wtorek, 3 lipca 2012

Death Bride, Cyrograf Zemsty 3 VII 2012

Obudziłam się jakiś czas później. Okropnie kręciło mi się w głowie, niemalże wymiotowałam. Mdłości atakowały mnie niemiłosiernie. Spróbowałam się podnieść, lecz brakło mi sił - padłam na twarz. Otworzyłam oczy i uniosłam głowę do góry - wszystko było rozmazane, kołysało się, nawet migotało. Straciłam przytomność. 


Obudziłam się ponownie. Gwałtownie usiadłam, znów zakręciło mi się w głowie. Rozejrzałam się. Znajdowałam się w futurystycznie urządzonym pokoju, pełnym metalowych urządzeń i nowoczesnych mebli. Obok mnie usiadł chłopak, kojarzyłam go skądś. Wyciągnął do mnie rękę, w której coś trzymał. Wystraszona, odsunęłam się. Poruszał ustami, jednak słyszałam tylko szum… Zacisnęłam powieki, przeszedł przeze mnie dreszcz. Nagle dostałam silnego policzka w twarz, aż mnie odrzuciło. 


- Skończyłaś już? - spytał chłopak. Teraz był wyraźny, miał regularne rysy, jasne włosy i bródkę. Przekrzywiłam głowę, wytężyłam wzrok. Tak, znałam tą twarz. 


- Zjadłeś moje jabłka - szepnęłam. Wybuchnął śmiechem. 


- A ty się na mnie rzuciłaś ze sztyletem, dziewczyno. Były pyszne, przyznaję. 


W umyśle mi pociemniało. Sztylet! Moja jedyna broń! Bez niego czułam się taka bezbronna i naga, taka odsłonięta. Chciałam rzucić się chłopakowi do gardła, zadusić… Nie mogłam jednak unieść rąk, okazały się przywiązane do prostej pryczy, na której siedziałam. Ciągnęłam je, próbowałam się wyrwać… Lecz wszystko na nic. 


- Ostrożność ważna sprawa, nieprawdaż? - spytał chłopak z uśmiechem. W odpowiedzi popatrzyłam na niego tępo. - Nie ważne - dodał z rezygnacją. - Jestem Myth - wyciągnął ku mnie dłoń w geście powitania, potem znów odsunął ją ze śmiechem. - Zapomniałem, że cię uwiązałem - parsknął. 


- Czego chcesz?- spytałam niemrawo. W głowie stał mi wyimaginowany obraz - ja z rozbiegu wpadająca na tego chłopaka, wbijająca sztylet w jego brzuch… I rozbryzgująca się wokół krew… 


- Słuchaj, jak się nazywasz? - spytał. To pytanie przyparło mnie do muru. Rozchyliłam wargi, jednak słowa uwięzły mi na języku. Nie miałam pojęcia. 


- Ja… Ja jestem panną młodą - wybełkotałam. 


- Aha, super, a panną młodą która nazywa się..? - drążył. Nie wiedziałam co powiedzieć, odwróciłam głowę. 


- Słuchaj no, widziałem jak znikasz na cmentarzu, gdzie się tego nauczyłaś? - spytał wesołym tonem.


- Ja od urodzenia… - zająknęłam się. Tak. Całe moje życie. Stało się to dla mnie normą, szkoda, że przyszli teściowie nie umieli się z tym pogodzić. 


- Okej, fajnie, a czemu mieszkasz na cmentarzu? - wypytywał mnie. 


- Co cię to obchodzi?! - wybuchłam. - Nie jest ci to do życia potrzebne, co? Dasz radę funkcjonować bez tej wiedzy?! Tak! Odczep się, daj mi, do cholery jasnej, wrócić! Oddaj mi broń! Oddaj mi sztylet… - zabrakło mi tchu, opadłam na plecy. 


- Nie spinaj się tak, dziewczyno - zganił mnie z urażoną miną. - Ciekawy jestem… Może chcesz się wykąpać? Przebrać może? 


- Jestem panną młodą! - wrzasnęłam, podnosząc się. - Oddałam całe ciało, całą siebie mężowi, a skoro nasz ślub nie mógł dojść do końca, będzie trwał wiecznie! Już zawsze będę panną młodą, rozumiesz?! 


- No dobrze… - westchnął chłopak. Przewrócił oczami. - Słuchaj, znam paru takich jak ty… 


- Nie ma takich jak ja - przerwałam. 


- Nie że takich samych - obruszył się. - Chodzi mi o to, że takich wiesz, co lubią sami działać i mają zdolności nadnaturalne… Superbohaterów, wiesz. 


- I co w związku z tym? - spytałam, zniecierpliwiona. 


- Zastanawiam się, czy nie dołączyłabyś do mojej drużyny. My właściwie działamy w pojedynkę, czasem jednak sobie pomagamy… Zło zwalczamy… 


Zachmurzyłam się. Gdzieś w oddali leży Lena. Gdzieś Arkadiusz. Pod mym ofiarnym ołtarzem mój ukochany, który zginął zamiast mnie. Czyż to nie ja jestem złem, które eliminują tacy, jak Myth i jego znajomi? 


- Jak mogę wrócić na mój cmentarz? - spytałam. Chłopak skrzywił się. 


- Więc nie - powiedział. Wstał, sięgnął do którejś z szuflad. Wyciągnął mały pakunek. Jego zawartością okazała się być drobna strzykawka. Przyłożył mi igłę do ramienia, spojrzał na mnie i uśmiechnął się zawadiacko. - Odprowadzę cię, ta baza jest tajna - powiedział. 


Poczułam, jak igła przebija się przez moją skórę. Zaszumiało mi w głowie. 


I znów nastała ciemność.

3 komentarze:

  1. A może jednak? Niby zło jest fascynujące, ale... Nie, lepiej być po stronie dobra. Choć oczywiście zależy, co nazwiemy złem a co dobrem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja to się na tym nie znam za bardzo ale sernik jest dobry a brukselka nie, więc może to coś pomoże

      Usuń
    2. Sernik jest dobry pod warunkiem, że jest bez rodzynek, za to można śmiało stwierdzić że kapusta to czyste zło... Zaś zimne mleko 1,5% samo dobro. Jednak to wciąż nie pomaga :(

      Usuń