środa, 11 stycznia 2012

Myth , Dziennik Superbohatera 11.01.12 Środa

No tak ! Znowu wpadłem na Dark Lady ! to takie niepokojące ... są dwa wyjścia z autobusu , ja wysiadam przednim ona tylim ale i tak wpadamy na siebie pośrodku ... ciągle . Jak by tego było mało nie poszedłem na WFach gdyż mi się nie chciało i wraz z kumplem siedzieliśmy w bibliotece . Później lekcje z Baronem Zennonnem - spałem ... tzn nie spałem ale bardzo chciało mi się spać . Ogólnie cały dzień czułem się jak telefon i ser .... czyli jakoś nie tak :/

Po lekcjach widziałem "17" i laskę od Led Zeppelin . Wróciłem do Tajnej Siedziby , dalej czułem się jak telefon i ser , zrobiłem szybko opis scenorysu i wraz z Bambusem przeszukujemy internet w poszukiwaniu jakichś śladów działań złoczyńców , póki co nic nie znaleźliśmy ...

Piosenka dnia :


Dobranoc :)

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 11 stycznia 2012



Kolega Super Informatyk po przeczytaniu posta o wojnie z Wiskasami pyta się, co z tym kaktusem kalifornijskim i jego ziarnami - sam posiada kaktusa i chciałby poszerzyć doświadczenia. Tak sobie myślę, że skoro Myth ma tego swojego bambusa, to pewnie by się dogadali.

Nie licząc komentowania wydarzeń dnia wczorajszego atrakcje tego dnia zaczęły się od tego, że smażyłam dzisiaj ryby na obiad i tata nazwał mnie smażycielem - całkiem nieźle brzmi.

A potem oglądaliśmy Fanthomasa. Mój protest wzbudziła scena, kiedy około dwudziestu świadków, oglądając proponowane przez policję szkice włosów, ust i nosów, zdecydowanie ustalała Nie, nie takie, krótsze i ciemniejsze, z pewnością, i szersze. W sumie z włosami to się jeszcze mogę zgodzić, ale dokładny opis nosa? ust? Kolejny przykład, że filmowcy uznali coś za oczywiste (tak jak ten słynny motyw otwierania kłódki za pomocą spinki do włosów Xq). Już się przyzwyczaiłam, że nie mają pojęcia o psychologii i prawach prawdopodobieństwa, ale odrobinę wyobraźni i umiejętności wczuwania się mogliby mieć. No sami tak spróbujcie! I to nie z jakimś przypadkowo widzianym przechodniem, ale z kimś kogo dobrze znacie, na przykład z własnym rodzicem. Czy umielibyście z pamięci powiedzieć, czy Wasza mama ma wązki czy szeroki nos? Czy długi czy krótki? Jeśli nie miał jakichś szczególnych znaków rozpoznawczych jak pieprzyk wielkości rodzynka albo trzecia dziurka, to wątpię. Sama rysuję i czasami staram się odtworzyć twarz najdokładniej jak to potrafię, ale raczej nie umiem się obejść bez zerkania na oryginał co 3 sekundy. Wtedy to ja mogę powiedzieć, czy ktoś ma odstające uszy, długie usta czy nietypowe kości policzkowe. Są oczywiście satyrycy i portretowcy - talenty, który namalują wszystko z głowy, ale nie oczekujmy takich rzeczy od przypadkowych ludzi!

Zgodnie z wczorajszym zapewnianiem przyszła do mnie znowu córeczka przyjaciółki mamy i poświęceniu niezbędnych minut farmie naszych kózek i baranków zabrała się nieśpiesznie do skrótowego relacjonowania dzisiejszych przeżyć. No generalnie zrozumiałam, że połowę jakoś tam zrobiła, parę przypominało te z liczeniem pola całkowitego, które robiłyśmy, w tym niestety conajmniej jedno zawierało trójkąt. I, drugie niestety, w jednym zadaniu z rysowaniem figur na osiach współrzędnych, które tak bardzo lubi, na pewno zrobiła błąd, bo mówi, że jej krzywo ten "kopnięty kwadrat" wyszedł.
Spodziewam się, że mój wczorajszy post nie zdołał w pełni oddać ogromu, który dzieli moją małą przyjaciółkę od poziomu przypisanej jej szóstej klasy (powinna na początek nauczyć się w czwartej odróżniać równoległobok od deltoidu, a przynajmniej przestać nazywać ten ostatni "latawcem"). W każdym razie nie jestem pewna, czy ta dwója, do której tak tęskno jej i jej mamie, jest w zasięgu jej umysłu.
Podsumowując: jeśli ona zaliczy tę klasówkę, to ja od jutra zaczynam leczyć dotykiem.

Wyrwane z czasu, przestrzeni i kontekstu:
Defragmentowałaś kiedyś kota?
Super Informatyk o kocie




AstroGirl, Bitwa o bunkier Wiskasów



Hmm, wygląda na to, że wczorajsza akcja miała dla Mytha dużo większe znaczenie niż dla mnie. Wydawało się, że ot, kolejna akcja ujęcia szwarc charakterów, jednak... Whiskasowie mieli najwyraźniej ostro z nim na pieńku.

W sumie mogłam się tego spodziewać już po naszej rozmowie przeprowadzonej dzień wcześniej (znaczy: dziewiątego) przy pomocy popularnego komunikatora:


Myth:
cześć
wygląda na to że policja namierzyła Whiskasów

AstroGirl:
O, to jaki masz plan?
Co oni mają ciekawego do obrony?

Myth:
no on ma
arabów najemników
wielkiego robala
i siedzi w bunkrze
jak zdobyć bunkra ?

AstroGirl:
Najlepiej jakimś podstępem, nie? :)
Wypłoszyć czy jakoś inaczej zrobić w konia
Ja tam preferuję minimalizm
Tylko muszę mieć na to pomysł

Myth:
a jak chcesz go pojmać ?

AstroGirl:


Myth:
ja robię wszystko z rozmachem
pojmę go łapiąc go w bunkrze
w którym się ufortyfikował

AstroGirl:
No bo ja na razie nie mam poglądu na całą sytuację

Myth:
możęmy go zabić

AstroGirl:
Też jakieś wyjście
Ale w więzieniu będzie się źle prezentował wtedy

Myth:
ok
to ty go zabijesz
a ja robala i jego brata

AstroGirl:
Ja?
Ja tylko kurę umiem oskubać i wypatroszyć

Myth:
zobacz
to nie będzie wcale takie trudne
Przykładowo będą zasłony dymne, aby saperzy mogli blisko podejść pod atakowane obiekty. Do tworzenia przejść w zasiekach będą specjalne materiały wybuchowe. GROM wykorzysta miotacze ognia

AstroGirl:
Czyli rozumiem, że ty to wszystko planujesz zwyczajnie roz***?

Myth:
rozwalamy główne wejśice
obstawiajac przy okazji awaryhne
i wbiegamy
ja lecę
pa

AstroGirl:
Ooo


To nie tak, że ja się boję! Znaczy: ja generalnie jestem wyjątkowo tchórzliwą superbohaterką, ale tam miało być tyle ludzi, tyle wojska, tyle wojowania, że uznałam, że raczej nie ogarnę. Co prawda w ogarnianiu byłam już tego dnia nieco wprawiona (patrz: nauka matematyki), ale...
No w każdym razie zjawiłam się przy umówionym wejściu, jak to Myth sobie życzył. Myślałam, że szybko dojedzie, bo pomimo chłopak nie potrafi latać, a tego swojego MythMobilu jeszcze nie skończył, to coś wspominał ostatnio o tym odrzutowym plecaku. Co do czego jednak w okolicy zdążyło zrobić się tłoczno od GROMu, militariów i innych posiłków i już miałam wracać pieszo do domu, kiedy brakujący superbohater wreszcie wkroczył. O co chodzi pojęłam jako tako właśnie dostrzegając go jako ciemną strużkę dymu sączącą się z nadjeżdżającego autobusu numer 665,5.
Potem robiłam za tło - Myth bawił się elektroniką i jakąś odmianą kaktusa kalifornijsko-tatrzańskiego, robił jeszcze większe ilości dymu swoim plecakiem...
Jak tak czytam ten jego wpis, to zdaje mi się, że od momentu przedzierania się przez ścianę o grubości 3m, to coś się Mythowi pogląd na sytuację rozjechał. Ten mur wcale nie miał aż trzech metrów - po prostu kiedy już rozwalił te pustaki to stracił orientację w labiryncie, w efekcie czego musiał rozbijać nie jedną ścianę a z 6, i to była właśnie główna przyczyna całej demolki. W ciągu pierwszej godziny walk? To myśmy tam pół dnia walczyli? Przecież ja jeszcze na film zdążyłam... Prawdziwa jadka? To chyba od momentu, kiedy rozwaliłam lodówkę jednego z Łiskasów. Wszędzie keczup! Przynajmniej wpłyniemy pozytywnie na gospodarkę polską, bo wszystko trzeba będzie produkować jeszcze raz. I nie trafiłam Udasza w głowę, tylko w hotdoga! Czy on myśli, że ja nie mam serca? No dobra, dla hotdoga nie miałam. A wtedy gość się naprawdę wściekł. I wyciągnął... no, ten... no to, z długą nogą na trzech lufach. Czy odwrotnie...

A że Pani Sprzątaczka wrzeszczała, to tak. Też bym tak wrzeszczała, gdybym miała to wszystko posprzątać :( Podejrzewam też jednak, że nie tyle była to sprzątaczka, co zakamuflowany robot T1000 z miotaczem ultraczęstotliwościowym. Na Viście. Masakra.

Z zestrzeleniem tego helikoptera to też była bujda - owszem, wycelowałam, ale sam zainteresowany uprzedził mnie wpadając na druty wysokiego napięcia i spadając niezgrabnie. W sumie co się dziwić? O pustym żałądku prowadzić?

A oto jeden z nielicznych wartych uwagi momentów mojego epickiego wojowania:



W imieniu swoim i Mytha pragnę też przedstawić listę poległych:
Żołnierz nr 3 , Żołnierz nr 6 , Żołnierz nr 17 , Żołnierz nr 23 , Żołnierz nr 28 , Żołnierz nr 31

Od strony Łiskasów straty wynoszą 102,67 araba, 57,4 wrogiego żołnierza, 6 wynajętnych pseudosuperbohaterów, jednego insekta, jednego pana z maczugą i oczywiście obu zainteresowanych.

Podsumowując: tak, dzięki AstroDziewczynie i Mythowi wszyscy mogą znów spokojnie żyć, spać i jeść hotdogi. Czego nie mogę zagwarantować, jeśli chodzi o pokarm dla kotów...


stąd



AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 10 stycznia 2012



Dzisiaj generalnie niewiele się działo - rano pozmywałam, zjadłam jajeczko z makaronem, posprzątałam tacie warsztat, wyściskałam Kocią Rózię, porobiłam sobie parę rysunków, późny obiad...

A nie, zaraz, nie! Nie mogę powiedzieć, żeby się dzisiaj tak kompletnie nic nie działo! Przecież stoczyłam dzisiaj niezłą wojnę! Otóż... udzielałam korepetycji z matematyki!
Dzisiaj wpadła do mnie koleżanka, że moje bohatersko matematyczne zdolności są teraz pilnie koniecznie potrzebne, bo córeczka przyjaciółki mojej mamy. Oficjalnie chodziło o graniastosłupy. Nie mylić z ostrosłupami. A nieoficjalnie...
Zapytałam Mytha, czy jego zdaniem 12-letni dzieciak powinien umieć rozróżniać kolejność wykonywania działań. No bo takowe szydło wyszło z worka, kiedy - już po przekonaniu dziewczynki do pewnych zasad obliczania powierzchni graniastosłupów (Pc dla figur z prostokątem w podstawie liczy się inaczej niż Pc z trójkątem), udowodnieniu, że podstaw jest więcej niż jedna i nieudanych próbach wyjaśnienia, że za pomocą H nie obliczymy pola podstawy - należało pododawać i powymnażać wszystkie cyferki. Niby jestem AstroGirl, ale taki kosmos, to mało kiedy oglądam.
Ciesz się że umie liczyć do 100, rzekł. No w sumie... ale dlaczego pisemnie? Nie wiem, jak wy, ale ja jeszcze nie widziałam reprezentanta homo sapiens, który 30 * 2 wykonuje pisemnie :D Mogła nie umieć mówić i pisać, kombinował dalej. No ba - na początku sama spytałam koleżanki, czy mała aby mówi po polsku. Odpowiedź twierdząca, więc jakaś szansa na nawiązanie kontaktu była. No ale jak okazało się, że kwadrat jest dla niej określeniem pasującym jedynie do wolnostojącej figury, to żałowałam, że nie zabrałam do jej domu flagi z napisem Ziemia.
No tak, okrutna jestem. Ale to jest prawie gimnazjum! I ona jutro pisze klasówkę z tego (a właściwie: dzisiaj). Zobaczy dane, że graniastosłup ma w podstawie prostokąt o wymiarach 2 i 3 cm, a także wysokość 4 i wykona Segmentation fault.
Nie, ja nie chcę na to patrzeć :(
Akcentem optymistycznym było skojarzenie z Królem Lwem, kiedy ona nie wiedziała, dlaczego ma w jednym miejscu przepisać znak plus, a nie mnożenie, a ja, niczym stary Rafiki: Przypatrz się...

Wreszcie około 20 pożegnałam się z jej rodzicami, uczesałam się, poleciałam na umówione miejsce, gdzie Myth zamierzał rozgromić braci Łiskasów, potem obejrzałam drugą połowę filmu Oko...

No generalnie nudy... I jak tu bloga pisać?

O, jeszcze jedno... Siadam sobie z tym smażonym jajeczkiem o 11:30 przed Polsatem, a tam kolejne serialowe paskudztwo z chachaniem w tle! No to ja się ledwo nauczyłam wymawiać tę głupią nazwę Panoptikum Roberta Ripleya, a oni już zdejmują! I ja nawet wiem, dlaczego: jak spodziewać się przyzwoitej oglądalności po czymś z takim tytułem? Bo oglądalność by była - rzeczy w stylu Światowe rekordy Guinessa przeważnie fajnie się trzymają. Więc: nie lepiej byłoby zostawić po angielsku, czyli Believe or not?
I teraz nawet trudno mi stwierdzić, czy inteligencja polskiej publiczności została przeceniona (straszenie panoptikami, paroksyzmami i paralotniami) czy niedoceniona (nieznajomość angielskiego).

Wracając do graniastych słupów...