Wraz z Ciasteczkową Evą dowiedzieliśmy się od pewnego trola że wiedźma która nas odurzyła ma na imię Zygfryd i mieszka pod Alpinarium. Nie czekając ani chwili dłużej pożegnaliśmy torturowanego przezn nas trola słowami
"asta lawista bejbe" i ruszyliśmy ku naszemu kolejnemu celowi, czyli podziemiom Alpinarium !
Niestety Alpinarium było otoczone przez armię troli, jakieś 200-250 troli ... Nas było dwoje, teoretycznie nie mieliśmy szans, lecz mieliśmy asa w rękawie ! Tak właściwie był to kwiat w torbie no ale przyjmijmy że to as w rękawie, Ciasteczkowa Eva wyciągnęła przed siebie magiczną czerwoną gerberę na trole i rozpoczęła dziką, szaleńczą i destrukcyjną szarżę. Ja niestety zaplątałem się w jakiś bluszcz i nie mogłem wyjść, na dodatek zahaczyłem o coś spodniami, pasek mi się rozpiął i spadły mi spodnie... Wtedy nagle jeden trol podszedł, spojrzał na mnie i krzyknął "E ! Stachu ! Hono ino, jeden tu sra nam w legowisko !"
Oboje ruszyli w moją stronę, trzymając w swych muskularnych rękach maczugi ...