sobota, 17 grudnia 2011

Myth, Dziennik Superbohatera 16.12.11 piątek

Od samego poranka czegoś mi ciągle brakowało , to długopisu , to portfela , to czegoś tam znowu innego , opuściłem Tajną Siedzibę i przy użyciu wysoce technologicznie zaawansowanemu pojazdowi dwukołowemu zwanego rower dotarłem na przystanek . w autobusie na siedzeniu obok przede mną usiadła pewna dziewczyna , studentka , czytała książkę „Bajki które leczą”, podoba mi się … jak mało kto . dotarłem do szkoły .


 
Siedzimy sobie z kolegami i słyszymy że ktoś gra na perkusji , zdziwiliśmy się . Poszliśmy na aulę i zobaczyliśmy że to kolega z klasy razem z jeszcze dwoma swoimi kolegami , pytamy się co oni tu robią a oni że mini koncert robią , to usiedliśmy w pierwszym rzędzie i było tam bardzo bardzo głośno ! :) ! :) ! :) ! po chwili zaczęli się schodzić ludzie i zaczęli grać … nawet nieźle im to szło ale wokalista za cicho śpiewał … po koncercie udaliśmy się na lekcje …. Przez resztę lekcji nie wydarzyło sie nic fascynującego i/lub ciekawego i/lub śmiesznego no może poza oczekiwaniem na Agressora pod „aro” . pod koniec ostatniej lekcji zaczął padać deszcz , a ja nie bardzo miałem jak ukryć szal … na szczęście akurat podjechał autobus 82 to wsiadłem i szaliczek nie zmókł . potem wróciłem bez większych problemów do domu , niestety rower musiał zostać tam gdzie go zostawiłem bo potwornie padało i ojciec mnie odwiózł do domu .


 
Gdy powróciłem do Tajnej Siedziby i zjadłem obiad w Centrum Dowodzenia . Potwornie się nudziłem … a jak na złość nikogo nie było na gg albo wszyscy byli „ZW” . obejrzałem do końca Deadly assasin i face of evil … przyznam że obie ciekawe i bardzo mi sie podobały . później w końcu ludzie zaczęli znajdować dla mnie czas . Najpierw Anna a później Kicia (udało jej się spłodzić nową stronę do scenariusza do Tajnego Projektu pod kryptonimem „komiks”), Klaudia była jak zwykle trudna w odbiorze … i wtedy , po jakimś czasie Alex napisał , z okropną , przerażającą , złą nowiną , otóż mój największy wróg (na chwilę obecną) Rudy , dopuścił się niesłychanej zbrodni , doprowadził do rozstania mojego przyjaciela i jego dziewczyny ! nie wolno puścić mu tego płażem tzn płazem ! podejrzewam że na starciu słownym się nie skończy , sprawiedliwość zatriumfuje !


 
A więc ….

Dobranoc

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 16 grudnia 2011


Od czasu utworzenia bloga zasypują nas Państwo listami. Najczęściej są to pytania i uwagi dotyczące strony, ale też nas, superbohaterów-autorów. Dzisiaj więc postanowiłam zebrać najciekawsze i odpowiedzieć. Czekałam na dogodną chwilę, gdyż większość z nich dotyczy wpisów Mytha (w tym wielu domniemanych błędów ortograficznych), niestety i tym razem ważniejsze okazało się ratowanie świata i trzęsienie ziemi w Zakopanem. Pozostaje mi więc poodpowiadać na nie własnoręcznie i te najbardziej palące przekazać mu potem w SMSie (ta droga komunikacji nie jest aż tak inwazyjna i prawdopodobnie nie przeszkodzi koledze w zaduszaniu kolejnego jaszczura).

Chętnie odpowiem na pytanie pani Ożarskiej z Malinowa, która pyta, czy nie mogłabym powiększyć literek na stronie, żeby mogła czytać wiadomości swojemu psu. Tak więc podpowiem: klik prawym na Pulpicie > Właściwości > zakładka Wygląd > Zaawansowane > wybrać pod napisem Element nazwę Okno komunikatu > i ustawić sobie dowolny rozmiar w okienku poniżej pod napisem Rozmiar. I zatwierdzić kilka razy przyciskami OK. Odtąd wszystko w komputerze będzie duże. Chyba.

Najbardziej rzucającym się w oczy pytaniem jest, dlaczego nie mam faceta pomimo całkiem sporego biustu. Ja na to odpowiem, że skąd wiadomo, że nie mam? Tylko po uśmiechu czy jest jeszcze coś, o czym nie wiem?

Jedno z najczęstszych pytań, jakie otrzymuję od kobiet jest to, jak mogłam założyć żółte rękawiczki do różowego kostiumu i dlaczego nie uzupełniłam go zielonymi dodatkami, które pasowałyby do moich oczu. Otóż, po pierwsze: nie żółte, tylko złote :) Po drugie: kolor oczu jest już podkreślony przez czerwień mocno barwionych włosów. A po szóste: kto widział, żeby łączyć zielony z różowym, no drogie panie...

Mytha pytają (poza wspomnianymi potwarzami w formie oskarżenia o błędy ortograficzne) o celowość owych błędów ortograficznych. Otóż - tak, drodzy Państwo. Wszystkie te błędy (jak i wiele innych rzeczy, które popełnia Myth) są celowymi zabiegami mającymi na celu ochronę Ziemi i Wszechświata (no, przynajmniej tego najbliższego, wokół jego ogródka). Wszystkie są czynione z pełną tego świadomością i Myth ma do nich zastrzeżone wszystkie prawa.

To z najczęstszych. Za najzasadniejsze uważam pytanie pana Leśniaka z Milanówka, który zapytuje, dlaczego w zasadzie tylko ja wspominam o swoim bohaterskim podejściu do świata, a Myth w zasadzie opisuje tylko niepowodzenia w dyskusjach z koleżankami. Cóż, wyślę mu to pytanie w SMSie, ale już teraz mogę powiedzieć, że on jest przede wszystkim nieśmiały. Wkłada o wiele więcej serca i rozmowy właśnie w tę banalną czynność, jaką jest wymiana zdań z koleżankami. Ganianie za złoczyńcami i ryzykowanie życia to dla niego taki nieciekawy chlep poprzedni, którym nie ma sensu się chwalić.

W dodatku odkąd próbował odebrać torebkę pewnemu opryszkowi, a jednak okazało się, że to nie opryszek, tylko taki... tinky-winky time-wimey, no wiecie, to zrobił się nieśmiały jeszcze bardziej.




A teraz muzyka... Szukałam kiedyś po słowach takiego jednego ślicznego kawałka - nie wyszło. Dzisiaj usłyszłam go znowu, znowu spisałam, co popadło i powiedziałam sobie, jak go tym razem znajdę, to tutaj trafi. No i... JEST!



AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 15 grudnia 2011


Mam na komputerze, w folderze Moje dźwięki, a w nim kolekcję 230 plików od prostych pipnięć do GG przez bardziej zaawansowane jak bicie zegara czy trąbienie samochodu po barwne cytaty á la Panie! Jak pan masz chęć! to sobie te sto dwadzieścia pięć! weź i wkręć! W DUPĘ! Nie licząc osobnych folderów na sygnały Viśty, XP i Samsunga. Zbierałam je latami kopiując bardziej interesujące kwiatki, które napatoczyły mi się w Internecie i różnych programach gropochodnych, ale takie mamy fajne czasy, że jak coś mi się spodoba, to mogę to sobie z miejsca nagrać. Z czegokolwiek - z otoczenia mamy chociażby dyktafon w telefonie, a z komputera - jest do tego mnóstwo programów (w tym bezbłędny Audacity). Nagrać albo zrobić zdjęcie - bo informatyzacja oczywiście dotknęła nie tylko muzyki, ale i okazów wizualnych. Cokolwiek nam się podoba, można to już nie tylko narysować czy próbować zapamiętać (jak jeszcze z 200 lat temu), ale... jak widać (i słychać).

Łatwo się jednak przekonać, dlaczego tak wielu ludzi psioczy na wszechświat internetowy. Jadę sobie tramwajem i... czuję ciasteczka! Rozglądam się za widokiem takowych - nie ma, no bo skąd? Okazało się, że... to pachnie gorący silnik tramwaju - dobre, co? A był zupełnie jak rozgrzany i wypełniony ciasteczkami piekarnik... A potem, jak poszłam do lekarza, po otwarciu drzwi z gabinetu doleciał nie ten paskudny sterylny zapach "czegoś", tylko woń przypominająca coś pomiędzy różą a jabłkami. Nie wiem, w każdym razie powiedziałabym, że jest różowe :) Pomimo że to tylko zapach. Super to było! Ale przecież tego nie narysuję... A potem tramwaj powrotny - i wchodzi pani z gałązkami. I one też pachną! Na miętowozielono tym razem. Ale za chwilę sobie poszła i przeszło.

Tak więc mamy aparaty, dyktafony, kamery i całą resztę, ale te najciekawsze nieuchwytne wrażenia są nie do zachowania ani, co gorsza, do zapisania. Zapach jest dziwny, dociera do nas takimi drogami, że zdarza się niekiedy, że uderza nas woń książki czy deszczu poznany wiele lat temu, bo przywołuje do nas odległe skojarzenie z dzieciństwa, które nie wiadomo jak zapisało się w naszej głowie. Ale w przeciwieństwie do smaku nie mieści się on niestety w podziale na kilka oczywistych rodzajów, jak słodki, kwaśny.

Nie da się, nie może się zdarzyć, że znajomy z GG podrzuci nam link z dopiskiem: Ty, zobacz jak ta dziewczyna zajefajnie pachniała! i pewnie długo się jeszcze nie zdarzy. Parę rzeczy pewnie zawsze zostanie niedostępnych dla łącz internetowych.


A tutaj jedno z takich wspomnień :)