czwartek, 27 września 2012

AstroGirl, Dzienniki Superbohaterki 27 września 2012



Pomimo radości z odnalezienia jako tako optymalnej częstotliwości wstawiania postów (1 per 2,5 dnia) nie umknęło mojej uwadze, że pisanie dzień w dzień również miało wiele niepowtarzalnych zalet. Dajmy na to, gdyby w początkach wiosny uraczył mnie wiadomością tajemniczy złoczyńca informując, że jego przeznaczeniem jest stanąć do walki z najpotężniejszą, najbardziej niepokonaną i najseksowniejszą pogromczynią zła i dlatego właśnie pisze do mnie, to bym z miejsca zafundowała Wam rozgorączkowany wpis pełen domysłów, w jakiż to sposób ów niecny gość ma zamiar osiągnąć cel, jaką mocą lub tzw. gadżetami włada oraz jaką ma on fryzurę. I generalnie byłoby OK. Wpis tryskałby zapałem, entuzjazmem i superbohaterskim zacieszem i nie miałby prawa brać pod uwagę szczegółu, że następnego dnia przyjdzie listonosz, który dnia poprzedniego wręczył polecony, i serdecznie przeprosi za pomyłkę 8<
No ale przynajmniej przepraszając wręczył niesamowitą pocztówkę od niesamowitego Mytha :) Pozdrowienia intergalaktyczne ultraniesamowite międzygwiezdne...
Zastanowienie jedynie budzi wielkie pisakowe Bad Wolf - czyżby kolejny wyczyn Poczty Polskiej..?

Myth, Dziennik Superbohatera 27.09.12r Czwartek

Nie,
NIE nie nienieine ,błędem jest myślenie że dałem sobie spokój z poszukiwaniami Amelii. Szukam jej ze zdwojoną siłą, na chwilę obecną przebywam w pełnej podwójnej konspiracji. Próbuje dotrzeć do półświatka przestępczego bo szukam pewnych ludzi. Ludzi którzy zlecili Amelii zabójstwo znalezionej jakiś czas temu kobiety pociętej na plastry.

Jakiś dzieciak nagrywał swojego pijanego kolegę jadącego na rowerze a R.O.M.A.N. przeanalizował nagranie i dostrzegł że w jednej ze szprych jego roweru odbija się światło telewizora odbitego od rejestracji samochodu. Ale co w związku z tym ? No w telewizorze był obraz z kamery na żywo pokazującej przechodniów patrzących na wystawę. Nie, kamera nie była ustawiona bezpośrednio na bar. Otóż kobieta która patrzyła na kamerę miała okulary od których odbijał się obraz z przejeżdżającej furgonetki. Teraz wszystko jasne muszę znaleźć gościa (karoseria furgonetki odbijała obraz od obiektywu aparatu jakiegoś fotografa który fotografował bar).

No więc niedawno odwiedziłem fotografa o ile skok z latarni na samochód którym jechał można nazwać odwiedzeniem. Po gwałtownym hamowaniu samochód się zatrzymał, podniosłem głowę i spojrzałem w kierunku fotografa. Efektownie zeskoczyłem z wgniecionej maski auta i podszedłem do drzwi kierowcy. Fotograf patrzył z monstrualnym przerażeniem w oczach, chwyciłem za drzwi i wyrwałem je. Odrzuciłem na bok, chwyciłem fotografa i wydarłem go z zapiętych pasów i cisnąłem go kilka metrów dalej. Uderzył z ogromną siłą o ścianę. W przeciągu kilku sekund doskoczyłem do niego niczym spragniona wiewióreczka do wodopoju albo jak najdziksza z bestii atakująca swoją ofiarę.