piątek, 27 lipca 2012

Skeshwacom: Kroniki Komputerowych Światów Eksperymentalnych - 27.07.12


Cisza.
Tak… Udało mi się. Wypłoszyłam starego matoła z mojej głowy.
To było takie milutkie uczucie… Mieć swoje myśli tylko dla siebie… Mogłabym w tej ciszy siedzieć już zawsze.
Jednak…  Było też wkurzające to, że powinnam już dawno dostać rozkazy od profesorka.  Nie mogę rozpocząć zadania bez wyraźnego rozkazu. Musiałam więc czekać. Czekać pośród tej beznadziejnej pomarańczowości… Ale przynajmniej z ciszą. Samotnie. Czyli to co lubię.

Myth, Dziennik Superbohatera 27.07.2012r Piątek

Po tym jak bohatersko uśmierciłem Klobstera dając rzucić sobą o ścianę budynku i po tym jak zachowałem heroiczny spokój po ujrzeniu zrujnowanego Mythmobila i po tym jak opatrzyłem i dokuśtykałem się z obolałą Amelią do mojego domu. Kazałem jej usiąść, poszedłem do kuchni, czekając aż zagotuje się woda, patrzyłem przez okno, coś białego mi mignęło, myślałem że to gołąb (ostatnio pomyliłem gołębia z adidasem więc podejrzewałem że to mogło być coś o wiele bardziej nikczemnego).
Zrobiłem Amelii jej ulubioną malinową herbatę (nie rozumiem jak można lubić malinową herbatę ... przecież ona smakuje jak herbata ... z malinami). Podałem jej herbatę i zadzwoniłem do starego znajomego, mówią na niego Brudny Harry - w sumie nie wiem czemu, prawdopodobnie przez to że ma cośtam na czole i ludzie myślą ze jest brudny. W ogóle Brudny Harry to taki jakby czarodziej ale pracuje w policji bo mu jakiś mafioza zabił rodziców i teraz się mści. Zna się też na magicznych ziółkach na złamania bo nie dość że chudy to się do reprezentacji w brutalnym futbólu zapisał i się łamał chłopak co mecz. No i zamówiłem u niego kurację kościozrastającą.

Siedzieliśmy i czekaliśmy aż przyleci paczka, w międzyczasie zastanawiałem się nad tym co się wydarzyło i gdzie wczoraj zostawiłem brudne skarpetki i czy czasem Amelia na nich nie siedzi i czy czasem aby nie śmierdziały. Chwilę milczenia przerwała Amelia, po mamrotała coś myślałem że chodzi jej o moje śmierdzące skarpetki, więc w razie czego się broniłem ...

Sektencja, Dziennik Superdetektywa 27 lipca 2012

Witajcie!

   Tony. Wreszcie wiem, jak nazywa się osoba, która dręczy mnie, nawet nie ujawniając swojej prawdziwej twarzy. Jak pisałam wcześniej, poszukam go na fejsbucie. Oczywiście, trochę trwało zalogowanie się na tę witrynę, bo moja pamięć do supebohaterskich haseł jest słaba. Ale udało się. Wpisuję w wyszukiwanie 'Zakapturzony Tony' i czekam. Swoją drogą, Astrogirl słusznie zauważyła, że ma dziwne imię [O ile to jego prawdziwe imię.]. Nazywa się tak samo jak Ironmen, a on to przecież superbohater. O, w końcu wyszukało. Na szczęście w całym kosmosie istnieje tylko jedna zarejestrowana o takim nicku osoba. Cóż, zdjęcie jego, więc włączam profil. I oto moim oczom ukazało się to:

Death Bride, Cyrograf Zemsty 27 VII 2012

- Zjadłabym zupy z grzybów mocy - stwierdziłam cicho, z uśmiechem.  


Myth kiwnął głową w odpowiedzi. Był zamyślony, wyraźnie nie miał ochoty na rozmowę. Poirytowana jego postawą usiadłam i zgłębiłam się we wspomnienia, wracając do wydarzeń, które odbyły się nocą. 


Uciekałam utykając i tracąc siły. Nie umiałam skupić się na pozostaniu niewidoczną, więc po kilku minutach agresor zauważył mnie na opustoszałej ulicy. Rzucił się na mnie z rykiem, cudem zrobiłam unik, przetaczając się na lewo. Obrócił się, złapał mnie za nogę i rzucił przed siebie. Wpadłam na jeden z nielicznych, nocnych autobusów, wybijając szybę w oknie. Uderzyłam o jeden z foteli.


- Amelia?! Co ty tu robisz?! - spytał bez namysłu chłopak siedzący obok. Kręciło mi się w głowie, jednak szybko skojarzyłam ten czarno - czerwony hełm...