Wczoraj zgodnie z dostarczoną mi kartką miałem się z kimś spotkać. Niechętnie opuściłem Tajną Siedzibę. Wsiadłem do autobusu i pojechałem w stronę miejsca w którym miałem się spotkać z tą osobą. Wysiadłem, padał śnieg, było mi coraz zimniej. Nagle z oddali zauważyłem że jakaś dziewczyna patrzy na mnie jak by mnie znała, podszedłem do niej i zapytałem :
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?
- Mam coś dla Ciebie. Ale nie tu. Chodź!- Chwyciła mnie za rękę i gdzieś poszliśmy. Nie znałem za dobrze tej części miasta ale wydaje mi się że byłem gdzieś koło akademików uniwersytetu ekonomicznego. "Uważaj stopień", "uważaj samochód" - mówiła ładna dziewczyna, czy wyglądam na takiego niedorajdę że trzeba mi mówić żebym uważał? Nagle zniknęła za drzwiami jakiegoś akademika a mi kazała poczekać, czekam czekam, nic się nie dzieje. W końcu wyszła i zaciągnęła mnie w kolejne miejsce, rozmowa przybrała odrobinę inny ton. Spacerowaliśmy po cmentarzu a później poszliśmy do kawiarni. Na pożegnanie dostałem bardzo starannie zapakowany graniastosłup z bardzo ładną złotą kokardą. Jeszcze go nie rozpakowałem ale wygląda on tak:
Pożegnałem się z ładną dziewczyną i poszedłem w lewo a ona w prawo, aż mnie ogarnął taki dziwny przenikliwy smutek gdy rozstawałem się z tą dziwną ładną dziewczyną. Pływając w oceanie smutku poszedłem na autobus, czekałem w mrozie i nagle słyszę krzyk jakieś kobiety, ktoś wyrwał jej torebkę i przewrócił, już miałem ruszyć za złoczyńcą gdy nagle nad głową przeleciało mi coś dziwnego ...