wtorek, 25 września 2012

Cnotliwa Rozalinda, Świadectwo Jaszczura.

Obudziłam się i czułam się jakbym długo spała. Wokół nie było już czuć charakterystycznego smrodu sera ani nie było słychać tej dziwnej żabojadzkiej mowy. Na 100% nie byłam we Francji. Otworzyłam powoli oczy. Byłam w czyimś łóżku... Nagle usłyszałam, jak ktoś mówi:
- No tak, ona tu już leży czwarty dzień, dziura w brzuchu zagojona, ale dalej śpi. Ja nie wiem, może jaszczurki mają jakieś inne metody regeneracji.- To na pewno był głos Mytha... - No dobra idziemy, niech śpi - powiedział jeszcze i usłyszałam, jak dwie osoby wychodzą i zamykają drzwi.
Cisza, ciemno, a ja w łóżku w Tajnej Bazie jakiegoś samozwańczego superbohatera. Wstałam, otrząsnęłam się i postanowiłam stamtąd uciec. Sama nie widziałam dlaczego, ale wydawało mi się to najlepszą z możliwych opcji. Przeszłam przez całe pomieszczenie, szukając wyjścia, otwierając po kolei wszystkie drzwi. Za pierwszymi była sterta niebieskich cosiów, które gwizdały cichutko jakąś spokojną melodyjkę, za drugimi drzwiami mieszkało stado chomików, ze 129! Po jakiejś godzinie udało mi się je zagonić z powrotem, więc ostrożnie otworzyłam następne drzwi. Wolność! Wyszłam na zewnątrz budynku i postanowiłam dojść gdziekolwiek, najlepiej na dworzec. Udało mi się złapać tramwaj i (na gapę o zgrozo!) dotarłam na dworzec PKP.