O ile piękniej by było, gdyby nie zemdlona dziewczyna na
fotelu drugiego pilota. Fotelu równie bezużytecznym i nieużywanym, co ten mały, czerwony przycisk po prawej.
Gdzie w takich chwilach ta histeryczna, zapłakana i
wkurzająca Amelia? Z nią miałbym prawdziwy ubaw. I może dostałbym kanapkę…
Przycisk kusił. Zatrzęsły mi się ręce, ale prawa bardziej.
Palce zaczęły wybijać rytm, cudownie współgrający z wszechobecną muzyką
panującą w statku. Co to za przycisk? Uratuje nas? Zabije? Zerknąłem na
dziewczynę, lecz próżno u niej szukać pomocy. Leżała jak martwa. A może była
martwa? Cóż… Przynajmniej rzeczywista.
Cholera, czułem się dziwnie. Wszystko było takie jakieś… Inne…
Musnąłem przycisk z lubością. Przeszedł mi po plecach
dreszcz, jak tuż przez zjazdem ze zjeżdżalni w Aquaparku. Dłoń sama mi się
zwinęła w pięść. Tak, to o to tu chodzi. Uniosłem rękę i z zachwytem
uderzyłem w przycisk.