Kiedyś jej za to zapłacę.
To była moja ostatnia myśl, zanim umarłam. Tak, umarłam. Moja BYŁA przyjaciółka otruła mnie arszenikiem za to, że popatrzyłam na jej chłopaka mówiąc „mój”. Trochę chyba zazdrosna była. Ale to XXIII wiek. Arszenik jest ogólnie dostępny w każdej aptece, a „przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą” jest chyba za mało wyraźnym ostrzeżeniem.
Po śmierci było mi milutko, cieplutko. Ciemny korytarz ze światełkiem na końcu, jak opowiadali. Tylko u mnie światełko było czerwone. Nie mogłam tam iść. Nie tylko, że na czerwonym się nie idzie – coś mnie odpychało. Usiadłam więc pod ścianą korytarza i próbowałam spać. I to był mój błąd. Zasnęłam.
Obudziłam się na czymś bardzo twardym i zimnym. Na początku myślałam, że to podłoga mojego korytarzyka, ale nie. Otworzyłam oczy. Było jaśniej. O wiele jaśniej. Jasno, jakbym spała pod gołym Słońcem.
- Witaj w Skeshwacom, LR SWC42626 – usłyszałam metaliczny głos. Wstałam z tego czegoś, na czym leżałam i rozejrzałam się.