środa, 11 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 11 VII 2012


Wylądowaliśmy na dzikiej polanie, pełnej błękitnych kwiatów… Trawy rosły wysoko, gdzieś w oddali pasły się dzikie konie. Wiatr podmuchiwał delikatnie, szarpiąc moimi włosami i welonem. Usłyszałam pełne niepokoju rżenie, brzmiące jednak tak cudownie przyjemnie… Jak muzyka doskonałych skrzypiec, grająca niepokojące dźwięki. Zwróciłam wzrok ku koniom - okazały się być jednorożcami lśniąco białej maści, patetycznie wędrującymi po polanie. Jednak niepokój jednego szybko udzielił się reszcie. Rozpierzchły się szybko. Dlaczego..?

Przeszliśmy z Mythem kawałek wprost, w nieznanym nam kierunku. Cudowny nastrój panujący na polanie spowijał mnie, otaczał, przenikał… Odpływałam myślami ku mojemu mężowi, ku spływającemu krwią ołtarzowi na moim cmentarzu…

Nagle Myth złapał mnie za włosy i odciągnął gwałtownie. Przed nami rozwinęły się tory kolejowe, po których z hałasem przejechał olbrzymi parowóz. Myth coś krzyczał mi nad uchem, jednak kto zaprzątałby głowę wysłuchiwania zrzędzenia, gdy w koło tyle niezwykłości!

Tory zwinęły się za pociągiem, poszliśmy więc dalej naprzód. Maszerowaliśmy powoli. On wciąż mówił - wiedziałam, że mówi. Nie rozumiałam go jednak wcale, nawet nie próbując zrozumieć. Trawa na polanie była cudownie zielona, kwiaty strojne w soczyste barwy, mieszające się ze sobą w całkowitej harmonii… Czyżbyśmy trafili do raju?

Szłam. Niczego więcej nie chciałam robić. Strumień przecinał polanę, skrząc się w oddali - chciałam ku niemu pobiec, zmoczyć nogi w chłodnej wodzie… Zostawiłam Mytha za sobą i przebiegłam kawałek, gdy moja bosa stopa wpadła w coś lepkiego, przyczepionego do trawy. Schyliłam się, by sprawdzić, co to. Było białe i splątane, ciągnęło się w dal… Wyglądało jak nicie, uczepione źdźbeł… Po jednej z nich spacerował pająk, mały jak paznokieć i czarny jak smoła, błyszczący metalicznie. Przyjrzałam się mu. Wyglądał niesamowicie niewinnie - po dniach spędzonych w norze pod cmentarzem przestałam się bać tych stworzonek. On jednak nie wyglądał jak zwykły pająk, dlatego też nieco mnie zadziwiał. Za nim maszerował kolejny. I następny. Zmarszczyłam brwi i odsunęłam się nieco…

- Amelia! - zawołał mnie Myth.

Wstałam, by do niego podejść. Podniosłam głowę… Przede mną stał ogromny, czarny pająk, sięgający mi podbródka. Przerażona, krzyknęłam, odwróciłam się i podbiegłam do Myhta.

Poczekał na mnie. Gdy przybiegłam, kazał mi biec, sam zaś biegł za mną, wymachując przepychaczem. Odwróciłam się, by sprawdzić, co się dzieje - pająk nas gonił. Był szybki. Lśniące, gładkie nogi sięgały daleko.

Zauważyłam w oddali skały. Wielkie, szare, zarośnięte mchem - mogły one jednak dać nam schronienie. Myth patrzył wciąż na pająka, by bronić nas w razie ataku. Złapałam go za rękaw i szarpnęłam, zwracając go w odpowiednim kierunku. Biegliśmy i biegliśmy, trawy plątały się o nasze stopy, kamienie wbijały się w moje - bose…

Wpadliśmy między skały. Pająk został w tyle, jednak zmierzał w naszą stronę. Przemykaliśmy się pomiędzy głazami. Dostrzegłam jaskinię. Wpadliśmy do niej z impetem.

- Czyli to już? - spytałam, dysząc. Myth uśmiechnął się do mnie.

- Oby - odparł. Usiadł na ziemi, oparł głowę o ścianę. - Amelio - zagadnął - czemu mordujesz ludzi na cmentarzu?

Odwróciłam się, spojrzałam w głąb jaskini. Była ciemna i rozległa… Zwróciłam wzrok na Mytha.

- Zemsta - szepnęłam.

Widziałam, że chce coś powiedzieć, jednak nie zdążył. Z polany wyskoczyła na nas chmara dziwnych istot, których głowy wyglądały całkiem jak pomidory… Patrzyłam zadziwiona. Myth znów złapał mnie za włosy i pociągnął mnie za sobą w głąb jaskini. Istoty darły się w niebogłosy…

Biegliśmy znów. Opadałam z sił, lecz dawałam z siebie wszystko. Trafiliśmy na schody, na które wpadłam gwałtownie, zatoczyłam się i spadłam, turlając się po stopniach. Myth biegł za mną, coś krzycząc.

Wpadliśmy do olbrzymiej kopalni, przynajmniej to miejsce na kopalnię wyglądało. Przebiegliśmy przez coś na kształt korytarza, wskoczyliśmy do na kolejne schody - te prowadziły w górę. Wspinaliśmy się, aż dotarliśmy na powierzchnię.

Wędrowaliśmy wśród skał.

1 komentarz: