piątek, 17 sierpnia 2012

Ksena Wojowniczka, Dziennik Superbohaterki, 17.08.2012 Piątek

- Nie radzę ci tego robić - powiedziałam, gdy tylko się ocknęłam i zobaczyłam, że ktoś próbuje zdjąć moją maskę. - To, że jesteśmy tu pogrzebani, nie znaczy, że od razu musisz wiedzieć, kim jestem.
- A co, jeśli już się nie wydostaniemy stąd? Muszę wiedzieć - odparł młody policjant, który śledzi mnie już dobrych parę lat i próbuje się dowiedzieć, kim jestem. - Ehh, no dobra, dam ci spokój, w końcu to nasze ostatnie chwile.
- Weź tak nie gadaj nawet. Muszę tylko chwilę pomyśleć i znajdę sposób, by nas stąd wyciągnąć. Ej, w porządku? - dodałam widząc jego twarz. Widać było na niej żal.
- Po prostu nie chcę umierać, ale nie chcę też, aby moje życie zależało od kogoś innego. Dobra, po prostu nie lubię, kiedy wszystko ty ratujesz, ja nie jestem z tych, co uwielbiają bohaterów takich jak ty. Ja zawsze wolałem tylko tych filmowych, jak... Batman, Wonder Woman, Flash czy inni tacy.
- Ej, ej, ej, ale czy wiesz, że oni nie są tylko postaciami z filmów? Oni naprawdę istnieją, tylko chcą, aby każdy myślał, tak jak ty. Ja sama na przykład poznałam Supermena i Batmana zresztą też.
- Serio? Nie wiedziałem...
- Dobra, teraz zamknij się. Muszę pomyśleć, jak nas stąd wyciągnąć...

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 16 sierpnia 2012



Kiedy byłam małym dzieckiem (MacGyver często zaczynał swoje odcinki od takiego wstępu, możnaby to wdrożyć), no dobra, też trochę starszym, zdarzało mi się w napływie ekspresji, ekscytacji i wielu innych rzeczy na e, deklarować, że ja któregoś dnia pojadę zwyczajnie do tej Wielkiej Brytanii/Ameryki/Rumunii i uprę się i znajdę tego Neila Tennanta/Paula McGanna/itp. Będę chodzić w tę i we wtę, rozglądać się, nucić różne przyciągające uwagę piosenki (w zależności od okoliczności) i znajdę. a jak..!
Przypomniałam sobie o tej niepalącej kwestii przedwczoraj, kiedy latając (jak nic również w tę i we wtę) nad Goleniowem starałam się wypatrzeć detektywa w czerwonym kapeluszu. Ostatnio udało mi się dojść, że był tutaj i to nie tak wcale krótko, ale jak przyszło co do czego i poleciałam tam, to się okazało, że sprawa wymaga większej mocy obliczeniowej... Najpierw poleciałam nad taksówki (przetaksować je wzrokiem :p), jako że tutejszy kolega zasugerował (w komentarzu), że cieszą się one sporym zainteresowaniem pewnego holistycznego detektywa, który nie lubi płacić za jazdę. Nikt z zapytanych jednak nie wiedział, co mi podpowiedzieć, pomimo że był tam nawet sam poszkodowany. Potem odwiedziłam sklep z lupami (może jednak zaszaleje i sobie w końcu kupi), potem do lokalnego sklepu z pizzą (bo Dirk Gently pizzę lubi do szaleństwa, co wie każdy jego fan), potem jeszcze do jakiegoś meblowego (bo zakręt był za ostry :<)... I musiałam wreszcie przyznać, że to miasto jest spore. Większe niż Gryfino, a przecież nawet w Gryfinie lokalni superzłoczyńcy (lokalni superzłoczyńcy XD) potrafią sobie bez trudu znaleźć kryjówkę w jednym ze sklepów sieci Biedronka czy Intermarche (czyt. intermarche). Co prawda zawsze potem ich znajduję, w końcu chrupanie takiego kawałka drewna jak bułka z Biedronki słychać na drugim końcu miasta, nie mniej problem został zilustrowany.