środa, 11 września 2013

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 11 września 2013, czyli tydzień po... [część I]


To jest jednak naprawdę fenomen. O ile w standardowych przypadkach moje rekordy w niemożności odlepienia się od jednego ciągu dźwięków nie przekraczały jednego, a czasem dwóch dni (czy to Kidz od Take That czy którykolwiek z cudów Talk Talk czy Gigi D'Agostino), o tyle teraz jak się dorwałam do A face like that, tak się prawie oderwać nie mogę. Prawie, bo z krótkimi przerwami dla Thursday i Memory of the future. Słucham tej piosenki albo dosłownie (jak nie z laptopa, to ze smarkfona), albo niedosłownie, kiedy sama odtwarza mi się w głowie. I tak bite pięć dni. Właściwie to podchodzi to już pod fazę czekania aż mi łaskawie obrzydnie, jak to się działo nieuchronnie po połowie tego czasu, ale nie - od początkowej obojętności przeszłam do zainteresowania, od zainteresowania do przyglądania się drobiazgom, od przyglądania się drobiazgom do permanentnego podziwu... Postuj na jakieś znudzenie nie jest jak na razie przewidziany.
Nie powinno mnie to chyba dziwić - z King's Cross było/jest dokładnie to samo.
Pytanie zatem powinno zabrzmieć - dlaczego dopiero od pięciu dni, skoro minął tydzień? :D