Stworzenie z jaskini było
tym razem przyodziane w białe szaty, od niego właśnie promieniowała jasność…
- Tofik Biały jam jest -
odpowiedziało i zeskoczyło z kamienia, na którym siedziało.
- Skąd ty się tu wziąłeś?
- spytał Myth, podchodząc do niego powoli, z przepychaczem przed sobą.
- Regenerowałem,
umiejętność tę może posiąść każdy, w snopie światła zmartwychwstanie popularną
sztuką jest. Przemieszczać się szybko teraz potrafię - odparł i uśmiechnął się
szeroko. - Cóż za morderczy przedmiot w ręku dzierżysz? - spytał, zwracając się
do Mytha.
Chłopak opuścił rękę,
wyglądał na speszonego. Spojrzał na mnie tępo, tylko przewróciłam oczami.
- Magiczną przepychaczkę
numer 34 - odpowiedział cicho, ze spuszczoną głową.
- Więc morderczy przedmiot
ten nie jest - stwierdził Tofik, odwrócił się i podreptał przed siebie. - Za
mną podążajcie, schronienie znajdziecie! - zawołał, machając białą już laską,
którą trzymał pomarszczoną, zieloną dłonią.
Poszliśmy więc za
Tofikiem, przemierzając lśniący las wydreptaną przez zwierzęta dróżką.
Usłyszałam to cudnie melodyjne rżenie koni. Gdy popatrzyłam w kierunku, z
którego dobiegał dźwięk, zobaczyłam fantastyczne stado jednorożców. Na
grzbiecie jednego z nich, na oklep, siedziała dziewczyna w lekkiej, zwiewnej,
różowej sukni, czarne loki opadały kaskadami na jej plecy. W ręku sztylet, na
twarzy zajadliwy uśmiech…
- Znów to samo? -
szepnęłam niemrawo, tracąc przytomność.
Obudziłam się w domku
urządzonym identycznie jak mieszkanko w jaskini, ten jednak zbudowany był z
drewna. Był maleńki i niski. Usiadłam na sofce, na której zostałam położona.
Okrutnie bolała mnie głowa.
- Dziecię, pij -
powiedział Tofik, przytykając mi do ust miseczkę z zupą. - Z grzybów mocy ta
zupa zrobiona. Sił doda, a umiejętności także. Co dzień zażywam, dziecię, pij…
- Codziennie?! - krzyknął
Myth, krztusząc się. Siedział po przeciwległej stronie izdebki, w małym fotelu,
w którym ledwo się mieścił. Trzymał w ręce glinianą, białą miseczkę malowaną w
czerwone grochy.
- Mocy bym nie miał,
jakbym zupy nie jadł. - Tofik uśmiechał się wesoło.
Myth pokręcił głową z
dezaprobatą. Wychylił miskę i dopił to,
co w niej było. Wstał, z trudem wydostając się z fotela. Podniósł z drewnianego
stoliczka, okrytego haftowanym w kolorowe kwiaty obrusem, przepychacz.
Podrzucił go kilka razy, zamachnął się, jakby udawał, że walczy z kimś na
miecze - pchnięcie, uderzenie z góry, blok. Narzędzie wyślizgnęło mu się z ręki
i potoczyło pod sofę, na której siedziałam.
- Podasz? - Właściwie nie
powiedział tego, lecz tylko poruszył ustami. Uśmiechnęłam się z politowaniem. Przychyliłam
się, sięgnęłam pod sofę…
- O jasna cholera! -
wrzasnęłam. Tofik zaśmiewał się do rozpuku.
- Co jest? - krzyknął
wystraszony Myth.
- Coś mnie użarło -
odparłam, krzywiąc się. Ręka, którą wyciągnęłam spod sofki była zakrwawiona,
wydać było na niej wyraźny odcisk małych, ostrych ząbków.
- Pod meble rąk wciskać
nie warto, tam żążole mieszkają - stwierdził Tofik.
- Przeklęta ropucha -
wymamrotałam. Oderwałam pasmo z dolnej części sukni i oowinęłam nim ugryzienie.
- Co to żążole? -
zainteresował się Myth.
- Strażnicy - odparł
Tofik. Przychylił się, wyciągnął rękę przed siebie. Przepychacz sam do niego
przyfrunął. Obejrzał go ze wszystkich stron. Podrzucił kilka razy. - Fascynujące
- wyszeptał.
- Jak to zrobiłeś? -
spytałam. Tofik spojrzał na mnie, wyraźnie nie wiedząc o co chodzi. - To, że
przepychacz sam do ciebie przyleciał - dodałam.
- Moc posiadam. Moc z
grzybów - odparł radośnie. - Wasz przedmiot niezwykły jest, podobnej mocy
pełen. Potrzebny wam on?
- Bez przepychacza raczej
nie wrócimy do domu - odpowiedział Myth. - To przez niego tu jesteśmy.
- Tego się domyślam.Wiedzy we mnie dużo, wiem jak was wrócić gdyż widzę, że z nie tej Ziemi
przybywacie. Inna wasza Ziemia, w innym wszechświecie umiejscowiona. Dajcie mi
przedmiot, ja was dam domowi waszemu.
- Miałbym ci oddać MÓJ
przepychacz?! - zdenerwował się Myth. - Ja ciebie o pomoc nie prosiłem, sami
jakoś wrócimy do domu. Amelia, chodź - rzucił w moją stronę.
- Ale po co ci przepychacz,
skoro nawet nie wiesz, jak się nim posługiwać? - spytałam. - Uważam, że Tofik
może nam pomóc, a ty potrafisz nas jedynie pakować w tarapaty!
- Mistrzem mnie zwij - wtrącił
się Tofik.
- Jak chcesz! Nie ważne -
odparłam, po czym znów zwróciłam się do chłopaka. - Ja, w przeciwieństwie do
ciebie, chcę wrócić do domu. Mam zadanie do wykonania, z którym i tak zwlekam
już niesamowicie długo. Mistrz może mi pomóc, ty nie.
Myth wyglądał na
zniecierpliwionego. Tofik bawił się jego przepychaczem, patrząc na chłopaka wyczekująco.
Zapadła pełna napięcia cisza, którą przerwał Mistrz.
- Trening przejdziecie, po
którym sami decydować będziecie - rzekł. - Na ciebie ubrania mam, dziecko -
zwrócił się do mnie. - W sukni ćwiczyć nie poradzisz.
To wszystko Mytha wina, że się tutaj znaleźliście i to on teraz wszystko powinien naprawić! A on chciał Cię wplątać w jeszcze większe kłopoty nie oddając tej dziwnej jego zabaweczki... Faceci to są jednak strasznymi gadżeciażami. Dobrze, że się wybudziłaś na czas i uratowałaś sytuację ;)
OdpowiedzUsuńA co do zupki to ja bym jej nie piła. A jak już to najpierw oddałabym próbkę do laboratorium, bo nigdy nie wiadomo co obcy człowiek (albo i nie-człowiek!) może w nas wlać :P
tak, jasne ... zaraz będize że że ocieplenie klimatu to moja wina ... no dobra to akurat moja wina. No ale nie odpowiadam za, za, za Wyginięcie dinozaurów !
UsuńA nie, stop, jednak to też ja. Ale plamy na słońcu to na pewno nie ja ! a to tamto to się praktycznie nie liczy bo ja nie chciałem.
Bardzo sprawnie napisane ; ) W sam raz wyważona ilość dialogów i opisów, czyli bardzo przystępnie dla młodzieżowego umysłu. Tak trzymać! Myth taki trochę niezdecydowany, ta Amelia powinna go czasami trzasnąć. Jak by go delikatnie zdzieliła, to by się chłopak opamiętał. Pozdrowienia dla Death Bride : D
OdpowiedzUsuńRenoir
Jakże miły komentarz :> Dziękuję (w imieniu Amelii także ;) ) Kiedyś go w końcu zdzieli, czekamy na tę chwilę :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAle grzybki to mogliście mi wziąć. :(
OdpowiedzUsuń