Wreszcie
udało mi się wyskoczyć z Dziury Czasoprzestrzennej, do której
wpadłam jakieś pół roku temu w Krakowie (uważajcie, chodząc po
Kremerowskiej) i zadowolona spacerowałam sobie spokojnie. W tak
zwanym międzyczasie wiele się wydarzyło, ale niestety nie byłam
świadoma żadnych przerażających faktów, ani nie słyszałam
żadnych plotek o znikających superbohaterach. Toteż (o ja
nieszczęsna) nie przedsięwzięłam żadnych środków ostrożności.
Zresztą kto by mnie mógł tknąć? Nie jestem sobie jakimś tam
zwykłym ludzkim stworzeniem! Zacznijmy od tego, że w sumie to wcale
nie jestem człowiekiem, tylko humanoreptilem i niełatwo mnie złapać
(odpadają mi kończyny, gdy jestem w niebezpieczeństwie). Więc
tak właśnie sobie spacerowałam ulicami jakiegoś bliżej
niezidentyfikowanego miasta, (bo w sumie to nie mam pojęcia, gdzie
mnie wyrzuciła Dziura), gdy nagle, zza krzaka, wyskoczył Myth (!).