sobota, 31 marca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 31 marca 2012



Super Informatyka tak przestraszyło to, co spotkało mnie ostatnio w starciu z jego starymi znajomymi, że aż napisał mi SMSa o takiej treści:

Odczytałem za pomocą okularów Valgrind Twoją tajną wiadomość na blogu. Przetrzymuje cię Helga Metalenputzen, która przekupiła drzwi? Znowu ona! Już pędzę na pomoc - otworzę kanał SSCh (podobno agent Chakier przeszkolił cię w ich używaniu), przez który będzie mogła zwiać twoja peleryna. Potem i dla Ciebie coś wymyślimy :) Piszę bardzo cicho, żeby nikt nie usłyszał. No tak, wywiedli mnie w pole, ale mam jeszcze Widelca!
Po odczytaniu radzę zjeść albo wrzucić w /dev/null


Myth , Dziennik Superbohatera 31.03.12 Sobota

Gdy od samego rana otworzyłem oczy miałem przeczucie że to będzie baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo ciężki dzień. Sama pogoda wyglądała bardzo niedorzecznie bo to trochę świeciło słońce a trochę padał deszcz, takie niewiadomo czego się spodziewać. Pominę nudny fakt o tym jak nie byłem wstanie rano wstać i od razu przejdę do PIĘCIOGODZINNYCH KOREPETYCJI Z MATEMATYKI !!! (ostatecznie nie były tylko z matematyki ale też z gwaroznawstwa, origami i wielu innych rzeczach) Po raz kolejny dziękuje Piratce Dżoanie. Teraz bez obaw mogę myśleć o poprawie tego wszystkiego.

Piratka Dżoana to niezwykła piratka, jej żaglowiec ma niezwykłą nazwę "Czarna Tramontane", podobno to bliźniaczy statek do "Czarnej Perły" ale jak sama Piratka Dżoana określiła to jest połączenie cudowności z wielką skromnością i genialną jakością. A oto prezentuję zdjęcie tego niezwykłej i jakże zacnej łajby :





















Po pirackich korepetycjach musiałem wróć do domu niestety pieszo, póki co nie dysponuje plazmowym parasolem między wymiarowym i używam zwykłego z czerwonego kevlaru. Gdy ochoczo sobie dreptałem pogoda usiłowała mnie zabić ... z nieba padały niestworzone rzeczy ! śnieg, grad, kowadła a nawet deszcz ! Do tego wiał potężny wiatr, w wiadomościach nazwali to trąbą powietrzną o sile F6 (a chyba to maksimum w tej skali to F5 [jest to skala Fujity] i troszkę zdegradowało mi parasol.

Wróciłem do domu i oddałem się częściowej regeneracji, przewidywałem krótką przerwę ale spałem kilka godzin, więc podłego Supermena nie odnalazłem. piosenka dnia:


dobranoc

Myth , Dziennik Superbohatera 29.03.12 Czwartek i 30.03.12 Piatek

Przepraszam za kolejny dwudniowy wpis. Byłem bardzo zajęty, szpaner i oszołom Supermen powrócił i musiałem go pokonać, wiedziałem ze w końcu wydali botoxokryptonit i wróci, niedawno wrócił. Od samego powrotu na Ziemię bardzo się wkurzył bo ocieplenie klimatu (którego nie ma) spowodował topnienie lodowca a ten kretyn zbudował sobie lodowy dom na biegunie i myślał że jest fajny, a teraz mu wszystko stopniało i musi mieszkać w kartonie. Poza tym jego dziewczyna znowu znalazła sobie nowego i tak oto supermen wpieniony chodzi gdzieś po świecie, ale ja go znajdę i powstrzymam gdyby chciał coś przeskrobać.

Mam taką niebywale fajną/niebywale dziwną/niebywale magiczną bransoletkę, to było z lekka dziwne gdyż wieczorem kładłem ją na biurko. a rankiem jej nie było. Nie przejąłem się tym i poszedłem do szkoły. Wchodzę a tam na biurku Pani na portierni leży moja bransoletka. Nie wiem jak ona mogła się tam znaleźć.

Spotkałem też mojego starego znajomego Chucka Norrisa. Znamy się od przedszkola, on ujawnił swoje zdolności i został sławny a ja działam w ukryciu. Chuck raz siłował się ze mną na rękę, ludzie nazwali to katastrofą Tunguską, albo na matematyce w podstawówce policzyliśmy do nieskończoności ... dwa razy. Innym razem Chuck dostał wezwanie do sądu, to stwierdziliśmy że może być śmiesznie i poszliśmy ( i było ! najbardziej podobał mi się moment gdy sędzia przyznał się do winy). Chuck często pyta mnie dlaczego nie przyjąłem roli w "Titanicu" i obsadzili Di Caprio? Bo ja bym wszystkich uratował. MacGyver potrafi zrobić z nici i kawałka deski betoniarkę, a Chuck z betoniarki nić, deskę i zostanie mu na rower, a ja wezmę nić, deskę i rower zrobię z nich eskadrę myśliwców i sernik.

Piosenka dnia dla Chucka :

dobranoc :)

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 30 marca 2012



Mama, która nie jest superbohaterką, poskarżyła mi się na swoje pranie. Otóż kiedy do zwykłych, niebudzących niczyich zastrzeżeń elementów ciuszanych dorzuci dużą, niekoniecznie budzącą zastrzeżenia, poszew na kołdrę, to po uruchomieniu i zatrzymaniu procesu prania, wszystko co było w pralce, znajdzie się w tej poszwie! Znaczy: nie wszystko - sama poszew oczywiście nie. Inaczej doprowadzilibyśmy do paradoksu, a to już byłoby za dużo nawet dla superbohatera). No ale poza poszwą to już wszystko co do skarpetki, bez żadnej mechanicznej pomocy!
Mama jednak jakoś radziła sobie, po każdym przypadku cierpliwie wyjmując pranie z poszwy, tudzież minimalizując okazje do wystąpienia niekorzystnej sytuacji poprzez niewkładanie jej do bębna w tym samym czasie, co reszty. Pewnego razu jednak zdziwiła się, bo poszew była tak zapotana, że ledwo można było ją rozsupłać i wyjąć co trzeba.
Pomyślała, pomyślała i wymyśliła, że następnym razem włoży poszew pozapinaną na guziki (tak jak to zwykle poszew w przyrodzie występuje). Wyjmuje pranie i... poszew nadal jest pozapinana na guziki, ale w środku jednak jest pranie.
No więc mama poskarżyła mi się i po dogłębnej analizie sytuacji z nią oraz siostrą, która też nie jest superbohaterką, doszłyśmy do wniosku, że to nie może być przypadek. Uznałam za prawdopodobne, że pralkę zamieszkuje krasnoludek, który pod wpływem temperatury 60 stopni, wirowania, podwójnego płukania i suszenia nabiera niewytłumaczalnej ochoty na podróże. Wtedy więc pakuje szybko to, co ma pod ręką (nie dziwcie się - gdybyście byli krasnoludkami wypranymi w 60 stopniach, postąpilibyście dokładnie tak samo!) do... do tego, co ma pod ręką i chce wychodzić. Wtedy jednak nadchodzi moja mama-człowiek, więc krasnoludek chowa się i nikt go nie widzi.
Wszystko to tylko potwierdza historia z nagłym robieniem supła.

Hmm, tak, uważam, że spokojnie nadaje się to na kampanię reklamową dla jakiegoś proszku piorącego w 45 stopniach. Może i gościa wywiruje, ale za to może wreszcie odczepi się od tej naszej poszewki.

piątek, 30 marca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 29 marca 2012



Tu przeczytane, tu odpisane, tam napisane... I jeszcze, niespodzianka, To dziwne uczucie, kolejny fragment zaliczone - haha, zaskoczyłam Was

Do tego jakoś tak wywinęłam się przed Jednym Z Najlepszych Administratorów, że (obok innych rzeczy) nie garnę się do motywu miłosnego zaspoilerowanego w końcówce pierwszego odcinka. A on mnie na to zaciekawiony:
A możesz mi powiedzieć czy Dirk w książce przejawiał jakiś typowo ludzkie cechy tzn. "był kiedyś zakochany/ zafascynowany" jakąś osobą?

Poza tym, że odpowiedź (jeśli chodzi o pierwszy tom jego przygód na pewno i o drugi prawdopodobnie) będzie kategorycznym NIE, to samo pytanie zabrzmiało jakoś tak sympatycznie, hmm.

Ale wpis! Trzeba zrobić wpis! WPIS Skąd ja wezmę wpis o tej porze dnia? I o tej porze roku?!


stąd

Wpis, wpis, wpis <biega po pokoju w panice, przetrząsa szuflady, zagląda pod dywan i do lodówki> No nie ma, nie ma żadnego ciekawego wpisu!

I jeszcze to :



Jakbym ja naprawdę operową pocztę używała

Na YouTube nie mieli nic dobrego w temacie pt. Gdzie jest wpis?, więc wrzucam coś pokrewnego i równie merytorycznego:



czwartek, 29 marca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 28 marca 2012



- Wszystkie wyznaczone zbiorniki wodne odpompowane, pułkowniku - powiedziała kobieta z szalenie niemieckim kokiem na głowie.
- Wspaniale - powiedział tubiasto gość, którego (jak uznałam z braku innych kandydatów) uznałam za "pułkownika".
- Zostały odfiltrowane, przeskanowane i zabezpieczone w punkcie M.
- Cieszy mnie, że sobie pani poradziła.
- Czy teraz zdradzi mi więc pan szczegóły misji Z? - Zasugerowała nieśmiało.
- Ależ, droga Frau Metalenputzen! - Zaśmiał się zapytany w sposób, w jaki mógłby kaszleć ksiądz na pogrzebie.
Frau Metalenputzen! Pomyślałam z wrażenia prawie uderzając głową w blat (w sensie: od dołu; od góry byłoby już całkiem bez sensu). To ta od przebierania się za U-Bota!

środa, 28 marca 2012

Myth , Dziennik Superbohatera 28.03.12 Środa

Zaspałem do szkoły. Nie poszedłem. A akurat umiałem na sprawdzian z Matematyki. No cóż, zostałem i gadałem z Laurą i na tym atrakcje dnia się skończyły, cały dzień minął bardzo szybko. Zrobiłem 5 stron komiksu. A gdy jadłem sobie naleśniki, a dokładnie ostatniego, jem, jem, jem i nagle serduszko ! tak jakoś samo wyszło i nawet zdjęcie zrobiłem :D A poza tym zrobiłem papierowy samolocik, niezwykle wydajny i dalekobieżny :D



Właśnie ! przypomniało mi się ... Podobno ten oszołom Supermen powrócił, znowu będę musiał się pacanem zająć ...
Tak jak obiecałem wrzucam pierwszy wstępny projekt MythFalcona, trochę do dopracowania ale będize śmigał że ho-ho.















Piosenka Dnia :

Dobranoc :)

PYRKON 2012





Dzień pierwszy :
Gdy wraz z Człowiekiem Blachą przekroczyliśmy obracane drzwi Międzynarodowych Targów Poznańskich zostaliśmy zaskoczeni całą masą ludzi , kolejki były przeogromne. Ustawiliśmy się w kolejce, po 30 minutach już byliśmy przy kasie i kopiliśmy bilety. Prawdę mówiąc pierwszego dnia nie byliśmy na żadnej ciekawej prelekcji, byliśmy na warsztatach Grzegorza Rosińskiego, ani ja ani Człowiek Blacha nie wiedzieliśmy kim on jest, ale widząc to jak ludzie reagowali na niego oznaczało że jest sławny. Później dopiero okazało się że jest rysownikiem komiksów min. z serii Thorgal. Narysował Thorgala i na tym się warsztaty skończyły. Potem pobłądziliśmy i poszliśmy na coś o Star Wars - ale szału nie było. Za to ludzie byli fantastyczni :D wszyscy do wszystkich się przytulali. Spokoju tylko nie dawały mi takie 2 dziewczyny które ciągle mijaliśmy nazwijmy je X i Y. Potem spotkałem mistrza Yodę, kazał mi przyjść jutro na ćwiczenia. Około 20:00 wraz z Człowiekiem Blachą wróciliśmy do domu.




















Dzień Drugi:
Gdy przybyliśmy z Człowiekiem Blachą było jeszcze więcej ludzi niż dnia pierwszego. Od razu poszliśmy na prelekcję o Doctor Who i analogi fanów Star Wars, potem wyszliśmy bo miał dołączyć do nas Jasió. Gdy dołączył Jasió pokazaliśmy mu wszystkie atrakcje i poszliśmy na prelekcje pt "ach to kuszące Imperium Galaktyczne", spóźniliśmy się i nie było miejsc, pod koniec zauważyłem że zwolniło się miejsce więc usiadłem. Prelekcja się skończyła ale zostawaliśmy na następną pt. "jak zrobić kostium Star Wars" i dziewczyna która siedziała obok (różowe włosy, dziwna krótka sukienka = kostium postaci z anime) została na tym samym miejscu, zaczęliśmy gadać. Okazało się że jest fanką Star Wars i Doctor Who, miała na imię Magda. Pogadaliśmy chwilę i okazało się też że jest fanką Sherlocka (aż mi przybiła highfive jak się dowiedziała). Umówiliśmy się na 20:00 na konkurs o Sherlocku. Potem z kolegami poszliśmy na spotkanie z Yodą, zaprosił mnie do swojego wigwamu i rozpalał dziwne kadzidełka ( na zdjęciu ja z Yodą[dlaczego tylko w masce ? - bo było gorąco]). Potem Człowiek Blacha i Jasió musieli wracać do domu, a ja poszedłem na konkurs o Sherlocku. Spotkałem Magdę i jej koleżankę której imienia nie pamiętam. walczyliśmy dzielnie ale przegraliśmy i odpadliśmy w półfinale. Wyszliśmy i sobie poszliśmy każdy w swoją stronę ... nawet numeru nie brałem. wróciłem do domu około 23:00. Dodam też że cały dzień ciągle mijałem dziewczyny X i Y.


Dzień Trzeci:
Dziś ani Człowiek Blacha ani Jasió nie mogli przybyć. Ku mojemu zaskoczeniu pojawił się Super Informatyk ! Na początku mieliśmy problemy z odnalezieniem się i odzewem ale udało nam się. Poszliśmy na prelekcję o Doctor Who, później mieliśmy iść na "Rodzaje szturmowców w Star Wars" ale nie poszliśmy. Poszliśmy na patrol i podczas patrolu napotkaliśmy Zurbaga wraz ze swoją watahą. Zurbag za bardzo mnie nie lubi, pewnie przez to że niechcący uszkodziłem jego najpotężniejszy statek bojowy z 30 000 myśliwcami bojowymi na pokładzie. Na prawdę nie chciałem wduszać tego przycisku. Tylko wylądował tam komar który mnie ugryzł, uderzyłem w niego tylko po to żeby zabić komara a że przypadkiem siedział on na przycisku "autodestrukcja" to nie moja wina, jedyną moją winą mogło być to że troszkę za mocno uderzyłem w przycisk i się zablokował - nie można było wyłączyć autodestrukcji więc sobie poszedłem i statek eksplodował. Zurbag pragnął zemsty a ja wraz z Super Informatykiem nie byliśmy uzbrojeni więc zaczęliśmy uciekać, na szczęście nieopodal był oddział zaprzyjaźnionych Szturmowców z Legiony 501st, pojmali Zurbaga i odeskortowali na Gwiezdny Niszczyciel Szajsung. Więc wraz z Super Informatykiem poszliśmy na Konkurs wiedzy o Doctor Who. Polegliśmy w rundzie z muzyką. Później poszliśmy posłuchać o LEGO Star Wars, a na koniec oglądaliśmy reklamy Star Wars. I na tym się skończył Pyrkon (tak dziś też mijałem X i Y). dorzucam jeszcze zdjęcie Zurbaga:









TERAZ CZEKAM NA PYRKON 2013 :D

Ksena Wojowniczka , Dziennik Superbohaterki 28.03.12 Środa

Dzisiejszego dnia miałam na 8.40 do szkoły więc mogłam się wyspać. Aby zdążyć na lekcję wstałam o 8.00, ale z łóżka zwlekłam się tak koło 8.05, następnie poszłam się umyć, zjadłam śniadanie i umyłam zęby i wyszłam do szkoły o godzinie 8.30 a że w trampkach chodzę jakoś szybciej zdążyłam nawet przed dzwonkiem :) ( trampki mają w sobie to coś co sprawia że chodzi się szybciej :D ). W szkole mięliśmy lekcję do 14.05 i dowiedziałam się, że jutro ( czwartek ) i po jutrze ( piątek ) są dni otwarte w mojej szkole a ja mam oprowadzać ludzi z gimnazjum ( na szczęście znam parę osób więc nie będę się czuła głupio ) i mam im wytłumaczyć co robimy w naszej szkole znaczy się pokazać bo moja klasa będzie także im prezentować to co robimy na profilu geodezyjnym ( czyli głównie pomiary i rysunki ).

Po szkole miałam niesamowitą przygodę gdyż spotkałam samego króla Juliana we własnej osobie, otóż Julian zgubił Morta i nie miał kim pomiatać więc aby odnaleźć małego lemura przeprogramowałam mój telefon na wykrywacz lemurów i wykrył trzy obiekty w moim mieście jeden to oczywiście król Julian, drugi Moris a trzeci to nasz zaginiony Mort. Okazało się, że Mort zagubił się po drodze i wszedł do sklepu z zabawkami i tam wpadł na pluszowego Juliana a że pluszak pozwalał mu tykać stopy to przykleił się do niego :) ( jak tutaj ). Gdy znalazłam małego lemura na początku nie chciał odejść od maskotki, ale jak zobaczył prawdziwego Juliana od razu do niego podbiegł. Po wszystkim król urządził imprezę i oczywiście zaprosił mnie na nią a że ja nie tracę takich zabaw to poszłam. Po całej zabawie umówiłam się z pingwinami na trening i wróciłam do domu. W domu czekał na mnie obiad bo moja bratowa dzisiaj gotowała :) następnie odrabiałam prace domową i chyb a tyle na dzisiaj papa :D


Myth , Dziennik Superbohatera 27.03.12 Wtorek

Bardzo bardzo pracowity dzień. Chociaż w sumie nie miałem pierwszych dwóch lekcji. Potem nadziałem się na Tą której imienia nie wolno wymawiać i w oczy rzucać się też. Zostałem postrzelony reprymendą na temat moich nieobecności na języku polskim ... co ona sobie myśli ? przecież świat sam się nie uratuje ! Potem zajmowałem się nicnierobieniem aż to matematyki z Baronnem Zennonnem. Gdy wróciłem wykończony do domu musiałem uratować Laurę przed kosmicznymi termitami. Kosmiczne termity jedzą glany ! Jadły glany Laury ! Glany były na Laurze/Laura była w glanach ! podorędziem czym prędzej do mojego prototypu MythFalcona (projekt miał być pojutrze ale dam jutro). Poleciałem MythFalconem nad dom Laury.

"Pożeracze glanów"
Zatrzymałem się idealnie nad jej dachem. Zeskoczyłem przebijając się przez dach jej domu wpadłem do salonu i zastrzeliłem ! telewizor. Pomyliłem domy, wpadłem i zdemolowałem dom sąsiadce Laury, przeprosiłem a starsza pani głaszcząc surykatkę powiedziała że mam się nie przejmować i że mogłem przecież wpaść z kolegami i ją pobić jak antyterroryści, przeprosiłem raz jeszcze, dostałem szklankę mleka i ciasteczko i poleciałem do domu Laury, w razie czego żeby uniknąć pomyłki podszedłem do drzwi i zapukałem.

Usłyszałem krzyki "o nie ! moje glany !" rozwaliłem drzwi z kopniaka wbiegłem na górę po schodach widzę zamknięte drzwi uderzam w nie barkiem, rozsypują się w drobny mak, wrzucam na oślep 23 granty hukowe ! wskakuje do pokoju a tam ... 3 małe dziewczynki, bawiły się lakierem do paznokci, i skapła im kropelka na glana jednej z nich. Dziewczynki wyglądały trochę na sparaliżowane (w sumie gdyby nagle w pobliżu człowieka wybucha granat hukowy to jest zdezorientowany, oszołomiony i odrzuca go na znaczną odległość... to było po jednym granacie a co było po 23 ? prawdopodobnie odbijały się jak małe kauczukowe piłeczki). Póki nie mogły się ruszać pobiegłem do innego domu.

Zakradam się przez ogródek aż tu nagle wielki krwiożerczy pies wyskakuje ze swojej budy i zaczyna mnie gonić. Na szczęście zdążyłem wskoczyć na dach, uratowało to moje genitalia bo niewiele brakowało a by zostały skonsumowane przez psinkę :) przeskoczyłem z jednego budynku na drugi. Był to dom Laury. Wskoczyłem przez okno i zacząłem strzelać do tych bestii (zdjęcie obok), gdy zabrakło mi amunicji uderzałem w nie komodą i gdy już wszystkie zabiłem/rozgniotłem/rozprasowałem a nawet zagryzłem na śmieć okazało się że przez przypadek przestrzeliłem Laurze jej glana ... no cóż... kolejny raz dziewczyna uratowana, ale też kolejny raz nie dostałem buziaka ani nic....



AHA aha aha ! mam zdjęcia nowego ekwipunku i modeli samolotów:
















































Piosenka dnia :

Dobranoc :)

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 27 marca 2012



Dzisiaj, proszę Państwa, zapowiadany Międynarodowy Dzień Teatru!
Ale nie, nic się nie działo w związku z tym. Żaden podły zuol nie miał zamiaru okraść czy w jakiś inny sposób zbeszcześcić sali teatralnej, a żaden szalony naukowiec nie porwał żadnego aktora, żeby robić na nim przerażające eksperymenty na ludziach

Ale na szczęście, jak zapowiedziałam już wczoraj, Dirk Gently się ściągnął! Znaczy: wczoraj nie wytrzymałam i, kiedy sprawdzając po raz dziesiąty, odkryłam, że odtwarzać całkiem nieźle radzi sobie już z tym, co jest, to obejrzałam chyba z pięć minut - stąd ta sprzeczność chronologiczna, ale 100% wybiło dopiero dzisiaj.

wtorek, 27 marca 2012

Myth , Dziennik Superbohatera 26.03.12 Poniedziałek

No jakoś wyszło że nie poszedłem do szkoły. Cały dzień zajmowałem się wymyśleniem nowego latającego samolotu papierowego. Próbowałem zrobić dwupłaty, dwukadłubowce, dwucośtamowce i inne wszelakie niebywałe konstrukcje. Niestety żadne nie dawały zadowalających efektów, może jutro podeśle zdjęcia. A teraz chciałbym się zagłębić w wyjaśnienie znaczenia słów Femme fatale (przypomniało mi się że dawno miałem o tym napisać bo mnie ostatnio to określenie prześladuje):

Femme fatale, kobieta fatalna – związek frazeologiczny oznaczający kobietę przynoszącą mężczyźnie porażkę i zgubę. Zwrot femme fatale jest zwyczajowo używany do opisania kobiet, za których przyczyną rozpadają się małżeństwa, a także kobiet wykorzystujących swoją pozycję społeczną lub cechy osobiste do wykorzystywania mężczyzn na różne sposoby ze szkodą dla nich. Kobieta świadomie zdobywająca, wykorzystująca i porzucająca mężczyznę.
Potem jeden ze złoczyńców ( w sumie mój 6 letni kuzyn) raczył zerwać pół mostu kolejowego. Musiałem używać mojego wysoce technologicznie zaawansowanego osobistego plecaka odrzutowego wysokiej mocy żeby łapać te ultraszybkie pociągi (zdjęcie obok). Jak na złość to jedyna linia w Polsce na której pociągi osiągają prędkość 200 km/h. I dziwnym trafem jechało ich 46 pod rząd. Czułem się jak tenisista do którego strzela ta fajna maszyna do strzelania piłeczkami tylko że w moim przypadku nie odbijałem niczego tylko łapałem, nie były to piłeczki tylko pociągi i nie były wystrzeliwane z maszyny tylko wypadały z mostu - czyli nic się nie zgadza ale to nie zmienia faktu że się nałapałem za wszystkie czasy ;D

Cytaty Mistrza Yody o kobietach :
- Gdy zdobędziesz kobietę ukochaną wyzbądź reszty całej się

Piosenka dnia, dziś z dedykacją od Laury dla słodkiej Celinki o której wspominałem kilka wpisów wcześniej :

dobranoc :D

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 26 marca 2012



Dziś okazja ciekawa - jak co poniedziałek
Telewizja nam kultury funduje kawałek
Teatr robiąc, lecz, do tego, jak wspomniałam w sobotę
Także radio zrobiło tu fajną robotę.
Tak więc były dwie sztuki i dwie rymowane
I choć różne, oba za mocno udane,
Aż mi się to rymowanie w głowę wbiło śmiesznie.
Zaszaleję myślę i recenzję walnę wierszem. XD

poniedziałek, 26 marca 2012

Ksena Wojowniczka , Dziennik Superbohaterki 26.03.12 Poniedziałek

Dzisiejszego dnia w szkole zostaliśmy zdegradowani do przedszkolaków :) a stało się tak, że na niemieckim nikt nie wiedział jak jest grzmieć po niemiecku i powiedzieliśmy po polsku a ona że takie odpowiedzi to w przedszkolu są a nie w 3 klasie technikum hehe :D. Ksiądz dał nam takie śmieszne pocztówki ( o takie ). Na historii nauczycielowi spodobał się mój zegarek o ten :).


















A mojej bratanicy spodobała się moja przywieszka do telefonu taka :D


















Po szkole poszłam do wspomnianej wcześniej bratanicy ( ma niecałe 8 miesięcy i na razie nie jest superbohaterką, ale może uda mi się ją wyszkolić :) ), następnie poszłam do sklepu aby zakupić potrzebne składniki na obiad ( aha ma może ktoś jakiś sprawdzony przepis na gofry? Bo zamierzam zrobić je jutro więc proszę o wsparcie w tej sprawie bo mój przepis gdzieś zgubiłam ). Po drodze spotkałam moją kumpelę i znowu mi się skarżyła że kolejny facet ją rzucił. Niesamowitego spotkało mnie jedynie to iż na niebie zobaczyłam przelatującego Supermena a gdy mnie zobaczył wylądował i zapytał o drogę do Metropolis a że akurat byłam tam kiedyś powiedziałam mu w którym kierunku ma lecieć i w nagrodę zgodził się mnie podwieźć do domu :) to było super przez duże S :D.

Wieczorkiem zamierzam jeszcze wyjść na dwór, albo wezmę długą gorącą kąpiel :P zależy co mi się będzie chciało i na dzisiaj chyba tyle papa :D

Myth , Dziennik Superbohatera 25.03.12 Niedziela

Przejdę od razu do momentu wyjazdu z domu. Otóż rano gdy Tata odwoził mnie na przystanek wyminął nas autobus w którym miałem siedzieć. Tata dał ostro po hamulcach, zawrócił, wdusił wielki czerwony przycisk z napisem "TT" - nie wiem co to znaczy by może Trening Taczek albo Tłusty Tadeusz albo Takiecoś Trafniastego, ale i tak obstawiam że to Tryb Turbo, bo samochód zmienił się w Bugatti Veyron (tylko że czerwone):

















Prawdę mówiąc nigdy nie widziałem żeby wszystko dookoła tak się rozmywało (no ale czego można było się spodziewać przy prędkości 1094 km/k). Tata wyprzedzał kolejne samochody (wydawało się że stoją w miejscu) i dogoniliśmy autobus 300 m przed następnym przystankiem, skręciliśmy w uliczkę przed przystankiem, samochodem trochę zarzuciło (zrobił 34 kółka w miejscu ale to szczegół). Tata wyłączył TT, podbiegłem i w ostatniej chwili wsiadłem. :)

Z dotarciem na Pyrkon nie było problemu. A poza tym na Pyrkonie spotkałem Super Informatyka - ale o tym będzie we wpisie poświęconym wyłącznie Pyrkonowi. Po zakończeniu Pyrkonu wraz z Super informatykiem poszliśmy do Kosmodromu Poznań Zachodni z którego odlatywały rakiety do tej części Polski w której on wraz z Astrogirl działa. Poszliśmy coś zjeść oczywiście pobrudziłem się radioaktywnym keczupem ... ech zachciało mi się uranowych hot dogów. Odprowadziłem Super informatyka na jego rakietę, kazałem pozdrowić Astrogirll i wróciłem do domu. Po drodze ludzie dziwnie się na mnie patrzyli - chyba nie często zdarza im się widzieć świecącego w ciemności człowieka.

Piosenka dnia :

Dobranoc :D

PS pozdrowienia od Elastycznej Kotki, była chora ale teraz już wraca do akcji z całą swoją gibkościową elastycznością :D

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 25 marca 2012



Wygląda na to, że dziś się trochę bardziej rozpiszę. Ale spokojnie - nie o Dirku Gentlym. I nie o Desmondzie. I nie o.......
Dobra, nie ważne.

Dwie rzeczy generalnie (albo trzy, jeśli będę mieć ochotę EDIT: nie, jednak nie). Jedna jest bardzo przyjemna i pośrednio dotyczy Pyrkonu (w temacie którego nie będę jednak nic już od siebie dorzucać, bo opiekuje się nim Myth), a druga jest smutna i nie dotyczy w zasadzie niczego.
Tak wiem, rozstrzał nieprzyjemny, może nawet dziwne, że chcę pisać o obu w jednym wpisie, ale naprawdę żadnej nie umiem czy nawet nie mogę pominąć. I oczywiście nie wiem też od której zacząć.

sobota, 24 marca 2012

Myth , Dziennik Superbohatera 24.03.12 Sobota

Kolejny dzień Pyrkon. Rano idąc sobie na Pyrkon zauważyłem damę w opałach ! czyli to co superbohaterowie lubią najbardziej. Monika nie wiedziała jak dojść na Pyrkon więc zaproponowałem że ją zaprowadzę :) i prawie się nie zgubiłem ... tak naprawdę to było przejście pokazowe żeby oprowadzić ją po mieście. No ale po wielu trudach dotarliśmy na Pyrkon. Co działo się na Pyrkonie opiszę w niedzielę jak wrócę. Wracając z Pyrkonu około 22:00 spotkałem ... zgadnijcie kogo ? :D

-Monikę ! - tzn Monikę z chłopakiem, brzydkim i dresowatym. Wróciłem do domu, przeczytałem wpis Astrogirl (ta jak zwykle dorzuca węgla niesamowitości do pieca życia), przypomniała mi że dziś zostaje nam ukradziona godzina, wiecie ile rzeczy można zrobić przez godzinę ? można :
-wytrzepać porządnie dywan 4,5 raza
-ogolić twarz 10 razy
-podrapać się 1567 razy
-kupić samochód i przejechać 32 km
-wytresować psa aby robił sztuczkę "zdechł pies na łodzi podwodnej"

a tak właściwie to dlaczego zmieniamy czas ? bo no bo bo :
By najefektywniej wykorzystać światło dzienne zaproponowano wprowadzenie zmiany czasu w zależności od pory roku. Jednym z pionierów tego typu rozwiązania był Benjamin Franklin – jego powiedzenie "Early to bed, and early to rise, makes a man healthy, wealthy and wise" miało skłonić ludzi do korzystania ze światła dziennego chodząc spać i wstając możliwie wcześnie.
Och ten Benjamin ...

Cytat Yody o kobietach :
- bo w życiu pewne są rzeczy dwie -że kobieta rozmyśli się i podatki

Piosenka dnia :

Dobranoc :D

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 24 marca 2012



Pamiętacie, jak jeszcze zimą co chwilę gadałam o Żeleńskim i o tym, jak on z kolei gadał o Fredrze? Jednym z dzieł, o których chętnie wspominał, były Damy i huzary. Gdzieś je sobie nawet ściągnęłam, ale że odczywiście nie tylko to mam od pana Aleksandra do przeczytania i w ogóle nie tylko to mam do przeczytania, przez co koniec kolejki przypadłby na późny wieczór roku około 2088, to szalenie ucieszyłam się, kiedy radiowa Jedynka zabrała się za adaptację tej oto sztuki. Co prawda jakąś tak bardziej muzyczną niż nie muzyczną, ale jednak na pewno postaram się zerknąć.
Niedziela, "kilka minut po 20:00", Kanał Pierwszy Polskiego Radia.
Mnie to się farci ;)

A teraz Was jeszcze troszkę podrażnię i pogadam znowu trochę o Dirku (no niestety, będę o nim gadać, dopóki mi się ten pierwszy odcinek nie ściągnie, a tymczasem w chwili kończenia tego wpisu, po trzech dniach ściągania, mam dokładnie 39,2%). No więc...

Ksena Wojowniczka , Dziennik Superbohaterki 24.03.12 Sobota

Dzisiaj, jak wstałam ok. 8, weszłam na komputer, mimo iż nie chciało mi się nawet jeszcze ubrać, no i po pewnym czasie zaczęłam rozmowę z Mythem . Ok. 10 zebrałam się w końcu i ubrałam, następnie pościeliłam łóżko i zrobiłam sobie śniadanko, dokładniej zapiekanki . Tak koło 13 wybrałam się z kumpelą na zakupy i kupiłam sobie zegarek na szyję (miał być z sową, ale już nie było, jednak na szczęście inny mi się spodobał, z resztą zawsze chciałam mieć taki, tylko o tym nie wiedziałam). Potem poszłyśmy na gyrosa, a gdy wracałyśmy już do domu, dostałam natychmiastowe wezwanie do bazy.
Jak się okazało, ktoś zakłócał porządek latając między blokami i zaglądając ludziom w okna! Co za brak wychowania, przecież wiadomo, że niektórzy pragnęli by mieć choć trochę prywatności. Że nie potrafię latać jak nasza niesamowita AstroGirl, pożyczyłam od Mytha wysoce technologicznie zaawansowany osobisty plecak odrzutowy wysokiej mocy, bo moją Gwiazdką nie zmieściła bym się między blokami. Gdy już znalazłam tego typa zaglądającego ludziom do okien, okazało się, że jest to starsza pani w dresie swojego wnuka i zbierająca nowe ploteczki, którymi będzie się mogła podzielić ze swoimi przyjaciółeczkami pod blokiem (gdy robi się ciepło wszystkie moherowe babcie jak co roku opuszczają swoje zimowe legowiska, żeby poplotkować pod blokiem, a także na zewnątrz zatruwając nam w ten sposób życie). Próbowałam ją jakoś przekonać, że są inne sposoby na nowe plotki, ale aktualnie nie przyszło mi do głowy nic poza wrobieniem jej, że są nowe odcinki Mody na sukces (co nie jest do końca kłamstwem, bo w programie pisze, że są), więc babcia zgodziła się, że na razie zaprzestanie procederu i odleciała w siną dal.
Gdy juz wróciłam do domu czekała mnie nowa misja - otóż musialam ugotować mnie i moim braciom pasożytom obiad. Ugotowałam krupnik, na szczęście pasożyty nie narzekały - musiało im bardzo smakować, zresztą oni wiedzą, że nawet gdyby nie smakowało, lepiej nie podpadać superbohaterce, bo następnym razem wcale nie będzie obiadu
I chyba tyle na dzisiaj. Papa



piątek, 23 marca 2012

Myth , Dziennik Superbohatera 22.03.12 Czwartek i 23.03.12 Piątek

Czwartek
Od rana nie miałem 3 lekcji, potem jakimś cudem strzeliłem 3 bramki na WFie ! (wiem o czym pomyśleliście - że wynik był 2 do 1 (i to dla przeciwników)! ale to nie prawda, na prawdę było 4 do 4 i nie strzeliłem żadnej bramki samobójczej :D potem niezwłocznie podążyłem do Tajnej Siedziby by oddać się medytacji, trwała ona bardzo długo dlatego spóźniłem się z wpisem. W ramach przeprosin opiszę sposób medytacji według Mytha - pierwszy raz w dziejach ludzkości zostanie spisana ta metoda, a oto ona

- odwiedź stronę Dziennika Superbohaterów
- ładnie pościel łóżko
- odwiedź stronę Dziennika Superbohaterów
- otwórz okno
- odwiedź stronę Dziennika Superbohaterów
- połóż się na łóżku
- zacznij w myślach powtarzać sobie "Myth jest super, Myth jest cool, Myth jest seksowny = odwiedzę jego bloga"
- odwiedź stronę Dziennika Superbohaterów
- dodaj komentarz do któregoś z wpisów
- połóż się na łóżku i myśl o przyjemnych sprawach takich jak Myth albo mleko czekoladowe lub nowy odcinek Mody na Sukces.
- idź spać
- obudź się
- odwiedź stronę Dziennika Superbohaterów
(czynności powtarzaj aż nie poczujesz pełnego relaksu)

Piątek
Nadrobiłem zaległości z 10 lekcji specjalizacji a potem pojechałem wraz z kolegami na Pyrkon (Konwent Miłośników Fantastyki), Ci ludzie tam są wspaniali ! chciałbym żeby świat był pełen takich przyjemnych ludzi jak na Pyrkonie. Poza faktem że w kolejkach czekałem ponad godzinę było fajnie. Więcej nie powiem, w niedzielę zdam relację z całego Pyrkonu. Gdy wracałem do domu spotkała mnie bardzo miła sytuacja, idę sobie idę, z naprzeciwka idą 3 całkiem ładne dziewczyny. Wymijamy się i słyszę zza pleców komentarz o mnie "łuhuhu fajny", obracam się i tam jedna z nich też się obróciła w tym samym momencie i wtedy ... poszedłem sobie dalej. Jedyną rzeczą która mnie zastanawia jest fakt że na Pyrkonie dostałem dziwną obróżkę/wstążkę/zapinko-zawiążkę na rękę o którą ciągle się pytali i nie można jej za bardzo ściągnąć, wygląda ona tak :


Nie bardzo wiem co z nią zrobić. Uprzedzam że jutrzejszego wpisu może nie być na czas bo planuje być na Pyrkonie do 1:00. Ale mówię to tylko tak w razie czego :D









Cytaty Yody o kobietach :
-Najlepsze te kobiety to które gorsetach chodzą w
-Gdy jak głupia pizda śmieje się kobieta znaczy to że głupią pizdą jest

Piosenka dnia :

Dobranoc :D

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 23 marca 2012



Jak tak patrzę na te swoje wpisy - mam coś z grafomana. Uwierzycie, że ja każdego dnia gorąco wierzę, że zrobię szybki wpis na jeden ekran? :D Nawet mi Myth ostatnio zwrócił uwagę, że przeze mnie nie widać jego cudownych, wspaniałych i seksownych wpisów (lubi to słowo, więc pomyślałam, że użyję), a nawet niekiedy ciężko je znaleźć! A ja się naprawdę staram - myślę sobie: Ooooo, napiszę akapit o tym i akapit o tym, jeszcze ze dwa zdania o tym i piosenka i idziemy dalej, a to wychodzi jak zwykle, że jeszcze przy robieniu czegoś znajdę jeszcze coś, jeszcze się czegoś dowiem i potem pasek przewijania jest nieuchwytny niczym ta mucha na wietrze.
Trochę jak z tym bigosem:
- Kochanie, już piąty raz z rzędu ugotowałaś bigos - mówi mąż do żony. - Nie mogłabyś zrobić dla odmiany czegoś innego?
- Ależ kochanie! - Odpowiada przejęta żona. - Ja już od paru dni staram się zrobić coś innego! Tylko że jak już powrzucam wszystkie składniki, wymieszam i przyprawię, to i tak jakoś zawsze wyjdzie bigos...


No wiecie, tego typu dylematy. A i tak już teraz wiem, że nawet dzisiaj, pomimo że się staram, wyjdzie mi bigos. Dlatego wymyśliłam, że wprowadzę... to ci widzicie jakieś dwie linijki niżej :) Dowiadywałam się o tym tutaj, a kiedy nie pomogło, jeszcze tutaj. Polega to na tym, że czytacie kawalątko, a potem klikacie Przeczytaj resztę i robi się więcej, do tego od razu z komentarzami.

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 22 marca 2012



Zacznijmy od tego, że dziś rano moja Kocia Dama po raz pierwszy zasmakowała przyjemności spania pod kołdrą:



Dotychczas od razu się zrywała na równe nóżki i leciała niewiadomo, gdzie.

Był jeden mały kotek w zbliżeniu, teraz będzie dużo dorosłych kaczek w miniaturze:




Dowiedziałam się od taty, który nie jest superbohaterem, że za tydzień w Teatrze TV ma być Szkoła żon Moliera! Będzie normalny teatr, taki przebierany, średniowieczny i tak dalej!
O, a propos taty...

Dzisiaj mignęła mi reklama tego Hansa Klossa, stawki wyższej niż śmierć* (o tu, o, a tutaj sama zaczynałam marudzić). I już taka zaawansowana - że kino, premiera... To się naprawdę dzieje! Myślałam, że dadzą mi i mojemu tacie jeszcze trochę czasu, żeby się oswoić z tym koszmarem. Znowu jakiś baran zaszalał sobie, że zrobi krwistą, pełną realizmu i psychologii wersję Stawki większej niż życie - bajeczki z lat sześćdziesiątych!
Znowu, bo mieliśmy już chociażby Janosika, poza tym automatyczne porównania z "Klossem" robiły mi się też przy okazji Twierdzy szyfrów i innych przeróżnych bitw warszawskich, o serialach już nie mówiąc. Niestety (na szczęście?) nie przypominam sobie chwilowo innych popisów polskiej kinematografii XXI, ale czuję, że będzie niedobrze.
Ej, Władziu, mogę mówić ci Moff? Xq

Z tym Moffem to jest akurat całkiem celne palnięcie - aż mi się żal taty zrobiło, że właśnie trafia na coś, przez co ja przechodzę od początku działalności Ste... nie, od połowy... nie. Napiszę: od kiedy miałam zaszczyt obejrzeć stare sezony Doctora Who. Właściwie... od kiedy je zobaczyłam, zaczęłam z zupełnie innym rodzajem szacunku podchodzić do Stawki właśnie. Wcześniej to się siedziało tak, żeby posiedzieć z tatą (często mamy w domu takie wykorzystanie telewizora), a teraz naprawdę zaczęłam to oglądać i chyba też trochę dorosłam do tego, bo i rozumieć bardziej zaczęłam... Ale jak mama teraz marudzi XD
Nigdy chyba nie rozgryzę, co takiego w sobie mają taśmy sprzed roku 1990. Niby popularne jest zwalanie przyczyny tego tajemniczego czegoś na talent aktorów, który trzydzieści lat temu wchodząc na scenę, brali się do roboty. Ale czyż i dzisiaj bywalcy seriali nie pracują przede wszystkim w teatrach? Ja osobiście stawiam też sporo na takie szczegóły jak wyblakły kolor obrazu i dźwięk MIDI (to, co gra w seriach Szóstego, to istne szaleństwo!). Zresztą: przykład z dzisiaj - na Pulsie o 13:00 zaczynało się nienowe Nad Niemnem (ale nie wiem, czy serial czy pełnometrażowy...) i NIE MOGŁAM się oderwać, dopóki nie odegrali całego tematu tytułowego.
Ale czy to wszystko? Co jeszcze łączy "Klossa" i Doctora Who - otóż to, co mnie bardzo kręci: dziecinna banalność fabuły i "główność" głównego bohatera (do czego koncertowo podpada też MacGyver, wszystkie Jamesy Bondy, niepamiętany już serial Superman, a nawet Dr House). Taki schemat jak: pojawia się bardzo zły ktoś - nadchodzi główny bohater - pojawiają się pierwsze objawy złej działalności - wszyscy się boją - punkt kulminacyjny - SZAST PRAST! - bardzo zły ktoś ucieka - główny bohater jest super. Zwrócić uwagę należy na element SZAST PRAST! - powinien być efektowny i błyskotliwy, ale nie przeganiany, do tego trochę niebezpieczny, ale tytułowa postać nie powinna się za bardzo pobrudzić, przynajmniej nie na tyle żeby jej to przeszkadzało. Nie wolno, tak jak to dzisiaj powszechne, cudować, że główny bohater będzie specjalnie cierpiał i zbierał niefajne bagaże doświadczeń dostrzegalne wcześniej niż w finale serii. Nie może być tym bardziej tak, że główny bohater uczestniczy w akcji inaczej niż jako ktoś, kto wskakuje do niej "pod koniec" - tymczasem mamy dzisiaj na okrągło sytuację, że jest on jakimś trybikiem! Nie, nie, nie - główny bohater nie może być trybikiem, bo nikt nie potrafi go ogarnąć - jest przecież najbystrzejszy, najsilniejszy, najbardziej rozgadany, ma najlepsze układy, [tu wstaw całą listę cech, którą posiada twój ulubiony superbohater] i ma najfajniejszy szalik.
Bardzo zły ktoś i zła działalność to też elementy nie od parady. Ten pierwszy może być co ciekawe bardzo obrzydliwy albo bardzo nieobrzydliwy, zwłaszcza jeśli chodzi o kogoś, kto pobędzie z nami dłużej niż pół odcinka. Zła działalność powinna być już jednak bezsprzecznie zła - nie że ktoś tam jednak nas próbuje wzruszyć, bo pomimo że jest szaleńcem, to jednak te genetyczne sadzonki to on zrobił dla dobra ludzkości i trzeba się z nim przeprosić i go przytulić**.
Tak więc, wychodzi taki paradoks - nie znam nikogo, kto za taką wizją nie tęskni (no, może poza moją mamą, która nie jest superbohaterką i wielbicielami M jak miłość (na szczęście są to zbiory rozłączne), a jednak scenarzyści konsekwentnie od tego odchodzą na korzyść coraz większego motania fabuły i mieszanie w głowie głównego bohatera. Podkręca się ostrość, wyłącza muzykę (chyba że taką "budującą nastrój"), rzuca na plan pokrzywdzoną postać tytułową i jazda...

Cóż, tata wie co to będzie (Przecież oni nawet w kolorze nie powinni tego robić!), ale nad kinem się zastanawia. W razie czego pójdę i będę go trzymać za rękę. Bo na apogeum kombinowania z Doctorem Who, czyli film jubileuszowy (dyskusja tutaj, a także, ponieważ była bardzo energiczna, przelazła przez HTMLe także w temat o siódmej serii) chyba nie dam rady...


Dobrze, a teraz, żeby nie było tak przesadnie mądrze i kulturalnie, trochę kwiatków z Facebooka i tym podobnych:

Militaria, chińscy szpiedzy i Facebook:


Bush the button, czyli:


Oraz absolutny hit Internetu, o którym każdy słyszał (a więc ja oczywiście nie):


I na koniec, żeby ostatecznie podkreślić poziom, żenujący żart prowadzącego:
Analfabetyczny spis treści

(To tak do kompletu do pieczeni rzymskokatolickiej.)


Dobrze - piosenka!



____________________
*miałam napisać: Stawki gorszej niż śmierć...
**uwierzycie, że tak naprawdę miałam na myśli Experyment Lazarusa?

czwartek, 22 marca 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 21 marca 2012



21 marca! WIOSNA! Ptaszki, trawa, wietrzyk, orzeszki, kaczuszki..! Jakoś tak.

W tym miejscu chciałabym podziękować Mythowi i wojowniczej Kseni za czynne starania w celu doprowadzenia ulubionej w świecie pory roku do skutku Gdyby nie to, że niekiedy w odpowiednim miejscu i czasie pojawi się odpowiedni superbohater, prawdopodobnie do sierpnia rzucalibyśmy się śnieżkami (do tego pewnie tymi wdmuchanymi przez Niemców, co dowiodłam tutaj).

Ale ostatecznie Panna Wiosna odwiedziła też i mnie! Rzeczywiście - była cudowna:

stąd stąd

Zajrzała mi przez okno, które jak wspominałam od niedawna dawało się już odmykać, z tymi wszystkimi gałązkami, uśmiechem i ćwierkaniami. I zapytała się mnie, czy nie miałabym dać jej czegoś do przebrania się. No właśnie - to brzmiało wtedy, tak jak i brzmi teraz, odruchowo więc powiedziałam zachwycona, że przecież teraz jest idealnie! Po co jej ciuchy, skoro każdy pragnie, żeby właśnie taka Wiosna zajrzała mu przez okno! A ona na to, że nie bardzo, bo jak idzie na zakupy do Intermarcha, to jej się ludzie naokoło haczą i skarżą na ptaki, do tego ciężko się przez drzwi autobusowe przecisnąć.
Ooo... powiedziałam zatem i pozwoliłam jej się rozgościć przy szafie. Oczywiście parapet przekroczyła nawet w połowie nie tak zgrabnie jak ja i diametralnie zmieniając stan skupienia położonej przy oknie zawartości zewnętrznej biurka i burząc wiatrem papierki (o, jak to poetycko brzmi!), ale jak się zastanowiłam, to stwierdziłam, że w zasadzie nie widzę różnicy.
Początkowo nie wiedziałam, co odwiedzającej mnie porze roku zaproponować, bo niewiele posiadałam zwiewnych zielonych sukienek (żeby uściślić: chyba nawet żadnej), ale Wiosna szybko okazała się osobą nowoczesną i od razu zainteresowała się jednymi z moich jeansów oraz koszulką. Koszulka oczywiście, żeby było wiosennie, pozytywnie i wesoło, była zielona - no w końcu typowa wiosenna Pani Wiosna i zależało jej na tym, żeby wyglądać wiosennie. Co prawda ta koszulka była w paski, bo kwiatki już się jej znudziły przez te wszystkie miliony lat, ale jednak zielona. Chociaż... jak tak stanęła na tle zieleni, to się nawet nie wydawały zielone te paseczki, tylko jakieś różówoszare... Chyba że chodziło jej o te drugie, że niby taka jasna zieleń. No w każdym razie, kiedy już wychodziła, wyglądała tak:


stąd

Tak więc jak zdarzy się Wam spotkać kogoś takiego ubranego w ciemne wiosenne jeansy i koszulkę w wiosennie zielone paski... czy jakieś takie podobne... Jak się Wam zdarzy, to uśmiechnijcie się do niej i nie rozpychajcie się w drzwiach autobusowych, bo nigdy nie wiadomo, czy to przypadkiem nie jest właśnie ta wiosna, którą ja ugościłam

Na drugi rok, żeby nie było nudno, wymienimy się - ja pogonię jakiegoś potwora, a Myth będzie ją ubierał. Albo Zimę. Albo ja pogonię Wiosnę, a on będzie... Nie, nie, lepiej nie.
(Swoją drogą nie ogarniam, czemu ta jego Zima nawijała po czesku... Pod warunkiem, że był to czeski, a nie jakiś inny suahili)


Z prezentacją pyrkonową nie jest dobrze. Znaczy: z samą prezentacją jest super - naprawdę się udała i faktycznie udało mi się osiągnąć stan, w którym jestem zadowolona z samej siebie. Problem jest w tym, że osoby, które się na naszym forum ogłaszały, że szukają chętnych do pomocy przy organizacji stanowiska dla serialu Doctor Who konsekwentnie nie odpisują na maila, więc wygląda na to, że z życzenia, żeby ktoś z nich zaopiekował się moim maleństwem, nic nie będzie. No niby tak, troszeczkę przykro, ale ja zrobiłam, co chciałam, jestem z tego dumna i nie mam w zasadzie nic przeciwko, żeby efekt moich starań przydał się za rok, jeśli nie teraz. Za to wiem, że tamtym panom będzie przykro, kiedy wreszcie zajrzą na maila. Takie niedbalstwo!
W mailu przytoczonym przez Jednego Z Najlepszych Administratorów pojawiła się wstawka (mój numer to :********), zaproponowałam więc pogonięcie zainteresowanych przez gg. Okazało się, że to nie gg, więc teraz będę zaproponuję jeszcze raz. Tym razem SMSa.

Jak już jesteśmy przy Jednym Z Najlepszych Administratorów... Był najwyższy czas by wejść na podany adres, ściągnąć tego Torrenta i... rozpocząć zabawę w kotka i myszkę z moim kochanym Internetem 4KB/s... Odcinek o Slvadzie Cjeli (kocham to imięXD) ma 473MB, a mój Internet, jak już mówiłam, no... nie ma. Początkowo w ciemno jako bazę zakładałam wersję, że w godzinę wyjdzie mi 4*60*60=14400KB, czyli 14400/1024=14,0625MB, czyli 14,0625/473~2,97% (a żebyście wiedzieli, że to lubię ). W praktyce, Internet pozostawiony sam sobie na godzinę ściągnął +- 2%. Ale to tylko tak sam sobie - bo jak przyszłam i siedziałam do kolejnego "w-pół-do", to chapnął już tylko 1%.
Żeby było ciekawiej, do levela dochodziły z czasem dodatkowe atrakcje jak padająca bateria. Że podłączona do laptopa, od którego ciągnie? Cóż, najwyraźniej za mało, bo, jak zauważyłam parę dni temu, przy podejściu non stop bateria po pewnym czasie daje za wygraną i domaga się podłączenia do normalnego źródła energii.
Ale generalnie poza tym uważam, że jest dobrze.

A, zapomniałam Wam pokazać... nie wiem - tytuł, okładkę:



A daliby tak zdjęcie głównego bohatera
Zaraz, zaraz - od czego mam Google!
O, patrzcie, patrzcie:

stąd stąd
stąd

Ehe, nie podobny XD Ale jednak kogoś mi przypomina... Ale napewno nie Dirka Gentlego z książki - tamten był podobny zdecydowanie do Porfirego Pietrowicza ze Zbrodni i kary. Ale ten jednak taki... Ta szopa... MAJEWSKI?
Ale biurko na tym zdjęciu ma podobne. Znaczy: nie do tego z książki, tylko do mojego. I to niekoniecznie po tym tornadzie, kiedy wkroczyła Wiosna. Bardzo podobne.

Sporo wyszło do czytania dzisiaj :) Jeśli komuś jeszcze mało, to - Vampircia napisała kolejną część ISET:

A jeśli jeeeeeeszcze komuś mało czytania - oto link do listy finalistów konkursu, na który starał się Niessamowity Profesor. Na zachętę i dla porównania mogę powiedzieć, że moje umiejętności pisarskie są dla większości wymienionych takie, że mogłaby im najwyżej zaprojektować okładkę.
(Trzeba kliknąć Akceptuj, a potem ewentualnie wkleić link jeszcze raz.)



EDIT:
A propos Vampirci - zajrzałam sobie do RedHatMeg, ponieważ ją dzisiaj skomentowałam (co, tego też nie napisałam..?). Niestety nie z takimi fajerwerkami optymizmu, jak innymi razami, dlatego zaglądałam z najwyższą dozą ostrożności. A tymczasem:
Nie wyszło najlepiej. Sorry. Może moje meme cię pocieszą.


A myślałam, że tylko Niessamowity Profesor potrafi tak podejść do krytyki - nawet nie mogłam wymyślić przymiotnika, jak (wyrozumiale? dojrzale? nie...). Tak, że potrafi powiedzieć No faktycznie, to rzeczywiście wyszło tak i tak, a powinno inaczej.
Tylko że się kajać tak nie trzeba :p