Tak brzmiał rozkaz Białej Kruczycy, tak muszę zrobić. Wziąłem karabin z szafki i poszedłem do furgonetki po drodze zgarniając czterech ludzi. Wsiedliśmy do furgonetki.

- Tak jest! - krzyknął cały oddział. Jakiś czas potem dojechaliśmy na miejsce, Klementyna Strong mieszka w jednej z kamienic w centrum miasta. Wyskoczyliśmy z auta, powiedziałem tym słabym workom z kośćmi żeby dali mi chwilę na próbę pertraktacji jej poddania. Wszedłem po schodach, udałem się korytarzem w kierunku jej mieszkania, zapukałem do drzwi. Myślałem tylko o tym jak ją zabije, jest tyle możliwość. Mogę odstrzelić jej głowę, mogę poodcinać jej kończyny... Mogła by patrzeć jak je odcinam, albo może jednak nie, to zbyt czasochłonne i mógłbym się pobrudzić. Może tylko ją połamię, albo wiem! Tak to będzie świetne, widziałem nieopodal masarnię, mają na pewno maszynki do mielenie mięsa...
Drzwi się otwierają, zza nich wychylają się drobne oczka, patrzą na mnie... Mam ochotę wbić w nie nóż ale zamiast tego uśmiecham się, nagle zza drzwi padają słowa zdziwienia:
- Myth! Ty jesteś Myth! To znaczy Pan jest Mythem.