No tak jak pewne wielu nie mogło się doczekać dzisiejszego wpisu (a ja najbardziej bo nie mam pojęcia co napisać). Otóż od rana dostałem informację że ktoś planuje ukraść jeden z z lokali sieci makdonalds. Akurat Ciasteczkowa Eva miała czas więc dostałem się pod jej szkołę wraz ze znajomym, on pojechał do domu a ja wszedłem na teren szkoły Ciasteczkowej Evy, obawiałem się że mnie tam zamordują, wskrzeszą i zamordują raz jeszcze, była tam cała masa dziwnych ludzi i nie ludzi (kilku wyglądało jak płaszczki albo kaczeńce), było też kilka rudych dziewczyn i kolega z gimnazjum. Oglądałem sobie plakaty i nagle wyskoczyła ona - w takiej króóóuuuóóótkiej spódniczce ... piosenka opisująca stan sytuacji :
Zdekoncentrowała mnie tak że zapomniałem jak się nazywam, gdzie jestem, dlaczego chleb z masłem zawsze upada masłem do dołu i dlaczego wyginęły dinozaury(tak naprawdę to nie wyginęły zostały aktorami i grały w serii filmów "Park Jurajski" i zostały bogate, zrobiły sobie operacje plastyczne i teraz wyglądają jak aligatory). Gdy poszła się przebrać zdążyłem ochłonąć (nie prawda - nie ochłonąłem, miałem autostradę myśli wsadzoną do pralki i ustawioną na najwyższą temperaturę i podwójne wirowanie z dodatkowym płukaniem i z opcją łatwego prasowania). Wróciła i poszliśmy pilnować makdonalda, rozmowa się na początku nie za bardzo kleiła (coś w stylu kleju ośmiorniczka - niby coś przyklejonego trzymało się ale po chwili odpadało), pewnie dlatego że oparzyłem się w język wcześniej zamówioną kawą. Zacząłem się rozkręcać jakoś tak po momencie gdy dała mi Babeczki Mocy (było w nich coś dziwnego, powiedziała że to podobno śliwka), zdjęcie ostatniej babeczki tuż przed pochłonięciem po lewej.
Od tej pory konwersacja uległa zmianie, jakoś tak śmieszniej się zrobiło.
No więc terroryści nie zaatakowali (chyba że chodziło o babcię hakerkę półhipsterkę w konice z laptopem albo pana od wody lub też o niewidzialnych zabójców cesarza Jamesa Bonda {ani ja ani Ciasteczkowa Eva ich nie widzieliśmy}). Pilnowaliśmy prawie 4,5 h tego makdonalda i nic ... gdyby nie to że siedziałem tam z Ciasteczkową Evą, Babeczkami Mocy i żurawiami to bym uznał dzień za zmarnowany, ale było całkiem fajnie. Aha ! i jeszcze coś pogrzebałem i pojawiła się po prawej stronie wtyczka fjezbukowa do mojego konta więc w razie potrzeby interwencji/porady superbohatera proszę pisać tam lub tu w komentarzach.i oczywiście lajkujcie :)
piosenki dnia :
dobranoc C:
piątek, 2 marca 2012
AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 2 marca 2012
Ależ ten Myth ma szczęście! Takie epicko kocie superbohaterki udaje mu się ściągnąć na naszego bloga! Ja jedynie od czasu do czasu mogę napisać, co tam od czasu do czasu Super Informatyk zepsuł/naprawił/przeprogramował/przerobił na całkowicie permutacyjne. O, i mogę też wspomnieć o Nieposkromionej, która nabiera po troszku coraz więcej wiary w siebie i dzisiaj napisała do mnie już nie na PW, ale i na SMSa :) Ciekawi mnie, jak z jej wielkim nieśmiałym serduszkiem, o którym wspominałam tutaj. Wspomnę o tym następnym razem w mailu, bo to nie jest temat na PW.
Ale to nie dzisiaj. Bo dzisiaj, jak na normalnego blogera przystało, chciałabym napisać trochę mniej niż dwa ekrany (zwłaszcza że te ekrany i tak nie przebijają Mytha treścią), żeby móc spokojnie wziąść się za pisanie dla Capitano Senseschi. Pisanie czegoś co już zaczęłam :) I co po wnikliwej analizie planu tekstu nazwałam Znajomy nieznajomy. Analizie jednoosobowej (bo mi się nie chciało zawracać głowy koledze), ale myślę, że rozsądnej.
Tyle o sukcesach, jeśli chodzi o tytuł. Z treści też już coś mam, jednak jakoś tak mniej niż bym chciała - nie wiem, co mi się dzieje z czasem. Wczoraj napisałam tak z pół strony A4, dzisiaj jeszcze nic... Nie wiem, czy rodzice mający pretensje o ciągłe nicnierobienie na komputerze (tak, oni nie są superbohaterami) i Mythinki ganiające po domu i podkradające kiełbasę, są wystarczającym usprawiedliwieniem dla takiego stanu rzeczy, w każdym razie tej nocy mam zamiar sobie posiedzieć z tym do trzeciej i dokończyć, co trzeba. O.
A propos jeszcze naszego wspólnego pisania: nie wiem, co się dzieje, ale od paru dni blogi.pl nie odzywają się do mnie inaczej niż:
h6.pino.pl
Wy też to widzicie, jak klikacie w link do nich? Nawet w źródle strony nie ma nic innego! Nie wiem, co się stało, czy ich zhakowali czy robią jakiś remont czy co... Ale dlaczego właśnie teraz, jak już się zdecydowaliśmy na nazwę (wtedy :) ) i można by zaczynać coś wklejać i układać i tak dalej?
A to jak na złość jak mu teraz coś napiszę, to znowu będę musiała wrzucać gdzieś po kątach :/
Inną rzeczą, która mi dzisiaj nie wyszła jest ulubiony przeze mnie antywirus ClamAV Portable. Piszę nie wyszła dlatego, że okazała się być bardziej portable niż powinna i się gdzieś schowała i, jak już powiedziałam, z tego ukrycia wyjść nie chce. Rozważałam dokładnie... bb... trzy miejsca, no, w skrajnym przypadku pięć, na którą półkę mogłam go odłożyć, ale nie było go tam. Pendrive, Graciarnia na Pulpicie, mroczniejsza szuflada biurka, folder z programami na dysku przenośnym... Seryjnie nigdzie go nie ma! Wychodzi na to, że będę musiała ściągnąć jeden ze swoich ulubionych programów, których nigdy bym nie usunęła, jeszcze raz :( No cóż, podejmowałam się już różnych superbohaterskich wyzwań, ale ściąganie kilkudziesięciu MB na tej mojej imitacji Internetu zawsze uważałam za jedno z największych...
Wieceie, że mamy jeszcze jednego kota, nie licząc Kociej Rózi? Co prawda Drapek nie jest tak reprezenatywny, ale tym razem ułożył się w tak niepowtarzalny sposób, że musiałam zrobić mu zdjęcie:
A tamto brązowe wystające spod jego ogona obok nogi to jeden z Mythinków.
No właśnie. Ksenia, Myth, macie jakąś metodę, jak się ich wyzbyć? Może jest coś czego one nie lubią? Nie wiem - jednorożce, kapuśniak, tłok w tramwajach..?
stąd
Budowa tłoka.
Ojej, widzę, że oba Like już działają! A skoro nawet wersja Mytha zadziałała, to już wiem, dlaczego była taka rozwalona - bo zamiast uciąć ją do samego Lubię to! zrobił full wersję ze wszystkich Znajdziejami nas na FaceBooku, listami i innymi cudactwami.
No tak, "a" - jest super :D, ale co do czego wyszło na moje - w moim Tell me, do you like me? w chwili obecnej jest już 13 ulubień, a w okienku Mytha tylko 3 Pominę, że w tym dwa należą do niego samego ;]
No dooooobrze, masz tu klik od mojego kolegi, Phila Stellmica'a.
A teraz coś bardziej romantycznego - zdjęcie zachodzącego słońca bez trybu nocnego.
Twierdzę, iż ma coś w sobie, to wrzuciłam.
Kroniki Kurczęce część XVII:
Już prawie kury
A do pooglądania coś, z czego melodia mi się nadała i co w jakiś dziwny sposób wzrusza mnie:
P.S. A nie, jednak ClamAV nie ma aż kilkudziesięciu MB, zaledwie osiem :) Óóóó, jak ja lubię ósemki XD
Ksena Wojowniczka , Dziennik Superbohaterki 2.03.12 Piątek
Dzisiejszy ranek był okropny. Nie dość, że nie chciało mi się wstać (ale pomyślałam, że ten ostatni dzień jeszcze pójdę), to jeszcze musiałam biec do szkoły, aby się nie spóźnić (pobiłam własny rekord w dotarciu do szkoły - trwało to niecałe 6 min, a normalnie idę tak ponad 10 min). Pierwsze lekcje jakoś przeleciały, chociaż oczy mi się zamykały, później miałam wf, na którym nie ćwiczyłam z lenistwa. Po wf-ie było ogłoszenie wyników konkursu wcześniej przeze mnie wspomnianego (miałam 13 pkt, nie wiem, nawet skąd ) i od razu kolejny etap, na którym nie poszło mi za dobrze, bo nie wiedziałam nawet, że odbędzie się dzisiaj. Dalsze lekcje były dla mnie wręcz torturami (a najbardziej niemiecki), ale najważniejsze, że przetrwałam.
Weekend!! Wreszcie
Moja radość z wolnego czasu nie trwała jednak długo, ponieważ przechadzając się po osiedlu coś zabrzęczało mi koło ucha i zobaczyłam, że to pszczoła (zdziwiłam się, bo pszczoła o tej porze roku?). Lecz pszczółka ta okazała się moja dawną znajomą Mają. Przyleciała do mnie po pomoc, ponieważ Gucio został porwany przez wnuczka Człowieka Owada (byłego superbohatera, obecnie emeryta). Otóż wnuczek ten myślał, że Gucio jest jego dalekim krewniakiem i nie chciał go wypuścić. Zareagowałam więc. Miałam zamiar porozmawiać z wnuczkiem Człowieka Owada, lecz postanowiłam zagadać do niego samego (w końcu kto jak nie dziadek może wpłynąć na wnuczka?). Człowiek Owad był już dość stary (czy, jak to się mówi, w podeszłym wieku) i ledwo dosłyszał, ale w końcu zrozumiał (po około godzinnej rozmowie, która normalnie potrwałaby 15 min) i wpłynął na swojego wnuczka tak, że ten wypuścił nieszczęsnego Gucia.
Po wszystkim Maja i Gucio podziękowali mi i odlecieli w siną dal.
Aha i zapomniałabym wam powiedzieć, że udało mi się poskromić Mythinki teraz traktują mnie jak królową i nawet posprzątały mi pokój
I jeszcze coś - to, co wam ostatnio wspomniałam o wyścigu skrzatów na jednorożcach, zostaje między nami superbohaterami, bo nie chcę przyczynić się do zakończenia ponad tysiącletniej tradycji tych wyścigów
A oto i kilka kolejnych prac mojego wykonania.
Do następnego razu, papa
Weekend!! Wreszcie
Moja radość z wolnego czasu nie trwała jednak długo, ponieważ przechadzając się po osiedlu coś zabrzęczało mi koło ucha i zobaczyłam, że to pszczoła (zdziwiłam się, bo pszczoła o tej porze roku?). Lecz pszczółka ta okazała się moja dawną znajomą Mają. Przyleciała do mnie po pomoc, ponieważ Gucio został porwany przez wnuczka Człowieka Owada (byłego superbohatera, obecnie emeryta). Otóż wnuczek ten myślał, że Gucio jest jego dalekim krewniakiem i nie chciał go wypuścić. Zareagowałam więc. Miałam zamiar porozmawiać z wnuczkiem Człowieka Owada, lecz postanowiłam zagadać do niego samego (w końcu kto jak nie dziadek może wpłynąć na wnuczka?). Człowiek Owad był już dość stary (czy, jak to się mówi, w podeszłym wieku) i ledwo dosłyszał, ale w końcu zrozumiał (po około godzinnej rozmowie, która normalnie potrwałaby 15 min) i wpłynął na swojego wnuczka tak, że ten wypuścił nieszczęsnego Gucia.
Po wszystkim Maja i Gucio podziękowali mi i odlecieli w siną dal.
Aha i zapomniałabym wam powiedzieć, że udało mi się poskromić Mythinki teraz traktują mnie jak królową i nawet posprzątały mi pokój
I jeszcze coś - to, co wam ostatnio wspomniałam o wyścigu skrzatów na jednorożcach, zostaje między nami superbohaterami, bo nie chcę przyczynić się do zakończenia ponad tysiącletniej tradycji tych wyścigów
A oto i kilka kolejnych prac mojego wykonania.
Do następnego razu, papa
AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 1 marca 2012
Patrzcie, patrzcie na to!
Neutrina szybsze od światła? To wina kabla!
Jeszcze niedawno zastanawiałam się, co tam słychać u Włochów z CERN, a tu proszę! Sprawa rozwiązana! Kabel!
stąd
Żeby nie było - ja nigdy nie wątpiłam w nieomylność Einsteina
Choćby dlatego, że on sam nie miałby nic przeciwko obaleniu swojej teorii.
Wymyśliłam już, co mogę zrobić dla mojej niewylogowanej siostry, która nie jest superbohaterką, i jej FaceBooka (bodajże z tego dnia mi toto zostało). Otóż okazało się, że wiele stron oferuje bogate instrukcje na temat tego, dlaczego warto pozostawiać po sobie ekran logowania, kolejne kroki, jak do takiego stanu doprowadzić, a także czego należy się wystrzegać (np. czy zamknięcie przeglądarki wystarczy?). Za najciekawszy, choć niestety pozbawiony ilustracji i przykładów z życia poradnik uznałam:
Jak wylogować się z konta i dlaczego warto to robić? z centrum pomocy Interii.
Mam nadzieję, że na drugi raz da sobie radę. Wierzę w nią, w końcu ma już 20 lat
Wczoraj był ostatni dzień okazji, żeby się podjąć konkursu RedSky (o którym mówiłam tutaj), no a taką mam naturę, że skoro coś tam wiem o programowaniu, to nie mogę nie spróbować, zresztą inaczej nie byłabym sobą (i superbohaterką pewnie też nie). W skrócie takie konkursy polegają na tym, że dostajesz zadanie w stylu Masz daną liczbę a oraz liczbę b. Napisz program, który obliczy ich sumę. albo też Masz daną strukturę danych XML. Napisz program odczytujący listę poddrzew z elementu o nazwie abc i aktualizujący za jej pomocą stronę internetową znajdującą się na serwerze w Albuquerque. Generalnie: ciekawie, ale, hmm, dość duży rozstrzał możliwości, co trochę martwił.
Wybrałam C++, bo pośród tych wszystkich PHP i Pythonów lubię go i znam najbardziej, co jednak bynajmniej nie znaczyło, że umiem posługiwać się szablonami, zaprzyjaźnianiami i tymi... no... co kojarzyły mi się z rysowaniem... e... mapami bitowymi..?
Dobrze widać - trochę mało optymistycznie do tego podchodziłam. Zwłaszcza, że już wiedziałam od Super Informatyka, że po kliknięciu dostajemy jedną godzinę na dwa zadania. Całe pół godziny na jedno zadanie? Myślę sobie. To na pewno będzie jakiś beton dla kandydatów do pracy. W końcu RedSky nie zajmuje się rozwiązywaniem zadań dla szóstoklasisów.
Wreszcie wczoraj około 18 zdecydowałam się nacisnąć klamkę:
Tym czego nie wiedziałam, a czego dowiedziałam się dopiero wtedy, było to, że zadania nie są po polsku. Co prawda byłam tylko lekko zdziwiona, bo przy pewnej złożoności problemu (bardzo niskiej albo bardzo wysokiej) język autora i tak traci na znaczeniu, a nie był to przykładowo średniowieczny rosyjski, żebym nie znała. Odruchowo jednak zaczęłam bawić się guziczkiem do zmiany języka, który jednakże był o tyle ciekawy, że robił niewiele więcej niż zmiana napisów... na tym guziczku.
Kiedy jednak wreszcie zaczęłam czytać, ważniejsze okazało się słowo vector, które wskakiwało do akcji w kulminacyjnym punkcie zadania (napisałabym programu, jednak program, to dopiero miał być). No cóż... O wektorach wiedziałam więcej, jeśli chodzi o fizykę, a z fizyki przyznam się, że jestem noga :)
Wzruszyłam więc ramionami i poświęciłam dobre 45 minut na pogłębianie wiedzy z tej materii. A właściwie - po pierwszej minucie szukania wiedziałam już całkiem, co i jak mogę z nimi robić. Brakowało mi jeszcze pewnego oczywistego drobiazgu, na który poświęciłam pozostałe 44 minuty.
Poedukowałam się stąd (to było to pierwsze całkiem, jednak koleś sprytnie wymijał się z odpowiedzią na moje pytanie), stąd (rozwiązanie już nawet było, tylko że tematem tabu było najwyraźniej nazwanie rzeczy po imieniu) i wreszcie stąd (uwaga, DOC! :) ).
Tak więc około 15 minut przed zakończeniem miałam już jakąś wizję, a po kolejnych 8 minutach wyglądała ona tak. Jakoś to nawet wyglądało, więc pomyślałam, że sobie wcisnę weryfikowanie. Wynik: pierwsze testowe dobrze, dwa następne źle. No nawet się na żartach nie znają. Ale za to wiedziałam, jakie było pierwsze zadanie testowe - jak przystało na gentlemanów, na powitanie rzucają mi wektora bezelementowego. No dobrze, miło poznać :]
Wzruszyłam ramionami i poszłam zrobić sobie kanapkę pozostawiając komputer samemu sobie, żeby sobie spokojnie poodliczał, bo może stanie się coś ciekawego (ja generalnie bardzo lubię odliczanie), że może coś się stanie fajnego, fanfary będą czy efekty pirotechniczne jakieś. Posmarowałam sobie kromkę czymś tam, przychodzę... a to Mythinki ganiają mi po klawiaturze! Jeden ganiał nóżkami po wszystkich literkach, jeden przeglądał w ekranie, a dwa pozostałe siedziały na spacji i bujały się w te i we wte, znaczy: w górę i w dół. Odgoniłam jak najszybciej, one na mój widok zaczęły zaraz odskakiwać i kręcić się w kółko (w sumie nie wiem, jak miała przebiegać ucieczka według tej drugiej metody), pozeskakiwały na podłogę i zwiały do mysich dziur, których u mnie nie brakuje. Rzucam się do laptopa, żeby zobaczyć, co to za kocią poezję mi tam wydreptały, a tu patrzę - napis Zgłoszenie przyjęte! No to, myślę sobie, ładnie, będą mieli pod Czerwonym Niebem rozrywkę, że ktoś wysłał im program, który wykrywa tylko puste wektory :D
Ale wtedy patrzę, że ten kod co mi za chwilę wychylnął spod ikonki, był już trochę inny. Trochę inny i trochę bardziej działający. Dużo bardziej działający nawet (mam nadzieję, że pan Miodek tego nie czyta), bo wcisnęłam weryfikację i wszystkie trzy testy poszły, system był zachwycony i może nawet trochę przyspieszył. Przyjrzałam się - noooo, chyba że to tak. Ale jednak dziwne.
Popatrzyłam sobie jeszcze na drugie zadanie (całe 59 sekund XD):
I pomyślałam sobie, że jak jakimś cudem tamci wymyślą sobie, że tamto jedno zadanie im wystarczy, to ja na dalszą część konkursu zdecydowanie wysyłam Mythinki
Dawno, dawno temu Myth zapowiedział, że na naszym blogu będzie FaceBook, klikanie i wygody pierwsza klasa. No cóż, jak na razie mamy to, co widać, że nam po prawej wystaje oraz problem z wyczarowaniem, co to jest ID FaceBooka.
stąd
A, i chwilę wcześniej zdarzyło mi się odbyć ciekawą wymianę zdań na temat okienka, które nazwał roboczo a i którego najpierw nie było, a potem nagle było i ja nie wiedziałam, dlaczego, a Myth twierdzi, że wie, ale mówi, że było także wtedy, kiedy go nie było. No więc oto mój komentarz :)
Hmm... Tak powolutku zaczynam się zastanawiać, kiedy sie zajmę tym:
Potrzebna pomoc w organizacji stanowiska Doctor Who podczas "Pyrkonu 2012"
Bo bardzo bym chciała! Kto pomoże, jak nie my? :(
Kroniki Kurczęce część XVI:
Coś wisi w powietrzu
A na koniec coś, co lubię słuchać w pętli:
Subskrybuj:
Posty (Atom)