niedziela, 29 lipca 2012

Myth, Dziennik Superbohatera 29.07.2012r


Po tym jak wysadzono w powietrze blok nieopodal  mojej Tajnej Siedziby i po tym jak powyciągano wszystkich ludzi i ciała z gruzów wróciłem do Tajnej Siedziby, nie miałem totalnie na nic siły, nie dość że jak wyciągałem Pana Włodka z gruzów wrzeszczał na mnie że jestem złodziejem i chce jego telewizor ukraść a za chwilę ważna powtórka ważnego meczu (siedział pod gruzami obejmując telewizor). Ale co zdumiało mnie najbardziej Amelia .... zrobiła mi totalny armagedoonowy bałagan ... w całym domu ! Umyła moje kubki które były brudzone wewnętrznie specjalnie brudzone. powrzucała do prania wszystkie moje ubrania i te czyste i te brudne i te prawie brudne i te "ewentualnie do założenia". Wzięła mój ukochany kocyk z dzieciństwa który skrzętnie ukrywałem w szufladzie w łazience i wytarła nim kurze ...

Chciałem ją zamordować gołymi rękoma, ale jak na mnie spojrzała taka nieświadoma i zapytała "chcesz coś do jedzenia ?" stwierdziłem że chciała chyba pomóc, niszcząc mój ukochany kocyk z dzieciństwa ... no ale nie mogłem się gniewać o to że  chciała pomóc. Poprosiłem żeby mi zrobiła jajecznicę a ja przez ten czas się wykąpie, napuściłem sobie wody, rozebrałem się, ubrania odwiesiłem na wieszak. Po chwili słyszę brzdęk tłukącego się talerza, wyskoczyłem z wanny niczym spiderman porażony prądem, byłem cały mokry owinięty jedynie w ręcznik z delfinkami. Zastałem w kuchni Amelię, załzawioną i przepraszającą za to że się zamyśliła i że wypadł jej talerz z ręki. Już nie chciałem nic mówić że był to jeden z ostatnich talerzyków z zabytkowej kolekcji warty więcej niż kilka ferrari. Pomogłem jej pozbierać i wyrzucić resztki 14 000 letniej porcelany. Ubrałem się i zasiadłem z nią do posiłku, przyznam że dobrą jajecznicę robi, może odrobinę za słoną ale smaczną. Amelia się troszkę ubrudziła więc poszła do łazienki, po chwili wróciła z grobową miną trzymając książkę o której zapomniałem, znalazłem ją w gruzach, tam na dole gdzie zabiłem wielgachnego węża śmierdzącymi skarpetkami.

Amelia nie bardzo chciała powiedzieć co się stało i dlaczego tak dziwnie zareagowała na tą książkę, no cóż ja się tym za bardzo nie przejąłem bo musiałem poodkładać moje rzeczy na miejsce po tym jak ona je po bałaganiła ładnie ustawiając je na półce i sortując wszystko na biurku. Robiąc jawny chaos patrzyłem na Amelię przyglądającą się książce i zastanawiałem się co z nią teraz będzie, zabito jej męża, mieszka na cmentarzu i poluje na nią gang Białej Kruczycy. Długo bez mojej pomocy nie przeżyje, czasem się wydaje że jest szczęśliwa o ile można tak nazwać że czasem się uśmiecha, usiadłem obok niej, wygłosiłem obmyślaną przez  10 minut mowę która ostatecznie miała doprowadzić do pytania czy chce ze mną pomieszkać aż sytuacja się uspokoi. Przez chwilę się zamyśliła, potem mnie uścisnęła i poprosiła abyśmy poszli na cmentarz po jej rzeczy.

No to poszliśmy ... pogoda była trochę paskudna, już kiedyś taka była, pamiętam, tym razem też szalała burza, z nieba padało wszystko, śnieg, grad, kowadła a nawet deszcz ! silny wiatr utrudniał nam marsz no bo przecież ktoś zmasakrował mój samochodzik (w tajemnicy powiem że ta sam osoba co zniszczyła mój kocyk). Ominęliśmy strażnika którego onegdaj rzuciłem kotem bojowym i trafiliśmy do nory, wszystko było tak jak to zostawiliśmy ostatnim razem, znalazłem moje granaty które kiedyś tu zgubiłem, Amelia uklęknęła przed taką jakby szafeczką, otworzyła szufladkę i wyjęła z niej biało-czarne okrągłe pudełko w kwiaty zawiązane fioletową wstążką, otwarła ją nie widziałem co tam miała bo jak się zbliżyłem to szybko zamknęła i spojrzała z takim morderczym spojrzeniem. poczekaliśmy aż pogoda się uspokoi i opuściliśmy norę.

Słońce już przebijało chmurki, ptaszki ćwierkały, ogólnie wszystko było takie spokojne, nagle nad nami przeleciał biały kruk, sekundę później żuraw budowlany zrzucił betonowy kloc na ziemię odcinając nam drogę, zaczęliśmy biec w przeciwną stronę ale przed nami opadł kolejny kloc... byliśmy uwięzieni między blokami i dwoma betonowymi klocami. Nagle z dachów bloków wystrzelone zostały harpuny i zaczepiły o przeciwne strony bloków ...

Co teraz będzie ? Czy zginiemy wraz Amelią osaczeni przez zgraję potworów ? Czy może wysadzimy całe miasto ? Kiedy będize skakał Adam ? czy znów użyję moich śmierdzących skarpetek ? To wszystko i cała reszta w następnym wpisie ...

Piosenka dnia :

Dobranoc:)

3 komentarze:

  1. trochę szkoda kocyka ( widzisz, widzisz komentuję twój wpis :D )

    OdpowiedzUsuń
  2. Skarpetki, czekam na skarpetki!!!! Założyłam ich fanklub :P

    OdpowiedzUsuń