sobota, 31 grudnia 2011

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 31 grudnia 2011



Heh, noc sylwestrowa... Szampan, faworki, konfetti (czy jak to tam się pisze), przebieranki...


A jak spędzają ją superbohaterowie? Będę musiała zapytać kolegę Mytha, ale napewno w doborowym towarzystwie. Doborowym, choć napewno niezbyt typowym - oto jak ja spędziłam tę dokładnie 365 dni temu...



W tym roku planuję urządzić rozbieranego pokera z Servletami i EntityManagerem z drużyny Java EE



A po wystrzeleniu korków można włączyć sobie chociażby coś takiego:






Happy New Year!!!

piątek, 30 grudnia 2011

Myth , Dziennik Superbohatera 30.12.11 Piątek

Wyrzuty sumienia nie pozwoliły mi spać do 4:00 , więc można to ująć jako trening przed kolejnym pracowitym sylwestrem . Spałem do 13:00 a potem do 15:00 , później w Tajnej Siedzibie uczyłem mojego młodszego kuzyna (6 lat) podstawowych trików superbohaterów i rysowania na wysoce technologicznie zaawansowanym tablecie . Bardo dobrze mu to wychodziło ma potencjał , widzę przed nim świetlaną przyszłość .

Następnie umawiałem się za znajomymi superbohaterami m.in. Hubertusem Bulajusem i Jasiem na Sylwestra . Bo jak każdy wie , Sylwester to pora wybuchów , więc znajdą się tacy którzy z przyjemnością spróbują czynić złe zło , muszę być przygotowany by tym razem nie zawalić i przydadzą mi się pomocnicy (Batman miał Robina , Supermen miał Supergirl , Człowiek Glut miał Kobietę Morsa , Spiderman .... nie on nie miał nikogo ... gadał z pająkiem na ścianie , smutne ) .

piosenka dnia :



Jutro rozpoczyna się operacja "Sylwester 2011/2012" więc mogą być problemy z jutrzejszym postem gdyż będę czuwał i walczył całą noc , więc prawdopodobnie będę wykończony , wycieńczony ale postaram się 1.1.2012 napisać relacje z operacji "Sylwester 2011/2012" .


Dobranoc , jeśli nie wrócę jutro , to czekajcie do pojutrza , a jak nie wrócę do pojutrza to poczekajcie jeszcze kilka dni . Myth

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 30 grudnia 2011



Myth, załamany... Tyle nieudanych misji, tyle nie uratowanych milionów, tyle nieprzeproszonych koleżanek...

No ale: czy umiałby się przyznać do tego ktokolwiek, kto nie jest SUPERBOHATEREM przez duże M?




Co do paskudy Łiskasa:
Przyznam że Don Pedro Ila Wiskas pozostawił po sobie mnóstwo mylnych tropów , Korea , RPA , moja ubikacja , Meksyk , Paragwaj . Afera Skarpetowa w Korei okazała się jednym ze ślepych zaułków śledztwa , sprawdziłem jeszcze w Meksyku i mojej ubikacji ale tam żadnych przecieków nie było .

Z najnowszych informacji dostarczonych przez mojego prywatnego tajnego szpiega (Malinowski Czesław, Wąchock, Wiejska 666) wynika, że w ubikacji nie było przecieków, bo cały odpływ został szczelnie zapchany skarpetami. Nie wiem, jak Mexyk, ale w WC-ie nic się nie uda znaleźć :(

Dobra, teraz (z racji tego, że ja w swoim życiu osobistym nie mam większych problemów, gdyż parę dni włącznie z tym poświęcam uparcie na spełnienie upartego postanowienia napisania dwóch fragmentów opowiadań przed końcem roku, a ponadto Pani Kot ostatnio nie zwalała mnie ze swojego fotela) codzienna porcja rozrywki. Oto mistrzostwo taktowności, jakie zaprezentowano w numerze TeleŚwiata Cyfrowego z przedziału 16.12.11 do 29.12.11:



No niby tak, niby TV Info może być o wszystkim, ale żeby tak błyskotliwie załatwić atmosferę filmu, to się trzeba postarać Xq


A na koniec... Ostatniej zimy spodobała mi się pewna piosenka. Niby nic, ale słuchałam jej całą zimę (także w radiu), potem... całą wiosnę, lato, jesień... A teraz znów jest zima! Może taka trochę mało zimowa, ale może nawet tym lepiej teledysk pasuje:




czwartek, 29 grudnia 2011

Myth , Dziennik Superbohatera 29.12.11 czwartek

Dzień ten w całości można nazwać porażką ... czuję że nie zasługuję na miano Superbohatera :(
Obudziłem się zanim w Tajnej Siedzibie zabrzmiał dźwięk dzwonka budzika , więc byłem cały czas w przekonaniu że mam sporo czasu więc nie zdążyłem na autobus . Dziś mam wolne od szkoły więc postanowiłem wykonać kilka misji m.in.:

-pojechać zapisać sie na egzamin na prawo jazdy - Spotkałem się z kumplem Mi-Ce-k'iem przejechaliśmy pół miasta do ośrodka szkolenia kierowców , a tam takie kolejki że kolejka kończyła się na dworze . Więc odpuściliśmy , i ruszyliśmy na miasto - Misja zakończona porażką

-Zrobić część zakupów na Sylwestra - trafiliśmy na promocję 12 l napoju z logiem czerwono niebieskiego kółka przedzielone białą kreską , ale nie kupiliśmy wszystkiego co mieliśmy i jutro kolejne zakupy - Misja zakończona porażką

- misja "przeprosić koleżankę" - Mimo że bardzo chciałem tego uniknąć to kontakt z obiektem całkowicie zerwany , brak szans na jakiekolwiek naprawienie stosunków - Misja zakończona całkowitą porażką

- Ściśle Tajna Operacja Nr 2 - ( tak "nr 2" , a gdzie "nr 1" ? a więc Ściśle Tajna Operacja Nr 1 była tak ściśle Tajna że całkowicie ją utajniono , zajęły się tym Ściśle Tajne Służby do Utajniania Ściśle Tajnych Informacji o Ściśle Tajnych Operacjach wykonywanych przez Ściśle Tajnych Agentów) Informacje o tym czym miałem się zająć, otrzymałem w ostatniej chwili od Mi-Ce-k'a , zadaniem było przedostać się na drugi koniec miasta i odkryć lokalizację bazy jednej z byłych współpracowniczek Mi-Ce-k'a , nie spodobał mi się ten pomysł ale obiecałem że pomogę Mi-Ce-k'owi , znaleźliśmy tą ukrytą bazę, 30 km od centrum , na obrzeżach, w jakimś półlesie gdzie nie było praktycznie żadnego oświetlenia . Prawdę mówiąc było to zwykłe szpiegowanie które nie powinno mieć miejsca , teoretycznie misja zakończona sukcesem .

Lecz to nie prawda ! po drodze widziałem siedzącą na schodach płaczącą dziewczynę ... ale nic nie zrobiłem . Tak nie można ! Tak Superbohaterowie nie robią , powinienem zapytać co się stało - ale przeszedłem obok tego obojętnie , czuje się z tym źle . Bardzo źle.
I tak ta dziewczyna prawdopodobnie nigdy nie trafi na tego bloga i tego nie przeczyta ale "przepraszam, że nic nie zrobiłem".



A w dodatku jeszcze nie ma nikogo żeby o tym porozmawiać . Mam nadzieję że jutrzejszy dzień będzie lepszy .

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 29 grudnia 2011



Tak, tak, Sylwester i wielkie przebieranki już lata chwila! Jaki sobie zrobić makijaż? Jak spreparować buty? Jaki strój uszyć na drutach? Czy czapka Mikołaja czy kitki Pipi Langstrumpf naprawdę wystarczą, żeby zrobić na wymarzonej dziewczynie czy chłopcu odpowiednie wrażenie? Czy koniecznie trzeba sczyścić sobie portfel, żeby wyróżniać się na tle balkonu?



Jakieś pomysły mam, jednak moja wyobraźnia nie ogarnia wielości alternatyw i możliwości ich realizacji w takim stopniu, jak robili to nasi szanowni Czytelnicy. To dzięki nim napisać mogę ten wpis na odpowiednim poziomie i podać dziewięć niepowtarzalnie szalonych przebrań, które wzbudziły we mnie najwięszy podziw:



#1

Mariusz Pudzianowski



stąd



Niesamowicie efektowne i tanie - pana każdy zna, a żeby się na jego wzór przyodziać wystarczy najprostszy dres i koszulka. A nawet nie. Gorzej jeśli nie masz kondycji - wtedy jednak zawsze pozostaje ci opcja upierania się, że przybywasz z dalekiej przyszłości.





#2

Rózia Spawacz (Rosie the Riveter)



stąd



Amerykańska ikona kobiet pracujących, odwzorowywana na plakatach i w piosenkach. No pomyśleć - parę prostych ciuchów i stajemy się od razu ikoną!





#3

Neo (Mr. Anderson)



stąd



Niezapomniany i szokujący bohater filmu Matrix skaczący po ścianach i sufitach oraz zatrzymujący kule ukazawszy im wewnętrzną strnę swojej ręki. Nieskomplikowane, tajemnicze i za 366 dni umożliwi nam przebranie się za księdza.





#4

Królowa Kleopatra



stąd



Brzmi groźnie? Portmonetki zadrżały i mają ochotę schować się pod łóżko? Przebierać się za nadzianą królową czegokolwiek w okresie kryzysu? A może wystarczy... ostry makijaż, obsypana złotem sukienka, duże kolczyki i koraliki na włosy? W skrajnej ostateczności proponuję zawinąć się w bandaż.





#5

Albert Einstein



stąd



Jeden z największych rozumów świata nowożytnego, słynący z mało kogo rozumianego E = mc2, wielu żon, poczucia humoru oraz wielu innych rzeczy. Sweterek, rozczochrana fryzura i gotowe!





#6

Smurfetka



stąd



Masz za ciemne włosy na Kleopatrę? No to może załóż białą sukienkę, poplam buzię niebieskim tuszem i poudawaj dziewczynkę-Smurfa? Pytanie tylko, czy ktoś się połapie z różnicą we wzroście...





#7

Listonosz Pat



stąd



Pożyczasz coś munduropodonego od znajomego listonosza, tudzież policjanta lub kolejarza, zawijasz kota sąsiadce i możesz iść szaleć!





#8

Twoja stara



stąd



Postać znana, podziwiana, często wspominana w cytatach i pomimo że nie często zaszczyca przyjęcia swoją obecnością, to być może warto spróbować.





#9

Terrorysta



stąd



Nadal nic? Zbyt rude włosy, za mało krzywy nos, nieregularne mięśnie i nadmiarowa noga? Sprawa wydaje się być prosta - nie ważne, czy jesteś kobietą, mężczyzną czy kim tam jeszcze, wystaczy ubrać się na czarno. Kominiarka, karabin i ewentualnie inne groźnie wyglądające akcesoria i stajesz się terrorystą! Sprawa robi się jednak bardziej złożona, kiedy ktoś znudzi się imprezą i zapragnie zawezwać kogoś, żeby nas z niej wyniósł...

Mam nadzieję, że ten banalny post pomógł nieco paru wciąż niezdecydowanym i zdesperowanym ratując ich bezpośrednio lub pobudzając do poszukiwania własnych rozwiązań. Wszakże rozwiązań jest mnóstwo - niech świadczy o tym fakt, że propozycje wielu Czytelników (jakże mi przykro :( ) musiały zostać odrzucone, choć niektóre z nich jak na przykład poborca podatkowy, Aston Martin, Angela Merkel, Ken, kopiec kreta (dr Oetker) czy dokument TXT były nie mniej obiecujące niż powyższe.






środa, 28 grudnia 2011

Myth , Dziennik Superbohatera 28.12.11 Środa

Przyznam że Don Pedro Ila Wiskas pozostawił po sobie mnóstwo mylnych tropów , Korea , RPA , moja ubikacja , Meksyk , Paragwaj . Afera Skarpetowa w Korei okazała się jednym ze ślepych zaułków śledztwa , sprawdziłem jeszcze w Meksyku i mojej ubikacji ale tam żadnych przecieków nie było . Jak na razie sprawa została odłożona do jutra .

Z zadań pozostałych , to nie udało mi się przeprosić mojej koleżanki :( :( :( chociaż na prawdę chciałem, odnosząc się do wpisu Astrogirl chciałbym powiedzieć że też jakoś tak wyszło że doszukuje się tych polskich słów/wyrażeń i uważam że czasem jest to śmieszne . No tak , dziś mam jeszcze kawał koleżanki mojej koleżanki:
Dlaczego nigdy nie aresztuje się duchów? Bo trudno je zakuć w kajdanki!


Kiedyś złapię ducha i zakuję skurczyłosia w kajdanki :D

a tu czapeczka , będzie mi do szalika pasowała : czapeczka

filmik dnia :



Dobranoc , Myth czuwa !

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 28 grudnia 2011


Niesamowita moda! Cała Polska nagle zaczęła się zachwycać tzw. polskimi słowami w zagranicznych piosentach! Frajdę ludziom sprawia każde deskę lał, pała i żule w taxi! Podobno nawet Kammel zażyczył sobie zbiorek czegoś takiego na Gwiazdkę, więc wypada się wreszcie ustosunkować. Na początek dam może link do YouTube, w razie gdyby ktoś jeszcze nie wiedział o co chodzi.


I jak wrażenia? Przyznam, że jest to jedna z tych rzeczy, która jest zbyt głupia, żeby się z niej nie śmiać i przy którejś minucie, przy takim Maciej poczuł tampon czy Mam w sobie goryla poprostu już trzeba sobie zdrowo parsknąć, bo się inazej nie da. Inna rzecz, że większość z tych cytatów nie należy do kategorii, do której chcielibyśmy nawiązywać np. przy rodzinnym stole. Interesująca jest ta tendencja ciągnąca nas do coraz mniej górnolotnych tematów. Ja przykładowo lubię do śmiechu jeszcze Roflcopter, ale jeśli istnieją ludzie, których rozśmieszy już tylko Poteflon...


No dobra, żeby nie być taką mądralą zdradzę, że kiedyś dawno temu nabijałam się z siostrą (ona nie jest superbohaterką) z piosenki Touch me, bo jej refren wydawał się brzmieć jak wsadź mi. Co dzisiaj wcale nie wydaje mi się takie zabawne, skoro dziś język angielski jest już mi bliższy i rozumiem o czym traktują autorzy utworu.




P.S. Don Hedro Ila Wiskas! A niech to! A więc to jego widziałam, przy granicy z Koreą, kiedy własnoręcznie nadmuchiwał skarpetki swoim nadzwyczajnie foremnym noskiem! A ząbki to sobie połamał chyba wtedy podczas otwierania metalowych puszeczek, w których przechowywane były sterylnie nowe skarpetki gotowe do transmisji...

Kurce, Myth tyle pracuje, za superłotrami gania, a ja nic! Nadal się świątecznie obijam, bo żaden niegrzeczny pan nie zamierza zdemolować niczego fajnego w pobliżu mojej chaty :(

wtorek, 27 grudnia 2011

Myth , Dziennik Superbohatera 27.12.11 Wtorek

Ja mam sporo brudnych skarpet to mogę pomóc w ratowaniu świata .

Uwaga !
Dziś o godzinie 21:24 z więzienia dla Superzłoczyńców uciekł bardzo niebezpieczny kryminalista :
- Don Hedro Ila Wiskas
- lat 49
- wzrost 183 cm
- znaki szczególne : znaczące ubytki w uzębieniu
















Don Hedro Ila Wiskas przez 11 lat kierował swoim podziemnym imperium , jako przykrywkę dla jego brudnych interesów stworzył firmę produkującą pożywienie dla kotów . Według relacji świadków akcja odbicia była nadzwyczaj dobrze przygotowana . Podobno wykorzystano 10 000 kretów żeby zrobić podkop , nikt nie wie jak przedostali się przez 10 metrową warstwę betonu i 1000 strażników . Ale nie martwicie się, Myth i Astrogirl się tym zajmą ! tzn najpierw przeproszę/spróbuję przeprosić koleżankę a potem dorwę Don Hedro Ila Wiskasa ! więc nie macie się czego obawiać ,w razie gdy ktoś zobaczy tego superzłoczyńcę jest proszony o kontakt ze mną lub Astrogirl .

piosenka dnia :

Dobranoc

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 27 grudnia 2011



Nie dość, że śnieg, to jeszcze chmury! Mnóstwo chmur Xq A, jak nie którzy wiedzą, a niektórzy niewiedzą, na niebie zawsze dzieje się coś ciekawego (w przeciwieństwie do programów Telewizji Polskiej). Pomijajając wszystkie inne Halley'e i gwiazdozbiory, fajną rzeczą są roje meteorytów zwane spadającymi gwiazdami. Takie coś objawiające się od czasu do czasu jako białe kreski na ciemnym tle. Nie tak dawno, bo jakoś w połowie listopada próbowałam polować na słynne Leonidy - podobno niekiedy potrafi być tego ponad 10 tys. na raz! Geminidy, które były dopiero co, bo jeszcze do 17 grudnia, są już o wiele mniej liczne, tyle że i tak nie szło ich zobaczyć przez te paskudne kłęby nawarstwowionej pary wodnej!

Ja wiem, ja wiem - superbohaterowie latają. Tylko co to za obserwacje, jak trzeba pilnować, żeby nie zamarznąć, nie spaść i nie zderzyć się z samolotem? O wiele lepiej się położyć na trawie (czy czymś takim) - wtedy odpadają wszystkie problemy z wyjątkiem pierwszego, bo pomimo że jest więcej ciepłej atmosfery niż 10 km nad ziemią, to jednak noc i jakoś tak się marznie.

I teraz do końca grudnia nic już oficjalnie nie będzie - ani żadnych rojów meteorytów ani pewnie i sensownie pustego nieba! Trzeba będzie czekać caaaaaały tydzień, żeby 1 stycznia wleźć w trasę po komecie o nazwie kojarzącej mi się z nazwiskiem jednej z adwokatek z Sędzi Anny Marii Wesołowskiej i żeby dwa dni później, w okresie największego nasilenia popatrzeć sobie na marne 100 kometek rozbijającej się o naszą atmosferę w ciągu godziny.


Buóuu.


Na pocieszenie cytat dnia:
Tomasz Karolak prosił o nową kapsułę czasu. Większą, bo w starej się nie mieścił. Podobno dostał.
(Radio Złote Przeboje, 8:05)



Temat dnia (tak, dużo dzisiaj rano słuchałam radia XD):

Jeden z tytułów dzisiejszego SuperExpressu to Latające skarpety ocalą Koreę. W Radio ESKA wyjaśnili, że chodzi o robienie w konia celników nad których głowami ludzie niosący pomoc Korei puszczają na balonach kartony ze skarpetami, żeby potrzebujący mogli je sobie szczęśliwie sprzedać na czarnym rynku.

W radiu skomentowali, że być może ocalą nie tylko Koreę, ale i cały świat! Ale jak to! Przecież my tu jesteśmy od ocalania świata! Myth, weź coś powiedz



stąd


A do posłuchania, oczywiście z radia (tuż przed nią była lepsza, ale nie zdążyłam wyłapać żadnego słowa ):



poniedziałek, 26 grudnia 2011

Myth, Dziennik Superbohatera 26.12.11 poniedziałek

Podsumowanie świąt :

-klimatu brak
-śniegu brak
-ferrari nie dostałem
-spałem na leżaku bo rodziny się nazjeżdżało
-cały czas przejedzony chodzę
-niewyspany jestem

Podsumowując święta , trochę kiepskie . Głównie ze względu na brak tej atmosfery świątecznej . A tak poza tym , dziś rozpocząłem główną fazę mojego eksperymentu , będzie nosił kryptonim "Sylwestrowy Kameleon" , na razie jestem na etapie zbierania informacji początkowych .

Astrogirl ma racje co do filmów , w prawdziwym życiu niestety nie jest tak jak w filmach ... to smutne i niesprawiedliwe , nie zgadzam się żeby tak było !(bo sam jestem ciapowatym ciamajdą i ogólnie uważany jestem za idiotę [przez bardzo wiele ludzi{tzn kobiet }]usłyszałem dzisiaj to od 5 różnych dziewczyn/kobiet:) )

na dziś nie mam nic ciekawego :)

Dobranoc

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 26 grudnia 2011



W sumie nie zastanawiałam się, jak to było z innymi dniami, ale jeśli chodzi o dzisiejszy, to dwie wiodące stacje bubliczne zrobiły zrzutkę i wystąpiło nadspodziewanie wysokie stężenie filmów poświęconych tematycznie uśmiechniętym niedorajdom i irytującym dobrociom różnego poziomu, których głównym celem jest udowodnienie karkołomnej tezy, że nawet największej sierocie może udać się zdobyć serce ukochanej, zebrać pieniądze na szczytny cel i/lub uratować święta:



13:15, TVN - Jaś Fasola: Nadciąga totalny kataklizm

11:30, TVN - Elf

14:50, TVN - Charlie i fabryka czekolady

20:05, PolSat - Eragon



(Przy czym należy dodać, że wiele utworów szło w tym kierunku w sposób lekko zakamuflowany, np. Zagubieni w raju. Do klasyki należą natomiast Jumangi, Niekończąca się historia i nie tak dawny Kevin sam w domu (jak potwierdziła Adrianna, faktycznie nieodróżnialny od karpia).)


Zaskakujące jest, że w świecie, tj. w Ameryce, który kojarzony jest z konkurencją przez duże K i przebijaniem się na górę łokciami, reżyserzy/scenarzyści najcześciej upatrzają sobie jako głównych bohaterów właśnie tych, którzy (delikatnie ujmując) odstają nieco od średniej (w kierunku dolnym rzecz jasna). Właśnie zamiast kierować głowy ku bohaterom i zwycięzcom zajmują się tymi zadeptanymi ogryzkami, których biją koledzy (zgodnie ze schematem filmowym dla Amerykańców jest to drugi sport po baseballu), np. Jumangi czy Niekończąca..., odmieńców, których wypiera się własna rodzina jak Jaś Fasola i Elf albo którzy przynajmniej mają pecha, czyli Kevin gdziekolwiek by nie został.


Oczywiście, może chodzi o tak zwane pokrzepienie, jak to też było z baśnią o Kopciuszku: Bądź grzeczny, nie marudź, ustępuj, to ci wkońcu Bozia wynagrodzi. Tyle że społeczeństwo już trochę wydoroślało i wie, że jak się rodzic nie wstawi, a dzieciak nie wyjdzie spod łóżka i czegoś nie wymyśli, to wcale nie przyleci specjalnie do niego św. Mikołaj, nie przypałęta się smocze jajo i nie okaże się być zaginioną w niemowlęctwie księżniczką. Z czego ochoczo korzysta cała pozostała część społeczeństwa nie siedząca pod łóżkiem depcząc tamtemu po głowie. Nic takie filmy nie podpowiadają, nie wskazują błędów, nie ukazują psychologii. Powtarzają tylko z ochotą: To i tak ty jesteś od nich mądrzejszy! Tylko tak dalej!, niestety adresaci nie są tak tępi, jak to wynika ze stereotypów i wyłapią bujdę.


Może też chodzić o uczuciowość takiego nieszczęśliwego - że skoro dotychczas nikt go nie słuchał, a nagle będzie słuchany, to z pewnością powie coś mądrego. No tak, tylko że jeszcze ta druga strona musi słuchać. I musi nie uważać tego mówiącego za kompletne zero a siebie za nieomylne bożyszcze. No a w takich filmach - proszę, każdy się otwiera, kiedy zrobić do niego prostą minę, każdy zaprosi takowego do domu. A co do czego wtajemniczona sierotka wcale nie trafiłaby tak bardzo z pocieszeniem czy radą, skoro zakłada się, że nie ma przyjaciół i nikt jej nie lubi.


Nic się nie trzyma...
Mnie się wydaje, że sprawa wygląda trochę inaczej - otóż każdy pisze o swoich. Nie wiem co prawda jak autor takiej Niekończącej się opowieści wepchnął się do świata filmu, ale wydaje mi się, że zanim wlazł, to również koledzy okładali go po głowie. Dzisiaj jest najmądrzejszy, więc układa do tego własną ideę.


Dlaczego nikt nie wymyśli filmu, w którym robiący furorę wśród kolegów i koleżanek przystojniak otrzyma ofertę zasiądnięca na tronie niczym w Pamiętniku księżniczki? Nagle by się okazało, że wśród etykiet i gorsetów nie jest taki mądry i błyskotliwy. A królem wszak byłby sensownym. Albo gdyby taka pewna siebie nastolatka mająca chłopaka i miejsce w społeczeństwie znalazła nagle bramę do sekretnej krainy elfów i takich tam jak w Narnii? Nagle musiałaby chwycić za broń i co wtedy? Albo że któreś z nich spotkałoby Mikołaja czy jakiegoś antycznego smoka - czy by się z nim dogadało? Czy doceniliby jego pewne siebie rady podobnie jak koledzy?



Taaaaak, marudzę, ale nie podoba mi się skupianie się takich filmów na kimkolwiek - tak naprawdę każdy może się okazać omylny, słabszy czy złośliwy. Gdybyśmy tak patrzyli na świat zamiast klasyfikować, gdyby tego właśnie uczyła nas telewizja, to nie przyszłoby nam do głowy, żeby kogoś krzywdzić, bo jest inny. Jest inny tu, inny tam, ale czasami do przodu, nie tylko do tyłu, no i czasami okaże się, że w pewnych aspektach, inny nie jest.

A tu zawsze takie płaskie mono...



A wogóle to ja jestem extrawagancka i chciałabym, żeby w święta leciały jakieś polskie filmy o świętach, najlepiej starsze. Czy są właściwie jakiekolwiek takie utwory, że ludzie ubierają choinkę czy łamią się opłatkiem? Moi rodzice (oni nie są superbohaterami) wyłapali Misia, no ale..? Czy można gdzieś jeszcze poobserwować jak to się obchodziło tę uroczystość przed pojawieniem się skarpet na kominie i kolorowych lampek?


Cytat dnia:
Już wiem, w czym leży twój problem. Masz flagę świra, ale nią nie machasz.
(Rodzinny dom wariatów)



No dobrze, a teraz coś nieco bardziej świątecznego - oto moja choinka:




(Jeśli nie zapomnę, to zrobię zdjęcie również przy świetle:E )


A śniegu jak nie było, tak nie ma. Święta bez jednego płatka! Całe trzy dni! No aż mi smutno się zrobiło :<

Patrząc w ten sposób, nic dziwnego, że Mythowi podobała się Świąteczna gorączka - podobno tam nawet nie próbowali liczyć na śnieg świąteczny i nakręcili wszystko w maju...


Owszem, dzisiaj też coś nie świątecznego:



niedziela, 25 grudnia 2011

Myth , Dziennik Superbohatera 25.12.11 Niedziela

Pierwszy dzień odpoczynku od walki ze złem od bardzo dawna , choć nie bez przeszkód . Od samego rana wmuszali mi jedzenie , ale kiedy ja jak wstanę to nie jestem głodny !!! "Jedz !" , "czemu nie jesz ?!" , "Dołóż sobie" a później brzuszek rośnie i się dziwią że dziewczyny nie mam ... gdy już udało mi się przetrwać poranek (ogólnie to się zastanawiam ile można jeść ? no bez przesady ...) oglądnąłem sobie "Chłopaki nie płaczą" i przystąpiłem do niezwykle ciekawej konwersacji z nieznajomą, która się obraziła :)

Postanowiliśmy razem z Astrogirl rozpropagować naszego bloga , zaczęliśmy od forum , a później prosiliśmy/hipnotyzowaliśmy znajomych aby wrzucili link do bloga na ten taki portal społecznościowy co to mieli go 5 listopada uszkodzić ale chyba nawet nie spróbowali . Po cichu liczymy że liczba wejść do 1 stycznia 2012 r. osiągnie 1000 odwiedzin.

Dzisiejszy dzień sprzyjał rekreacji , więc chciałbym zaprezentować kawał dobrej sztuki , jest to obraz "w potrzasku" ręki nieznanego artysty , jest metaforą trudności życia superbohaterów i ich problemów i tego że nawet jak wygrywają to na dłuższą metę zwycięstwa okupione są coraz większym kosztem . A oto i sam obraz :



















Dziś podczas rekreacyjnego surfowania po internecie znalazłem fajny filmik , w sumie film , Astrogirll na pewno się spodoba :



Śpijcie dobrze

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 25 grudnia 2011



A dziś dla Państwa - zagadka. Znaleźć 3 (słownie: 3) różnice pomiędzy dwoma poniższymi obrazkami:












Kilka milionów Polaków nie widzi żadnej, tak więc termin ustalam dopiero na następną gwiazdkę.

Odpowiedzi proszę nie nadsyłać, gdyż, jak to zauważył słynny myśliciel Stefan Friedmann, poczta i bez tego ma od cholery roboty.



Do posłuchania:



sobota, 24 grudnia 2011

Myth , Dziennik Superbohatera 24.12.11 Sobota

Zgodnie z przewidywaniami ktoś próbował dokonać zamachu na Gwiazdkę ! Ale na szczęście Wróg został bardzo szybko wyeliminowany . Cały dzień minął bardzo szybko , ale jakoś tak ... nie było tej magii świąt , niby pełno ludzi w domu ale jednak jakoś tak zwykło się czułem , w święta tak być nie powinno . No dobra , był taki moment , gdzie dało się wyczuć ostatnią iskierkę magii świąt , to było jak wszyscy siedzieli w pokoju gościnnym (to było przed wieczerzą wigilijną) i oglądaliśmy jakąś komedię ze Szwarcenegerem który chciał zdobyć zabawkę jakiegoś superbohatera dla swojego syna i ma z tym drobne problemy - tak jakoś wtedy świątecznie się czułem .

Ze wszystkich wysłanych życzeń nie odpisała tylko jedna osoba ... czuje się strasznie objedzony i zmęczony pytaniami "masz już dziewczynę?" , przecież widać że jestem życiowym niedorajdą a oni się jeszcze pytają i wbijają ten bolesny , zardzewiały gwóźdź bezdziewczyństwa prosto w moje serce :) no cóż , od czego jest kochana rodzina :)

Apropopo wspomnień ze świąt to przypomniało mi się jak kilka lat temu (dokładnie 8) , podczas dobierania się do worka z prezentami młodszy brat (wtedy nie był bo ciemnej stronie) ściągnął mi przy całej rodzinie spodnie ... i akurat zostało mi zrobione zdjęcie , kiedyś widok mojego Superbohaterskiego półdupia był żenujący a teraz jak patrzę na to zdjęcie to mnie śmieszy :)

Piosenka dnia :

Dobranoc , Wesołych Świąt

Wesołych Świąt !

Jako naczelny Polski Superbohater chciałbym życzyć wam moi drodzy czytelnicy wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, spokoju, spełnienia marzeń i jeszcze raz pieniędzy. Za to mojej przewyśmienitej wspólniczce Astrogirl życzę oprócz tego co wcześniej to jeszcze życzę aby jeszcze długo długo ze mną współpracowała i żeby zło z sekundy na sekundę było słabsze .

W razie czego napisałem wcześniej życzenia bo jak każdy wie , superzłoczyńcy szczególnie upodobali sobie czynienie zła w święta bo święta to taki świetny okres a oni chcą go zepsuć , ale ja na to nie pozwolę !

Wesołych Świąt
Myth

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 24 grudnia 2011


Jak dla mnie dzień poprzedzający wieczerzę Wigilijną jest idealnym momentem na składanie życzeń. Komu mi się przypomni.


Być może nie każdemu leży taka rola i za okresem życzenia bliższym i dalszym wszystkiego najlepszego nie szaleje, ponieważ już brakuje im pomysłów, czegoż to życzyć. Zdrowia? Pieniędzy? A może...



I w ten sposób przypomniałam sobie opowiadanie niejakiego Niżeja Podpisanego ze zbiorku Hasło niepoprawne z roku 2008 - Życzenia szpadel naj.

Nie ma to jak odrobinę czystej głupoty przed samymi Świętami



Nie było nic o szpadlu ani innych mądrych rzeczach, więc z braku laku wrzucam to :)



AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 23 grudnia 2011


I znowu Wigilia, i znowu prezenty. Co rodzice kupią? Nie wiadomo, ale wiadomo, że i tak nie trafią. Bo pomimo że bywa to niekiedy drogie jak drukarka albo atlas do astronomii, to jednak już zawsze czegoś będzie tym prezentom brakowało.



Dawno dawno temu, jak byłam jeszcze bardzo malutką superbohaterką, rodzice trafili. Nie pamiętam za bardzo, żeby w pokoju było jakoś specjalnie kolorowo od choinki, lampek czy drącego się telewizora, może nawet trochę ciemnawo. No może jedynie w nocy, kiedy już zasypiałam spod drzwi prześwitywały pasy czegoś kolorowego, nie za bardzo wiadomo czego...

Ja i moja siostra dostałyśmy dwa duże kubki wypełnione dużymi misiowymi żelkami i owinięte błyszczącą folią. Kubki były bardzo proste, plastikowe i w duże grochy - ja otrzymałam zielony w czarne, a siostra niebieski w białe. Bardzo długo potem młodsza kilkuletnia dziewczynka kojarzyła mi się z tymi dwiema miękimi barwami.

Pamiętam, że rodzice uśmiechali się bardzo, kiedy nam je dawali. Zerkali to na siebie, to na nas i wyraźnie uroczystość bardzo ich bawiła. Mama była wtedy w moim wieku, miała puchate, jak zwykle malowane włosy i ze swoją gładką buzią wyglądała jak anioł. A tata był niemal jak z tych banalnych filmów romantycznych - drobny, ładnie uczesany i też skromnie uśmiechnięty...

Myślę, że oni jeszcze wtedy byli superbohaterami. Bo teraz już nie są...






piątek, 23 grudnia 2011

AstroGirl, Extremalnie Koci Dodatek Nadzwyczajny 2011


Piszę to, ponieważ jestem uniesiona - odwiedziłam moją przyjaciółkę Kitinę, kocią superbohaterkę, która to zgłosiła się parę miesięcy temu do współpracy nad wzbogacaniem scenariusza, nad którym pracowało wspólnie paru narwańców z pewnego forum. Nie ma co ukrywać - niekiedy wpadałam na gg czy też osobiście, żeby pomóc jej ubrać daną myśl w słowa, znaleźć epitet, porównanie czy ogólenie poradzić sobie z niuansami ziemskiego języka. Nigdy nie musiałam jej jednak pomagać czy choćby sugerować pomysłów czy rozwiązań fabularnych - wkońcu losy króliczki Cyfrazy, o której to opowiada, zna osobiście i jako jej największa przyjaciółka pomagała jej dzielnie wyganiać kosmiczne roboto-żółwio-paskudy z jej ukochanej Carrotous! Wystarczyło sięgnąć pamięcią i już doprawadzała mnie do śmiechu lub płaczu ich wspólnymi przeżyciami. Wizje zniszczonych planet, bogatych królestw, niszczycielskich wojsk... Ja rozumiem, że to nie łatwe i nigdy nie oczekiwałabym takich cudów od zwykłej Ziemianki, która nigdy się z tym nie zetknęła (no, chyba że miałby się tym zająć Dukaj albo ja...), ale Kitina to zupełnie co innego! Oszalało na jej punkcie nie jedno forum i wystarczyło pisać dalej i dalej, przed czym zapalona panna rzadko się wahała...


No właśnie - dalej i dalej. Właśnie od niedawna zaczęło się dziać coś niedobrego zaprzeczającego takiemu podejściu. Otóż o ile, odkąd Kitinę znam, potrafiła mi ona przysłać trzy strony napisane tak, że nie mogłam przestać myśleć o świecie tam przedstawionym przez tydzień, a mogłam za to przez tydzień poprawiać jej zabawne błędy ortograficzne, o tyle teraz uparła się na przerabianie w kółko paru akapitów i w dalszą akcję się jej wciągnąć nie da :( Początkowo nabierałam się na wymijające rzeczy typu Mam dość swoich błędów ortograficznych, Jestem perfekcjonistką, Ten kawałek ciągle mi się nie podoba, ale dzisiaj nie wytrzymała wreszcie moich dopytywań i powiedziała: nie wie, co napisać dalej.

- Jak to? - Mówię. - To dlaczego nic mi nie mówisz, nic nie każesz pomóc ani mi ani kolegom z forum, tylko każesz wszystkim czekać bez sensu? Dlaczego dopiero teraz?

Generalne rozwiązanie całościowej historii jest, jakieś tam szkice są, ale brakuje jej tego najpilniejszego, tego, co dzieje się zaraz potem... I do tego te Dzieci Czasu! Tylko Cyfraza poznała ich osobiście, więc jak Kitina ma ładnie opisać, jakie relacje się wytworzyły, kiedy jej poobijana królicza przyjaciółka trafiła do ich księżycowej bazy? Jak ma ogarnąć ludzką psychologię i zachowania? Ja na to:

- Użyj swojej wyobraźni! Przecież to, w jaki sposób kiwałaś wrogów w kosmicznych eskapadach przeszło już do historii!



Kitina przestała wierzyć w swoje możliwości? To w takim razie kto powinien wierzyć? Jak ona nie będzie pisać, to kto? Kto oprócz niej (+ Sally McHill i Capitano Senseschi) ma takie pomysły, takie podejście do fabuły, takie zabawne podejście? Ej, no....



Dopiłam chakierską cherbatkę jej roboty i postawiłam samą z wyraźnym ciężarem czegoś pomiędzy poczuciem winy i wstydem, a sama odeszłam z oczami wielkimi jak carrotousiańskie ośmiozłotówki. No przecież pomogę, Kiciu, jak możesz w siebie wątpić?








P.S. Dodatek był [i]extremalnie[/i] koci, ponieważ uwagę moją zwróciło także zachowanie mojej mięciutkiej Kociej Rózi, która przez godzinę kręciła się po pokoju i wyczyniała wszystko nie wiadomo po co. Wkońcu zrozumiałam, że czekała niecierpliwie aż wreszcie pójdę spać (tudzież zasiądę do komputera na łóżku) i odstąpię jej ulubiony fotel.

Myth , Dziennik Superbohatera 23.12.11 Piątek

Dzisiejszego dnia post będzie szybciej niż zwykle, gdyż w prognozie pogody , ta ładna ruda Pani w spódniczce , co tak zawsze ugina się i macha rękoma (przed greenboxem na który później jest nakładana mapa) nie zapowiadała na dzisiejszy wieczór ataków kosmitów / terrorystów / wściekłych robotów / obrażonych koleżanek . Jest dziś przeddzień Wigilii ! (tak , zapomniałem o świętach , myślałem że są za tydzień) dzisiejszego dnia , nie wydarzyło się nic , no może poza przedwczesnymi życzeniami od Agnieszki i niezwykle niecnej próbie, niecnego wykorzystania moich nadludzkich mocy do niecnych celów , lecz w porę udało mi się zapobiec katastrofie , z resztą nie ważne bo nie było to nic ważnego.

"Zagadka Wojtusia"
Przypomniało mi się jak pewnego dnia, dawno dawno temu a konkretnie w środę . Kolega Wojtuś ni stąd ni zowąd zadał pytanie dlaczego "Rzeczpospolita Polska" to "Rzeczpospolita Polska" a nie "Polska" , nikt nie znał odpowiedzi i wszyscy zapomnieli , lecz dziś to oto pytanie mi się przypomniało i znalazłem odpowiedź (nie moja ale mojej cioci Wikipedii) :
Słowo rzeczpospolita oznacza rzecz publiczną (wspólną dla wszystkich) lub republikę i jest kalką łacińskiego zwrotu res publica. W kontekście poprawności językowej słowo Polska w nazwie oficjalnej jest przymiotnikiem, a nie rzeczownikiem (łac. Respublica Polona, a nie: Respublica Polonia), stąd prawidłowa forma dopełniacza to Rzeczypospolitej (Rzeczpospolitej) Polskiej (a nie: Polski)

A więc "Zagadka Wojtusia" zostaje uznana za rozwiązaną .

Jeśli wydarzy się coś co będzie warte uwagi to napiszę .
Piosenka dnia :

dobranoc :)

A jednak ! znów ta piosenka "from Sara with love" ! prześladuje mnie ! dzisiaj drugi raz , wczoraj i przedwczoraj też leciała..... wyczuwam nadchodzące niebezpieczeństwo !

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 22 grudnia 2011



Dziewięć, osiem, siedem, sześć...

Tak, tak, trwają przygotowania do jednej z najbardziej excytujących chwil w roku :)




stąd





A to posłuchania:




Myth , Dziennik Superbohatera 22.12.11 czwartek

Od 8:00 rano musiałem pojawić się na niezwykle ważnym spotkaniu na szczycie wewnątrz szkolnym najwyższej rangi , zebrały się najbardziej znaczące osoby w szkole, debatowaliśmy w wielu niezwykle ważnych sprawach wagi szkolnej. Tak , szykuje się dużo wytężonej pracy .

Dzień klasowych Wigilii . Idę wraz z kumplem , wchodzimy do klasy , a tam 10 osób i grają w tekkena 3 . Nikt zaopatrzenia nie przyniósł , wraz z obstawą poszedłem do sklepu ... i ten dylemat: wódka czy chipsy i cola ? - kupiliśmy chipsy i colę . Po drodze zahaczyliśmy o pobliskie gimnazjum , ale czas nas gonił więc byliśmy tylko chwileczkę . Wróciliśmy , połamaliśmy się opłatkiem obejrzeliśmy erotyczne piosenki o świętach , zjedliśmy , wypiliśmy i wróciliśmy do domu . A teraz uwaga , uwaga ! zagadałem do dziewczyny ! w sumie to razem ich było dwie ... no i nie zagadałem tylko rozmawiałem , całe 43 minuty ! nawet poczęstowała mnie ciasteczkami ! i w dodatku były smaczne ! No ale jak zwykle , musiałem o czymś zapomnieć i zapominałem o numerze telefonu :( .

Wiem że obiecałem łopatę/szpadel do otwierania mandarynek . ale kuzyn pożyczył , wiec w zamian , prezentuję "Kilof do otwierania mandarynek" , jest to podobnie jak łopato/szpadel wysoce technologicznie zaawansowany sprzęt Superbohatera , jest bardzo przydatny w tego typu akcjach (tzn. w otwieraniu mandarynek , jak ktoś nie lubi przebijać jakoś paznokciem to powinien być z niego zadowolony). Pamiętajcie , nie róbcie tego w domu , chyba że pod opieką dorosłych :)



Mam nadzieję że wam też się spodobało :)

Ostatnio w kuchni natężenie prądu spada bo widać jak żarówka świeci to mocniej to jaśniej , podejrzewam że kryje się za tym ktoś bardzo niedobry i zły i planuję przejąć władze nad światem i wykorzystuje do tego znaczne zasoby energetyczne .... albo (?) może coś jest nie tak z żarówką. Nie wiem sam , ale stawiał bym na kolejną apokalipsę zgotowaną przez jakiegoś świra .

Dobranoc :)

środa, 21 grudnia 2011

Myth , Dziennik Superbohatera 21.12.11 Środa

CO ?! to nie możliwe ! nie ! NIE !!! nie ! śnieg nie mógł spaść ! przecież osobiście odwoływałem zimę ! Dotarłem do szkoły , wykończony po walce z tym Oszołomem i graliśmy mecze 2 na 2 w mini siatkówkę - strasznie źle mi się grało . po kilku chwilach i momentach był angielski , była ...

BATALIA O PUNKTY !!!! Ja wraz z Hubertusem Bulajusem (na skutek serii niefortunnych zdarzeń mamy bardzo słabe średnie z angielskiego) walczyliśmy z resztą klasy o punkty , a ta grupa która zdobędzie najwięcej punktów na następnym sprawdzianie ma podniesioną ocenę o 0,5 w górę . Walka była zażarta ! walczyliśmy zażarcie , punkt za punkt , odpowiedź za odpowiedź . Po jakimś czasie liczyły się już tylko dwie drużyny , Moja i mojego wroga Rudego . To była niezapomniana potyczka , po podliczeniu punktów , okazało się że ...

jest remis ! po 1100 pkt. obie drużyny ! dziwne , na szczęście obie drużyny otrzymały przywileje zwycięzców . Wróciłem do Tajnej Siedziby , okazało się coś strasznego , zgubiłem mój łopato-szpadel do otwierania mandarynek ! a w dodatku jedna z koleżanek nie wiedziała co to łopato-szpadel do otwierania mandarynek . Szukałem go i szukałem i nie mogę znaleźć . A miałem genialny pomysł na nakręcenie poradnika "jak otwierać mandarynki łopato-szpadlem" , lecz z niezawinionych przeze mnie przyczyn łopato-szpadel do otwierania mandarynek zaginął/zagubił się/uciekł i nie mogę go teraz znaleźć :( ale obiecuję że jutro to zrobię , łopato-szpadel do otwierania mandarynek się znajdzie ! choćbym musiał użyć moich nadludzkich umiejętności .


Piosenka dnia :



To zmykam spać , dobranoc :)

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 21 grudnia 2011



No nie! A jednak, moje drogie Fanki, bijatyka jednak się odbyła. I kto wygrał? ;)

A ten taki skromny, nawet się nie chwali



Swoją drogą jest to istna zagadka (za-gatka? :E), dlaczego komixiarzom, odwzorowującym posturę i wygląd herosów, upatrzył się właśnie ten, jakże pocieszy, look z majtami na wierzchu...

Ale dobra, nie będę już drążyć tematu, bo i do mnie ten supergość może zawitać. A jak mi skopie choinkę, to...



Hmm, o czym można opowiedzieć tuż przed świętami i kolorowymi zabawami sylwestrowymi? Może o karnawale? Myślę o tym, kiedy tak zerkam niekiedy na swój pierścionek:







I właśnie na tym sztuczka polega - on NIE jest złoty! (Myślicie, że superbohaterki noszą prawdziwą biżuterię? A gdzie tam! U żadnego jubilera nie udało mi się znaleźć zniżki dla herosów!) Nie jest złoty, ale każdy się nabiera. Otóż jest to... wielce i powszechnie pogardzana błyskotka z automatów złotówkowych dla dzieci. Która się... wytarła i z posrebrzanej zrobiła miedziana :) A że i miedź i złoto w ostatecznym rozrachunku podobnie wyglądają...

Tak więc moja rada na Sylwestra i karnawał - przebrać się za księżniczkę/faraonkę/córę Billa Gatesa/super-mega-wyczesaną-kogoś przy pomocy obwieszenia się tego rodzaju właśnie biżuterią! I kto Wam powie, że nie wydaliście na podróbki 10 czy nawet 20 złotych per sztuka, a tylko złotówkę?

Z tym, że niestety jest to pomysł już chyba raczej nie na ten rok, bo złotówkowe błyskotki trzeba jeszcze wytrzeć. Chyba że ktoś dysponuje wehikułem czasu albo odpowiednio spreparowanym minutnikiem do jajek, to może sobie pozwolić.

Wypadałoby jednak znaleźć coś mocnego i na ten rok, bo, o ile mi wiadomo, Supermen znalazł sobie już coś dla siebie:







I znowu majty na wierzchu. Dobra, miałam się już nie nabijać. Ekhm, to się wytnie.



A tu jest piosenka, która spodobała się mnie i mojemu koledze, SuperInformatykowi, w pewnej restauracji. A zresztą - nie "w pewnej", tylko w Szczecinie na Mariackiej, co będę uniki robić, jak nie tylko muzykę mają fajną? :D



Myth , Dziennik Superbohatera 20.12.11 Wtorek

"Regiment baczność !" - słowa które pamiętam ze snu . Od samego poranka w powietrzu wisiało niebezpieczeństwo i niepokój . Siedziałem w szkole od 6:50 , a lekcje zaczynałem 9:05 . Ku mojemu niezwykłemu zdziwieniu na j.polskim pojawiło 5 osób , w tym ja . Dziwne zrządzenie losu ? chichot szatana ? dobre złego początki ? nie ważne :) bo dostałem 4+ z polskiego ! Jedynie w chwili obecnej stanu rzeczonego pozostaje mi jeszcze poprawić angielski , może być trudno ... może nawet boleć ... ale kto jak kto ale Superbohater podoła temu jakże ważnemu zadaniu

Po późniejszym 5 godzinnym nic nie robieniu w szkole wróciłem do Tajnej Siedziby , ni stąd ni zowąd przed moim domem ląduje (zostaje roztrząśnięta) ogromna 17 tonowa ciężarówka , spokojnie odchodzę od Centrum Dowodzenia , wyglądam przez okno patrzę na wrak wgieciony siłą pchnięcia w ziemię i sobie myślę "no to Pani Halina zadowolona nie będzie". Nagle moim oczom ukazał się Supermen , jego twarz wyrażała "ja ci dam mendo jedna ! z moich gaci i rajstop się śmiałeś ?" - kolejny oszołom ... chce być fajny i kochany przez ludzi i przez to pokazuje światu swoją bieliznę , ja tego nie rozumiem , kobieta to jeszcze ale facet ? co on jest homo ? nie wiadomo ?

To co miałem z tym Oszołomem zrobić ? Na spokojnie się przebrałem , przed wyjściem jeszcze dokończyłem herbatkę z cytrynką (tak prewencyjnie zwiększam swoje zasoby witaminy C w razie nadejścia zimy) , schodzę po schodach , wychodzę przed blok. Supermen ląduje , podchodzi do mnie takim bujanym krokiem i mówi "oddawaj mi moje czytelniczki dzieciaku !" , no jak on śmiał , obraził Moje czytelniczki (widać że płytki gość z niego) . No to się zdenerwowałem, przyłazi taki Oszołom , bałagan robi a potem trzeba sprzątać . Zapomniałem dodać że przed wyjściem z Tajnej Siedziby zabrałem z wysoce technologicznie zaawansowanej Szafki na Tajne Bronie kryptonit w płynie , każdy wie że Supermen ma totalnego świra na punkcie kryptonitu , po podaniu którego ma totalny odpał i myśli że umiera .

No to ja cyk ! Prosto w serce (jak ten serial :D ) , no i momentalnie bum ! leży i śpi ... No to stwierdziłem że pozbędę się Oszołoma na jakiś czas , wpakowałem go do rakiety (nie wspominałem ? mam koło garażu kort tenisowy i silos rakietowy , przyznam że kiepsko się gra w tenisa podczas wystrzeliwania rakiety ) i posłałem w głęboki kosmos .

Wróciłem do Tajnej Siedziby i zająłem się MythMobilem , przystosowałem go do Polskich dróg , nie ma jeszcze uzbrojenia i kaskadowych wirników prądu elektronów wstecznych dodatnich . Ale już ładnie wygląda :







DOBRANOC .

wtorek, 20 grudnia 2011

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 20 grudnia 2011


W jakimś piątkowoweekendowym Metrze z 9-11 grudnia pojawiła się (na samej okładce!) taka obserwacja:








I się bardzo z nimi zgadzam - to w jaki sposób dzieci odbierają świat i czułe są na nieszczere robienie na pokaz, jest niesamowite. Kiedyś, może ze dwadzieścia lat temu, kiedy rodzina spotykała w markecie Św. Mikołaja, zainteresowane było nim nie tylko dziecko, ale i sami rodzice. Mikołaj był wciąż taką kolorową nowością z (przereklamowanego, jak dzisiaj już wiemy) Zachodu, który był piękną wisienką na torcie wszystkich świątecznych wizyt u dawno niewidzianych krewnych, robienia ciast i strojenia mieszkań z czego się tylko miało. I to wszystko sprawiało frajdę rodzicom, która automatycznie udzielała się dziecku. Do tego mamie i tacie jakoś naprawdę zależało, żeby utrzymywać dziecko w błogiej nieświadomości istnienia takiego czegoś jak pieniądze i przysłaniać je legendą o jakimś niesamowitym podróżniku z zimnych krain, który nie musi się nimi przejmować.



Zamiast tego mamy dzisiaj obawy przed braniem wolnego na święta (bo wszędzie zwolnienia...), bieganie za prezentami pośród ogłuszającego kiczu i strojenie domu na amerykańską modłę, czyli tak, żeby "pokazać" sąsiadowi. A później spotyka się w sklepie Mikołaja (a w każdym większym jest pewnie co najmniej jeden) i sadza na kolana swoje dziecko. Po co? Nie po to, żeby dziecko miało kiedyś piękne rozmazane wspomnienia długobrodego staruszka z roześmianymi rodzicami w tle, ale żeby zrobić zdjęcie i pochwalić się nim znajomym na Facebooku.

A dziecko to czuje, wierzcie mi. Sama nim byłam, a że jestem superbohaterką, to mam wybitnie dobrą pamięć dziecięcych odczuć.



Ale i tak większość rodzin spędzi Wigilię przy karpiu z folii i Kewinie samym w domu.



A tutaj jeszcze coś w temacie:









No a tak nawiasem to ta mina dzieciaka wymiata.


Myth, Dziennik Superbohatera 19.12.11 poniedziałek

Poniedziałkowy poranek jak zwykle przywitał mnie nienaganną porcją ciężkich przeżyć . Jak zwykle w Tajnej Siedzibie panował ogromny bałagan , gdy już dostałem się do samochodu , tata odwiózł mnie na przystanek . Chwilę później otrzymuje sms od Renatki że na gg przesłała mi poprawioną wersję mojego listu , niestety siła oprogramowania chroniącego biblioteczne komputery jak i ograniczenie czasowe nie pozwoliło na wejście na gg . Więc oddałem starą wersję , pełną błędów , pociesza mnie fakt że list oddały tylko 2 osoby .

Za to na Wosie i Historii nauczyciel postanowił radośnie sprawdzić naszą wiedzę poprzez kartkówkę , prawdę mówiąc nie miałem nic przeciwko ponieważ dysonuje wystarczająca wiedzą z tego zakresu , bo ją przyswoiłem dzień wcześniej . Niestety w życiu Superbohatera a zwłaszcza Superbohatera tragicznego którym jestem ja, jest tak że jeśli wszystko idzie dobrze to można być pewnym że zaraz coś zacznie się knocić :) i tak było i tym razem . Za bardzo przejąłem się listem i zapomniałem o sprawdzianie z j.angielskiego , marnie widzę ocenę z tego sprawdzianu . Na pocieszenie mieliśmy lekcję matematyki z Baronem Zennonnem .

Wraz z kolegami w obliczu nieuchronnie zbliżających się dwóch lekcji z Tą której imienia nie wolno wypowiadać dokonaliśmy aktu kapitulacji . Wróciłem dumnie do domu na moim wysoce technologicznie zaawansowanym rowerze ponieważ zostawiłem go w piątek tam gdzie zdarza mi się go zazwyczaj zostawiać . W domu najsampierw zjadłem obiad a później podjąłem się iście heroicznego zadania ! poprawiłem wszystkie moje posty (ewentualnie zostało ich aż kilka) ... gdyby nie moje supermoce to nie poradził bym sobie .

Powoli przymierzam się do kupna/budowy MythMobilu , jak na razie mam projekt :








jutro prześlę bardziej szczegółowy projekt :)
Pozdrawiam :)

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 19 grudnia 2011



I co? Lada chwila Wigilia i tak dalej, a tu niejaki Mistrz Zuo wymyślił sobie teraz, że się uaktywni i coś zepsuje i będzie rządził światem. No ja nie mogę, jacy oni są wszyscy monotonni...



Każdy normalny szwarc charakter pojechałby czynić zamęt i tym podobne do stolicy, ale ten leń wymyślił, że mu zimno, więc został w Szczecinie. Tak planował odpalić wielki elektryczny hipnotyzer, który miałby zmusić wszystkich obywateli Polski (w praktyce to wschodniej Polski i zachodnich Niemiec, ale weź tu rozmawiaj z takim analfabetą...) do kupowania nieświeżych bułek z Biedronki po nieobniżonej cenie i udziału w konkursach teleaudio emitowanych około szóstej rano. No a takimi ludźmi to już można tylko manipulować.

Wszystkie jego pięćdziesiąt trzy zęby śmiały się do mnie, kiedy przybyłam w ostatniej chwili by go powstrzymać. No, powiedzmy, że w ostatniej chwili - najpierw musiał wygłosić expose o tym, jak długo był niedocenianym bandytą, jak często okładali go różni superbohaterowie i jak tata nie dawał mi kieszonkowego na cyrk. Z trudem pokonując senność wywołaną płomiennym monologiem zbliżyłam się pełna obaw do maszynerii, która siać miała zagładę. Z przemówienia z trudem wyłapałam wątki o osłonie ołowianej, stuznakowym haśle i czułości systemu na nieautoryzowany dotyk. Na szczęście Mistrz Zuo nie był w rzeczywistości sprytniejszy niż stadko otaczających go muszek i zapomniał zrobić czegoś z gniazdkiem, które zasilało elektronikę.

No cóż...



Słyszałam gdzieś, że każdy superbohater powinien mieć swojego stałego arcywroga. W sumie nie mam nic przeciwko, tyle że... jaki kraj, tacy arcywrogowie :(




Cytat dnia:


Ech, teraz gra mi w głowie Hakuna Matata, na przemian z Spróóóbuj szynkę...




Sugerowałam Mythowi pojedynek z Klarkiem Kentem... znaczy, ten: z Supermenem. Ale on na to, że nie będzie konkurował z facetem, który nie umie założyć gaci, jak należy. I słusznie - wkońcu nawet Mistrz Zuo to potrafi, a to o czymś świadczy.

Tak więc niestety, moje napalone koleżanki - na opis wielkiej walki herosów trzeba będzie jeszcze poczekać. Na razie pozostanie Wam jedynie czytanie moich ogryzków.



A na dziś:




poniedziałek, 19 grudnia 2011

Myth , Dziennik Superbohatera 18.12.11 Niedziela

„Dzień Święty świecić trzeba” więc przed 12:00 z łóżka nie wychodziłem , w tajnej siedzibie zrobiło się bardzo ciepło , czyżby sabotaż systemu klimatyzacji !?!?!?! nie , tylko zapomniałem przed snem przewietrzyć pokoju , kolejny fałszywy alarm :) .



Od samego rana przypomniało mi się o niezwykle trudnym zadaniu z j.angielskiego ale „Dzień Święty świecić trzeba” więc w Centrum Dowodzenia opracowywałem plan przechwycenia sprawdzianu z matematyki złemu Baronowi Zennonnowi ale że „Dzień Święty świecić trzeba” nic nie wymyśliłem i obejrzałem „V jak Vendetta” , później miałem się uczyć WOSu i Historii ale „Dzień Święty świecić trzeba” to pograłem , później Renatka wsparła mnie swoim intelektem i umiejętnościami i skanerem i wspomogła mnie w pisaniu listu na j.angielski ale że „Dzień Święty świecić trzeba” to zamiast pisać list to gadałem z nią o innych rzeczach , gdy juz sobie poszła powinienem zacząć pisać list ale że „Dzień Święty świecić trzeba” to oglądałem z rodzicami komedię na kanale któremu nie chcę robić reklamy ale miał w swojej nazwie „en” i „tefał” . później uznałem że „Dzień Święty świecić trzeba” ale wziąłem się za list , szybko się uwinąłem i mogłem wrócić do wyznawania maksymy życiowej „Dzień Święty świecić trzeba” …. Muszę przyznać że dzień nie należał do najciekawszych , choć czasem przydaje się chwila odpoczynku bo „Dzień Święty świecić trzeba” . :)



Piosenka dnia:







Kolorowych snów .

niedziela, 18 grudnia 2011

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 18 grudnia 2011



No i znowu będę mieć motyle w brzuszku, no!

Patrzcie, co ogłosiło Moje Miasto (czyli że Szczecin, ale to nie ważne) z dnia 15 grudnia:








Co prawda już raz się zetknęłam z tą informacją spotkałam w Focusie (czy czymś podobnym, równie naukowym) parę tygodni temu, ale już zdążyłam zapomnieć. Bo to, bo tamto...

A chciałabym! Otóż superbohaterzy także robią inżynierów, profesorów i tym podobnych (wkońcy muszą udawać normalnych ludzi, nie?), więc może i jak zrobiłabym coś ze swoim tematem Estymacji wieku mówcy na podstawie ograniczonych fragmentów wypowiedzi. Zwłaszcza, że jest to temat extremalnie ludzki. A w Focusie tymczasem czytałam napomknięcie o osobie, która zaczarowała publiczność opowiadając o wadzie genetycznej ujawniającej się w niedrożności nerek - i weź z tym coś zrób?



No to w takim razie do posłuchania dam... Może:





Myth, Dziennik Superbohatera 17.12.11 sobota

Gdy obudziłem się niemrawie otwierając oczy dostrzegłem jakąś dziwną postać majstrującą przy Centrum Dowodzenia ! chwyciłem szybko ukryty za moim łóżkiem wysoce technologicznie zaawansowany karabin półautomatyczny , po cichu zakradłem się od tyłu żeby zobaczyć kto to, otwieram porządnie oczy , staje na palcach , wychylam się …. A nie , to brat , fałszywy alarm . wróciłem do łóżka i poszedłem spać dalej .



Gdy już wstałem drugi raz około godziny 12:00 , przyswoiłem zupę pomidorową i rozpoczynałem planowanie szturmu na jedną baz Rudego w celu pojmania Rudego i jego popleczników , ułożyłem nawet plan , ale o tym później . Po ułożeniu genialnego planu oglądnąłem „robots of death” później podjąłem się niezwykle zacnej ale i również niebywale trudnej misji pomocy w ubieraniu choinki , no więc misja ogólnie zostaje uznana za sukces gdyż choinka stoi ? stoi ! trochę krzywo … ale stoi ! bombki są ? są ! trochę sie potłukło ale to nie moja wina ! ja nie wiedziałem że w pudełkach z bombkami są bombki i się trochę jakośtakoś spadły na szafę … ale są ! lampki świecą ? świecą ! tylko przygasają bo kabel się naderwał … ale świecą! Więc choinka powinna wytrzymać okres świąteczny . w międzyczasie pobrałem „Jak zostać królem” i „V jak Vendetta” , następnie pograłem trochę i zrobiła się 20:00 , wsparłem kicię dobrymi radami zjadałem coś i nagle się 23:00 zrobiła …



A ototo jest mój genialny plan :

Wyznawcy Rudego mają bazę Hotelu Ojca Rudego , wiemy że mają przewagę liczebną i siłową , Emo Szwadrony Rudego dysponują też bronią dużego kalibru i czołgami , tu można zobaczyć an zdjęciu satelitarnym jak wygląda to z zewnątrz :
















Plan bitwy wygląda tak :



Koalicja AntyRuda (ja i koledzy z klasy) podzielimy się na 4 zespoły , 2 zaatakują od frontu ściągając na siebie uwagę wroga , w tym czasie dwa pozostałe oddziały (w tym ja) przedostaniemy się przez ogrodzenie i zaatakujemy ich z lewej i prawej flanki , dzięki temu odetniemy przesunięte w przód szwadrony Rudego w tym czołg , otoczymy ich i wybijemy , wtedy wkroczymy głównym wejściem do hotelu , lecz zapewne korytarz jest niezwykle dobrze broniony przez najlepiej wyszkolone jednostki więc przebijemy się do najbliższych drzwi i będziemy wysadzać ściany i przebijać się z pokoju do pokoju by ostatecznie wpaść z hukiem do gabinetu rudego i pojmać go żywcem i doprowadzić przed oblicze sprawiedliwości !



Aha i zapomniał bym … jeszcze zrobiłem zdjęcie mojemu osprzętowi :











To wszystko na dziś . Dobranoc :)

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 17 grudnia 2011


Dzień krótki, bo pochmurny, jak to wiele innych ostatnio. Ale rozrywka się znalazła.

Miałam na strychu stare wrotki (czy tam rolki; ale chyba nie, bo tamte mają kółka w jednym rzędzie, a te takie staromodne w dwóch). Odkryła je kiedyś siostra (nie, ona nie jest superbohaterką), kiedy była na nie szalona moda i nauczyła się na nich poruszać z koleżankami. Mnie, ponieważ wtedy zajęta byłam wtedy ratowaniem świata przed kolejną zagładą, taka okazja ominęła (a poza tym nie lubię jej koleżanek), udawałam, że sprawa mnie nie interesuje, zajmowałam się innymi sprawami i jakoś wszystkim minęło.

Tymczasem teraz, po kilku dobrych latach, zauważyłam, że buciki z kółkami znowu walają się bezpańsko po strychu i... pomyślałam, że skoro akurat nikogo nie ma, to może by się nimi pobawić... No i pobawiłam.

Najpierw zakładałam je i martwiłam się, żeby się zanadto nie pobrudzić. Bo w zasadzie nie były to buciki, tylko taki mix noska z piętą oraz łączącą je szyną, w co trzeba było włożyć (jakże nieczyste w takiej pogodzie) buty. Jak już założyłam i pozawiązywałam, martwiłam się, żeby jakoś dokonać wyczynu postawienia się na dwie nogi bez towarzystwa krzesła i rąk i żeby przy tym nie łupnąć o beton. Jak już wstałam i jako tako zaczęłam się przemieszczać (najpierw po trawie - wkońcu nie jestem takim dzikusem, żeby od razu pchać się na beton), to się zaczęłam martwić, żeby nagle ostro nie lunęło albo, gorzej, żeby nie wróciła moja rodzina (nie, oni wszyscy nie są superbohaterami) i się nie zaczęli brechtać z mojej niedołężności.

No i jakoś to sobie szło. Konkretniej - ja szłam i nawet, powiem ze szczerą dumą i niedowierzaniem, nie wywaliłam się! Ani na beton ani wcale! No aż już po szczęśliwym zaparkowaniu po jakichś trzydziestu minutach zafundowałam sobie rundkę dookoła planety (nie, nie na wrotkach).


No to co jakiś czas trzeba będzie powtarzać, żeby były jakieś efekty. Zawsze to mówię - najważniejsza jest regularność! Bo jak na razie, jak już wspomniałam, wyczynem dnia było nie stracenie równowagi, tymczasem jeśli chodzi o samo jeżdżenie... To było zdecydowanie powolne tup tup tup z naciskiem na TUP. Odepchnąć się i ruszyć się zdecydowanie bałam (aż wstyd przyznać na taką superbohaterkę) i niekiedy tylko przypadkiem mi wychodziło przypadkowoautomatyczne przesunięcie się o parę centymetrów, które natychmiast wywoływało we mnie drgawki i chęć powstrzymania nieopanowanego ruchu ze wzniesienia.


No i tak sobie chodziłam wte i wewte dookoła okna z którego wystawał głośnik radia i przez to prawdopodobnie już zawsze wrotki będą mi się kojarzyły z książkową audycją na Kanale Pierwszym Polskiego Radia, czyli z dinozaurami i Marconim. A, i oczywiście z pasmem wyuzdanych orgii, w jakie zmieniły się imprezy nastolatków po wynalezieniu gramofonu...




A teraz: Pet Shop Boys. Zawsze dobre na wszystko :)

sobota, 17 grudnia 2011

Myth, Dziennik Superbohatera 16.12.11 piątek

Od samego poranka czegoś mi ciągle brakowało , to długopisu , to portfela , to czegoś tam znowu innego , opuściłem Tajną Siedzibę i przy użyciu wysoce technologicznie zaawansowanemu pojazdowi dwukołowemu zwanego rower dotarłem na przystanek . w autobusie na siedzeniu obok przede mną usiadła pewna dziewczyna , studentka , czytała książkę „Bajki które leczą”, podoba mi się … jak mało kto . dotarłem do szkoły .


 
Siedzimy sobie z kolegami i słyszymy że ktoś gra na perkusji , zdziwiliśmy się . Poszliśmy na aulę i zobaczyliśmy że to kolega z klasy razem z jeszcze dwoma swoimi kolegami , pytamy się co oni tu robią a oni że mini koncert robią , to usiedliśmy w pierwszym rzędzie i było tam bardzo bardzo głośno ! :) ! :) ! :) ! po chwili zaczęli się schodzić ludzie i zaczęli grać … nawet nieźle im to szło ale wokalista za cicho śpiewał … po koncercie udaliśmy się na lekcje …. Przez resztę lekcji nie wydarzyło sie nic fascynującego i/lub ciekawego i/lub śmiesznego no może poza oczekiwaniem na Agressora pod „aro” . pod koniec ostatniej lekcji zaczął padać deszcz , a ja nie bardzo miałem jak ukryć szal … na szczęście akurat podjechał autobus 82 to wsiadłem i szaliczek nie zmókł . potem wróciłem bez większych problemów do domu , niestety rower musiał zostać tam gdzie go zostawiłem bo potwornie padało i ojciec mnie odwiózł do domu .


 
Gdy powróciłem do Tajnej Siedziby i zjadłem obiad w Centrum Dowodzenia . Potwornie się nudziłem … a jak na złość nikogo nie było na gg albo wszyscy byli „ZW” . obejrzałem do końca Deadly assasin i face of evil … przyznam że obie ciekawe i bardzo mi sie podobały . później w końcu ludzie zaczęli znajdować dla mnie czas . Najpierw Anna a później Kicia (udało jej się spłodzić nową stronę do scenariusza do Tajnego Projektu pod kryptonimem „komiks”), Klaudia była jak zwykle trudna w odbiorze … i wtedy , po jakimś czasie Alex napisał , z okropną , przerażającą , złą nowiną , otóż mój największy wróg (na chwilę obecną) Rudy , dopuścił się niesłychanej zbrodni , doprowadził do rozstania mojego przyjaciela i jego dziewczyny ! nie wolno puścić mu tego płażem tzn płazem ! podejrzewam że na starciu słownym się nie skończy , sprawiedliwość zatriumfuje !


 
A więc ….

Dobranoc

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 16 grudnia 2011


Od czasu utworzenia bloga zasypują nas Państwo listami. Najczęściej są to pytania i uwagi dotyczące strony, ale też nas, superbohaterów-autorów. Dzisiaj więc postanowiłam zebrać najciekawsze i odpowiedzieć. Czekałam na dogodną chwilę, gdyż większość z nich dotyczy wpisów Mytha (w tym wielu domniemanych błędów ortograficznych), niestety i tym razem ważniejsze okazało się ratowanie świata i trzęsienie ziemi w Zakopanem. Pozostaje mi więc poodpowiadać na nie własnoręcznie i te najbardziej palące przekazać mu potem w SMSie (ta droga komunikacji nie jest aż tak inwazyjna i prawdopodobnie nie przeszkodzi koledze w zaduszaniu kolejnego jaszczura).

Chętnie odpowiem na pytanie pani Ożarskiej z Malinowa, która pyta, czy nie mogłabym powiększyć literek na stronie, żeby mogła czytać wiadomości swojemu psu. Tak więc podpowiem: klik prawym na Pulpicie > Właściwości > zakładka Wygląd > Zaawansowane > wybrać pod napisem Element nazwę Okno komunikatu > i ustawić sobie dowolny rozmiar w okienku poniżej pod napisem Rozmiar. I zatwierdzić kilka razy przyciskami OK. Odtąd wszystko w komputerze będzie duże. Chyba.

Najbardziej rzucającym się w oczy pytaniem jest, dlaczego nie mam faceta pomimo całkiem sporego biustu. Ja na to odpowiem, że skąd wiadomo, że nie mam? Tylko po uśmiechu czy jest jeszcze coś, o czym nie wiem?

Jedno z najczęstszych pytań, jakie otrzymuję od kobiet jest to, jak mogłam założyć żółte rękawiczki do różowego kostiumu i dlaczego nie uzupełniłam go zielonymi dodatkami, które pasowałyby do moich oczu. Otóż, po pierwsze: nie żółte, tylko złote :) Po drugie: kolor oczu jest już podkreślony przez czerwień mocno barwionych włosów. A po szóste: kto widział, żeby łączyć zielony z różowym, no drogie panie...

Mytha pytają (poza wspomnianymi potwarzami w formie oskarżenia o błędy ortograficzne) o celowość owych błędów ortograficznych. Otóż - tak, drodzy Państwo. Wszystkie te błędy (jak i wiele innych rzeczy, które popełnia Myth) są celowymi zabiegami mającymi na celu ochronę Ziemi i Wszechświata (no, przynajmniej tego najbliższego, wokół jego ogródka). Wszystkie są czynione z pełną tego świadomością i Myth ma do nich zastrzeżone wszystkie prawa.

To z najczęstszych. Za najzasadniejsze uważam pytanie pana Leśniaka z Milanówka, który zapytuje, dlaczego w zasadzie tylko ja wspominam o swoim bohaterskim podejściu do świata, a Myth w zasadzie opisuje tylko niepowodzenia w dyskusjach z koleżankami. Cóż, wyślę mu to pytanie w SMSie, ale już teraz mogę powiedzieć, że on jest przede wszystkim nieśmiały. Wkłada o wiele więcej serca i rozmowy właśnie w tę banalną czynność, jaką jest wymiana zdań z koleżankami. Ganianie za złoczyńcami i ryzykowanie życia to dla niego taki nieciekawy chlep poprzedni, którym nie ma sensu się chwalić.

W dodatku odkąd próbował odebrać torebkę pewnemu opryszkowi, a jednak okazało się, że to nie opryszek, tylko taki... tinky-winky time-wimey, no wiecie, to zrobił się nieśmiały jeszcze bardziej.




A teraz muzyka... Szukałam kiedyś po słowach takiego jednego ślicznego kawałka - nie wyszło. Dzisiaj usłyszłam go znowu, znowu spisałam, co popadło i powiedziałam sobie, jak go tym razem znajdę, to tutaj trafi. No i... JEST!



AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 15 grudnia 2011


Mam na komputerze, w folderze Moje dźwięki, a w nim kolekcję 230 plików od prostych pipnięć do GG przez bardziej zaawansowane jak bicie zegara czy trąbienie samochodu po barwne cytaty á la Panie! Jak pan masz chęć! to sobie te sto dwadzieścia pięć! weź i wkręć! W DUPĘ! Nie licząc osobnych folderów na sygnały Viśty, XP i Samsunga. Zbierałam je latami kopiując bardziej interesujące kwiatki, które napatoczyły mi się w Internecie i różnych programach gropochodnych, ale takie mamy fajne czasy, że jak coś mi się spodoba, to mogę to sobie z miejsca nagrać. Z czegokolwiek - z otoczenia mamy chociażby dyktafon w telefonie, a z komputera - jest do tego mnóstwo programów (w tym bezbłędny Audacity). Nagrać albo zrobić zdjęcie - bo informatyzacja oczywiście dotknęła nie tylko muzyki, ale i okazów wizualnych. Cokolwiek nam się podoba, można to już nie tylko narysować czy próbować zapamiętać (jak jeszcze z 200 lat temu), ale... jak widać (i słychać).

Łatwo się jednak przekonać, dlaczego tak wielu ludzi psioczy na wszechświat internetowy. Jadę sobie tramwajem i... czuję ciasteczka! Rozglądam się za widokiem takowych - nie ma, no bo skąd? Okazało się, że... to pachnie gorący silnik tramwaju - dobre, co? A był zupełnie jak rozgrzany i wypełniony ciasteczkami piekarnik... A potem, jak poszłam do lekarza, po otwarciu drzwi z gabinetu doleciał nie ten paskudny sterylny zapach "czegoś", tylko woń przypominająca coś pomiędzy różą a jabłkami. Nie wiem, w każdym razie powiedziałabym, że jest różowe :) Pomimo że to tylko zapach. Super to było! Ale przecież tego nie narysuję... A potem tramwaj powrotny - i wchodzi pani z gałązkami. I one też pachną! Na miętowozielono tym razem. Ale za chwilę sobie poszła i przeszło.

Tak więc mamy aparaty, dyktafony, kamery i całą resztę, ale te najciekawsze nieuchwytne wrażenia są nie do zachowania ani, co gorsza, do zapisania. Zapach jest dziwny, dociera do nas takimi drogami, że zdarza się niekiedy, że uderza nas woń książki czy deszczu poznany wiele lat temu, bo przywołuje do nas odległe skojarzenie z dzieciństwa, które nie wiadomo jak zapisało się w naszej głowie. Ale w przeciwieństwie do smaku nie mieści się on niestety w podziale na kilka oczywistych rodzajów, jak słodki, kwaśny.

Nie da się, nie może się zdarzyć, że znajomy z GG podrzuci nam link z dopiskiem: Ty, zobacz jak ta dziewczyna zajefajnie pachniała! i pewnie długo się jeszcze nie zdarzy. Parę rzeczy pewnie zawsze zostanie niedostępnych dla łącz internetowych.


A tutaj jedno z takich wspomnień :)



piątek, 16 grudnia 2011

Myth, Dziennik Superbohatera 15.12.11 czwartek

Oświadczenie:

Jako iż wraz z moją wspólniczka Astrogirl w ratowaniu Świata uznaliśmy że zaniżam jakościowo poziom bloga, postanowiłem zmienić styl moich postów na bardziej podobne do postów Astrogirl .



O 7:20 do mojej Tajnej Siedziby (tzn. mojego pokoju) przybyła Babcia , obudziła mnie , znów zasnąłem , przyniosła płatki kukurydziane z mlekiem i znów zbudziła mnie , usiadłem przy moim wysoce technologicznie zaawansowanym Centrum Dowodzenia (tzn przy biurku z komputerem) , spożyłem płatki kukurydziane z mlekiem , nabrałem nowych sił na przetrwanie tego jakże trudnego dnia . Opuściłem Tajną Siedzibę , udałem się do łazienki aby się ogarnąć , później , przywdziałem moje cywilne ubranie , dziś nie brałem pancerza gdyż nie planowałem żadnego ratowania świata , tak , wiem , świat i ludzi trzeba ratować bez względu na godzinę i to czy się nam chce czy nie , schodząc po schodach , włączając Sześcian Muzyczny okazało się że baterie są prawie rozładowane . z Podziemi wyprowadziłem mój wysoce technologicznie zaawansowany dwukołowy pojazd napędzany siłą moich nóg , ma niebywałe zdolności kamuflażu potrafi udawać rower , więc roboczo będziemy nazywać go rower , schowałem mój kolorowy wysoce technologicznie zaawansowany szalik do kieszeni mojego kuloodpornego płaszcza i popędziłem niczym pseudo błyskawica .



Jechałem z taką prędkością że nie byłem w stanie łapać powietrza , a może to było ze zmęczenia . dotarłem na przystanek dumnym krokiem wsiadłem do autobusu , potem przyszło dwóch kolegów i mój dawny druh z którym razem walczyliśmy przeciwko tyranii Śmierdziela, dotarliśmy do Poznania . Podczas marszu między blokami zauważyłem stojącą w oknie dziewczynę , stała i patrzyła … na mnie , to było dziwne , dziwne jest to że nie ma firanek w pokoju i że przeciwległą ścianę do okna ma obklejone plakatami z serii filmów „Zmierzch”, poszliśmy do szkoły .



Pierwszą lekcją było programowanie strukturalne , zająłem miejsce tuż obok Jarosława i Huberta , cała grypa wyrobiła sie ze zrobieniem wszystkich zadań więc mięliśmy drugą godzinę wolną , lecz miedzy tymi dwiema lekcjami byłą długa przerwa , wraz z kolegami zebraliśmy sporą grupę uderzeniową i poszliśmy do „aro” , prawdę mówiąc chcieliśmy spotkać Agressora , kupiłem chipsy i czekaliśmy i czekaliśmy i Agressor się dziś nie pojawił wróciliśmy na lekcje . Skoro mieliśmy lekcję wolną to ktoś wpadł na pomysł i oglądali obrzydliwe filmy , zebrała się całkiem pokaźna grupa , oczywiście ja też musiałem tam być . Gdy koledzy oglądając filmy z kategorii „seks i fekalia” krzyczeli „buellllllllleeeee ale to obrzydliwe !” a ja , niczym skała , niczym golem z kamienia stałem i jadłem z chipsy , zyskując sobie tym samym w pewnym stopniu szacunek kolegów. Po programowaniu przyszedł czas na WF i Unihokeja (nie za bardzo wiem jak to się pisze Czu uni hokej czy unihokej –nie ważne) , podzielono nas na dwa zespoły , to była istna bitwa , starcie Herosów . Zdobywaliśmy punkt za punkt , zostałem królem strzelców trafiłem 7 bramek , lecz niestety moja drużyna poległa 8:9 ale to tylko gra a musze przyznać że całkiem nieźle się grało . Następnie miałem Systemu Operacyjne i zaległy sprawdzian do napisania na który przez moje nocne eskapady i to całe ratowanie świat nie starczyło czasu się nauczyć , ale na szczęście mam mózg i kolegów i koledzy też mają mózgi więc wykorzystując jedną z moich mocy a mianowicie wrodzonej Inteligencji oraz pomocy kolegów mam nadzieję że ze sprawdzianu otrzymam ocenę oscylującą miedzy 4+ a 4- , zwolniłem się 20 minut wcześniej aby zdążyć na autobus .



Droga do domu nie miała większych trudności poza faktem że moje spojenie znów natrafiło na spojrzenie Dark Lady … dziewczyny która kiedyś mi się podobała a ja chyba jej lecz koleje losu nie wjechały na właściwe tory i się nie udało osiągnąć nic konstruktywnego , wysiadając spotkałem kumpla Tomasza razem popędziliśmy rowerami niczym popędzane bizony biegnące przez prerie .i szybko wróciłem do domu.



W Tajnej Siedzibie uruchomiłem wszystkie systemy Centrum Dowodzenia . zjadłem obiad . Alarm ! Alarm ! Kicia uzyskała dostęp do tego bloga ! później porozmawiałem z Astrogirl , Jarkiem , a później z moją „Żoną”[=moonvelvet=Celina] (to dziwna historia , wydarzenia w Las Vegas powinny pozostać nie spisane dla dobra przyszłych pokoleń) , gdy już miałem rozpocząć trening , przy pomocy symulatora rzeczywistości, ale tak wyszło że napisałem do Klaudii , dziś była troszkę podenerwowana (sporo kobiet było dziś podenerwowanych) , a później chyba się obraziła … zabrałem się za poprawianie modelu szkoły , znów zacząłem rozmawiać z Anną , trochę zaczyna mi brakować Sary. Spakuję się , wykąpię i pójdę chyba już spać .



Dobranoc …

Śpijcie spokojnie bo Myth i Astrogirl czuwają .

czwartek, 15 grudnia 2011

Myth, Dziennik Superbohatera 14.12.11 środa

Obudziłem się w miarę spokojnie , ale oczywiście za mało czasu miałem . Ojciec podrzucił mnie na przystanek …. Spotkałem moją byłą przed wejściem do autobusu , dotarłem do szkoły. Lekcje zaczynaliśmy 2 WFami na których zrobiliśmy turniej w ping-ponga . zająłem 6 miejsce :) na 7 zawodników :( ale to nic i tak było fajnie . po WFach miałem umówione spotkanie u Pani Psycholog w sprawie projektu , lecz przedtem skoczyłem z Hubertem i Jarem do „aro” szkoda że nie spotkaliśmy znajomego menela Agressora .

Kupiłem sobie zaopatrzenie na Specjalizacje ale większość zjadłem u Pani Psycholog , na specjalizacji Pani Profesor miała zły humor . Dziś pracowaliśmy we Flashu , zrobiłem lecącego Batmana jak rzuca batrangami . Później na angielskim rozwiązywaliśmy cała lekcje krzyżówkę której nikt nie umiał rozwiązać . Po angielskim mamy religię , czekamy na kolegów z drugiej grupy a oni nie przychodzą , okazało się że byli w „aro” i mieli spotkanie z Agressorem , ale też się z nim nie bili . Agresor nie był tak skory do walki gdyż kolegów było 7 . Na religii oglądaliśmy skecze kabaretów o spowiedzi i kolędach .

Podkoniec religii rozpadał się deszcz więc Jasió zaproponował że podrzuci mnie pod przystanek autobusowy bo akurat jechał w tamtym kierunku , w ciągu 10 s mieli byśmy 3 stłuczki :) :) :) raz to jak wjeżdżaliśmy na skrzyżowanie to Jasió nie zauważył samochodu jadącego na drodze głównej , strąbił nas i zmykneliśmy dalej i nagle z boku jakiś facet wyjeżdżał z parkingu tyłem ale nas zauważył w przed ostatniej chwili jedziemy dalej i z drugiej strony inny facet z targu chciał wjechać ale mu jakiś dostawczak zasłaniał widok i nas nie widział ale też zdążył zahamować i nas nie walnąć , reszta drogi na przystanek przebiegła dość bezpiecznie . w Autobusie się zdrzemnąłem .

Gdy dotarłem do domu pogadałem z Małgorzatą , ona chyba nie bierze mnie na serio :) następnie obejrzałem z 6 letnim kuzynem 3 części Deadly Assassin i uważam że jak an razie jeden z najlepszych a może nawet najlepszy odcinek ze starych serii jaki miałem przyjemność obejrzeć . chyba cud się jakiś zdarzył bo Renia w środku tygodnia na gg , tak , kolejny raz znalazła fajną piosenkę . później poprawiłem projekt lampy naściennej , podjąłem się operacji dokładnego ogolenia zarostu twarzowego a potem wróciłem do ciekawej konwersacji z Renatą na temat tolerancji ….



Piosenka na dziś :



a-ha - Crying In The Rain



Dobranoc

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 14 grudnia 2011


No i znowu puścili DeLoreana... znaczy: ten no... Powrót do prze... hmm... do przyszłości.

Heh, no naprawdę nie wiem, czemu mnie ta bajeczka tak irytuje. Czy ma to coś związanego z konkurencyjnością (lub jej brakiem..?) do ukochanego przeze mnie (i każdego innego superbohatera) Doctora Who? Czy z tym, że główną rolę gra dzieciak mający zapewne takie pojęcie o fizyce jak ja o ósmej symfonii Von Bethowena (o ile coś takiego jest?). Czy może z niesamowitem stężeniem tanich wibbly-wobbly na metr teseraktowy (motyw swatania własnych rodziców, Clint Eastwood...) oraz notorycznym im zaprzeczaniem (dzieciak dowiedział się o śmierci przyjaciela i dzięki temu mógł jej zapobiec...)?

Mam wrażenie, że dzięki temu, że... pozostały mi dawne wspomnienia z czasów, w których sci-fi nie było moją ulubioną kategorią filmową. Dziwne, nie? A jednak. W zasadzie ciężko mi w takim razie sprecyzować, co w takim razie nią było, ale... Fantastyka naukowa kojarzyła mi się z takim... narzucaniem się. Chyba była wtedy jakaś moda (Star Wars?), a ja do mód nigdy nie ciągnę, wręcz odpychają mnie. I w tych czasach, w czasach szału mody na gwiezdne podboje i walkę z kosmitami pojawiły się też Powroty do przyszłości.

Ale... no przecież, poza modą, ta moja antypatia nie wzięła się (nomen omen) z kosmosu. Chyba musiałam dostrzegać jakąś naiwność w chorej odwadze i prostocie sufrowania do przeszłości i dyskusji z własnymi przodkami. Coś głęboko w główce ostrzegało mnie przed efektem motylka..?

Wychodzi na to, że już jako pięciolatka musiałam być genetycznie i psychologicznie wyposażona w mechanizmy ostrożności z podróżami w czasie - i słusznie! Wkońcu w czasach studenckich mogłabym przy pierwszej lepszej okazji coś sknocić :)

Mimo to: doceniam. Doceniam jedną z najlepszych ostrożnych i nieporadnych cegiełek, które stały się podwalinami pod dzieła naprawdę wysokiej klasy potrafiące świadomie roztrząsać świadomość i delikatność naszej czasoprzestrzennej rzeczywistości.










Nic mi się dzisiaj nie nadało. Więc dam to, co mnie zauroczyło niegdyś.


środa, 14 grudnia 2011

Myth, Dziennik Superbohatera 13.12.11 wtorek

Wstałem normalnie, dzień zapowiadał się normalnie, zjadłem śniadanie. Tata podwiózł mnie na przystanek . Na przystanku pogadałem z dziewczyną ! z prawdziwą dziewczyną ! z Kasią ! :D nie zdała egzaminu na prawo jazdy, bardzo zła egzaminatorka udupiła ją na ostatnim skrzyżowaniu przed Wordem (tak na serio to nie wiem czemu Word kojarzy mi się z MicrosoftWord ,ale nie ważne ….) potem wsiadłem do autobusu .

Dotarłem do szkoły. Posiedziałem chwilę, przyszli koledzy i zapytali czy idziemy do „aro” (sklep niedaleko szkoły , dużo tańszy niż u nas w szkole ) akurat była w aro promocja 2 tigery w cenie jednego (zwykły i o smaku Mojito [czy jak to się tam pisze, wiem że czyta się mochito] i zwykły jednak smakował trochę lepiej), no i poszło nas 4 (Ja, Micek, Radek i Daniel) wchodzimy do sklepu i tam ! ostatnia paczka (w sumie dwópak , tzn nie jestem w zupełności pewien czy plastikowo-foliowe czy z foli plastikowej).

No i wychodzimy i nagle doczepia się do nas jakiś pijany gościu ,podchodzi do mnie i się pyta „macie fajke ?” a my że nie że nie palimy , podszedł do kolegi i powiedział „no to kasę na fajkę bo jak nie to wszyscy dostaniecie wpierdol” a my znowu że nie to podszedł do kumpla i go uderzył w ramię , niby mieliśmy go bić ale kolega nas uspokajał więc jak odchodziliśmy to kopnął mnie i kolegę w udo (kopnął dwa razy, tzn raz mnie i raz kumpla) , ale go olaliśmy i szliśmy dalej i potem się rzucił na kolejnego kumpla i uderzył go w twarz tamten go kopnął w kroczę i już się odczepił … i jak już wracaliśmy to jeszcze krzyczał „wypi……ać z mojego osiedla” i to był kulminacyjny moment zmagań męskiej dumy i honoru wojownika …. Zaatakował i obraził nas … zasłużył aby otrzymać lanie …. Ale z drugiej strony było nas 4 … honor wojownika nie pozwala na to by 4 atakowało 1 i to pijanego ….

Wróciliśmy do szkoły … poszedłem na niemiecki … i tam …. Było takie zadanie w którym była Claudia … niby nic … wtedy jeszcze tego nie zauważyłem …. O 9:00 mieliśmy takie spotkanie na auli w sprawie wprowadzenia Stanu Wojennego … ale gdy czekaliśmy aż wpuszczą nas na aulę to akurat spotkałem Panią Psycholog Szkolną … bo byłem do niej zapisany w sprawie projektu ale byłem chory i mnie nie było …. Potem wpuści nas na aulę … spotkanie było nawet ciekawie … pomijając nawet to że minął nam polski ;)…. Dyrektor i nauczycielka od polskiego opowiadali co się z nimi działo gdy wprowadzano stan wojenny …. Później oglądaliśmy film „dekret” … podobało mi się … były to tylko takie informacje , archiwalne filmy , zdjęcia , wywiady … ale najbardziej mi isę podobało że wszystko to było związane z Poznaniem .

Następnie poszedłem na systemy operacyjne, mieliśmy o sieciach i z czego są zbudowane. A ja otwarłem sobie plik z tymi wszystkimi informacjami i na bieżąco odpowiadałem i dostałem +. Potem matematyka …. Siedziałem i udawałem że mnie nie ma na angielskim z resztą robiłem to samo lecz na angielskim w jakimś zadaniu po raz kolejny pojawiła się Claudia … tu już się zdziwiłem. Następnie mięliśmy grafikę. Sprawdzian , ech , no cóż , sprawdzian wyglądał tak : ona siedziała przed komputerem albo wychodziła zadzwonić a ja chodziłem po klasie i mówiłem kolegom co i jak mają zrobić . Sam ledwo zdążyłem ze swoim. Nauczycielka puściła nas wcześniej. Ale Oczywiście jak wychodziliśmy to zaczęło padać , na szczęście akurat na przystanek wjeżdżał autobus linii 82 i podjechałem 1 przystanek i akurat właściwy autobus już stał , to uradowany wsiadłem i czekałem na odjazd.

Usiadła obok mnie jakaś babka (około 40 lat) w połowie drogi zadzwonił do niej telefon …. Odebrała , okazało się że mąż i zaczęła mu marudzić że za bardzo zapracowani są , potem się zapytała „a Klaudia odrobiła lekcje ?” …. Wtedy to się całkowicie zdziwiłem . No na szczęście tata mnie z przystanku odwiózł do domu , a w domu, malowanie kuchni - więc wszędzie bałagan . Włączyłem komputer i gadałem z Klaudią i Czarną Meggy nawet dobrze mi się rozmawiało. Z Klaudią nawet po Japońsku przez chwilę gadaliśmy . A Meggy … ech dziewczyna z Cinquecento (to taki samochód) :) … Poprawiłem model stoiska. I już się robi 1:00, no cóż, a jutro trzeba wstać ….

Znalazłem takiego kwejka …. Bardzo mi się spodobał ….i napis w nim „ideę są kuloodporne” http://kwejk.pl/obrazek/738769/ideas.html

On, (V) jest takim jakby superbohaterem . A poza tym mam podobne poglądy polityczne co on, a poza tym , sztylety :D …. No to wszystko na dzisiaj .

Dobranoc