sobota, 7 lipca 2012

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 7 lipca 2012


   Znów szum za mną. Trzeci. Pięknie. Kolejne szumy. Coraz więcej kolesi, nie wiadomo skąd, nawet pojawiali się w czasie jednego mrugnięcia okiem. Było ich coraz więcej, robiło się coraz mroczniej i coraz straszniej, kiedy nagle...

   Kiedy nagle w najbliższej okolicy pojawił się ktoś jeszcze. Ktoś, kto nie był ani moją kopią, ani kolejną kopią tego gościa w czerni. Było to Wiewiór. [Pojawił się tutaj.] Ostatnia osoba [względnie zwierzak lub też ssak.] której bym się tutaj spodziewała! Już się go chciałam pytać, co tutaj robi, kiedy coś zaczęło się zmieniać. Liczba kolesi w czerni zaczęła gwałtownie maleć! Jakby rozpływali się, lecąc w powietrzu w stronę jednego z nich, wcale nie tego, który pojawił się pierwszy. Mimo swojego przerażenia, mogłam stwierdzić, że co jak co, ale wygląda to pięknie. W końcu został tylko jeden. Siedział wysoko na jednym z drzew, bodajże był to klon.
   Patrzyłam się to na gościa w czerni, to na Wiewióra i kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Nagle dało się słyszeć, coś jakby rozwalanie metalu, nie wiem... rozrywanie?!
- Co jest grane?! - Krzyknęłam.
- Śmiesz twierdzić, że nie wiesz?! - Usłyszałam dziwny, zdeformowany głos. Jakby mówił przez coś. - T-ty... Jak możesz?! - Ryknął i... uciekł. Najnormalniej w świecie przeskoczył na inne drzewo oddalone o jakieś 20 metrów [Że też znalazł lukę w tej gęstwinie!], zeskoczył z niego i pobiegł w siną dal.
   Osłupiałam. Takiego czegoś się nie spodziewałam. Postanowiłam teraz nie zaprzątać sobie tym głowy, lecz porozmawiać z Wiewiórem.
- Co ty tutaj robisz?
- Ja? - Dziwne pytanie, zważywszy, że teraz jesteśmy tu teraz we dwoje. - Ratuję cię z opresji!
- Ale skąd ty... Ah. No tak. Rani.
- Oczywiście. Wtedy, gdy ty byłaś na randeczce z naszym przyjacielem, ja przynajmniej nie próżnowałam! - Rani pojawiła się nie wiadomo skąd.
- Rani! Co ty tu robisz? I... Dlaczego pojawiacie się tak późno? Już myślałam, ze trzeba mnie będzie zeskrobywać z drzew!
- Stwierdziłam że, jeśli pójdę za tobą, narobię hałasu. A Wiewiór dostałby się tam niepostrzeżenie i udałoby się nam przygwoździć gościa! A ty masz jeszcze jakieś wąty? [Dla niezorientowanych - mieć wąty znaczy tyle co mieć jakieś problemy.]
- Ależ nie, oczywiście, dziękuję wam. Tylko...
- Tylko co? - Spytał Wiewiór.
- Tylko co znaczyły jego słowa? "Śmiesz twierdzić, że nie wiesz?" O co mogło chodzić?
- Wygląda na to, moja kochana, że zarobiłaś sobie wroga, którego nie da się tak łatwo poskromić - stwierdziła Rani.
   I tak oto wróciliśmy do domu, znów odnosząc porażkę. Znaczy się: ja znów odniosłam porażkę w sprawach detektywistycznych, oni po raz pierwszy byli ze mną na jakiejś akcji [Gdy poznałam Wiewióra NIE BYŁ ze mną na akcji, oj nie. To on był śledzony. xD]. Zasiedliśmy u mnie w sadzie. No, Rani usiadła w większej części ogrodu, co wykorzystały kury, które zaczęły się po niej wspinać. Siedzieliśmy i jedliśmy jabłka. Ja jednak szybko się pożegnałam i poszłam do mojego ukrytego pokoju, żeby w spokoju pozastanawiać się nad tym, co zaszło. Kiedy mogłam go wkurzyć, skoro widziałam go zaledwie dwa razy w życiu. Zabrałam się za studiowanie książek, starych pamiętników, akt czy plików. Wszędzie mogły być jakieś wzmianki o nim. Zawsze, kiedy wydaje mi się, że jestem blisko rozwiązania zagadki, umyka mi!
   Eh, życzcie mi powodzenia w tej sprawie, bo wydaje mi się, że nie będzie taka prosta do rozwiązania, jak mi się na początku wydawało.


Do napisania!

2 komentarze:

  1. O, zapowiadało się takie oczywiste, a tu - taki beton :o I nadal nie wiadomo, co oni (on?) chcieli... Tajemniczo aż do granic!
    To to dzielenie na drobniejsze to jest właśnie ten kilfagener? Bo Google nic nie wie XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kiedyś przeczytałam to coś takiego jak było w jednym z odcinków Doktora: był podzielony na dwie części i pierwszy z nich kończy się bodajże w samym środku akcji. :) A jak się zapowiadało według ciebie? Ciekawi mnie to. xD

      Usuń