No cóż, wakacje się skończyły. Pora powrócić do ratowania świata w imię pokoju, sprawiedliwości i dobrej wyzmażowności.
No dobra kłamię. Nie zacząłem wakacji, cały czas biegam po mieście i łapię wszystkich drani i zakapiorów. Nie jest to łatwe, ostatnio idę sobie środkiem ulicy, słoneczko ładnie świeci i tu nagle jakiś taki typ z pod ciemnej gwiazdy(ubrany na czarno), wyrwał torebkę staruszce(Nie dziwię się, ten krzykliwy różowy płaszcz w 30 stopniowym upale) i ten drań zaczął uciekać. Wpadłem po prostu w szał, pobiegłem za nim krzycząc bardzo niecenzuralne słowa typu "Ty hultaju!" "Niech Cię świerszcze biją" itd. Jak to zwykle ubranie na czarno typy spod ciemnej gwiazdy skręcił w ciemną uliczkę, no to ja za nim. Uliczka jak to uliczka, jakieś ceglane ściany, dwa śmietniki, kilka worków mało słońca i jakieś robale, nic szczególnego do podziwiania, chociaż ta wielka 3 metrowa statuetka orła w oknie mieszkania jakiegoś gościa z 2 piętra była godna uwagi ale tak poza tym to nic. Niestety złodziej okazał się mało kumaty gdyż była to dość ślepa uliczka. Gdy zauważył że sam osobiście zapędził się w byczy róg (zwykle mówi się kozi róg, ale kozy są białe a to typ spod ciemnej gwiazdy) wpadł w panikę, mówił że oddaje, rzucił torbę na ziemię i zaczął błagać o litość.
Spojrzałem na niego. Przydusiłem go do ściany i powiedziałem: