środa, 2 października 2013

Myth, Dziennik Superbohaterów 02.10.13r. Środa

Po płomiennej mowie Sektencji zrozumiałem jedną niezwykle ważną rzecz...

Ruszyłem na miasto w poszukiwaniu zła, wziąłem ze sobą Lunę. Przyznam że bardzo dobrze mi się z nią pracuje i jest strasznie miła. Ma też świetny osprzęt, jakiś fikuśny magiczno-czarodziejski pistolet który robi magiczno-czarodziejskie rzeczy.
No więc jak już mówiłem, postanowiłem zobaczyć co nie tak ze światem, tzn prawdę mówiąc już zapomniałem co miałem zrobić... Ale jestem pewien że to nie było nic ze stojakiem na nuty...
Więc tak właściwie to co robi tu ten dziwny facet ubrany w lateksowy kombinezon i dlaczego w jednej ręce ma stojak na nuty a w drugiej słoik korniszonów?
-Ejjjejejej! Kolego!-Zawałem do niego.
-Tak, słucham?-Zapytał z zaciekawieniem mężczyzna.
-Wszystko okej? Wyglądasz jak superbohater... I masz stojak na nuty i korniszony...
-Ja jestem Człowiek Muzyczny Korniszon! Jestem Superbohaterem.-uderzył się pięścią w klatkę piersiową. To było dziwne... Jakby zabijał komara, tylko że tam komara nie było.
-Okej spoko, to jak już się przedstawiłeś to siema, Myth jestem. A to Luna.-Wskazałem na Lunę.
-Buahahahhaha, Myth? Ty? Nigdy w życiu! Przecież Myth jest muskularny i wysoki i niesamowity, widziałem go kiedyś dlatego postanowiłem zostać superobhaterem, pamiętam przecież jak wyglądał. Po


prostu jego zajebistość aż błyszczała... A Ty co? Jakiś niewyspany, wychodzony, ponury studencina...
-Eeee, ale że co? Przecież ja to Myth!
-Gdybyś był Myth to byś zrobił coś z tymi całymi Starsami... To przecież oni chcą zmienić ten kraj w jakieś postnazistowskie szambo.-Miałem ich na liście podejrzanych, ale no przecież oni są superbohaterami!
-Dobrze zatem musimy złożyć im wizytę, zrobimy to za kilka dni.-Luna natychmiast mi przytaknęła.
-Ale zaraz zaraz kolego-zaoponował Człowiek Muzyczny Korniszon-kim Ty jesteś że decydujesz o tym by organizować jakąś akcję?-Spojrzałem na Lunę, skinęła głową aprobując moje następne poczynania.