Poczułam na sobie wiele rak. Nie śmiałam jednak otworzyć oczu. Bałam się, że powrócę do spadającej Lady BOOM.
- Veruco! Już dobrze. Jesteś wśród nas. Nie ma cie tam.
Nadal bałam się otworzyć oczy. Najwyraźniej mój organizm też się bał, gdyż postanowił zemdleć. Tak przynajmniej myślę, bo nie nic nie pamiętam.
Obudziłam się z swojej bagażowni. Byłam tak zdezorientowana, że odruchowo otworzyłam oczy. Nie miałam jak tego powstrzymać.
Obrazu, już nie było. Ucieszyłam się z tego.
- Veruco! Już się obudziłaś! - powiedział Sayer wchodząc do pokoju. Właśnie miałem cię budzić. Czas na coś do jedzonka! Idziemy do stołówki.
I nie czekając na moją odpowiedź, nie pytając jak się czuję wziął mnie pod łokieć i zaczął prowadzić przez korytarze.
- Czy poznam innych, takich jak ja? - odezwałam się w końcu
- Nie ma takich jak ty. Jesteś Jedyną Kompatybilną. Zjesz z naszymi pracownikami. Konserwatorami Machiny Skeshwacom, i innymi takimi.
Przełknęłam nerwowo ślinę.
- Jasne.
Szliśmy jeszcze kilka chwil. W końcu dotarliśmy do drzwi z napisem...