Oddychałam
głęboko, starałam się nie myśleć o niczym. Przejechałam rękami po twarzy,
wymierzyłam policzka sama sobie. Usiadłam. Zorientowałam się, że leżę w mojej
norze, na łóżku. Wstałam, zdenerwowana. Rozejrzałam się, czułam, że stało się
coś podejrzanego. Doskonale pamiętałam, co wydarzyło się poprzedniego dnia,
dlatego wiązałam to uczucie z tą sprawą.
Na
prowizorycznym stoliku zrobionym z kamienia leżała kartka, której z pewnością
nie było tu wcześniej. Wzięłam ją do rąk. Zapisana na niej była
wiadomość.
"Piątego
lipca o północy pod bramą".
Podpisany
był Myth. A jakże. Pokręciłam głową z rezygnacją, nie chciałam się z nim
spotykać. Czasu do przemyślenia decyzji co nie miara - aż do jutra, do północy.
Jednak nie byłam chętna na dołączenie do jakiejś grupki ratującej świat
popaprańców. Nigdy.
Dlaczego
nie mogę się zwyczajnie, kulturalnie zemścić na ludziach, którzy mnie
pokrzywdzili? Zagryzłam wargi, spuściłam wzrok. Miałam tego nie robić, bo
przeżyłam nie lada szok. Moja suknia była czysta jak w dniu ślubu.
Co się
tutaj, do ciężkiej cholery, dzieje?
Przepełniła
się miara frustracji, więcej znieść nie mogłam. Nie dość, że napastuje mnie
jakiś pseudobohater, nie mogę pozabijać mojej niedoszłej rodziny,
wyeliminowałam przyjaciół, dzieją się wokół mnie dziwne rzeczy to jeszcze
niesamowicie bolała mnie głowa!
Nabrałam
ochoty na poćwiczenie rzutów sztyletem. By odreagować. Zaczęłam rozglądać się w
jego poszukiwaniu.
I
szukałam, dobre dwie godziny. Nie było go na łóżku, na kamieniu, gdziekolwiek
na podłodze. Obeszłam cały cmentarz, wzdłuż w w szerz. Sztylet przepadł, jak
kamień w wodę.
Wiem,
że to wina Mytha. Wiem to. Spotkam się z nim jutrzejszej nocy i odbiorę mu moją
broń, choćbym miała zabić go gołymi rękoma.
Myth, strzeż się!
OdpowiedzUsuń