Po uderzeniu Panny młodej w ramię (używając magicznej przepychaczki nr 34), spadliśmy na ziemię tzn znowu ja, potem magiczna przepychaczka a potem panna młoda, tak że magiczna przepychaczka nr 34 wbiła mi się tam tam tam poniżej pleców trochę (tak, w sam środek pośladka) ale spokojnie to tylko draśnięcie. Widziałem że Amelia leży nieprzytomna to poszedłem się przejść, co ja widziałem .... Latające wiadra, Krokodylogazele, Wojownicze Żółwie Ninja i kilka innych dziwnych istot, większość była łagodnie usposobiona, no oprócz gigantycznego pająka z antyplazmy który strasznie się obraził jak mu nadepnąłem na nogę i wylał sobie piwo, coś tam do mnie szczebiotał że zamorduje mnie jak swojego instruktora pływania który się utopił bo nie umiał pływać(albo pewnie jadł latające garnki i go dociążyły). Kiedy sytuacja zrobiła się taka bardzo niebezpieczna stwierdziłem że bezpieczniej było by wrócić do Amelii ale oczywiście pająk wredna menda nie chciał zaprzestać iście chamskiego zachowania względem marsjańskiej kelnerki(tak, zdarzyło mi się być na marsie i wiem jak one wyglądają).Doszło do drobnej utarczki słownej typu:
- jestem pająkiem a ty niby kim dziwna skórowata istoto hahahha ?
- Jestem Człowiekiem i zrobię Ci z odwłoka wylotówkę na Gdańsk !
- ciekawe jak, nas jest 6 a ty tylko jeden
- Więc zawołajcie sobie jeszcze kilku żeby były równe szanse ...
