Chłopak wyszedł, zostawiając mnie samą. Znów. Przypomniała mi się wtedy dziewczyna, którą widziałam już kilka razy - identyczna, jak ja. Ten wyraz twarzy... On jednak był inny...
Nie jestem chora psychicznie! Nie mam omamów, schizofrenii czy innych... Rzeczy, które zaliczałyby mnie do wariatów! To jest osoba, która mnie prześladuje. Tak jak ten, który wyglądał jak mój mąż.
Moje ciało i moja świadomość stanowimy całkowitą jedność. Mój umysł działa w parze z moją wolą, moje usta wypowiadają to, co zostało przemyślane w moim mózgu. Ja, Amelia, jestem Oblubienicą Śmierci. Nie jesteśmy dwoma osobami, ja JESTEM jedną osobą. Jedną, rządną zemsty osobą.
Myth wrócił. Pokazywał mi różne swoje badziewia, które zbudował. Przedstawił też robota, który wystraszył mnie na śmierć parę chwil wcześniej - Romana - opisał jakieś jego funkcje... A ja miałam to zwyczajnie gdzieś.
Nie widziałam nigdy Kruczycy, miałam jednak złe przeczucia. Myth mówił, że gdyby została wynajęta do zabicia mnie na ślubie, nie polowałaby na mnie tak długo. Że jej chodzi o coś więcej. Zastanawiało mnie również to, że nie byłam poszukiwana, w końcu "zaginęłam" już dawno temu. Znikające ciała moich ofiar... I jeszcze jedno - jak to się stało, że Kruczyca zaczęła na mnie polować od chwili, w której Mtyh zaczął mi pomagać? Spędziłam na cmentarzu dobry miesiąc zupełnie sama, ogarnięta całkowitą rozpaczą... Tak łatwy cel!