Ja. Obszerny
bukiet aromatycznych, białych róż w moich rękach. Biała, szeleszcząca suknia
wokół mych nóg. On naprzeciw mnie. Uśmiecha się, oboje drżymy z ekscytacji i
bezmiaru szczęścia. Zatopieni w oceanie miłości, czekamy na ogłoszenie nas
mężem i żoną. Wtedy on poważnieje, łapie mnie za ramiona, odrzuca, sztylet
wbija mu się w klatkę piersiową.
Obudziłam
się, dygocząc. Oddychałam ciężko, pot spływał mi z czoła. To tylko koszmar..? A
skądże znowu! To wspomnienie, które męczy mnie bez przerwy. Moje ostatnie
spotkanie z mężem.
Uspokoiłam
się z wolna. Rozciągnęłam się, rozejrzałam się w koło. Znów nie wiedziałam,
gdzie jestem… Często ostatnimi czasy nie potrafię zidentyfikować miejsc, w
których się budzę.
Nad moją
głową stał uśmiechnięty Myth.
- Koszmarek?
- spytał.
Zerwałam się
z łóżka. Stałam na podłodze w mojej norze. Odruchowo spróbowałam dobyć
sztyletu, jednak nie było go…