wtorek, 11 października 2011

Myth, Dziennik Superbohatera 10.10.11 poniedziałek

Kolejny ciężki dzień , zaspałem , wszyscy zaspali , o dziwo ja największy śpioch w całej rodzinie obudziłem się o 6:01 (zazwyczaj mama budzi mnie o 5:00 jadę z tatą o 5:40 , odwozi mnie na przystanek , o 6:00 mam autobus) , patrzę na zegarek , po chwili rozmysłu pomyślałem "no bez jaj !" , i tak patrzę na ten zegarek , robi się 6:02 zrywam się z łózka , obudziłem rodziców , w ogóle panika w domu , ojciec się śpieszył to wyleciał z domu o 6:13 i jechał szybszą drogą a ja musiałem jechać rowerem 3 km .

Na szczęście nie padało , ale i tak jak zwykle mam pecha gdy się zatrzymywałem przed miejscem gdzie mieszka taki jeden pan u którego można zostawiać rowery to zapomniałem nogi wystawić i straciłem równowagę i się przewróciłem , na szczęście na beton a nie na kałuże . szybko się pozbierałem , i poszedłem na autobus , spotkałem mojego najlepszego kumpla (tego ubezwłasnowolnionego przez dziewczynę) gadałem z nim cała drogę w autobusie i odprowadziłem go na miejsce w którym ma praktyki , idąc do szkoły , zahaczyłem o piekarnię i akurat mięli promocje , drożdżówka po 50 gr , to wziąłem cztery , poszedłem do szkoły pytam się pani w portierni , a ona mówi że nic nie wie o castingu , przychodzi kolega (Alex) i razem dowiadujemy się że nikt nic nie wie o żadnym castingu . to idziemy do studia (tak naprawdę to aula ale ja wolę mówić na nią studio) zjedliśmy po drożdżowce ogarnęliśmy studio , zrobiliśmy pierwsze testy nagrań na greenboxie , już była 11:00 , poszliśmy wyzywać dyrektora i okazało się ze on raczy przyjść sobie o 14:00 wiec poszliśmy do biblioteki i czekaliśmy .... potem czekaliśmy ..... a następnie czekaliśmy ....przez ten czas zdążyłem ściągnąć wszystkie odcinki sherlocka (jeszcze nie obejrzałem ale jutro spróbuję) . o 14:00 pojawił się dyrektor , i nam powiedział ze zapomniał ,i że aktorów skołuje na przyszły tydzień . wyszliśmy , poszliśmy do studia i siedzieliśmy i gadaliśmy o pierdołach i się zrobiła 16:00 więc zawinęliśmy się do domu ,

Jak jechałem autobusem to zaczęło padać , i wracałem w deszczu , tzn może nie w deszczu ale w nie przyjemnej mżawce . byłem już w domu i zacząłem Marzen męczyć ... . i jeszcze gadałem z tą Klaudią (nie wiem czy o niej wspominałem ) ... sytuacja robi się coraz dziwniejsza. ale to nic . no a teraz strasznie chce mi się spać więc idę zrobić sobie herbatkę i spać . Pozdrawiam :)