sobota, 8 września 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 7 września 2012



Na początek oderwany komentarz: widzieliście ostatni wpis wojowniczej Kseni? Po jej mieście gania gość zmieniający się w wielkiego różowego potwora (w przeciwieństwie do Hulka czy innego hide'a, którzy przybierali zgodny ze standardami UE kolor zielony). Wyobrażacie to sobie? Przecież to jest jeszcze bardziej groźne i przerażające niż mroczne goleniowsko-gryfińskie upiory kulinarne - bo można ze śmiechu paść trupem na miejscu i to nawet nie spotkawszy się z delikwentem twarzą twarz!

No, ale jak już jesteśmy przy upiorach...

Prędko wyszło na jaw, że strategia, którą obrałam, to jest: chaotyczne uciekanie na oślep we wszystkich kierunkach naraz celem oddalenia się od starej fabryki, nie jest aż tak dopracowanym działaniem, jak to planowałam na początku, skutkiem czego jej szacowana przydatność dla postępującego nieśpiesznie dochodzenia okazała się znikoma. Zresztą - spróbujcie sami od czasu do czasu tak pouciekać - ilu holistycznych detektywów znajdziecie po, dajmy na to, godzinie takiego zabiegu? Ja nie biegałam nawet dwudziesty sekund - i całe szczęście, bo przybrana z miejsca pierwsza prędkość kosmiczna w ciągu minuty wyniosłaby mnie na orbitę, co tylko zwiększyłyby szacowane utrudnienia w poszukiwaniach.