Po ostatnim spotkaniu z Kruczycą wiele się zmieniło. Teraz nie dostaje beznadziejnego żarcia, lecz zawsze otrzymuję to co zechcę, dzisiaj były puszyste naleśniki z jaj pingwinów różowych ( tak specjalnie na moje zamówienie musieli przemierzyć wielki różowy wymiar w poszukiwaniu tych zwierząt i zmierzyć się z królową mającą ponad 5 metrów wysokości i ważącą chyba z 5 ton, ale wszystko musieli wykonać bo ja tego chciałam buhahahahha ). Vinnie dzień w dzień przychodzi popatrzeć się na mnie w tym nowym kostiumie i wydaje jakieś dziwne dźwięki, ale to tylko tępy prostak, który boi się do mnie zbliżyć i nawet nie zbliża się do drzwi odkąd oberwał ode mnie bejsbolem w łeb, ale to co innego hahaha, ten tępak znowu się wywalił gdy się na mnie zapatrzył
piątek, 19 kwietnia 2013
Myth, Dziennik Superbohatera 18.04.13r Czwartek
- Kruczyca!- krzyknąłem i nagle z ciemności dookoła gospodarstwa wyłoniło się kilka oddziałów żołnierzy i przystąpili do ataku! Natychmiast kopnąłem w twarz jednego z wyskakujących, w tym samym czasie spojrzałem na Fireslayer, wytworzyła ogień i zaczęła przysmażać jakiegoś grubszego gościa. Doskoczyłem do dwóch kolejnych, chwyciłem za broń jednego i przydusiłem spust. Seria z karabinu wyryła dziurę w klatce piersiowej drugiego. Zanim ciało tamtego upadło wyszarpnąłem z jego pasa nóż i wbiłem w serce zaskoczonego żołnierza który przed chwilą zastrzelił swojego kolegę. Rozejrzałem się po obozowisku, ludzie zaczynali się budzić i atakować żołnierzy Kruczycy.
Trzymając w ręku nóż dobiegłem do jakiegoś potwornie chudego meżczyzny duszącego żyłką jednego z centaurów. Szybkie cięcie w zgięcia powaliło go na kolana, drugie cięcie rozcięło żyłkę. Nie musiałem go dobijać, centaur wstał i zajął się nim. Odwróciłem się by sprawdzić jak się ma Fireslayer, w tym właśnie momencie próbowała spalić jakiegoś wielkiego gościa, niestety miał na głowię coś co przypominało garnek żaroodporny z żaluzjami. Był ogromny, w innych okolicznościach pewnie postrzeliłbym go w nogi a potem zerwał hełm by moja droga towarzyszka mogła go spopielić - ale nie było czasu, gość miał ognioodporny mundur i szedł w stronę Fireslayer. Bezradnie próbowała ciskać w niego ogniste kule, zbliżył się na odległość ciosu i jednym potężnym uderzeniem przetransportował drogą powietrzno-ziemną moją koleżankę.
Upadła bezwładnie w kałużę. Ruszył w stronę kałuży by ostatecznie pozbawić znajdującą się tam dziewczynę życia. Nie mogłem na to pozwolić ale kolejne fale wrogów nie pozwalały mi się przebić, wyrwałem karabin jednemu z wrogów, przestawiłem tryb na granatnik i przy użyciu wszystkich trzech granatów wyryłem sobie drogę ku kałuży. Olbrzym już podnosił nogę by rozdeptać głowę Fireslayer, rozpędziłem się jak tylko mogłem i rzuciłem się całą masą ciała na olbrzyma. Stracił równowagę i upadł, a ja kawałek dalej, podniosłem się, rzuciłem się po karabin który wypadł mi z ręki, z całej siły kopałem w hełm by zrobić chodź szparę. Po kilku kopnięciach w żaluzji na hełmie zrobiła się szpara. Olbrzym wstał i wyprowadził w moją stronę kilka ciosów które jakimś cudem sparowałem.
Trzymając w ręku nóż dobiegłem do jakiegoś potwornie chudego meżczyzny duszącego żyłką jednego z centaurów. Szybkie cięcie w zgięcia powaliło go na kolana, drugie cięcie rozcięło żyłkę. Nie musiałem go dobijać, centaur wstał i zajął się nim. Odwróciłem się by sprawdzić jak się ma Fireslayer, w tym właśnie momencie próbowała spalić jakiegoś wielkiego gościa, niestety miał na głowię coś co przypominało garnek żaroodporny z żaluzjami. Był ogromny, w innych okolicznościach pewnie postrzeliłbym go w nogi a potem zerwał hełm by moja droga towarzyszka mogła go spopielić - ale nie było czasu, gość miał ognioodporny mundur i szedł w stronę Fireslayer. Bezradnie próbowała ciskać w niego ogniste kule, zbliżył się na odległość ciosu i jednym potężnym uderzeniem przetransportował drogą powietrzno-ziemną moją koleżankę.
Upadła bezwładnie w kałużę. Ruszył w stronę kałuży by ostatecznie pozbawić znajdującą się tam dziewczynę życia. Nie mogłem na to pozwolić ale kolejne fale wrogów nie pozwalały mi się przebić, wyrwałem karabin jednemu z wrogów, przestawiłem tryb na granatnik i przy użyciu wszystkich trzech granatów wyryłem sobie drogę ku kałuży. Olbrzym już podnosił nogę by rozdeptać głowę Fireslayer, rozpędziłem się jak tylko mogłem i rzuciłem się całą masą ciała na olbrzyma. Stracił równowagę i upadł, a ja kawałek dalej, podniosłem się, rzuciłem się po karabin który wypadł mi z ręki, z całej siły kopałem w hełm by zrobić chodź szparę. Po kilku kopnięciach w żaluzji na hełmie zrobiła się szpara. Olbrzym wstał i wyprowadził w moją stronę kilka ciosów które jakimś cudem sparowałem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)