do uczenia przyjaciółek i próbie nauki samej siebie. Nie wiadomo za co się zabrać. BTW, nagroda nr. 3 ze zdjęć ci wysłanych jest na ukończeniu :)
OdpowiedzUsuńKUŹWA, JAKBYM WCZEŚNIEJ WIEDZIAŁA, TO BYM WPADŁA. A tak to chuuu...inka :<
OdpowiedzUsuńŁeeee... No kurce, faktycznie mogłam wspomnieć wcześniej... No mogłam. Ale w tamtym roku Whomanistyka miała u nas takie dobre wtyki, że myślałam... Kurce, no szkoda.
UsuńAle właściwie dlaczego nie? Kasa, zamawianie noclegu, inne plany na sobotę..?
Do noclegu jeszcze można się podłaczyć - 23 zł z legitką szkolną/studencką, 30 zł bez legitki, 4000000 zł za Daleka do 20 kg w bagażu podręcznym (+ 400 zł od każdego EXTERMINATE).
Usuń(No a ten się uparł na tego Daleka...)
UsuńPrzyznaj się, zapraszasz jakiegoś?