...teraz, proszę państwa, dalszy ciąg dalszego ciągu...
No więc słychać było, że detektywi z zaangażowania depczący sobie wzajemnie po odzieży zbliżali się nieuchronnie.
Już miałam wybiec i podjąć pierwsze próby przekierowania ich, aby nie odkryli tajnej siedziby mojego nowego przyjaciela, kiedy usłyszałam przeraźliwy, płaczliwy wręcz wrzask.
- Pewnie trafili na żabę - powiedział wtedy naukowiec zwyczajnie; widocznie temat jego pupilka pomógł mu odzyskać nieco spokoju. - Szczerze mówiąc dziwiłem się, że ty nie krzyczałaś.
- Skąd ją wytrzasnąłeś?
- Pewnego dnia sama przyszła. Wybrała sobie jedno miejsce i tak sobie siedzi i uśmiecha się do wszystkich.

stąd
Już miałam wydać to swoje potakujące Aaaaa..., kiedy zza murowych ścian rozległ się kolejny wrzask. O wiele bardziej przeraźliwy i lamentujący.
- A teraz pewnie natrafili na Cześka - westchnął, zanim skończyłam się wybałuszać.