I wtedy sytuacja się pokomplikowała ...
- Zaczęli krzyczeć "Habuad Agdad" czyli "Lubię kaszkę" i rzucili się do ataku !
Myth ruszył przed siebie w kierunku wielkich zabudowań znajdujących się za tabliczką, wyciągnął z ręki jakiś dziwny przedmiot, przycisnął guziczek i wszedł, jak gdyby nigdy nic po murze.
- A ja, jak wejdę? - zapytałam trochę zaniepokojona, bo Myth właśnie zaczął schodzić po drugiej stronie
- Idź poszukaj tylnego wyjścia, zobaczymy się w środku - i zniknął za murem.
Taa, tylne wejście, jakiś gość z gadżetami na miarę Batmana każe mi szukać tylnego wejścia do tajnej hinduskiej bazy na Księżycu i do tego ratować jakąś kobietę, której na oczy nie widziałam. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie wrócić do czegoś tam międzyplanetarnego i nie wrócić do domu, ale obawiałam się, że wyląduję na jakimś Marsie czy innej OGLE-2005-BLG-390L b. Nie miałam innego wyjścia jak iść i pomóc Mythowi. Obeszłam całą bazę, zajęło mi to z pół godziny, ale tylnego wejścia nie znalazłam, zostało mi tylko jedno: zadzwonić do drzwi. "Drrrrryń"
- Tak, słucham? - usłyszałam i to była pierwsza rzecz, która mnie zdziwiła, czemu do cholery mówią tu po polsku?
- Dzień dobry, nazywam się Rozalinda i szukam mojej koleżanki, która się tu zagubiła, wie pan, sporo wczoraj wypiłyśmy, a potem się obudziłam tutaj, obok waszej bramy...
- Wejdź, pogadamy, może ci jakoś pomożemy.