Upadek o tę betonową podłogę był niezwykle bolesny, ale to nic. To nic. Jestem w domu. Jestem wyćwiczona przez Mistrza. Jestem gotowa.
Myth stracił chwilowo przytomność, choć oczywistym było, że zaraz się obudzi. Postanowiłam udawać, żę ja też odpłynęłam na skutek upadku. Zamknęłam oczy i rozluźniłam mięśnie... W powietrzu unosił się zapach nadchodzącej północy.
Czuł kiedyś ktokolwiek zapach północy? Prócz mnie? Jest niezwykły. Pachnie jak strach człowieka, który ciałem umarł, lecz umysłem jeszcze nie,. Który już wie, że wszystko to dobiegło końca, że nie ma już miejsca dla niego tu, wśród żyjących... Jak zapach strachu przegranych. Tak słodki...
Myth obudził się, usłyszałam, jak wstaje. Podniósł mnie, niezgrabnie rzucił na łóżko i zatoczył się w kierunku wyjścia. Gdy znikł mi z oczu, rozmyłam się. Cicho, na palcach podreptałam za nim, gdyż wiedziałam, że może iść tylko w jedno miejsce. Do swojej siedziby. Tam, gdzie moja broń.
Szliśmy przez miasto. Noc była chłodna, lecz umiałam wytrzymać, choć miałam bluzkę na ramiączkach. Minęliśmy maleńki sklepik z ręcznie robionymi kartkami okolicznościowymi. Jednopiętrowy, biały budynek ze staroświeckim szyldem i z czerwonymi pelargoniami w oknach... Przepracowałam w nim 5 lat mojego życia, robiąc setki kartek na specjalne zamówienie. Osiągnęłam mistrzostwo w przeplataniu pasków kolorowego kartonu, wybieraniu z półlitrowego pojemnika koralików konkretnego koloru, malowaniu pnących się róż...
Białe róże w moich rękach na ślubie. Białe róże splamione krwią, dumnie wyprostowane w wazonie na grobie męża.
Potrząsnęłam głową, odganiając wspomnienia jak natarczywą muchę. Popędziłam za Mythem, gdyż zostałam w tyle.
Wszedł do bloku, zamknął drzwi. Przemykałam się jak najbliżej niego, by nie znikł mi przed oczami. Wślizgnęłam się do mieszkania. Chłopak usiadł w fotelu i momentalnie zasnął, miałam więc dużo czasu, by poszukać mej ukochanej broni.
Znalazłam. Leżał w kuchni na desce do krojenia, zbezczeszczony, zabrudzony żółtym serem. Ogarnęła mnie wściekłość, chwyciłam go, wyczyściłam i wytarłam. Idealnie ostry - jak zawsze.
Przeszłam na palcach do pokoju, w którym spał Myth. Pochyliłam nad nim i przyłożyłam mu ostrze do jego gardła czekając, aż zimny dotyk wybudzi go ze snu.
Obudził się i popatrzył na mnie wystraszonym, zarazem jednak zadziwionym wzrokiem. Chciał coś powiedzieć, lecz gdy otworzył usta sztylet przejechał po jego skórze, popłynęła stróżka krwi.
- Mam cię - wyszeptałam mu do ucha. Odsunęłam broń i odwróciłam się na pięcie, by rozpocząć spacer po ciasnym pokoju.
- Możesz grzecznie wrócić do nory? - spytał Myth ze zdenerwowaniem.
- Pomożesz mi zorganizować nowy strój - stwierdziłam, jakby to było oczywiste. - Bez sukni i welonu nie jestem panną młodą, a chcę zobaczyć w twarzach - zastanowiłam się przez chwilę - chyba strach przede mną jako przed niedoszłą synową...
Przejrzałam się w ostrzu - tak, na pannę młodą nie wyglądałam. W odbiciu zobaczyłam, jak Myth marszczy brwi na moje słowa.
- Pomogę - odparł z wahaniem. - Jednak coś za coś - dodał.
- Czego oczekujesz? - spytałam pełna pewności siebie.
- Odpowiesz na każde moje pytanie - odparł. - I powiesz prawdę!
Białe róże w moich rękach na ślubie. Białe róże splamione krwią, dumnie wyprostowane w wazonie na grobie męża.
Potrząsnęłam głową, odganiając wspomnienia jak natarczywą muchę. Popędziłam za Mythem, gdyż zostałam w tyle.
Wszedł do bloku, zamknął drzwi. Przemykałam się jak najbliżej niego, by nie znikł mi przed oczami. Wślizgnęłam się do mieszkania. Chłopak usiadł w fotelu i momentalnie zasnął, miałam więc dużo czasu, by poszukać mej ukochanej broni.
Znalazłam. Leżał w kuchni na desce do krojenia, zbezczeszczony, zabrudzony żółtym serem. Ogarnęła mnie wściekłość, chwyciłam go, wyczyściłam i wytarłam. Idealnie ostry - jak zawsze.
Przeszłam na palcach do pokoju, w którym spał Myth. Pochyliłam nad nim i przyłożyłam mu ostrze do jego gardła czekając, aż zimny dotyk wybudzi go ze snu.
Obudził się i popatrzył na mnie wystraszonym, zarazem jednak zadziwionym wzrokiem. Chciał coś powiedzieć, lecz gdy otworzył usta sztylet przejechał po jego skórze, popłynęła stróżka krwi.
- Mam cię - wyszeptałam mu do ucha. Odsunęłam broń i odwróciłam się na pięcie, by rozpocząć spacer po ciasnym pokoju.
- Możesz grzecznie wrócić do nory? - spytał Myth ze zdenerwowaniem.
- Pomożesz mi zorganizować nowy strój - stwierdziłam, jakby to było oczywiste. - Bez sukni i welonu nie jestem panną młodą, a chcę zobaczyć w twarzach - zastanowiłam się przez chwilę - chyba strach przede mną jako przed niedoszłą synową...
Przejrzałam się w ostrzu - tak, na pannę młodą nie wyglądałam. W odbiciu zobaczyłam, jak Myth marszczy brwi na moje słowa.
- Pomogę - odparł z wahaniem. - Jednak coś za coś - dodał.
- Czego oczekujesz? - spytałam pełna pewności siebie.
- Odpowiesz na każde moje pytanie - odparł. - I powiesz prawdę!
oj biedny Myth jak tak mogłaś, nie ładnie tak
OdpowiedzUsuńno właśnie ! biedactwo :<<<<<<<<
UsuńCzasami mu się należy, a w ogóle Amelię załatwiłby w tej swojej bazie w ciągu sekundy...
UsuńO, nareszcie się czegoś dowiemy ;-)
OdpowiedzUsuń