Ostatnimi czasy zajadle poszukiwałem Zpopielacza i Lodogrzmota którzy prawdopodobnie powinni przestać mieć sraczkę po tym jak potraktowałem ich granatami defekacyjnymi. Raz wpadłem na ich ślad, podobno widziano ich jak kupowali w aptece środek zagęszczający środowisko odbytowe "stopkupa". Próbowałem ich wyśledzić ale ślad urwał się gdzieś pod jakimś mostem. Pech chciał że akurat koło mostu ktoś przypadkiem postawił galerię handlową. Podobno mają tu małpiatki. Co prawda nie ma co wierzyć zapewnieniom Marchewkowej Wiedźmy. Jak każdy wie Marchewkowa Wiedźma to najgorsza z wiedźm, ma tego swojego dzikiego szatańskiego króliczka i podobno mieszka na starej łące. Ma domek którego ściany zrobione są z guzików, ma srebrny gzyms i akroterion a tęczowy przyczółek wieńczy duży komin. Cała chatka stoi na stopie słonia, dookoła domku rozpościera się pole gigantycznych marchewek. Ona sama nie używa miotły tak jak reszta wiedźm, ma rakietową wiolonczelę przy pomocy której może bez użycia dywanów dokonywać nalotów dywanowych. Jej gra na wiolonczeli podobno rozrywa ludzką duszę. Tak też było tej nocy! Grała na swej mistycznej zabójczej wiolonczeli. Czułem że muszę wyjść z mojego ciała, dłonie wyciągnąłem jako pierwsze, potem poczułem jak wychodzą nogi, brzuch i głowa... Ale się nie dałem, serce jest połączone z duszą tak bardzo że nie pozwoliło mnie wyrwać z ciała. Udało mi się wrócić do ciała i spędziłem resztę nocy na poszukiwaniu informacji o potwornie złej Marchewkowej Wiedźmie. A zaraz potem jak już mówiłem szukałem Zpopielacza i Lodogrzmota. Wchodzę do owej galerii dziarskim krokiem zdobywcy. Z oddali zauważyłem tą złowieszczą czuprynę koloru marchewkowego. Ruszyłem w jej stronę tak że staranowałem najnowszego Jaguara stojącego na wystawie i rzuciłem się na Marchewkową Wiedźmę!