Hej!
Zastanawiałam się nad nazwami naszych postów, po tym, jak napisała o tym Marvel i stwierdziłam, że jest dobrze - np. gdybym miała pisać codziennie, nie byłby to dziennik a codziennik, no nie?
Po pierwsze mam dla was świetna wiadomość - zostałam przyjęta do szkoły dla detektywów nr.1 i będę w klasie politechniczno-detektywistycznej xD. Musiałam wybrać sobie jeszcze język - wybrałam rosyjski i fakultet z wf-u. Stwierdziłam, że najlepszy będzie badminton. I tak oto dołączyłam do szerokiego grona detektywów-licealistów.
A po drugie kupiłam sobie Sherlocka! Nareszcie! Wydanie z wszystkimi opowiadaniami, książkami, itd. Mam na to tylko jeden komentarz - jeśli ktoś powie mi, że osoby czytające książki są słabe [w fizycznym sensie] to roześmieję mu się prosto w twarz - taka ta książka jest ciężka. Już zaczęłam czytać Studium w szkarłacie.
Wybrałam się dzisiaj na spacer z jednym z moich smoków. Wzięłam Rani, bo jako jedyna umie latać :). Szłyśmy sobie już kilka kilometrów przez las, ale smoczyca stwierdziła, że powinnyśmy chwilę polatać, bo ona, jako smok powietrza, nie chce przebywać ciągle na ziemi. No to ja - HOP! - wskoczyłam na nią - i lecimy! Okazało się, że ten sposób pokonywania odległości jest naprawdę dużo szybszy.
Zastanawiałam się nad nazwami naszych postów, po tym, jak napisała o tym Marvel i stwierdziłam, że jest dobrze - np. gdybym miała pisać codziennie, nie byłby to dziennik a codziennik, no nie?
Po pierwsze mam dla was świetna wiadomość - zostałam przyjęta do szkoły dla detektywów nr.1 i będę w klasie politechniczno-detektywistycznej xD. Musiałam wybrać sobie jeszcze język - wybrałam rosyjski i fakultet z wf-u. Stwierdziłam, że najlepszy będzie badminton. I tak oto dołączyłam do szerokiego grona detektywów-licealistów.
A po drugie kupiłam sobie Sherlocka! Nareszcie! Wydanie z wszystkimi opowiadaniami, książkami, itd. Mam na to tylko jeden komentarz - jeśli ktoś powie mi, że osoby czytające książki są słabe [w fizycznym sensie] to roześmieję mu się prosto w twarz - taka ta książka jest ciężka. Już zaczęłam czytać Studium w szkarłacie.
Wybrałam się dzisiaj na spacer z jednym z moich smoków. Wzięłam Rani, bo jako jedyna umie latać :). Szłyśmy sobie już kilka kilometrów przez las, ale smoczyca stwierdziła, że powinnyśmy chwilę polatać, bo ona, jako smok powietrza, nie chce przebywać ciągle na ziemi. No to ja - HOP! - wskoczyłam na nią - i lecimy! Okazało się, że ten sposób pokonywania odległości jest naprawdę dużo szybszy.
Stąd |
Rozglądałam się za Ksenią, ale nie było jej w moich stronach. Szkoda, zawsze miło spotkać kogoś w górze, kto nie jest ptakiem, czy przerażonymi ludźmi w samolocie. Czego oni się tak bali? Nie wiem. Rani jest przyjazna. Może mnie? W końcu uchodzę za nerwowego superdetektywa. Jednak na górze słońce naprawdę przygrzewa, a do tego wieje wiatr, więc poprosiłam smoczycę, żeby leciał bliżej naszej ojczystej planety. Niechętnie się na to zgodziła. Ale cóż, kto inny jak nie ja, kupuje jej słodycze? ;) Po jakimś czasie wydawało mi się, że widzę jakąś ciemną postać biegnącą pod nami. Rani także ją zauważyła i zrobiła kilka kółek tak, byśmy mogły dokładnie jej się przyjrzeć. Był to ten sam koleś, który mnie śledził! [Pojawił się tutaj]. O ile nie mylił mnie mój sokoli wzrok, który wkrótce będzie potrzebował okularów. Rani poleciała trochę dalej przed niego i wylądowała tak, żebyśmy mogły się na niego zaczaić. Oczywiście, było to bardzo łatwe ze smokiem rozmiarów domu, wśród takich chudych brzózek, ale co by miało się nie udać! Czekamy. Czekamy. Czekamy.
To czekanie było dziwne, w końcu o ile dobrze wiem, koleś biega szybciej niż neutrina! Nagle w oddali zamajaczył czarny punkt. Tak! To on! Biegł bardzo szybko w naszą stronę, kiedy nagle... zatrzymał się! Był bardzo blisko, ale twarzy nie mogłam zobaczyć przez jego kaptur! Spojrzał w górę, zobaczył ogromny pysk Rani i... uciekł z powrotem w stronę, z której przybiegł.
- Hej! Ty! W czerni! Zaczekaj! - To jednak nie poskutkowało. - Rani, chyba musimy się rozdzielić! Ja pobiegnę za nim, ty śledź go z góry.
I tak oto trafiłam w ciemniejszą i o wiele gęstszą część lasu. Smoczycy nie było widać na niebie, ba, samego nieba nie było widać, tyle było gałęzi nade mną. Szłam sobie, czując się coraz mniej pewnie. Po jakimś czasie dookoła mnie były ogromne drzewa, ledwo pamiętałam, z której strony przyszłam. Kiedy nagle... tak, to ten gościu! Siedzi sobie na jednej z gałęzi! Postanowiłam na początku go nie przestraszyć, więc powiedziałam tylko:
- Hej, koleś! Śledzisz mnie? Bo jak tak, to masz przestać! Ponieważ możemy porozmawiać inaczej!
Po tych słowach liczyłam na cokolwiek. Koleś natomiast nawet się nie poruszył. Stwierdziłam, że przejdę do sedna:
- A z lupy to chcesz?!
Jednak i to nie podziałało. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo przez kilka minut nadal pozostał w tej pozycji, w której go zastałam. Po chwili poczułam za sobą jakiś ruch. Patrzę, a tam stoi ten gościu! Odwracam się, a on spokojnie siedzi na drzewie. Zaczęłam się cofać, tak by spróbować zobaczyć te obydwa miejsca bez odwracania się. Okazało się, że jest ich dwóch.
- To już zaczyna robić się dziwne...
Znów szum za mną. Trzeci. Pięknie. Kolejne szumy. Coraz więcej kolesi, nie wiadomo skąd, nawet pojawiali się w czasie jednego mrugnięcia okiem. Było ich coraz więcej, robiło się coraz mroczniej i coraz straszniej, kiedy nagle...
KA-BOOM! Więcej napiszę w najbliższej przyszłości, bo teraz jestem wyganiana z komputera. :)
To czekanie było dziwne, w końcu o ile dobrze wiem, koleś biega szybciej niż neutrina! Nagle w oddali zamajaczył czarny punkt. Tak! To on! Biegł bardzo szybko w naszą stronę, kiedy nagle... zatrzymał się! Był bardzo blisko, ale twarzy nie mogłam zobaczyć przez jego kaptur! Spojrzał w górę, zobaczył ogromny pysk Rani i... uciekł z powrotem w stronę, z której przybiegł.
- Hej! Ty! W czerni! Zaczekaj! - To jednak nie poskutkowało. - Rani, chyba musimy się rozdzielić! Ja pobiegnę za nim, ty śledź go z góry.
I tak oto trafiłam w ciemniejszą i o wiele gęstszą część lasu. Smoczycy nie było widać na niebie, ba, samego nieba nie było widać, tyle było gałęzi nade mną. Szłam sobie, czując się coraz mniej pewnie. Po jakimś czasie dookoła mnie były ogromne drzewa, ledwo pamiętałam, z której strony przyszłam. Kiedy nagle... tak, to ten gościu! Siedzi sobie na jednej z gałęzi! Postanowiłam na początku go nie przestraszyć, więc powiedziałam tylko:
- Hej, koleś! Śledzisz mnie? Bo jak tak, to masz przestać! Ponieważ możemy porozmawiać inaczej!
Po tych słowach liczyłam na cokolwiek. Koleś natomiast nawet się nie poruszył. Stwierdziłam, że przejdę do sedna:
- A z lupy to chcesz?!
Jednak i to nie podziałało. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo przez kilka minut nadal pozostał w tej pozycji, w której go zastałam. Po chwili poczułam za sobą jakiś ruch. Patrzę, a tam stoi ten gościu! Odwracam się, a on spokojnie siedzi na drzewie. Zaczęłam się cofać, tak by spróbować zobaczyć te obydwa miejsca bez odwracania się. Okazało się, że jest ich dwóch.
- To już zaczyna robić się dziwne...
Znów szum za mną. Trzeci. Pięknie. Kolejne szumy. Coraz więcej kolesi, nie wiadomo skąd, nawet pojawiali się w czasie jednego mrugnięcia okiem. Było ich coraz więcej, robiło się coraz mroczniej i coraz straszniej, kiedy nagle...
KA-BOOM! Więcej napiszę w najbliższej przyszłości, bo teraz jestem wyganiana z komputera. :)
Do szybkiego napisania!
WoW! WooooW! Najpierw smoczyca o imieniu jak pewna Pani Czasu (którą bardzo lubię), potem iście betoniczne "A z lupy to chcesz?!" (w ogóle to gratuluję dostania się do elity detektywów licealistów) i jeszcze ten dramatyczny ciąg dalszy... <bije brawo>
OdpowiedzUsuńAha, imię wzięło się z jednej strony, na której mam konto i tam zajmujemy się smokami xD A ja postanowiłam nazwać pierwszego smoka Rani. Ewentualnie Romana. Już wiesz, kto wygrał :)
UsuńA więc jednak ;)
Usuń