piątek, 13 stycznia 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 13 stycznia 2012



Te! Wiecie, że dzisiaj trzynasty piątek? I piątek i trzynastego! Nie przyszło by mi to do głowy, gdyby ktoś w kuchni przypadkiem tak nie skonstatował! No nawet Google tego nie zaakcentowało stosownym obrazkiem, to już przesada :o Co prawda ja przesądna nie jestem, a przynajmniej nie w tym sensie co wszyscy - nie mam do trzynastki zupełnie nic (o piątku nie wspominając!), nigdy mi się nic złego w związku z nią nie działo, nawet parę razy miałam taki numer w dzienniku w podstawówce. Moja siostra (ona nie jest superbohaterką) uważa podobnie i kiedyś, bardzo dawno temu, wymyśliłyśmy sobie obie, że to nie liczba 13 przynosi nam pecha, a raczej i częściej... 11. I co na to wszyscy fani Doctora Who?
Jak coś - to tylko zbieg okoliczności, ja do Matta Smitha nic nie mam.
Poza tym, że Smith to śmieszne nazwisko.


stąd

W zasadzie spędziłam dzisiaj cały dzionek na Forum Polska baza fanfiction. Już raz dawałam do niego link z okazji niesamowicie obłędnego rycerza i jego giermka pogramiających smoka, ale jest tam też dużo innych ciekawych rzeczy. No, może dla mnie za dużo mangi, a ani Star Wars ani Star Track nie interesują mnie aż tak bardzo, żeby poświęcać na nie czas, ale czasami pojawi się tam taka perełka, jak to o pierwszym spotkaniu Martego McFly'a z Emmettem Brownem z Powrotu do przyszłości. Nie muszę chyba wiele tłumaczyć co do poziomu opowiadania oprócz przypomnienia, że trylogia ta sama w sobie wzbudza we mnie generalnie dziwne mieszane uczucia, o których opowiadałam tutaj, więc nie skakałam z radości na sam jego widok. Za to zaczęłam (prawie dosłownie) po przeczytaniu - opowiadanie było perfekcyjne po prostu! Psychologia, naturalność, ostrożność... Ah! Co chwilę śmiałam się i mrugałam oczami ze wzruszenia. Jak komuś mało te parę zdań zachwytu, to link kryje oprócz samego opowiadania jeszcze szerszy komentarz z mojej strony.

A do tego wczoraj odpisał mi Capitano Senseschi znów z paroma stronami swojego opowiadania! Czytałam sobie na telefonie, już po północy i prawie bolał mnie brzuch z ekscytacji każdym słowem! Jejciu! Już dopracował do perfekcji style odzywek każdego z bohaterów, powagę głównego bohatera, akcja była mocno fantastycznonaukowa, lekko tajemnicza i już nic nie stawało mi na przeszkodzie czystego zachwycania się opisywanym przez niego Władcą Czasu i dziwnymi relacjami łączącymi go z podopieczną...
Przepraszam, że nie podam linka, no ale... czy ja wiem, czy chce to upubliczniać? Nie wiem, przepraszam!

Kiedyś myślałam, że piekło dla mnie to by było miejsce, gdzie nie wolno by było słuchać muzyki (a przynajmniej takiej w stylu Pet Shop Boys ). A teraz do tego widzę, że niebo dla mnie to byłoby miejsce, gdzie na każdy dzień miała bym takie opowiadanie jak te dwa!

Rano zasłyszałam w radiu niejakie Win again w wykonaniu niejakiego Davida Fostera. Win again co prawda nie znalazło się nawet na YouTube (!), ale inne piosenki - i owszem:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz