piątek, 14 grudnia 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 14.12.12r Piątek

No tak, jestem martwym trupem, ciemność widzę, nos mnie swędzi... Nos mnie swędzi? Skoro jestem martwo zdematerializowany i nie mam duszy to czemu nos mnie swędzi? I dlaczego drapie nieistniejący nos nieistniejącą ręką? Mam też nogi! I całą resztę też mam! Znaczy że żyję, albo nie żyję. Leżę na czymś miękkim, jestem przykrytym satyną a w powietrzu unosi się zapach storczyków.
"Pewnie jestem w niebie, w końcu zasłużyłem" - pomyślałem i otworzyłem oczy.

Byłem w wielkim pomieszczeniu, najprawdopodobniej była to jakaś sypialnia gdyż w centrum pokoju stało wielkie mahoniowe łożę zdobione złotem, szafki i toaletka także była mahoniowa. Rozejrzałem się i zobaczyłem kilka storczyków w pokoju. W sumie niby jest nieźle ale spodziewałem się trochę bardziej szpanerskiego nieba, z jakimiś dziewicami lub ferrari... Wstałem z łóżka, byłem w czarnym satynowym szlafroku, podszedłem do drzwi i nagle usłyszałem kroki połączone z dźwiękiem ocierającego się metalu! Chwytam za jedyną broń w zasięgu mojej dłoni - doniczkę ze storczykiem! Staję gotów do boju, oczekujący na to co będize po drugiej stronie. Drzwi się otwierają a tam... Król Kato-Kato Herydion I. Wielkie 2,5m bydle w czarnej zbroi, stanął spojrzał na mnie podniósł rękę, wskazując na mnie palcem wskazującym powiedział:
- Superbohaterze! Jesteś tu bezpieczny, nie zrobię Ci krzywdy ale lepiej odłóż mojego storczyka na miejsce, bo w przeciwnym wypadku pozbawię Cię rąk!- W sumie zabrzmiał dość przekonywująco, odłożyłem storczyka na szafkę. Wtedy nagle ze zbroi wyleciała para, zbroja zastygła w bezruchu, nagle zaczęła się otwierać, klatka piersiowa rozsunęła się na boki tak samo stało się z hełmem, rękoma i nogami. Patrzę w takim nieprzeniknionym osłupieniu na to co wychodzi ze zbroi. Dziewczyna, ładna dziewczyna! Taka brunetka, ze znajomo wyglądającymi oczyma. Stanęła z takim dumnym uśmiechem zmieszanym z dziką radością a ja dalej stałem ze szczęką w okolicach kolan... I wtedy rzuciła się na mnie...

ZIMNO. Sektencja, DziennikSuperdetektywa, 14 XII 2012, Piątek


Zimno w pizdu. Apokalipsa nadciąga. Ten post zniknął. TYLKO i wyłącznie dzięki pomocy Astrogirl możecie czytać tego posta! Cieszcie się i chwalcie ją za to! [ode mnie dostała propozycję małżeństwa.][Serio.]:D

DOKOŃCZENIE Z 01 XII 2012, czyli co działo się dalej!

Nagle zobaczyliśmy szopę na narzędzia. Na niej była rakieta, do której wszedł jakiś koleś. Rakieta wystartowała, a Myth zahaczył nogą o nią. I oto zostałam sama. Stwierdziłam, że mam gdzieś to wszystko i wróciłam do domu. :D

Tak, wiem, wasz detektyw nie potrafi rysować! :)
   Wtedy po raz ostatni widziałam Mytha. Jednak, zostawiłam też Bartosza w sklepie, razem z moimi ubraniami, więc muszę się z nim skontaktować. Mam nadzieję, że moje ubrania są bezpieczne pod jego opieką. O ile je wziął. Trzymajcie kciuki!
   Tak więc, po kilku [Heh, KILKU] dniach postanowiłam zawitać u Bartosza i odzyskać moje ubrania. Tylko tak, żeby mnie jego brat nie zauważył, bo od razu pozna, że nie jestem ZUA. Zbliżała się siedemnasta. Już było ciemno, a jako, że złoczyńcy lubią się spotykać po nocach, poszłam w stronę domu Bartosza. Byłam w płaszczu i w kapeluszu, więc nawet najbystrzejsze oko nie było w stanie mnie rozpoznać. Gdy już byłam blisko, minęłam się z grupką ludzi. Od razu ich rozpoznałam - to złole! Próbowałam nie patrzeć im w oczy, aby mnie nie zauważyli, ale oczywiście nie mogłam się powstrzymać.
   Napotkałam wzrok jednej z nich. Była dziwna, nawet straszna. Niebieskooka blondynka w niebieskim płaszczu. Swoją drogą, miała naprawdę długie włosy. Ja też chcę mieć długie aż do pasa, ale jak wiecie, prędkość ich wzrostu nie zależy ode mnie. No dobra, nieważne. Spojrzała ma mnie tak podejrzanie, jakby chciała powiedzieć: 'Wiem, kim jesteś!' [I zaraz będą komentarze typu: 'Jesteś synem Mufasy!'] No i tyle, minęłam ich i skierowałam się do Bartosza. Wiem, gdzie mieszka, ponieważ mi to napisał.