- Niee szyszy, ja jestem pijany. Ale tylko trochę. Ale myślę trzeźwo.-
- Matko! Widzisz i nie grzmisz! Ty idioto, chcesz lecieć według niewiadomego pochodzenia mapy i w dodatku sekretnymi pirackimi szlakami? I w dodatku upijasz się kosmobimbrem z buraczków!
- Wyptraszaszam sobie! To nie kosmobimber, to jest ultraczysta wódka wulkaniczna z ognistych buraków! Sam robiłem. - Odezwał się Mirek a potem stracił przytomność od nadmiaru alkoholu.
- Widzisz co zrobiłaś! Przez Ciebie Mirek jest nieprzytomny. Mirek, Mireczku, wstawaj. - Ostatnie słowa jakie pamiętam nim również straciłem przytomność. Na kilka minut...

-Ałaaa!- Krzyknąłem z bólu gdyż upadłem prosto na twarz, z jakichś dwóch metrów...- Co się do cholery dzieje?- Zapytałem sam siebie, podniosłem się, rozejrzałem po kokpicie... Asteroidy! Pas ogromnych asteroid! Szybko chwyciłem za stery i zrobiłem unik przed nadlatująca Asteroidą, niestety w momencie gdy uniknąłem trafienia jednej, wszedłem na kurs kolizyjny z trzema następnymi. Unik, unik, unik uniku, pełna moc do tylich silników, zrobiłem tzw beczkę, potem w górę, lekko w lewo i piuuuuuuuuuuuuuuuuuuum ocierając się o jedną z asteroid wyleciałem statkiem z pasa asteroid. Byłem na orbicie jakiejś planety, szybko spojrzałem na mapę... Byłem na orbicie Viliaan V w jednym z układów Koła Iliany. należących do Kealytów. Jak to możliwe? Przecież podróż tutaj trwała by kilka dni, nawet przy użyciu pirackich tras podprzestrzennych dotarcie tutaj zajęła by z 2 dni. A przecież byłem nieprzytomny przez kilka minut a na dodatek nigdzie nie było Celestii ani Mirka.