środa, 25 lipca 2012

Skeshwacom: Kroniki Komputerowych Światów Eksperymentalnych - 25.07.12

To było dziwne uczucie. Coś wypełniało całą mnie, od palców u nóg do czubka głowy czułam dziwne mrowienie. Było ciemno, nawet poduszki przed własnym nosem nie widziałam. Powoli jednak zaczynało jaśnieć… Aż światło mnie niemalże oślepiało. Nie mogłam wytrzymać – nawet przy zamkniętych oczach. Zaczęłam krzyczeć… Tak jak nigdy nie krzyczałam. Umieram – pomyślałam. – Znowu umieram. Jakie zrządzenie losu… Znowu znajdę się w tym korytarzu… Tym razem byle nie zasypiać… Ale co jeżeli będę się tak w kółko kręcić? Zawsze po śmierci zasypiać, budzić się w tym jakimś Skeszwakom, a potem znowu umierać i tak bez końca.
Ale… Nagle przestało świecić.
Nie było ani ciemno, ani jasno – tak normalnie. Otworzyłam oczy.

Za dużo pomarańczowości. Czy nikt nigdy nie pomyślał, że nie lubię pomarańczowego koloru?! Co za idioci… Mogliby kilka rzeczy sprawdzić, zanim wyślą mnie na misję. Naprawdę, więcej się do nich nie zgłaszam. Wszędzie płomienie… Nie mogłyby być fioletowe?
Jesteś tam? Jakiś wkurzający głos w mojej głowie przerwał moje rozmyślania.
Nie, nie ma mnie. JASNE, ŻE JESTEM TY MATOLE! Następnym razem z wami nie pracuję! – odwrzasnęłam w mojej głowie.
Kim jesteś? - Znowu ten głos… - Poznajesz mnie?
Jasne profesorku. Jesteś Sayer, a ja Lady BOOM. To chyba oczywiste, nie? Jak możesz tego nie wiedzieć, skoro załatwiłeś mi tę robotę… Idioci… - pomyślałam.
Ała… i to gorąco uderzające w oczy… Nie da się patrzeć… Nawet z przymrużonymi oczami… Musiałam je zamknąć…

Co się dzieje? Czemu jest tak ciemno… I czemu tak nawrzeszczałam na mojego Dumbledora?
Veruka! Teraz to ty? – Znowu usłyszałam jego głos w mojej głowie.
Tak, ja?… Co się dzieje? I czemu jesteście w mojej głowie?
W Skeshwacom’ie działa połączenie telepatyczne – wyjaśnił mi Sayer - Wszystko słyszę i wszystko jest automatycznie nagrywane. Ale nie otwieraj na razie oczu!
Czemu nie otwierać? Tam musi być przepięknie… Pomarańczowo…
Postanowiłam zerknąć…

Nie, Veruco! Poczekaj! – to znowu profesorek gadał.
Mam misję, nie będę czekać, aż coś wybuchnie bez mojej pomocy! – odwarknęłam. Nie będzie mi jakiś stary zarozumiały profesorek rozkazywał!
Veruco, spokojnie. Po prostu zamknij na chwilkę oczy. Eee… Nie będziesz widzieć tego pomarańczowego, co go tak nie lubisz…
Musiałam przyznać, że to był dobry argument. Poza tym – gorąco, oczy… Już o tym mówiłam.

I znowu ciemność…
Veruco! Nie otwieraj oczu! – Sayer na mnie wrzasnął w moich własnych myślach.
Posłuchałam go. Tym razem.
Co się dzieje? – zapytałam.
Szczerze mówiąc, nie wiemy.
Jak to?
Jesteś pierwszą kompatybilną z Skeshwacom’em osobą! Wszyscy inni zostali spaleni przez Światło. A ty… przetrwałaś, Veruco.
Ten ton rodem z filmu o normalnych ludziach robiący super rzeczy trochę mnie wkurzył. Opanowałam się jednak. Musiałam się dowiedzieć, o co chodzi.
Ale… To co się ze mną dzieje, gdy otwieram oczy… Co to jest?
Nie wiemy.
Czy wy cokolwiek wiecie?
Chwila ciszy. Byłam pewna, że gdybym stała z moim Dumbledorem twarzą w twarz, zabijał by mnie właśnie wzrokiem. Po chwili jednak pomyślał.
Na odczytach twoich fal mózgowych… zanikasz. Skaner nic nie wykrywa. Ale za to na serwerze tego świata… Serwer nagle wybucha informacjami. Chyba całą siebie – mysli, uczucia, emocje - przenosisz do nowego świata.
Wow– pomyślałam szczerze. – Ale gdy otworzę oczy, to jestem inną osobą! Inaczej się zachowuję… Inaczej nawet myślę!
Tutaj znowu nastąpiła chwila ciszy po drugiej stronie moich myśli. Chyba na przemyślenie odpowiedzi.
Wydaje nam się, że twoja wyobraźnia przejęła władzę nad naszą maszyną. I postanowiła… stworzyć ci postać. Chyba cię nie lubi ta twoja wyobraźnia.
Wow… znowu. Czyli się okazuje, że jestem wyjątkowa itp. Jak w tandetnym filmie.
Bardzo bym chciała wiedzieć, kim jestem. – westchnęłam.
My też. Więc, gdy otworzysz oczy spróbuj się skupić i powiedzieć nam, kim jesteś. Bez wrzasków, jeżeli można.
Ha ha ha – pomyślałam ironicznie. – Wiesz, że to nie ode mnie zależy. Odetchnęłam głęboko i przygotowując się na zatracenie osobowości otworzyłam oczy.

Już skończyliście pogawędkę? – odezwałam się w swojej głowie. – Ile można słuchać tej konspiracji…
Veruca, ostrzegam cie… - najwyraźniej profesorek próbował mnie przestraszyć swoim słabowitym głosem, oczywiście z beznadziejnym skutkiem…
Ciągle ta Veruca i Veruca… Jestem Lady BOOM!! Lady Bathilda Olivia Orina Mivey. Masz się do mnie zwracać z go…

TAK! – Krzyknęłam w myślach zamykając szybko oczy. – Udało się! Podeszłam ją! Zagadnęłam ją! W jej głowie! TAK!
Byłam z siebie bardzo, bardzo dumna.
Brawo, Veruco – pogratulował mi Sayer. –Veruca Maledicta – Pierwsza Kompatybilna. I to z jakimi talentami i pomysłami. Ludzie cię zapamiętają.
W myślach uśmiechnęłam się speszona.
Tak się zastanawiam… - pomyślał Sayer
Nad czym? - Zagadnęłam.
Co to za świat? Nawet tego nie wiemy. Tylko gadamy raz z tobą, raz z tą Lady.
Chyba czas się dowiedzieć – westchnęłam. I tak prawie umarłam. Więc co się będę... Zaczynamy zabawę. Skupiłam się mocno.
Co masz na myśli, Veruco? – Zapytał profesor.

- NIE JESTEM VERUCA! JESTEM LADY BOOM!

1 komentarz:

  1. O, brawo, zaczyna się robić coraz ciekawiej :) Kurczę, już nie mogę się doczekać następnego wpisu. [Odezwała się ta, która pisze raz na rok.] xD

    OdpowiedzUsuń