niedziela, 18 grudnia 2011

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 18 grudnia 2011



No i znowu będę mieć motyle w brzuszku, no!

Patrzcie, co ogłosiło Moje Miasto (czyli że Szczecin, ale to nie ważne) z dnia 15 grudnia:








Co prawda już raz się zetknęłam z tą informacją spotkałam w Focusie (czy czymś podobnym, równie naukowym) parę tygodni temu, ale już zdążyłam zapomnieć. Bo to, bo tamto...

A chciałabym! Otóż superbohaterzy także robią inżynierów, profesorów i tym podobnych (wkońcy muszą udawać normalnych ludzi, nie?), więc może i jak zrobiłabym coś ze swoim tematem Estymacji wieku mówcy na podstawie ograniczonych fragmentów wypowiedzi. Zwłaszcza, że jest to temat extremalnie ludzki. A w Focusie tymczasem czytałam napomknięcie o osobie, która zaczarowała publiczność opowiadając o wadzie genetycznej ujawniającej się w niedrożności nerek - i weź z tym coś zrób?



No to w takim razie do posłuchania dam... Może:





Myth, Dziennik Superbohatera 17.12.11 sobota

Gdy obudziłem się niemrawie otwierając oczy dostrzegłem jakąś dziwną postać majstrującą przy Centrum Dowodzenia ! chwyciłem szybko ukryty za moim łóżkiem wysoce technologicznie zaawansowany karabin półautomatyczny , po cichu zakradłem się od tyłu żeby zobaczyć kto to, otwieram porządnie oczy , staje na palcach , wychylam się …. A nie , to brat , fałszywy alarm . wróciłem do łóżka i poszedłem spać dalej .



Gdy już wstałem drugi raz około godziny 12:00 , przyswoiłem zupę pomidorową i rozpoczynałem planowanie szturmu na jedną baz Rudego w celu pojmania Rudego i jego popleczników , ułożyłem nawet plan , ale o tym później . Po ułożeniu genialnego planu oglądnąłem „robots of death” później podjąłem się niezwykle zacnej ale i również niebywale trudnej misji pomocy w ubieraniu choinki , no więc misja ogólnie zostaje uznana za sukces gdyż choinka stoi ? stoi ! trochę krzywo … ale stoi ! bombki są ? są ! trochę sie potłukło ale to nie moja wina ! ja nie wiedziałem że w pudełkach z bombkami są bombki i się trochę jakośtakoś spadły na szafę … ale są ! lampki świecą ? świecą ! tylko przygasają bo kabel się naderwał … ale świecą! Więc choinka powinna wytrzymać okres świąteczny . w międzyczasie pobrałem „Jak zostać królem” i „V jak Vendetta” , następnie pograłem trochę i zrobiła się 20:00 , wsparłem kicię dobrymi radami zjadałem coś i nagle się 23:00 zrobiła …



A ototo jest mój genialny plan :

Wyznawcy Rudego mają bazę Hotelu Ojca Rudego , wiemy że mają przewagę liczebną i siłową , Emo Szwadrony Rudego dysponują też bronią dużego kalibru i czołgami , tu można zobaczyć an zdjęciu satelitarnym jak wygląda to z zewnątrz :
















Plan bitwy wygląda tak :



Koalicja AntyRuda (ja i koledzy z klasy) podzielimy się na 4 zespoły , 2 zaatakują od frontu ściągając na siebie uwagę wroga , w tym czasie dwa pozostałe oddziały (w tym ja) przedostaniemy się przez ogrodzenie i zaatakujemy ich z lewej i prawej flanki , dzięki temu odetniemy przesunięte w przód szwadrony Rudego w tym czołg , otoczymy ich i wybijemy , wtedy wkroczymy głównym wejściem do hotelu , lecz zapewne korytarz jest niezwykle dobrze broniony przez najlepiej wyszkolone jednostki więc przebijemy się do najbliższych drzwi i będziemy wysadzać ściany i przebijać się z pokoju do pokoju by ostatecznie wpaść z hukiem do gabinetu rudego i pojmać go żywcem i doprowadzić przed oblicze sprawiedliwości !



Aha i zapomniał bym … jeszcze zrobiłem zdjęcie mojemu osprzętowi :











To wszystko na dziś . Dobranoc :)

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 17 grudnia 2011


Dzień krótki, bo pochmurny, jak to wiele innych ostatnio. Ale rozrywka się znalazła.

Miałam na strychu stare wrotki (czy tam rolki; ale chyba nie, bo tamte mają kółka w jednym rzędzie, a te takie staromodne w dwóch). Odkryła je kiedyś siostra (nie, ona nie jest superbohaterką), kiedy była na nie szalona moda i nauczyła się na nich poruszać z koleżankami. Mnie, ponieważ wtedy zajęta byłam wtedy ratowaniem świata przed kolejną zagładą, taka okazja ominęła (a poza tym nie lubię jej koleżanek), udawałam, że sprawa mnie nie interesuje, zajmowałam się innymi sprawami i jakoś wszystkim minęło.

Tymczasem teraz, po kilku dobrych latach, zauważyłam, że buciki z kółkami znowu walają się bezpańsko po strychu i... pomyślałam, że skoro akurat nikogo nie ma, to może by się nimi pobawić... No i pobawiłam.

Najpierw zakładałam je i martwiłam się, żeby się zanadto nie pobrudzić. Bo w zasadzie nie były to buciki, tylko taki mix noska z piętą oraz łączącą je szyną, w co trzeba było włożyć (jakże nieczyste w takiej pogodzie) buty. Jak już założyłam i pozawiązywałam, martwiłam się, żeby jakoś dokonać wyczynu postawienia się na dwie nogi bez towarzystwa krzesła i rąk i żeby przy tym nie łupnąć o beton. Jak już wstałam i jako tako zaczęłam się przemieszczać (najpierw po trawie - wkońcu nie jestem takim dzikusem, żeby od razu pchać się na beton), to się zaczęłam martwić, żeby nagle ostro nie lunęło albo, gorzej, żeby nie wróciła moja rodzina (nie, oni wszyscy nie są superbohaterami) i się nie zaczęli brechtać z mojej niedołężności.

No i jakoś to sobie szło. Konkretniej - ja szłam i nawet, powiem ze szczerą dumą i niedowierzaniem, nie wywaliłam się! Ani na beton ani wcale! No aż już po szczęśliwym zaparkowaniu po jakichś trzydziestu minutach zafundowałam sobie rundkę dookoła planety (nie, nie na wrotkach).


No to co jakiś czas trzeba będzie powtarzać, żeby były jakieś efekty. Zawsze to mówię - najważniejsza jest regularność! Bo jak na razie, jak już wspomniałam, wyczynem dnia było nie stracenie równowagi, tymczasem jeśli chodzi o samo jeżdżenie... To było zdecydowanie powolne tup tup tup z naciskiem na TUP. Odepchnąć się i ruszyć się zdecydowanie bałam (aż wstyd przyznać na taką superbohaterkę) i niekiedy tylko przypadkiem mi wychodziło przypadkowoautomatyczne przesunięcie się o parę centymetrów, które natychmiast wywoływało we mnie drgawki i chęć powstrzymania nieopanowanego ruchu ze wzniesienia.


No i tak sobie chodziłam wte i wewte dookoła okna z którego wystawał głośnik radia i przez to prawdopodobnie już zawsze wrotki będą mi się kojarzyły z książkową audycją na Kanale Pierwszym Polskiego Radia, czyli z dinozaurami i Marconim. A, i oczywiście z pasmem wyuzdanych orgii, w jakie zmieniły się imprezy nastolatków po wynalezieniu gramofonu...




A teraz: Pet Shop Boys. Zawsze dobre na wszystko :)