Jak zapewne pamiętacie ostatni wpis pojawił się 13 dni temu, ale dlaczego aż tak długo? Czy to przez to że nie chce mi się już pisać bo nikt nie czyta bloga? A może byłem chory? Albo może zdarzyło się tak że reszta superbohaterów na których liczyłem i którzy mieli mi pomagać i współdziałać ze mną sobie odpuścili i tak oto z 13 piszę zaledwie 2? A może byłem tak strasznie zajęty ratowaniem świata że nie byłem w stanie dojść do komputera? Albo może w końcu udało mi się znaleźć klucz do serca Monici Bellucci?
Otóż prawda jest taka że gdy wraz z Fireslayer odparliśmy atak Aikonian na chwilowo przebywającą tu Cesarzową Titę okazało się że to tylko przykrywka. Tak na prawdę Aikonianie byli tymi dobrymi, a ten wielki wieloroboci robot przebrany za zapaśniczkę sumo przebraną za członka ochrony. Tak, wiem, to trochę moja wina że jej nie sprawdziłem, ale w sumie to nieważne, gdyż o mało co wieloroboci robot zwany Duża Daria, tzn konkretnie 3/4 tego robota, uprowadził Cesarzową Titę. Za to w tym czasie ja, Fireslayer i 1/4 Dużej Darii niemal doszczętnie zdewastowaliśmy fregatę klasy "Rumcajs". Na szczęście Fireslayer wskoczyła przez dziurę w kadłubie i zadała im kilka pytań. Oczywiście robot rzucił się na mnie z wielką golarką i krzyczał że mnie ogoli... Było mi niesłychanie przykro gdy jeden z wojskowych czołgów odstrzelił mu głowę zanim zdążyłem skonfrontować z nim moje ostrze. No cóż ale najważniejsza była władczyni 26 systemów gwiezdnych.
szukaliśmy ich przez 2 dni, znaleźliśmy ich w Kambodży gdy kończyli budowę prowizorycznej rakiety na cmentarzysku słoni. Błyskawicznie ich pokonaliśmy i osobiście odeskortowałem Cesarzową Titę na planetę-stolicę jej cesarstwa, planeta ta zwana Stieczcin czy jakoś tak. No to teraz pora wytłumaczyć co robiłem przez pozostałe 10 dni otóż byłem na wczasach w Stieczcinie, no wiecie, słońce, drzewa, łóżka... Oni tam mają tego sporo i jakoś tak ciężko było się oderwać, ale już jestem! Wróciłem! I znów ratuje świat!