Witam Was :D
Więc Alex wyszedł ze szpitala i zamieszkał u Czerwonookiego. Mieliśmy już kilka treningów, lecz niestety nieudanych. Za każdym razem jak Alex się przemieniał coś złego zaczynało się dziać i musiałam go zmusić do powrotnej zmiany w niego. Ale nie przestajemy wierzyć że to się zmieni.
sobota, 23 lutego 2013
Sektencja, Dziennik Superdetektywa, 23 II 2013, Sobota
Dzik jest dziki. Dzik jest zuy. Dzik ma bardzo ostre kły. Kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo szybko zmyka. \m/
Witajcie!
Otóż mam teraz zmartwienie. Wpadło coś do mego domu i nie a się tego wykurzyć. No dobra, dobra - przecież to ranna osoba, trzeba jej pomóc. Lecz ja mam teraz tyle zmartwień na głowie... Nie dziwcie się, że jestem zła, że przybyło kolejne. No tak, wiem, niesienie pomocy to moje zajęcie i powinnam być z tego dumna, ale... nie jestem! Ziemniaki, nie mógł lecieć po pomoc do innego domu? Tzn, zadzwoniliśmy po pogotowie i w ogóle, jednak kilka godzin temu wypisano go do domu, a jako, że nasz pan postrzałowy nie jest zbyt przytomny - wylądował w domu znanego wam detektywa. No, wiecie co?!
To jednak nic, chorym trzeba się zająć! Dowiedziałam się od mamy, że się wybudza, więc postanowiłam pobiec po... koty! Tak, dobrze przeczytaliście - koty! Koty to najlepsze lekarstwo na wszystko. Zebrałam więc pokaźną gromadkę i ruszyliśmy do pokoju chorego. Po chwili byliśmy przed drzwiami. Chciałam otworzyć drzwi, lecz - jak? Kilka kotów było na mnie. Po chwili mnie oświeciło. Kazałam kotom, które szły za mną się odsunąć i z kopa otwarłam drzwi.
- Witaj! - wrzasnęłam a koty zamiauczały. - Przyszliśmy cię pocieszyć!
Witajcie!
Otóż mam teraz zmartwienie. Wpadło coś do mego domu i nie a się tego wykurzyć. No dobra, dobra - przecież to ranna osoba, trzeba jej pomóc. Lecz ja mam teraz tyle zmartwień na głowie... Nie dziwcie się, że jestem zła, że przybyło kolejne. No tak, wiem, niesienie pomocy to moje zajęcie i powinnam być z tego dumna, ale... nie jestem! Ziemniaki, nie mógł lecieć po pomoc do innego domu? Tzn, zadzwoniliśmy po pogotowie i w ogóle, jednak kilka godzin temu wypisano go do domu, a jako, że nasz pan postrzałowy nie jest zbyt przytomny - wylądował w domu znanego wam detektywa. No, wiecie co?!
To jednak nic, chorym trzeba się zająć! Dowiedziałam się od mamy, że się wybudza, więc postanowiłam pobiec po... koty! Tak, dobrze przeczytaliście - koty! Koty to najlepsze lekarstwo na wszystko. Zebrałam więc pokaźną gromadkę i ruszyliśmy do pokoju chorego. Po chwili byliśmy przed drzwiami. Chciałam otworzyć drzwi, lecz - jak? Kilka kotów było na mnie. Po chwili mnie oświeciło. Kazałam kotom, które szły za mną się odsunąć i z kopa otwarłam drzwi.
- Witaj! - wrzasnęłam a koty zamiauczały. - Przyszliśmy cię pocieszyć!
Subskrybuj:
Posty (Atom)